Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ROZDZIAŁ XL

Magnus otworzył drzwi swojego mieszkania i odsunął się na bok, by wypuścić do środka przyjaciela. Nie był zadowolony z tego poranka, bo i tak nie udało im się ustalić wszystkiego, co zamierzali, a to, czego się dowiedzieli, w niczym im nie pomagało, a tylko potwierdzało to, co wiedzieli już wcześniej. Jednym słowem zatoczyli błędne koło, stojąc znowu w punkcie wyjścia. Zupełnie bezradnie. Poza tym wyszedł wcześnie i nie miał nawet okazji przywitać się ze swoim chłopakiem, z którym spędził ostatnią wspaniałą noc. Miał świadomość tego, że dziwnie się zachował, zostawiając go samego bez słowa wyjaśnienia, ale liczył na to, że uda im się z Ragnorem dojść do czegoś konkretnego. Chociaż jeśli by tak na to patrzeć, to wolałby dojść z Aleciem, ale cóż poradzić? Aż zaśmiał się cicho na to spostrzeżenie, przez co spoczął na nim pytający wzrok przyjaciela. Kiwnął mu jednak lekceważąco głową, dając w ten sposób znak, by nie drążył tematu. Nie chciał się z nim dzielić tym stwierdzeniem, bo najpewniej po prostu by oberwał.

Skierował swoje kroki do salonu, zostawiając tam swoje rzeczy i wszystkie dokumenty i skręcił do sypialni. Skoro jeszcze nie widział Aleca, to pewnie tam siedzi. Jakże wielkie było jego zdziwienie, kiedy i tam go nie zobaczył. Wrócił więc do pokoju dziennego i spojrzał zaskoczony na Cate, która w czasie jego nieobecności dołączyła do Ragnora siedzącego już wygodnie na kanapie.

- Hej, Cate - przywitał się z nią, podszedł i cmoknął w policzek. - Alec już wstał? - zapytał, chociaż pytanie to było pytaniem retorycznym. Skoro nie było go w sypialni, to pewne, że już nie śpi.

- Wstał i zjadł. Tak jak mnie prosiłeś, zrobiłam mu śniadanie - odpowiedziała z uśmiechem. Wiedziała, że Magnus nie będzie już taki wesoły, kiedy się dowie, gdzie jest jego chłopak. - I muszę przyznać, że miał naprawdę dobry humor, a pierwsze o co zapytał, to gdzie jesteś - dodała.

Bane uśmiechnął się delikatnie i przeszedł do kuchni, z której wrócił już po kilku chwilach, trzymając w ręku miseczkę z pokrojonymi owocami. Jadł je i przyglądał się swoim przyjaciołom.

- Cate? - zaczął w końcu.

Wspomniana uniosła głowę i już wiedziała, że coś jest nie tak. Czarownik już pewnie o wszystkim wiedział.

- Tak? - zapytała jak gdyby nigdy nic.

Bane zaśmiał się cicho, widząc jej zagubioną minę. Coś przed nim ukrywała?

- Coś się stało?

Kobieta zmarszczyła brwi, kręcąc przecząco głową.

- Nie, dlaczego?

- Nie wiem. Po prostu wydaje mi się, że się jakoś inaczej zachowujesz - wzruszył ramionami, tłumacząc oszczędnie. - Ale nieważne, skoro mówisz, że wszystko jest dobrze, to pewnie tak jest. Na pewno mam zwidy, prawda? - podpuszczał ją.

Cate kiwnęła głową, a Ragnor czując jej zdenerwowanie, aż sam na nią spojrzał. Nie wiedział, czego może się obawiać. Co ukrywała?

- Gdzie jest Lightwood? - zapytał, a ona posłała mu karcące spojrzenie.

Fell już wiedział, że poruszył zły temat, ale pytania cofnąć nie mógł. Magnusa zaciekawiła jej reakcja, więc też czekał w skupieniu na odpowiedź.

- Wyszedł - powiedziała prosto, ale w jej głosie słychać było jakąś obcą nutkę.

- Dawno? - wtrącił się czarownik.

- Nie tak dawno - nadal brnęła w kłamstwo. - Jakieś dwadzieścia minut temu.

- A gdzie? - dopytał.

- Nie wiem - unikała jego wzroku.

Magnus zaśmiał się melodyjnie. Naprawdę myślała, że tak łatwo da się przekonać? Doskonale wiedział, że to co mówi to nieprawda, ale jakoś nie miał serca jej przerywać. Póki co dał jej szansę na wykazanie się, ale kiedy zrozumiał, że zamieszany jest w to jego chłopak, mina mu odrobinę zrzedła. Zdał sobie sprawę z tego, że albo go kryje, albo naprawdę nie wie, gdzie ten się obecnie znajduje. Bardziej prawdopodobna wydawała mu się pierwsza opcja, także to na niej się skupił. Co ten Alec znowu wymyślił?

- Stela - przypomniało mu się.

- Co stela? - zaciekawił się jego przyjaciel.

Magnus pokręcił głową i udał się do sypialni. Wcześniej wydawało mu się, że widział ją na stoliku nocnym przy łóżku. Postanowił więc to sprawdzić, chcąc się upewnić, czy Alec rzeczywiście gdzieś wyszedł. Nie ruszyłby się bez niej nigdzie. Tak jak podejrzewał, stela leżała tam, gdzie ją ostatnio widział. Chwycił ją w rękę i wrócił do salonu. Położył przedmiot na stole i spojrzał na już nie taką pewną siebie Cate.

- Alec by bez niej nie wyszedł - powiedział chłodnym tonem. Coraz mniej mu się podobała ta rozmowa. - A przynajmniej nie na tak długo.

- Może jej po prostu zapomniał - zaczęła się bronić, ale widząc jego minę, zdała sobie sprawę, że robi to zupełnie na darmo.

Magnus prychnął pod nosem i wstał z kanapy. Podszedł do okna i chwilę przy nim stał, po czym zaczął bez sensu krążyć po salonie. Myślał, nie odzywając się słowem. Ragnor również wolał się nie odzywać, bo wiedział, że źle by na tym wyszedł. Poza tym nie wiedział nawet, o co tym oboju chodziło. Nie potrafił wyłapać nic konkretnego z ich rozmowy. Nie ma Aleca, chociaż, że zostawił stelę. Wielkie mu halo. Pewnie po prostu jej zapomniał, tak jak mówiła Cate. Według niego Nocni Łowcy nigdy nie należeli do najmądrzejszej rasy i wykonanie kilku czynności na raz sprawiało im pewnie nie małe kłopoty. Oczywiście nie postrzegał tak Lightwood'a. To po prostu ogólne zdanie, jakie o nich posiada.

- Cate, proszę cię, przestań - wysyczał Magnus przez żeby. Złościło go to, że coś przed nim próbowała zataić. - Powiedz po prostu, gdzie jest Alec. Oboje dobrze wiemy, że nie mówisz prawdy, a ja nie wiem dlaczego. I lepiej, żeby był po temu jakiś konkretny powód, bo jeśli nie to... - zastrzegł, już mając rzucić jakąś groźbę, ale przerwał mu Ragnor.

- Nic jej nie zrobisz, Magnus - powiedział pewnym siebie głosem, rozpierając się wygodniej na kanapie. - I sam dobrze o tym wiesz, więc nie wiem, dlaczego w ogóle zaczynasz ten temat. Nie wiem, gdzie jest Alec i czemu Cate nie chce powiedzieć, skoro wszyscy wiemy, że ona posiada tę informację - tym razem rzucił badawcze spojrzenie na przyjaciółkę. - Ale to nie powód, żeby tak mówić. Jesteśmy przyjaciółmi i muszę ci powiedzieć, że nie podoba mi się twoje zachowanie. Lightwood pewnie zaraz wróci albo wyśle ci jakiegoś słodkiego sms-a, żebyś się nie martwił, a ty będziesz żałował, że mówiłeś do Cate w taki sposób. Proponuję więc, żebyś spuścił z tonu i w spokoju dokończył tę rozmowę - stwierdził.

Zarówno Cate jak i Magnus słuchali go uważnie, ale kiedy tylko skończył mówić, zapomnieli o jego słowach, od razu zaczynając mierzyć się wzrokiem.

- Wrócił do Instytutu?

- Nie.

Czarownik odetchnął głębiej i policzył w pamięci do pięciu, zanim zadał kolejne pytanie.

- A powiesz mi, gdzie się obecnie znajduje?

Cate pokręciła przecząco głową, zaciskając usta. Bane westchnął cierpiętniczo i westchnął z frustracji. Nie miał już sił. Im dłużej próbował z niej coś wyciągnąć, tym bardziej się denerwował. Mimo iż kobieta była już dorosła, zachowywała się teraz jak dziecko.

- Dlaczego?

- Bo już teraz się denerwujesz, a jeśli ci powiem, gdzie jest Alec, będziesz jeszcze bardziej zły - wytłumaczyła prosto.

Czarownik nie mówił nic kilka minut, aż w końcu w jego umyśle zapaliła się żarówka. Wystarczyło połączyć ze sobą kilka dość ważnych faktów.

- Wyszedł z mieszkania? - zapytał.

Wiedział, że to pytanie rozwiąże całą tę zagadkę z miejscem pobytu Nocnego Łowcy. Był prawie stuprocentowo pewien, że odpowiedź będzie przecząca, ale w duchu marzył, że będzie inaczej. Nie musiał jednak długo czekać, bo sama reakcja Cate uświadomiła go w przekonaniu, że tak nie jest. Dodatkowo dobił go fakt, że kobieta wykonała głową ruch, świadczący o tym, że chłopak nie przekraczał drzwi wejściowych.

- Dlaczego pozwoliłaś mu tam wejść? - zrobił wielkie oczy. - Przecież słyszałaś, ile razy sam mu zakazywałem w ogóle się tam zbliżać!

Ragnor od razu uniósł głowę, słysząc jego podniesiony głos.

- Magnus, proszę cię - zaczęła Cate, ale ten zaraz jej przerwał.

Miał gdzieś to, że zachowywał się niekulturalnie, wchodząc jej w słowo i mówiąc takim tonem, ale naprawdę stracił już cierpliwość. Nie dość, że tyle czasu zajęło mu dowiedzenie się tej jednej rzeczy, to jeszcze okazało się, że Alec miał totalnie gdzieś, że nie wolno mu samemu wchodzić do tego pokoju i jak zwykle działał sam, o niczym nie informując swojego chłopaka.

- Nie, Cate! To ja cię proszę - warknął gniewnie. - Prosiłem cię jedynie o to, byś z nim chwilę posiedziała, żeby nie wpadł na pomysł złożenia wizyty naszej tajemniczej współlokatorce! Ale nie, oczywiście - wyrzucił w górę ręce, w geście bezsilności. - Po co mnie słuchać?!

- Myślisz, że pytał mnie o zgodę?! - odparła. - Wyobraź sobie, że tak nie było! Magnus, znasz Aleca lepiej ode mnie i wiesz, że nie można go zatrzymać, jeśli już sobie coś postanowi. Poza tym zanim zauważyłam, co kombinuje, było już za późno!

Ragnor zmarszczył brwi, kompletnie nic nie rozumiejąc. Zgubił się już jakiś czas temu i po prostu przestał ich słuchać.

- Czekaj, Magnus - wtrącił się. - To gdzie on jest?

Oboje jednak nic nie odpowiedzieli, zupełnie go ignorując. Bardziej zajęci byli swoim teraźniejszym sporem.

- Przecież to było pewne, że będzie chciał tam wejść, wykorzystując moją nieobecność - zakpił. - Jest Nocnym Łowcą, oni z natury są uparci.

- Och! To jak jesteś taki mądry, to trzeba było samemu z nim siedzieć. Chcę ci jednak przypomnieć, że Alec nie jest już dzieckiem, czego najwyraźniej nie zdążyłeś jeszcze zauważyć i chodzenie za nim krok w krok nie wchodzi w rachubę! Nie jest głupi! Wie, co robi - dodała.

- Nie wie! Nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, co może się stać... - zaczął, a jego głos brzmiał jakoś inaczej.

- Co się może mu niby stać?! Jest Nocnym Łowcą, niczego się nie boi! Poza tym na kogo się denerwujesz, na mnie czy na niego?

- Na was oboje, ale z racji tego, że go nie ma, cała moja złość skierowana jest na ciebie - wyjaśnił już spokojniej, siadając w fotelu.

Cate westchnęła i na niego spojrzała.

- Pomyśl, dlaczego to zrobił. Mnie się wydaje, że tylko dlatego, żeby utrzeć ci nosa. Cały czas mu tego zabraniasz, jakby był dzieckiem. Nikt nie lubi być tak traktowany. Poza tym nie powiedziałeś mu nawet, że wychodzisz. Podszedł mnie i mu powiedziałam, gdzie jesteście. Mówił, że wie o wszystkim, ale że szczegółowo obiecałeś mu to wyjaśnić później. Wiem, że źle zrobiłam, nie zatrzymując go, ale pomyśl, co ty mu robisz i czy to nie jest gorsze. Bo według mnie tak - wzruszyła ramionami. - I zanim jeszcze raz postanowisz na mnie naskoczyć, najpierw z nim przeprowadź jakąś poważniejszą rozmowę, bo myślę, że by się wam przydała. Alec to naprawdę fajny facet i kto jak kto, ale ty chyba najlepiej zdajesz sobie z tego sprawę - warknęła. - Beznadziejnie się zachowujesz, tyle ci powiem. A teraz wybaczcie - powiedziała i wstała - ale nie mam ochoty z wami siedzieć.

Ragnor również wstał z zamiarem pójścia za nią.

- Nie, Ragnor - od razu dodała. - Idę sama, muszę się uspokoić. No chyba, że chcesz iść ze mną i dać się na sobie powyżywać.

Zainteresowany pokręcił przecząco głową, niemal od razu siadając z powrotem. Kiedy tylko kobieta wyszła z pomieszczenia, usłyszał pytanie Magnusa:

- Myślisz, że ma rację?

Fell wzruszył ramionami.

- Nie wiem, ale muszę przyznać, że jej argumenty do mnie trafiają - stwierdził. - A wcale mnie nie dotyczą! - zaśmiał się jeszcze, chcąc rozluźnić atmosferę, co mu kompletnie nie wyszło.

Magnus tylko oparł łokcie o kolana i schował twarz w dłoniach, nie mając ochoty dłużej o tym rozmawiać.


***


Aaron leżał swobodnie rozłożony na nieswoim łóżku. Musiał jednak przyznać, że było bardzo wygodne. Ogólnie cały pokój był utrzymywany w dość dobrym stanie. Wszystko na swoim miejscu, czyste, ładne i uporządkowane. Rozejrzał się raz jeszcze po pomieszczeniu, zastanawiając się przy okazji czy chłopak miał w zwyczaju tak dokładnie wszystko sprzątać, czy to po prostu dlatego, że miał mieć gościa. Gościa, którym był oczywiście on sam.

- Możesz łaskawie zabrać nogi z mojego łóżka? - warknął w jego stronę gospodarz.

- Oooo - zaśmiał się blondyn. - A co ty dzisiaj taki milutki?

Nóg jednak nie zabrał, nadal wegetując na jego własności. Wyciągnął do niego dłoń, dając mu w ten sposób znak, żeby podszedł bliżej. Chłopak przewrócił oczami, ale w końcu to zrobił, zabierając uprzednio z biurka jakieś książki, zeszyt i długopis.

- Ściągnij chociaż buty - ponowił swoją prośbę.

Ta z kolei została spełniona i z zadowoleniem przyglądał się, jak buty Nocnego Łowcy uderzają o podłogę. Dopiero potem usiadł na łóżku, blisko Aarona i rozłożył na nim wszystkie rzeczy.

- Naprawdę nie mam dzisiaj czasu, Aaron - zaczął po kilku minutach Jason. - Mam masę pracy domowej, której nie potrafię zrobić. Bez sensu, żebyś tu siedział i patrzył jak odrabiam matmę. A raczej staram się to robić, bo jak widzisz nic mi nie wychodzi – jęknął. - Matma jest beznadziejna – pożalił się.

- Sam jesteś beznadziejny – przedrzeźniał go Nocny Łowca. - Poza tym skoro ci tak nie idzie, to dlaczego tego po prostu nie zostawisz? Olej to i tyle – wzruszył ramionami.

Jason zmierzył go wzrokiem i dopiero po tym się odezwał:

- Myślisz, że to takie proste? Nie mogę tego olać i nie dlatego, że jestem jakoś mega ambitny, a dlatego, że zgarnąłem już dwie pały – mruknął. - Rodzice stwierdzili, że jeszcze jedna i będę miał zakaz wychodzenia z domu. Już i tak mam ograniczony i dlatego chciałem spotkać się tutaj a nie gdzieś na mieście – wyjaśnił.

Aaron przyjrzał mu się uważniej. Szczerze mówiąc, to wątpił w to, że chłopak w ogóle zgodzi się na jakiekolwiek spotkanie. Jakiś czas temu do niego napisał i jakoś tak samo wyszło, że zaczął to robić regularnie. Fajnie mu się z nim gadało, ale od czasu ich ostatniego spotkania ani razu go nie widział. Zapytał więc, czy nie chciałby się zobaczyć, ale ku jego zdziwieniu chłopak odmówił. Nie poddał się jednak i próbował jeszcze kilka razy, w końcu otrzymując odpowiedź twierdzącą.

- Mało możliwe, żebyś ty to rozumiał i mi wytłumaczył, co? - przerwał jego rozmyślania. Aaron zerknął na jego twarz z wyraźnym osłupieniem malującym się na jego własnej. Nie wiedział nawet, o czym ten do tej pory mówił, więc to niemożliwe, żeby mu w czymkolwiek mógł pomóc. - Dobra, nieważne, sam sobie poradzę, nie musisz robić takiej wrednej miny – burknął, błędnie interpretując jego zachowanie i podniósł się z zamiarem przeniesienia się z powrotem na biurko.

Blondyn mu jednak na to nie pozwolił. Usiadł gwałtownie i szybko złapał go w pasie, przyciągając do siebie. Jason, który wcale się tego nie spodziewał, wylądował na jego kolanach. Od razu też poczuł jego usta na swojej szyi.

- Trafiłem chyba na twój zły humor, co? - wymruczał mu do ucha.

- Wcale nie – skłamał, próbując się odsunąć. - Przestań, Aaron. Nie po to tu przyszedłeś – przypomniał mu.

- Nie? A po co w takim razie? - obrócił go tak, że ten siedział teraz na nim okrakiem, zwrócony twarzą do niego. - I wcale nie robię wrednej miny.

- Robisz – odparł, poddając się. Zaplótł ramiona wokół jego szyi, przenosząc na niego swój ciężar. Od rana bolała go głowa. - Ta mina jest chyba u ciebie normą – stwierdził i przesunął nosem po jego policzku. Miał do niego straszną słabość. Między innymi dlatego w końcu zgodził się z nim spotkać. Skłamał jednak, kiedy mówił, że spotkał się z nim u siebie w domu tylko dlatego, że miał ograniczone wyjścia. To też było oczywiście prawdą, ale nie jedynym powodem. Kluczową kwestią było to, że było to dla niego miejsce neutralne i wiedział, że w domu będą również jego rodzice, co uniemożliwi im robienie tego, co robili ostatnio. Nie chciał z nim znowu uprawiać seksu. - Ale w jakiś dziwny sposób do ciebie pasuje – dodał cichutko, przymykając oczy i opierając czoło o jego obojczyk.

- Pasuje? - złapał go w pasie i już wsuwał mu ręce pod koszulkę.

- Nie, Aaron, proszę cię – poprosił. - Zostaw – odgonił jego ręce. - Na dole są moi rodzice – upomniał go.

- No i co – nie przejął się Nocny Łowca. - Nie wiedzą, że ich synek zabawia się z innymi chłopcami?

Jason westchnął z rezygnacją.

- Nie i lepiej, żeby się nie dowiedzieli – zarzekł od razu. - Dopiero by im odbiło. Poza tym nie zabawiam się z chłopcami, a z jednym konkretnym – poprawił go, na co ten uśmiechnął się szeroko. - I było to tylko jeden jedyny raz – dodał.

Blondyn nie pozwolił mu powiedzieć nic więcej, łącząc ich usta w głębokim pocałunku. Chłopak mimo tego, co przed chwilą mówił, oddał go z wielkim zaangażowaniem. Po chwili, stanowczo dla Nocnego Łowcy za krótkiej, odsunął się od niego i zarządził:

- Muszę się pouczyć. Jeśli chcesz tu siedzieć i się nudzić to proszę bardzo, ale od razu mówię, że to nie będzie nic ciekawego.

- Spoko, żaden problem. Zostanę – odpowiedział mu automatycznie i ponownie położył się na jego łóżku, uprzednio przyglądając się, jak ten zbiera wszystkie rzeczy i przenosi je na biurko, przed którym od razu zasiadł.

- Moi rodzice myślą, że jesteś kolegą z klasy – powiedział nagle Jason, kiedy po półgodzinie nauki miał już dość i postanowił zrobić sobie przerwę.

- Naprawdę? A dużo masz takich fajnych kolegów w klasie? - zaśmiał się.

Chłopak przewrócił oczami, również się śmiejąc. Skromny, nie ma co.

- Aż takich fajnych nie, ale są całkiem okej – przyznał. - Chociaż posturą nie przypominasz żadnego z nich – dodał, jeżdżąc wzrokiem po jego umięśnionym i idealnie wyprężonym teraz ciele.

Aaron widząc jego spojrzenie, oblizał lubieżnie usta.

- Jeśli wszyscy są tacy drobniutcy jak ty to się nie dziwię.

Po tych słowach wstał i podszedł do niego, zabierając po drodze krzesło, które teraz ustawił obok jego własnego. Obrócił je i usiadł na nim okrakiem, opierając dłonie na oparciu i wyginając się w jego stronę.

- Nie są – odparł Jason, nieco urażony. - Poza tym ja nie jestem drobniutki. To przy tobie mogę się taki wydawać.

- Jasne – zaśmiał się nieco sarkastycznie, za co zgarnął kuksańca w bok.

Chłopak już nic nie odpowiedział, postanawiając nareszcie zająć się pracą domową. Nie widziało mu się siedzenie przez kolejne dwa tygodnie tylko w tym pokoju, a wiedział, że jeśli nie odrobi lekcji to tak właśnie się to skończy. Dwoił się i troił, ale i tak za każdym razem wychodził mu zły wynik. Coraz bardziej się denerwował, a Aaron nie robił nic innego niż głaskanie go po nodze. Jason już na to nie reagował, choć na początku chciał mu powiedzieć, żeby przestał.

- Co robisz? - zdziwił się Nocny Łowca, kiedy ten sięgnął po telefon.

- Nic – odburknął. - Nie zrobię tego. Zadzwonię do koleżanki, może mi to wytłumaczy – wyjaśnił i wybrał jej numer.

Dziewczyna odebrała i rzeczywiście z chęcią postanowiła mu pomóc. Trwało to oczywiście mnóstwo czasu, ale w końcu po półgodzinie udało mu się wszystko zrobić. Podziękował i już miał się rozłączać, kiedy dziewczyna poruszyła temat jego byłej. Poczuł się trochę dziwnie, bo dawno o niej z nikim nie rozmawiał. Dodatkowo miał włączoną opcję głośnomówiącą, więc Aaron też usłyszał to pytanie. Od razu przestał drapać go po szyi, co robił od jakiegoś czasu i przeniósł się na łóżko, dając chłopakowi chociaż złudzenie prywatnej rozmowy. Nie chciał jej słuchać. Jason z kolei nie odpowiadał chwilkę, tylko mu się przyglądając.

- Nic. Nie rozmawiałem z nią – udzielił w końcu odpowiedzi i również przesiadł się na łóżko, siadając niemal na kolanach blondyna.

- Może powinieneś to zrobić? - zapytała jego koleżanka, a Nocny Łowca miał ochotę się odezwać. - Słyszałam, jak o tobie ostatnio mówiła. Chyba nie może się przyzwyczaić do tego, że nie jesteście już razem.

- No i co z tego. Nie broń jej, proszę – warknął chłopak. Tylko Aaronowi powiedział, co tak naprawdę było powodem ich zerwania, więc ta nie mogła tego wiedzieć, ale i tak dziwnie się czuł, słysząc słowa, że powinni do siebie wrócić. - To skończony temat.

- Nie bronię – odparła od razu. - Po prostu pamiętam, jak oboje byliście szczęśliwi. Pomyśl o tym, co? - poprosiła. - Chyba, że to naprawdę skończony temat...

Jason się zawahał, ale był to tylko ułamek sekundy. Po tym po prostu się pożegnał, tłumacząc, że ma jeszcze masę zadań i zobaczą się jutro w szkole. Odłożył telefon i oparł się o klatkę piersiową Aarona. Niewiele myśląc, uniósł się na ręce i wpił się w jego usta. Potrzebował tego. Tak dawno już nikt przy nim nie wspominał o jego byłej dziewczynie, zachowując się tak, jakby był to temat tabu. Nie przeszkadzało mu to, wręcz przeciwnie. Nie chciał o niej rozmawiać, a już na pewno nie z osobą, która nie miała o niczym pojęcia.

Otrząsnął się dopiero z tych natrętnych myśli, kiedy poczuł dłoń chłopaka wsuwającą się pod jego koszulkę.

- Albo zabierzesz tą łapę, albo nigdy więcej nie zgodzę się na spotkanie – warknął, odsuwając się.

Wiedział, że zachowuje się dziwnie. Odtrącał chłopaka, a mimo to teraz sam go pocałował. Był jedną wielką sprzecznością, ale nie potrafił inaczej. Naprawdę nie chciał niczego więcej. No dobra, tak sobie wmawiał.

- Aaaa – jęknął blondyn i rzucił się na łóżko, wypuszczając go z ramion.

Położył się na brzuchu, chowając twarz w poduszkach. Nie potrafił trzymać rąk przy sobie. Jason tylko się uśmiechnął, siadając przy ścianie i jak gdyby nigdy nic zaczynając opowiadać, jak mu minął dzisiejszy dzień.


***


Magnus zerknął po raz kolejny na wiszący na ścianie zegarek. Ile czasu Alec miał jeszcze zamiar tam siedzieć? Przez to wszystko zaczęła go boleć głowa. Słowa Cate wyryły mu się w pamięci i nie potrafił myśleć już o czymkolwiek innym. Z tego, co mówiła, wynikało, że zachowywał się naprawdę dziwnie. Przestawał już powoli dziwić się Alecowi, że gdy tylko zdarzyła się okazja, zrobił coś, czego ten mu cały czas zakazywał. Przecież nie na tym ma polegać związek, prawda? Nigdy nie powinien mu mówić, że nie może czegoś zrobić. To zawsze działało w drugą stronę. Alec był jego chłopakiem i miał swój rozum. Sam potrafił stwierdzić, co jest dobre a co nie.

Ragnor siedział naprzeciwko niego, ale nie odzywał się słowem. Nie widział nawet, co mógłby powiedzieć.

Bane uniósł wzrok, kiedy tylko usłyszał czyjeś kroki na korytarzu. Czekał i niecierpliwił się coraz bardziej, ale ku jego niezadowoleniu w salonie nie pojawił się Alec a Cate. Nie odezwał się do niej, patrząc tylko krótko w jej stronę. Nie był jeszcze przygotowany na to, żeby ją przeprosić.

Cate usiadła obok Ragnora i od razu zaczęli o czymś rozmawiać. Robili to jednak na tyle cicho, że Magnus nie mógł wyłapać z tego żadnej konkretnej informacji.

Kolejne kilkanaście minut ciągnęło się tak, jakby była to co najmniej godzina. Magnus wstał z fotela i już miał zacząć krążyć bez celu po pokoju, kiedy kątem oka zauważył ruch przy drzwiach. Odwrócił się, a jego oczom ukazał się jego chłopak.

- Wróciłeś już? - zapytał jak gdyby nigdy nic, delikatnie się uśmiechając.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro