Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

I

Z każdym dniem Jimin był coraz bardziej podekscytowany, a nadmiar energii aż roznosił go od środka, wprawiając jego ciało w przyjemne drżenie.
Nie mógł uwierzyć, że wreszcie został przydzielony do jakiegoś większego projektu w firmie, w której od roku był tylko chłopakiem na posyłki.
Jak każdy stażysta, a mówiąc mniej oficjalnie żółtodziób, nie był traktowany zbyt poważnie.

Wykonywał jakieś proste zadania albo wypełniał rubryczki w dokumentach, lecz nic bezpośrednio związanego z tym co tak naprawdę marzyło mu się robić.

Nawet jak niekiedy został zapytany o zdanie lub poproszony o jakąś sugestię, nie był koniec końców  brany pod uwagę.
Strasznie go to frustrowało, bo pasję do dziennikarstwa i podróżowania odkrył w sobie już od dziecka. Jako mały chłopiec z każdą napotkaną osobą przeprowadzał wywiad i bawił się w profesjonalnego dziennikarza.
Poza tym wszystko co go otaczało niezwykle go interesowało. Stąd też jego zamiłowanie do podróżowania i poznawania nowych rzeczy.
Myślał, że cały świat stoi przed nim otworem i tylko czeka na zjawienie się Park Jimina, który swoim talentem i wigorem powali wszystkich na kolana.

Niestety droga do sukcesu nigdy nie należała do łatwych. Najpierw musiał skończyć pięcioletnie studia, a potem wśród tysięcy innych chętnych wybić się z tłumu i zwrócić na siebie uwagę.

Akurat to potrafił najlepiej, bowiem był zawsze wesoły, pozytywnie nastawiony i miał gadane jak mało kto.
To pewnie dlatego na rozmowie kwalifikacyjnej zaintrygował  swoją osobą przełożonych, którzy chętnie go zatrudnili, ale na tym zatrzymała się jego wielka kariera.
Był trochę naiwny myśląc, że będąc już stażystą wystarczy chwila, by zająć jakieś bardziej znaczące stanowisko i podbijać świat.
Ale gdyby nie ta konkretna cecha, która dodatkowo szła w parze z jego upartością i odwagą, poddałby się już podczas studiowania. 

A dzięki temu, przetrwał w tym świecie aroganckich dziennikarzy i teraz mógł się cieszyć swoim uczestnictwem w wyjeździe służbowym.
Projekt, którym miał się tym razem zajmować wraz z innymi stażystami oraz bardziej doświadczonymi członkami zespołu, dotyczył pracy w wojsku i jego znaczenia nie tylko dla całego kraju, ale i dla jednostki. Nie chcieli skupiać się tylko na suchych faktach, o tym jak wygląda służba w wojsku, ale przedstawić ich zwykłe dni oraz obowiązki, którymi zajmowali się kiedy nie było wroga na horyzoncie. 

Oczywiście media dokładnie zdawały sobie sprawę jak przyciągnąć uwagę odbiorców, więc postawili na parę ujęć z punktu widzenia prostych ludzi, których krzywda zawsze poruszała serca i wzbudzała sensację.

Co więcej, zadaniem projektu było wywołanie większego zainteresowania wojskiem wśród młodzieży. Plan polegał na tym, by przestali traktować służbę wojskową jako przymus, a dostrzegli w tym szlachetny i honorowy krok w dorosłość, jak i przyszłość narodu.

Wszystko tak ładnie wyglądało w założeniu, bo w tą cudowną ideę wierzył tylko Park i może paru innych stażystów.
Z pewnością przełożonym Jimina bardziej zależało na tym, by projekt odniósł sukces i był z tego jakiś zysk, aniżeli rzeczywista troska o zwiększenie naboru w wojsku. 

Jednak perspektywa tak szlachetnego i interesującego projektu niezmiernie uszczęśliwiała Jimina. Już wsiadając do mini autokaru w Seulu nie mógł się doczekać, aż wreszcie dotrą na miejsce i będzie mógł wcielić cały plan w życie.

Droga trwała kilka godzin, a pod koniec niesamowicie wszystkich wymęczyła, ponieważ prowadziła przez uciążliwe wertepy i wąskie drogi. 
Z każdą chwilą zbliżali się coraz bardziej w rejony, gdzie ogromne wieżowce i nowoczesne metropolie zostały daleko w tyle. 
Mieli spędzić kilka tygodni w urokliwych miejscach na północ od Seulu, ale dla miastowego człowieka, taka wyprawa z pewnością była wyzwaniem. 

Na szczęście Park uwielbiał wyzwania, więc i tym razem odcięcie się od dużej aglomeracji miejskiej nie przerażało go. 

A kiedy wreszcie dojechali na miejsce, Jimin jako jeden z pierwszych opuścił pojazd i wciągnął głęboko powietrze przez nos, czując zupełnie inny klimat niż w Seulu. Już nie wspominając o widokach i wszechogarniającej, głuchej ciszy.
 Czuł całym sobą, że to będzie niesamowita przygoda.
Sto razy lepsza od pracy w biurze przy papierach albo ekspresie.

Następnie stażyści zostali zaprowadzeniu do ubogiego lokum, w którym po trzy osoby w niewielkiej izbie mieli spędzić te kilkanaście dni. W każdym z pomieszczeń znajdowały się  tylko łóżka i średnich rozmiarów szafki, które musiały im wystarczyć.
Dla Jimina to również nie sprawiało problemu, a jego współlokatorzy nie potrafili pojąć skąd on czerpał te pokłady optymizmu i energii. Sami też się cieszyli z pracy w terenie, ale Parka nikt nie potrafił w tym pobić. 

-To będzie świetne!- klasnął uradowany Jimin w dłonie i spojrzał na swoich towarzyszy, którzy powoli rozkładali swoje rzeczy na łóżkach.- Już mam tyle pomysłów na pierwszy dzień zdjęć. Mówię wam, będzie cudownie.

-O ile królowa w ogóle pozwoli nam się czegokolwiek dotknąć.- mruknął zmęczony jeden z chłopaków i wzruszył ramionami.

Królowa, czyli koordynatorka tego projektu, która miała nad nimi pieczę, nie należała do sympatycznych osób. Wszystkich stażystów traktowała lekceważąco, a przekonanie jej do swojej racji graniczyło z cudem.

-No co ty! Wreszcie zostaliśmy wzięci pod uwagę.- Park wyjrzał przez okno, a jego uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej.- To nasza wielka szansa!

Ktoś nagle zapukał do drzwi i wszedł zanim którykolwiek z nich zdążył się odezwać.

-Za chwilę wszyscy spotykamy się przed budynkiem.- powiedział niski mężczyzna stojący w drzwiach, lepiej znany jako przydupas koordynatorki.- I weźcie ze sobą sprzęt, może się przydać.

Jimin aż pisnął z radość i na nic nie czekając złapał za swoją kamerę, po czym pobiegł od razu na zbiórkę. Dopiero parę minut później reszta zespołu zebrała się w wyznaczonym miejscu. 
A pani Kang, rzeczona koordynatorka, na którą wszyscy musieli czekać, przyszła jako ostatnia.

❇❇❇

Jak się później okazało było to kolejne spotkanie, na którym zostało im pokrótce wszystko wyjaśnione i  podzielono ich na tematyczne grupy. Zaczęła się teraz walka o najlepszy materiał, musieli się postarać, by spełnić wymagania, a nawet wykrzesać z siebie jeszcze więcej.

Park w żadnym wypadku się tym nie przejmował, we wszystkim co go otaczało widział inspirację i coś co mogłoby zostać uchwycone w jego pracy.
Już nie mógł się doczekać i przebierał niecierpliwie nogami słuchając ostatnich uwag ze strony szefostwa, dlatego wraz z ogłoszeniem rozpoczęcia pracy - w podskokach - zabrał się za wykonywanie przydzielonego zadania.

Nagrywał dosłownie wszystko co uznał co dobre. Mieszkańców niewielkiego miasteczka, w którym się zatrzymali, przechadzających się po ulicy, krajobraz, zabudowania oraz wiele innych rzeczy przyciągających jego uwagę. 

Po zebraniu dużej ilości materiału planował pod koniec dnia wybrać najlepsze ujęcia, zmontować je, a później zanieść swoją pracę do pani Kang i zawalczyć o jej uznanie. W końcu to jej zdanie było decydujące i tylko u niej mógł cokolwiek wskórać. Tym razem postanowił nie dać się tak łatwo zbyć, wiedział, że będzie musiał męczyć i dręczyć, aż osiągnie wreszcie swój cel.

❇❇❇

-Nie i jeszcze raz nie.- już kolejny raz pani Kang odezwała się swoim skrzeczącym głosem negując pomysł Jimina.

-Pani Kang, ale przecież spodobała się pani moja praca.- Park spróbował raz jeszcze przekonać ją, żeby zgodziła się na jego propozycję, na którą wpadł dość niedawno.

-To że twoja praca jest dobra, nie znaczy, że przydzielę cię do tamtej grupy.

-Nie pożałuje pani tej decyzji, dam z siebie wszystko jak zawsze.-Jimin nie mógł ustąpić, musiał dostać szansę, by w końcu móc się wykazać. A to była najlepsza okazja, by dać z siebie jeszcze więcej niż dotychczas. 
Zawsze jego prace podobały się tej aroganckiej babie, a jednak nigdy nie przydzielała go do żadnych większych projektów. Ogromnie się cieszył, że przyszło mu wziąć udział w tejże właśnie inicjatywie, ale chciał czegoś więcej.
Marzył o tym, by doświadczyć czegoś nowego i wykorzystać swój potencjał oraz umiejętności. 
Sprawdzić się, a przede wszystkim udowodnić pani Kang, że jeszcze będą z niego ludzie. 

-Nie masz wystarczająco dużo doświadczenia, by pracować z żołnierzami.- spojrzała mu wreszcie w oczy i marszcząc swoją brzydką twarz kontynuowała.- Nie mogę cię od tak przenieść do bardziej doświadczonej załogi, jeszcze tylko będziesz przeszkadzał.

-Proszę, pani Kang, muszę nabyć w końcu tego doświadczenia. Poza tym poradzę sobie i nikomu nie będę przeszkadzał, a nawet powiem więcej, dzięki mnie ta część pracy wyjdzie jeszcze lepiej.

-Jakiś ty pewny siebie.- prychnęła kręcąc w niedowierzaniu głową.

-Właśnie takich ludzi potrzeba pani w tym zespole.-Jimin uśmiechnął się do niej szeroko używając swojej ostatniej karty przetargowej, czyli uroku. 

Kobieta spojrzała na niego przymrużonymi oczami, przesuwając powoli palcami po swoim naszyjniku, aż w końcu westchnęła.

-Dobra Park, zrobimy inaczej.

Jimin od razu się rozpromienił i cały zamienił w słuch.

-Nie przydzielę cię do tej grupy, bo sam zajmiesz się czymś innym.-  przerwała na chwilę, by zaintrygować chłopaka i spojrzała na niego wyzywająco.- Oni będą pracować w jednostce komandosów, ale ty...

Z satysfakcją przedłużała tę chwilę, by jeszcze trochę pomęczyć Jimina, który czuł, że zaraz wyskoczy z siebie, jeśli nie dowie się co dla niego zaplanowała. Ale Kang doskonale wiedziała jaką posiadała władzę nad wszystkimi stażystami i nie byłaby sobą, gdyby tego nie wykorzystała. 
Park zdawał sobie z tego sprawę, znosząc takie zachowanie najpokorniej jak tylko potrafił, choć nie było to najłatwiejsze zadanie. 

  -Ty będziesz w jednostce saperów. -wyjaśniła wreszcie ze złośliwym uśmieszkiem.- Tylko ty jeden, kamera i dwa tygodnie w koszarach wojskowych.  

Ujrzała trochę zszokowaną minę chłopaka, która jeszcze bardziej ją ucieszyła, bo jeśli nie poradzi sobie z tym zadaniem, a była przekonana, że tak właśnie będzie, to od razu zapakuje swoje manatki i wróci z powrotem do Seulu.
 A tam już długo nie weźmie udziału w takim wyjeździe jak ten.
Skoro tak bardzo chciał się wykazać, to musi ją powalić na kolana swoją następną pracą.

-Jeśli ci się nie uda, to nawet nie pokazuj mi się na oczy.

Do Parka z dużym opóźnieniem dotarło, jak ogromna szansa kopnęła go w tyłek i aż podskoczył z nadmiaru szczęścia, choć nie mogąc jeszcze tak do końca w to uwierzyć. Wcale nie odbierał tego tak, jakby chciała tego koordynatorka. Wizja pracy wśród żołnierzy zajmujących się tak niebezpiecznym zadaniem, niesamowicie go podekscytowała i zafascynowała.
Rzucił się na nią z uściskami uradowany jej słowami, ale ona zniesmaczona takim zachowaniem kazała mu się ogarnąć i zabrać już do roboty. 

Jimin jeszcze kilkakrotnie podziękował jej za tę możliwość i tanecznym krokiem poszedł spakować wszystkie niezbędne rzeczy, które miały przydać mu się przez najbliższe dwa tygodnie swojej pracy. 

❇❇❇

Wszystko zostało załatwione. Zgoda od generała jednostki wojskowej, z którą miał pracować Park, została potwierdzona i już tego samego dnia miał się stawić w koszarach. 

Znowu czuł te przyjemne dreszcze, które poruszały wszystkie mięśnie w jego ciele. To był jego pierwszy raz, kiedy mógł zobaczyć wojsko od środka. A także poznać i udokumentować każdy najdrobniejszy element ich pracy. 

Ale jego radość sięgnęła zenitu, kiedy znalazł się już na miejscu i nie mógł przestać podziwiać wszystkiego co go otaczało. 
Tylu mężczyzn w mundurach to jeszcze nigdy nie widział i poczuł się taki mały wśród tych wszystkich umięśnionych, wyższych od niego facetów.
Poza tym, że wyróżniał się wzrostem to jeszcze ubiorem. Miał na sobie zwykłe szorty i koszulkę, a dodatkowo obładowany był swoim sprzętem. Przyciągał uwagę żołnierzy, ale nie zwracał uwagi na ich ciekawskie spojrzenia, bo sam przecież przyglądał im się jak dziecko na witrynę pełną słodyczy. Zbyt bardzo był podekscytowany, by się powstrzymać.

Za przepustką dostał się głębiej do obozu i pytając odpowiednie osoby dostał się wreszcie do tej konkretnej, która miała zaprowadzić go do człowieka, z którym miał pracować przez te dwa tygodnie. 

-Witaj, porucznik Kim Taehyung.- jakopierwszyodezwał się mężczyzna, który miał  wprowadzić Parkado obozu  i wyciągnął do niego dłoń. Jimin od razu odwzajemnił uścisk i uśmiechnął się promiennie.

-Bardzo mi miło, nazywam się Park Jimin i będziecie na mnie skazani przez najbliższy czas. - chłopak wyszczerzył się do żołnierza i zasalutował mu, bardziej dla własnej radochy niż obowiązku.

-Bardziej major Min niż my, ale wszyscy będziemy mieć na ciebie oko.

-Będę pracować z majorem Minem?-zapytał Jimin podążając już za żołnierzem, który ówcześnie kiwnął mu głową, by za nim poszedł. 

-Tak, w końcu tak ustalił generał Hong.

-No tak, racja.- Jimin podrapał się w kark, zawstydzony swoją niewiedzą i razem z porucznikiem weszli do ogromnego namiotu, który pełnił funkcję stołówki. 

Minęli kilka stolików, aż w końcu mężczyzna zatrzymał się przy jednym ze stołów i stanął na baczność w charakterystyczny dla wojska sposób i przywitał się z pozostałymi żołnierzami.

-Majorze Min, przyszedł w końcu ten dziennikarz.- porucznik Kim zwrócił się do mężczyzny  w nieco ciemniejszym mundurze od reszty, pochylonego nad miską z zupą, który gestem kazał mu spocząć, a Jimina obdarzył tylko przelotnym spojrzeniem.- Teraz jest do twojej dyspozycji, sir.

Po tych słowach oddalił się, by prawdopodobnie zjeść wreszcie swój posiłek, a Park trochę się zestresował, chyba pierwszy raz od dawna.  Porucznik Kim od razu przypadł Jiminowi do gustu. Sprawiał wrażenie takiego miłego człowieka, zupełnie inaczej niż w przypadku majora. 
Nie zamienił z nim nawet słowa, ale od razu wyczuwało się od niego taką ponurą aurę, która nie zachęcała do jakichkolwiek pogawędek. 

Chłopak wpatrywał się w niego z nadzieją, że są to tylko jego błędne odczucia i zaraz poznają się lepiej, zapominając o mylącym pierwszym wrażeniu. 

Jednak żołnierz nadal nic do niego nie mówił tylko dalej konsumował swoje jedzenie. 
Trochę nie spodobało się to Jiminowi, więc postanowił przełamać pierwsze lody i odsunąć na bok swoje obawy, które na chwilę go owładnęły, po czym wypychając pierś do przodu zwrócił się w kierunku żołnierza.

-Majorze Min, kiedy zaczniemy?- zapytał podekscytowany, przenosząc swój ciężar ciała z palców na pięty. 

-Nie widzisz, że na razie jem?- Min odpowiedział mu oschle i spojrzał na niego beznamiętnie.

-Emm, no tak... a potem kiedy zaczniemy?

Major Min nie wydawał się szczególnie zadowolony z obecności Parka, a jak chłopak ponowił pytanie poczuł się niezręcznie nie uzyskując żadnej odpowiedzi. Reszta żołnierzy siedzących przy stole spojrzała na niego ze współczuciem, ale żaden się nie odezwał.

Jimin rozumiejąc przekaz odszedł na parę metrów od stolika, by nie narazić się jeszcze bardziej i czekał, aż major skończy posiłek. 

A jak wreszcie doczekał się końca przerwy podszedł do niego ponownie i idąc ramię w ramię zastanawiał się, czy może mu zadać jakieś pytanie. 
Natychmiast zganił się w duchu za takie myślenie. To do niego nie pasowało, jeszcze nikt nigdy nie wprawił go w zakłopotanie ani w tego typu niepewność. 

Przecież przyszedł tutaj wykonać swoją pracę tak samo jak major, więc nikt nie miał prawa mu jej utrudniać. W żadnym wypadku nie będzie się przejmował naburmuszonym żołnierzem. 

-Gdzie mógłbym zostawić swoje rzeczy i przygotować się do pracy?- odezwał się Jimin patrząc na profil drugiego mężczyzny. 

-Porucznik Kim nic ci nie powiedział?- major spojrzał wreszcie na nieco niższego od siebie chłopaka i uniósł brwi oczekując odpowiedzi. 

-Powiedział tylko, że ze wszystkim mam przychodzić do ciebie, sir. 

-Świetnie.- burknął Min, ani na chwilę nie przestając iść.

Niestety nadal nie odpowiedział Jiminowi na pytanie, przez co chłopak wciąż był w kropce. 
To co on miał w końcu ze sobą zrobić?

Podeszli do jakiegoś jeepa, w którym major usiadł za kierownicą, oczywiście znowu stawiając Jimina w niezręcznej sytuacji, w której nie miał pojęcia co powinien uczynić. 
Sam zadecydował szybko wrzucić swoje rzeczy na tyle siedzenie i usiąść obok majora na miejscu pasażera, choć cały czas odnosił wrażenie, że mężczyzna w każdej chwili każe mu jednak biec za samochodem. 

Ten jednak odpalił pojazd i ruszył do przodu, jadąc nie wiadomo gdzie. 
Jimin w ciszy podziwiał widoki, które mijali podczas jazdy i pomimo perspektywy ciężkiej pracy przy boku takiego gbura, wciąż się cieszył, że mógł to robić.

Po dłuższej chwili zatrzymali się w końcu w jakimś miejscu, a major jak zwykle bez słowa wyszedł z pojazdu, a Jimin nie wiedział co ze sobą zrobić. Zatem wyszedł też z samochodu i zostawiając tam cały swój sprzęt dogonił żołnierza.

-Majorze Min, gdzie jesteśmy?

-Wraz z załogą będziemy teraz rozbrajać bombę, która została podłożona w tym aucie.- wskazał palcem na pojazd, o który mu chodziło, a obok niego stał jakiś mężczyzna w specjalnym kombinezonie. 

-Ale czad! Lece po kamerę!- Jimin krzyknął uradowany i szybko cofnął się po wspomniane urządzenie. Nie było go dosłownie ułamek sekundy i podekscytowany włączył kamerę.

-Ustalmy sobie na wstępie dwie rzeczy.- odezwał się Min przechodząc pod szlabanem drogowym odgradzającym ludzi na bezpieczną odległość od miejsca zagrożenia i gestem dłoni zatrzymał Jimina, by stanął w miejscu.- Po pierwsze, nie drzyj się tak. Po drugie, to nie jest plac zabaw tylko teren działań wojskowych, więc zachowuj się odpowiednio i trzymaj się na odległość minimum trzystu metrów. 

Jimin pokiwał energicznie głową czując się jak karcące dziecko. Min założył swoje rękawiczki bez palców o brudnym, zielonym kolorze i ostatni raz spojrzał na Jimina zanim się oddalił. 

Chłopak przewrócił oczami, jak tylko żołnierz nie mógł tego zobaczyć. Naprawdę nie rozumiał jaki ten koleś miał problem, przecież nic takiego mu nie zrobił. To że on jest taki naburmuszony nie znaczy, że wszyscy muszą być. 
Park wzruszył tylko ramionami i wsadził sobie słuchawki z muzyką do uszu, by zacząć swoją pracę w przyjemnej oprawie. 

W tym czasie major Min podszedł ostrożnie do samochodu z ukrytą bombą i zaczął omawiać z drugim mężczyzną co zdążył już tamten wybadać. Żołnierze skupieni byli na swojej pracy i powoli dochodzili z jakim rodzajem bomby mieli do czynienia i w jaki sposób ją rozbroją.

-To nie jest jedyna bomba, tu musi być drugi przełącznik.- mruknął w pewnym momencie Min do drugiego mężczyzny i zaczął swoje poszukiwania. 

Min miał dziesięcioletnie doświadczenie i uważany był za najlepszego człowieka w swoim fachu. Rozbroił już ponad dziewięćdziesiąt bomb i ani razu się nie pomylił.
Nigdy też nie zakładał kombinezonu zabezpieczającego, przez co krążyły plotki, że był nieśmiertelny i nic nie było w stanie go zabić.

Oczywiście to była nieprawda, na każdego w końcu przyjdzie pora, po prostu Min nie bał się śmierci.

 Uważał, że  życie jest o wiele straszniejsze. 

-Poruczniku Son, tutaj przeoczyliście ten przewód.- odezwał się Min i wskazał palcem na cieniutki kabelek, który połączony był z bombą, a na drugim jego końcu najprawdopodobniej był przełącznik, który musieli jak najszybciej odnaleźć i dezaktywować.

Min ostrożnie podążał za kablem, który ciągnął się kilka metrów od samochodu, aż wreszcie dopatrzył jego koniec, a tuż obok niego  Jimina. Wystarczyło, że chłopak z kamerą zrobiłby dwa kroki do tyłu, a uaktywniłby bombę, która natychmiast wybuchnie. 

-Jimin!- wydarł się major, by ustrzec chłopaka, ale ten wsadził sobie słuchawki do uszu i kompletnie nic nie słyszał. Min przeklął pod nosem i od razu rzucił się do biegu. 

 Od tej chwili wszystko działo się w zabójczym tempie.   
Adrenalina zawładnęła ciałem żołnierza, krew zaczęła szybciej krążyć w jego żyłach. Zmusił swoje ciało do maksymalnego wysiłku, walcząc z czasem. 

A niczego nieświadomy młody dziennikarz, całkowicie skupiony na nagrywaniu otoczenia powoli robił kroki do tyłu coraz bardziej zbliżając się do miny. 

W momencie, w którym major znalazł się już przy nim i rzucił się na niego, by uchronić go przed wybuchem, ten zdążył wejść na przełącznik i uaktywnić broń. 

Min zakrył całym swoim ciałem chłopaka, przyciskając go do ziemi, a parę metrów od nich niewielki budynek, w którym była ukryta druga bomba, wybuchł rozwalając drewnianą budowlę w drobny mak. 

Wybuch wyrzucił fragmenty desek na różne strony, ale na szczęście teren był na tyle zabezpieczony, by żaden cywil nie ucierpiał. Jedynie major zasłaniając młodszego chłopaka naraził się na śmiertelne niebezpieczeństwo. Niektóre odłamki desek uderzyły go w plecy oraz głowę, co odczuł dość boleśnie. 

Powoli wszystko ucichło, a dym wywołany wybuchem opadał, umożliwiając widzenie na większą odległość niż metr. 

Jimin rozdarł sobie skórę na łuku brwiowy upadając na ziemię, ale szok wywołany wybuchem i nagłym upadkiem znieczulił ból. 
Wciąż czuł na sobie ciężar ciała drugiego mężczyzny i przerażony patrzył na jego zamknięte oczy.
Przestraszył się, że Min stracił przytomność albo ucierpiał znacznie poważniej niż on. 

W końcu żołnierz otworzył oczy i dosłownie przez ułamek sekundy Jimin zauważył w nich przerażenie, które szybko zostało zastąpione złością. Min zsunął się powoli z chłopaka i złapał się za kark, gdzie musiał mieć rozciętą skórę, ponieważ po odsunięciu swojej dłoni, na  palcach widoczna była krew.

Park przestraszony tym widokiem, otworzył szeroko usta, by zacząć wołać o pomoc, ale nie potrafił wydusić z siebie ani słowa. 
Wyciągnął ręce w jego stronę, by udzielić mu jakiejkolwiek pomocy, ale żołnierz odsunął się od niego i obdarzył morderczym spojrzeniem.

-Co ja ci, do cholery, mówiłem?!!- wydarł się na niego Min i syknął z bólu, który pojawił się w plecach.- Ile ty masz lat?!!

-D-dwadzieścia... sześć...

-Kurwa, nawet się nie przyznawaj.- major jęknął załamany i o własnych siłach wstał na równe nogi.- Co ty sobie myślisz, że gdzie ty jesteś? W parku rozrywki?! Miałeś zachowywać się tak jak ci powiedziałem, a ty sobie słuchawki założyłeś?! Naraziłeś moich ludzi na niebezpieczeństwo!

Jimin czuł się okropnie głupio. Nie zrobił przecież tego specjalnie. Trzymał się grzecznie tych trzystu metrów, które wyznaczył mu Min, skąd mógł wiedzieć, że bomba nie została jednak ulokowana w samochodzie, a w zupełnie innym budynku. 
Ale nie mógł się teraz zacząć tłumaczyć, to tylko pogorszyłoby jego obecne położenie.

-I tak to już nieistotne.- powiedział już nieco spokojniej Min, starając się opanować swoje emocje i przytrzymał dłonią krwawienie.- Wracasz do koszar i tam będziesz sobie pracował. -
Ostatnie słowo wymówił z pogardą i odwrócił się w kierunku samochodu, by znaleźć apteczkę. 

Podbiegli do niego inni żołnierze z zamiarem udzielenia pomocy, ale major machnął na nich tylko ręką. Nie mógł jednak sam odkazić sobie rany, więc dopuścił do siebie jedynie porucznika Junga, który jak tylko się zjawił rozgonił całe towarzystwo.
Jimin otrząsnął się z szoku i gwałtownie podniósł z ziemi, przez co trochę zakręciło mu się w głowie, ale nie mógł pozwolić, by major go odesłał.

-Nie, nie wrócę do koszar, zostanę tutaj, sir.- zaprotestował chłopak, kiedy podszedł już wystarczająco blisko do żołnierza.

-Nikt cię nie pytał o zdanie.- powiedział Min nawet na niego nie patrząc.

-Moje zdanie też się liczy! I zostanę z tobą, choćby nie wiem co!!- Jimin wydarł się tak głośno, że pewnie w miasteczku obok było go doskonale słychać.- To moja jedyna szansa! Muszę tu zostać i nie dam pogrzebać swoich marzeń i pasji! 

Po tym zadziwiającym wszystkich zebranych wyznaniu, nie czekając na kolejną odmowę, wziął swoją kamerę pod pachę i usadowił się w jeepie, siadając w nim jak obrażone dziecko. 

Dobra, nie poszło mu zbyt cudownie jak na początek, ale nie mógł pozwolić, by został odesłany do koszar, co od razu wiązało się z zaprzepaszczeniem swojej kilkuletniej, ciężkiej pracy. 

Choćby miał znosić okropny humor majora, a bomby non stop by przez niego wybuchały, on i tak nagra ten materiał! A potem będą mieli święty spokój.

Do tego czasu Park Jimin zostaje! 

(/^^)/⌒●~*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro