Walc
Hisoka uśmiechał się lubieżnie, widząc zabawne starania bandytów.
- to twój narzeczony? - zapytali Illumiego, trzymając go mocno za ręce, nogi i włosy.
- tak. - odparł krótko i spokojnie, jak to miał w zwyczaju.
- sam widzisz, klaunie! Chyba nie powiesz, że ci nie zależy? Zaraz go zabijemy, jeśli nie oddasz nam wisiora. - groził zabawny typek z zielonymi włosami.
- inaczej, jak go puścicie to może się powstrzyma i was nie zabije. - Hisoka bujał cenny naszyjnik z klejnotem na bungee gum. Sprzeda go wraz z Illumim i będą mieli więcej kaski.
- zabawne. - szef bandy zrobił krok do Illumiego, dotykając jego brody. Hisoka poczuł jak rośnie w nim ekscytacja albo i podniecenie. Chciałby zobaczyć jak Zoldyck zabija ich wszystkich spojrzeniem albo jednym tupnięciem. Ten widok nigdy mu się nie znudzi.
- kiepskiego narzeczonego sobie wybrałeś, w ogóle mu nie zależy. Może prześpisz się ze mną? - zielonowłosy był śmiesznie pewny siebie. Znudzony magik polizał klejnot wisiora, znudzony już tą dziecinadą.
- Jestem głodny, Lulu. - mruknął do narzeczonego.
- a ja? - Illumi nigdy nie wiedział czy jest już głodny czy nie.
- a co czujesz? - zupełnie nie zwracali uwagi na mafię, która tak się starała.
- coś mi w brzuchu się przelewa i tęsknię za smakiem krwii. - odparł trupioblady mężczyzna, oglądając zebranych tutaj.
- jesteś głodny. - zadecydował magik.
- żaden nie wygląda smacznie. - puste oczy Zoldycka ani na chwilę nie zmieniły wyrazu.
- to prawda, kochany. To zgniłe owoce, które nigdy nie dojrzeją. Idziemy?
- dobra.
Wszystko stało się w przeciągu sekundy albo i mniej.
Jeden padł od wzroku zabójcy, drugi został kartami w oczy. Wrzaski zabijanego odwróciły uwagę tych, co trzymali Illumiego. Prędko poderżnął im gardła swoimi palcami, kopnął jednego przed nimi.
- chcesz ich? - zapytał cicho Hisokę, który stał oparty o ścianę. Wyglądał na znudzonego.
- nie, są dość rozczarowujący.
Illumi skończył więc z nimi w mniej niż sekundę i podszedł do Morrowa. Przypominał mu kruka, z gracją, wręcz w locie rozprawiał się ze swoimi zabawkami. Trochę też kota...
Nie ubrudził rąk krwią żadnego z drgających jeszcze mężczyzn. Hisoka uśmiechnął się i założył Illumiemu na szyję ten skradziony im wisior.
- po co dałeś im się porwać?
- chciałem zobaczyć czy do mnie przyjdziesz. - zabójca przyciągnął go do siebie - bo byłem głodny.
- to swoiste zaproszenie na kolację? - Hisoka nie krył zdziwienia, bo młodszy nigdy nie zapraszał go na randki, sam za to odrzucał wszelakie propozycje.
- chcę jeść.
- dobrze, idziemy, Lu. Zdajesz sobie sprawę z tego co będzie na deser? - wziął go za dłoń i wyszli z meliny mafii, wybijając okno. Poszukał drogich restauracji i tam zabrał narzeczonego.
Wypili po lampce wina i zjedli wyśmienitą cielęcinę.
Klaun obserwował ile je Illumi - więcej. - kazał mu - bez szpilek wyglądasz niesamowicie chudo. Czy naprawdę nie umiesz jeść? - postukał paznokciami w stół, rozglądając się po ludziach tu. Nikt nie był interesujący, gdy przed nim siedział prawdziwy kąsek...
Zoldyck nie odpowiedział, dopijając swoje wino.
Zniecierpliwiony magik fuknął, teatralnie ukazując jak bardzo mu się nudzi.
Illumi pożarł więc całe mięso na jeden raz i wstał od stołu.
- może podzielimy rachunek na pół? Ja zapłacę a ty oddasz mi w naturze, hę? - zaproponował Hisoka, obrzydzając innych gości. - postawisz mi deser?
- będę nim. - Illumi nie czekając na niego wyszedł z lokalu i w kilku susach znalazł się na dachu hotelu.
Gdy Morrow zapłacił, również do niego przyszedł. W świetle księżyca przyjrzał się narzeczonemu. Podszedł doń i związał mu włosy wyczarowaną wstążką. - potargali ci je. - zauważył niezadowolony. - mogłem zadać im boleśniejszą śmierć. Takich włosów nie można niszczyć! Ty za wystawienie ich na taką zgubę też dostaniesz karę. - mówiąc to, wyjął szpilki z piersi Zoldycka.
- au. - powiedział krótko zabójca, patrząc w oczy klauna.
- sflaczałeś. Zatańczymy, chudy cukiereczku?
- nie.
Ale Illumi nie miał wiele do powiedzenia, już złapany na bungee gum.
- Bungee gum łączy w sobie właściwości gumy i kauczuka. - powiedzieli jednocześnie.
Hisoka zaczął nucić walca i pociągnął Illumiego ze sobą do tańca.
Co zabawne, Zoldyck mógłby łatwo zerwać bungee gum, ale nie zrobił tego z jakiegoś powodu....
:)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro