2. Ten uczuć, gdy zabijasz Nazgule
Gang uciekł, gdy zaczęłam intonować egzorcyzmy po łacinie. Nie jestem pewna, czy bali się potencjalnej czarownicy, czy już pozamieniali się w mięsne kostiumy dla demonów.
Tak, czy siak, codardos.
Zeskoczyłam z kamienia, chichocząc z udanego żartu. Chyba w Anglii wciąż boją się czarownic. Serio? Przecież Merlin, Morgana to czarodzieje, Nimue to nimfa, a sam Artur miał magiczny miecz!
- Dlaczego to zrobiłaś?
A, to pan kradziej. Z zamaszystym skrętem odwróciłam się w jego stronę.
- Jak to czemu? Hałasowaliście i przegoniliście mi wenę twórczą. A, prawie bym zapomniała...
I to mówiąc, trzasnęłam go z glana na koturnie w goleń. Chłopak się zgiął, z wrzaskiem chwycił za nogę i upadł na ziemię.
- To boli!
- Miało. A dostałeś za współudział w przegonieniu weny. Lucyfer-wie-kiedy wróci. - dało się słyszeć kolejne wycie - Jesteś słaby, skoro nie kontratakujesz. U mnie za takie coś już by była bójka. Jesteś dama w opresji a nie wojownik.
Poprawiłam pasek od Dresa, czując lekkie obniżenie temperatury, a nie chciałam wyciągać mojej ukochanej czarnej bluzy AC Black Flag z Wiadomo-Czym na przedramionach i trupią czaszką w symbolu na plecach. Jestem odporna na niskie temperatury. (Jak latam w zimę w samym podkoszulku i dresach to na pewno się zahartowałam, LOL)
Chwila, coś za cicho jest. A słuch mam doskonały. Rozejrzałam się, zauważając, że gwiazdy i latarnie zaczynają migotać i gasnąć. Co to za czarna magia?! Znaczy, znam czarną magię, i nic nie powoduje takich efektów.
I wtedy zobaczyłam upiory.
Czarne, unoszące się nad ziemią, człekokształtne kłęby szat. Łoł, kto ożywił Nazgule?! Pośpiesznie wyjęłam smartfona, klikając upiorom zdjęcie z fleszem. Totalnie mając w d*pie kradzieja coś mamroczącego pod nosem, intensywnie wystukałam Tweeta na największej na świecie okultystycznej grupie. W międzyczasie Nazgule zbliżyły się na niebezpieczną odległość.
Nie było czasu na sypanie kręgu soli. Na końcu kijka kradzieja pojawiło się srebrne światełko. Wiedźmiński adept czy jaki czarownik? Ważne, że nie Przyziemny.
Ale, że słabo się rozkręcał ze swoim magicznym kijkiem, to wyciągnęłam żelazne noże do rzucania i cisnęłam w Upiory Pierścienia po jednym. Stary, dobry sposób. I dodatkowo skuteczny, bo Nazgule wyparowały z piskiem.
Sekundę po tym, jak zaszarżował na nich srebrny jeleń, który wylazł z, zgaduję że to różdżka, kijka kradzieja. Dzieciak robi się coraz bardziej interesujący. Ma za duchowego opiekuna symbol męstwa, dumy, szlachetności, mądrości oraz mocy. Dodatkowo, biały osobnik oznacza bliskość świata nadprzyrodzonego. Robi się coraz ciekawszej.
Kradziej odwołał jelenia z oczami wylatującymi z orbit. Chyba by wyleciały, gdyby nie ledwo trzymające się "w szwach" okulary.
- Czy ty ... właśnie... zabiłaś...?
- Nie wiedziałeś, że upiory można zabić żelazem? Gościu, a ja cię wzięłam za wiedźmina albo maga...
Rozczarowana, pozbierałam żelazne nożyki, wsuwając je do pochew wszytych w sukienkę. Kradziej się naburmuszył jak mokry wróbel piórka.
- Jestem czarodziejem.
Uno momento. Zaraz. Teraz to MI prawie gały wyleciały z oczodołów.
- Czarodziejem, tak? - otrzymałam potakujące kiwnięcie głową - Jakieś powiązania z Morganą le Fay? Merlinem? Do jakiego kowenu należysz? Wicca? Asatru? New Age? Okultyzm? Neopogaństwo?
- Merlin.
- Opowiedz mi o tym.
Spiorunowałam go moim deluxe "gadaj-albo-cię-zmuszę" wzrokiem. W końcu zaczął ćwierkać.
Dowiedziałam się o całej ukrytej społeczności żyjącej w ukryciu, najwyraźniej utkniętej w czasach średniowiecza. Z własnym Ministerstwem Magii, szpitalem, polityką, itd. Świat w świecie. Kradziej najwyraźniej nazywający się Harry Potter (nie, że to zapamiętam, mam fatalną pamięć do imion) był nieletnim czarodziejem, yada, yada, yada, Statut Tajemnicy, yada, yada, yada, wypaplał mi historię swojego życia na ulicy, o, i najwyraźniej wziął mnie za jedną z nich.
Sekta jakaś.
Fanklub Behemota.
Podrywam środowisko mahoge na równe nogi, zanim wymażą mi pamięć. Otóż, jednego jestem pewna. Według ich standardów jestem...
Stuprocentowym mugolem.
Mój mózg jest zagrożony!
###############################
*mahoge - ( jap. maho - magia, ningen - człowiek ) ogólnikowe określenie na ludzi parających się magią, metafizyką, alchemią, szamanizmem, energią psi, okultyzmem i innym temu podobnym (sama wymyśliłam, prawa autorskie ZASTRZEŻONE, jak macie coś lepszego, to czekam na propozycje)
Był pozytywny odzew. Trochę słaby, ale to był tylko jeden rozdział. Tutaj jest już akcja i trochę przemyśleń głównej bohaterki.
Założenie jest takie, że świat zawsze jest większy, niż się człowiek spodziewa. Dlatego zawsze znajdzie się jakaś ukryta społeczność czy religia. I w erze internetu łączność pomiędzy tymi grupami jest bardzo łatwa, a wręcz pożądana. Tak powstał świat mahoge, żyjący obok i z normalnymi ludźmi. Wiedzą o nich, bo są otwarci na każdego, ale w przeciwieństwie do sekt nie zmuszają do przyłączenia się, wywalenia dotychczasowego życia i wyjechania w przysłowiowe Bieszczady gdy ktoś wykazuje oznaki np.: kontaktu z duchami czy żywiołami.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro