Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

13. Ten uczuć, gdy masz bibę w hotelu zabójców


Siekiera, motyka, styczeń, luty

Brytol z Sasem gubią buty

Siekiera, motyka, linka, drut

I minister jest kaput~ 

Moje wesołe podśpiewywanie pod nosem oraz podskakiwanie wystraszyło resztę czarodziejów z Artium. Ciul z tym, że nie rozumieli ani słowa~ 

Szybko sprawdziłem godzinę na zaufanym zegarku kieszonkowym. Biorąc pod uwagę dwadzieścia minut drogi to mamy jeszcze czas. Szybko chwyciłem kradzieja za nadgarstek i, zanim pan Weasley się zorientował, zniknęliśmy w tłumie.

- Więc... jakie mamy plany na dziś - kradziej już był zaznajomiony z moimi metodami znikania z radaru Zakonu Płonących Kurczaków KFC. Uśmieszek rozgościł się na mojej twarzy.

- Niespodzianka~ 

Zabawne, jak dwójka nastolatków, (jeden w skórzanych ciuchach, bez koszulki, wytatuowany i pomalowany farbą wojenną; jeden z różowo-niebieskimi włosami w koszuli, podartej kamizelce i różowych rurkach) jest praktycznie niezauważalna na "mugolskim" Londynie. Mijali nas wiktorianie, punki, skinheadzi, nowocześni dżentelmeni, osoby wracające prosto z nadrzecznej plaży, goci z parasolkami przeciwsłonecznymi; do wyboru, do koloru. 

Już po chwili staliśmy przed wypasionym w kosmos, pięciogwiazdkowym hotelem z wielkim napisem CONTINENTAL na przedniej fasadzie. Ah, jak dobrze tu wrócić~ 

- Murci, ty chyba sobie żartujesz - wysapał kradziej ze szczęką na ziemi i oczyskami wylatującymi z orbit - PIĘCIOGWIAZDKOWY HOTEL??? 

- Jestem śmiertelnie poważny~  - odparłem z zadowolonym uśmieszkiem - Trzeba opić twoje ułaskawienie~ Ale najpierw ważne informacje: Uno: To nie jest zwykły hotel. To wejście do zupełnie innego społeczeństwa - płatnych zabójców. Pomyślałem, ze przyda ci się zaplecze techniczne. Segundo: Na terenie hotelu nie wolno zabijać. Jeśli złamiesz tę zasadę to menadżer cię zabije. Permanentnie. Tercero: W świecie zabójców jestem chłopakiem i nazywam się Lauriam.

P.W. Harry Potter

Wat?

Chwila, moment, restart systemu. 

Żeby opić wygraną w sądzie, Murci- Lauriam postanowił nie tylko zabrać mnie do pięciogwiazdkowego hotelu, ale do pięciogwiazdkowego hotelu dla profesjonalnych zabójców???! 

Okej, dobra, widziało się dziwniejsze rzeczy. Mieszkam dziesięć miesięcy w wielkim zamku z ruchomymi schodami, gadającymi portretami, latam na miotle i potrafię z przysłowiowego tyłka wyczarować cokolwiek. Głęboki wdech, Harry, głęboki wdech.

Ledwo wyszedłem z szoku, a tu Lauriam (niczym musztarda po obiedzie) dodał:

- A, i ponieważ zabójcy mają wtyki wszędzie, to na pewno rozpoznają twoje imię. Jakby kto się pytał, jesteś Grzegorz-

No Lauriam chyba sobie jaja robi....

- Przecież ja tego nie wymówię! - wciąłem się mu w wypowiedź, cały naburmuszony.

- To Misha. Na jedno wychodzi.

- To przynajmniej jestem w stanie wymówić.... - wymamrotałem pod nosem, truchtając za Lauriamem do frontowych drzwi. Dwójka odźwiernych w liberii wyręczyła nas w otwieraniu.

Wewnątrz wręcz kapało pieniędzmi. Widać było, że Hotel Continental ma hajsu jak lodu i nie wahał się tego pokazywać. Marmurowe posadzki, kryształowe żyrandole, skórzane kanapy, wszędzie masa obsługi w wykwintnych uniformach. Łał, użyłem słowa "wykwintne". Przez Murci powiększam swój zasób słownictwa~ 

Lauriam ruszył prosto jak w mordę strzelił do recepcji. Za ladą stała kobieta w garniturze bez ani jednej zmarszczki. Profesjonalizm pełną parą.

- Witamy w Hotelu Continental, czym mogę służyć? - spytała uprzejmie.

- Miałem rezerwację na firmę Devil May Care - Lauriam wyciągnął z kieszeni kamizelki jakąś kartę. Z metalicznym stukotem położył ją na ladzie, recepcjonistka szybko na nią zerknęła. Usłyszałem metaliczny stuk, ale nic nie wyglądało podejrzanie. 

- Pan Lauriam z gościem, jak mniemam? - karta Lauriama została zwrócona wraz z dwoma elektronicznymi kluczami - Piętro 19, apartament 39. Pańscy współpracownicy już przybyli, czy zawiadomić ich o Pańskim przybyciu?

- Proszę - Lauriam się lekko ukłonił, więc szybko go skopiowałem i podążyłem za nim do windy. Droga upłynęła nam w zaskakującej ciszy.  Nawet muzyki w windzie nie było. Trochę nudno.

Wreszcie dotarliśmy na miejsce. Po otwarciu drzwi w nos uderzył mnie silny zapach spalenizny. Ale nic się nie paliło. No, poza ogniem w kominku. Moim oczom ukazał się luksusowy apartament. Na kanapach, rozłożonych wokół stołu zastawionego jedzeniem i alkoholem, leżały rozwalone trzy osoby. Popijając już jakiś przezroczysty płyn z kieliszków.

Zamknąłem drzwi za Lauriamem, pamiętając o zamknięciu ich na klucz. Mój... kolega (jak do siwej brody Merlina i jego workowatych gaci mam określić relację moją i Murcielago/Lauriama?) z dramatycznym zacięciem opadł na jedyną wolną kanapę.

- Przyjaciele moi najdrożsi, towarzysze mej broni i krucjaty, wodo ognista na me spieczone gardło... jak mogliście otworzyć Soplicę.... I TO BEZE MNIE?!

Lauriam bezceremonialnie chwycił dwa kieliszki, flaszkę przezroczystego płynu z wiaderka z lodem i hojnie polał, jak mniemam, alkoholu. Wypił duszkiem. Po czym nalał sobie znowu.

- Kto pierwszy ten król, kto drugi ten szczur~~ - odezwała się blond osoba umazana farbą wojenną. Lauriam strzelił facepalma. Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, ktoś inny wciął mu się w wypowiedź.

- A kto trzeci ten leci, chcesz to wypróbować? Okno jest tam~ 

- Kiedyś was za to zabiję~ - widać było pioruny trzaskające pomiędzy moim różowowłosym znajomym a blondaską.

- Tja, kiedy Wisła zamarznie a ja będę chcieć Niemca.

Nieśmiało podszedłem do nieznajomych mi ludzi. Wygląda na to, że to starzy znajomi Lauriama.

Pora na dziwny tok myślenia Pottera numer 7: Ilu dokładnie ważnych ludzi znał/a Lauriam/Murcielago? Ile znał "tajnych" społeczności, ile miał tożsamości? Ilu miał "starych znajomych"? Czy ktokolwiek znał "prawdziwego" Lauriama, jeśli takowy istniał?

I co miał z tego, że mnie wprowadzał w ten świat?  

Mówiąc o różowowłosym Human Disaster, to bezceremonialnie chwycił mnie za rękę i pociągnął na kanapę obok siebie. Wbiły się we mnie trzy pary oczu.

- Wataha, to kradziej. Tfu, Misha. Kradziej, to moja wataha, Devil May Care. Idąc od lewej, Wkurw Słowiański na nogach nazywa się Feuersbrunst, lub po ludzku: Pożoga.

Pożoga zasalutowała mi dwoma palcami. Imię było adekwatne. Jej wściekle zielone oczy płonęły ledwo powstrzymywanym ogniem gniewu. Ich blask dodatkowo wzmacniała ciemno zielona farba wojenna na twarzy. 

Zeskanowała mnie od glanów po czuprynę. Uniosła jedną, blond brew do góry.

- Alergia na koszulki?

Wzruszyłem ramionami, mimo, że w środku mentalnie zaryłem szczęką w podłogę. Ze wszystkich rzeczy, o które mogła spytać, pyta się o moją alergię na koszulki?

- Ciężka alergia, nieuleczalna - odparłem.

Nieludzki uśmiech rozciągnął twarz Pożogi, posyłając mi zimne dreszcze wzdłuż kręgosłupa. 

- Lubię go - o Merlinie i Arturze Pendragonie, będę mieć koszmary przez tydzień. Naprawdę, nie musiałem widzieć tych ostrych jak brzytwa zębów Pożogi. Lauriam uśmiechnął się w ten swój elegancko-assholowy sposób.

- Następnie mamy Legendarną Łowczynię Demonów, zwą ją Diablica. - Lauriam kontynuował wprowadzenie/ekspozycję. 

Diablica wyróżniała się dosłownie WSZYSTKIM. Miała szarą, demoniczną skórę. Czerwone oczy i białe włosy. I cholerną wyrwę tuż nad biustem, eksponującą wewnętrzny ogień. ŚWIECĄCĄ WYRWĘ. 

A, i nie miała koszulki. Niczego nie miała. Jedyne, co dzieliło jej zderzaki od wolności to pasek od uprzęży na pistolety. Oraz rozpięty, skórzany płaszcz w najbardziej krwawym odcieniu czerwonego.

- Alergia na koszulki rządzi!~ Pjona!~ 

Nieśmiało przybiłem piątkę. Lauriam w końcu mi wytłumaczył jej koncepcję.

Dwie osoby z głowy, została jedna.

Po pierwsze, ta osoba świeciła. Like, świeciła jak jakiś chrześcijański święty. Nawet jej skóra miała bladozłoty kolor, świecący od wewnątrz.

Po drugie, miała złote oczy z pomarańczowymi oznaczeniami wokół. Włosy we wszystkich odcieniach pomiędzy złotym a niebieskim, długie w cholerę. A na szczycie głowy w najlepsze rosła sobie para rogów.

- A na koniec nasza głowa najlepszej sieci wywiadowczej w całym Multiwersie: Lightbringer.

P.W. Murcielago/Lauriam

Lightbringer uśmiechnęła się tym swoim anielskim uśmiechem numer jeden. Czyli tęcze, kwiatuszki i serduszka. Uśmiech numer dwa to był ogień, mnóstwo oczu i ściganie potępionych. 

- A więc, to jest ten kradziej~ 

Wygiąłem usta w podkówkę

- Bringer, wiesz, że Thorin nie lubi gdy mu kradniesz teksty~ 

############

Devil May Care:

(Lewy górny róg to Lightbringer, prawy górny do Pożoga. Lewy dolny to Diablica natomiast prawy dolny to Lauriam)

***

Naprostowanie (ekspozycja świata, żebym nie musiała robić tego w rozdziale):

Jest sobie "normalne" społeczeństwo, które nie ma o niczym pojęcia, ale o którym wszyscy wiedzą. To populacja ludzi, w której wszyscy żyjemy. 

Potem jest społeczeństwo czarodziejów, czyli świat Harry'ego Pottera. Wiedzą o "normalsach" czyli o mugolach, ale nie wiedzą o żadnym innym ugrupowaniu. Rządzi nimi Minsterstwo Magii, podległe, ale niezależne, od mugolskiego rządu. 

Następnie jest społeczeństwo mahoge, czyli tak naprawdę masa niewielkich ugrupowań tworząca dużą, zróżnicowaną organizację. Każda "komórka" zwana "kowenem" ma swoje zasady i sposób zarządzania, niezależny od innych komórek. Mahoge nie mają odgórnego zarządzania, ponieważ są bardzo zintegrowani z "normalsami".

Środowisko "hunterów" żywcem wyjęte z Supernatural. Sieć łowców paranormalnych zagrożeń. Głównie skupiona w Stanach Zjednoczonych, poprzez sieć przydrożnych zajazdów. Hunters zwykle nieustannie podróżują, polując na niebezpieczne supernaturalne istoty. Hunterzy dzielą się na rodziny, spokrewnione lub nie, polujące i żyjące razem. Najsłynniejsza oczywiście jest rodzina Winchesterów.

Na koniec świat zabójców. Skupia się wokół sieci hoteli Continental. W przeciwieństwie do hunterów, czarodziei czy większości mahoge, zabójcy wiedzą o istnieniu innych społeczeństw w obrębie społeczeństwa "normalsów". Świat zabójców reguluje Rada Wysokiego Stołu oraz dwie kardynalne zasady: 1. nie wolno prowadzić interesów na terenie Hotelu Continental; 2. zawsze honorować Dług Życia. Zabójcy są praktycznie niewidzialni, gdyż prowadzą podwójne życie. Ten miły sprzedawca ze sklepu ze składnikami do eliksirów? Zabójca. Tamta krawcowa? Zabójca. Sprzedawczyni stoiska z watą cukrową? Zabójca. Najsłynniejsi zabójcy to John Wick, zwany Baba Jagą; oraz Yūga-naru Kyōjin.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro