12. Ten uczuć, gdy Autorce mózg przepala na rozprawie
Uwaga! Sądowy bełkot. Żeby nie było, że nie ostrzegałam - Murcielago
#####
Na sali rozniosły się szepty zaniepokojonych czarodziejów. Przynęta, linka, haczyk. Mam ich.
Przechyliłem głowę lekko w lewo, delikatny uśmiech nie schodził mi z twarzy. Może, gdyby ktokolwiek zajrzał mi głęboko w oczy, to by zauważył trujące kolce kryjące się w głębi~
- A więc, drogi Wysoki Sądzie, co zamierzasz zrobić?~ - spytałem spokojnym głosem, z nutką melodyjnego rozbawienia - Jeżeli zdecydujesz się traktować mojego klienta jako niepełnoletniego, będziecie musieli odpowiadać za zmuszenie go do udziału w turnieju dla dorosłych oraz za przesłuchanie go w pełnym składzie Wizengamotu~ Jeśli uznacie go za dorosłego, zostaniecie oskarżeni o szpiegostwo pełnoprawnego czarodzieja~ Kwestią dyskusyjną pozostaje atak dementorów, którego byłem świadkiem~
Podniosłem rękę, kiedy przewodniczący próbował zabrać głos. Wykonałem uniwersalny gest ciszy, przykładając palec do ust.
- Teraz ja mówię. W czasie wykonania Zaklęcia Patronusa było obecnych dwóch dementorów. Mam tutaj dowód - odepchnąłem się od niewygodnego podłokietnika, zmieniając zdjęcie w telefonie na to wykonane przeze mnie tamtego dnia. Flesz dodatkowo podkreślił groteskowe kształty stworów. Pokazałem fotkę czarodziejom, rozkoszując się ich okrzykami szoku.
- Hem hem.
Skierowałem swój wzrok na ropuszą kobietę, wyraźnie potrzebującej Strepsilsa. Najmocniejszego, jaki jest.
- Słucham? - spytałem z uprzejmością. I z uprzejmości. To, co ta osoba wyprawiała z moim ulubionym kolorem woła o pomstę do nieba. Jak można tak zbezcześcić róż???
- Udzielam głosu starszej podsekretarz w kancelarii Ministra Magii, Dolores Jane Umbridge!
- Dziękuję bardzo, panie ministrze - widzę, że trafiła kosa na kamień. Ona używa podobnych technik, co ja. Ale głos totalnie nie pasował do jej aparycji. Lepiej by się go słuchało od lolity z anime maho shojo - Chciałabym dodać, iż dowód jest mugolskim artefaktem, co powoduje uchylenie jego wartości jako dowodu~
Mój uśmiech lekko się poszerzył. Przygotowałem się na taką ewentualność. Sięgnąłem więc do kieszeni kamizelki i wyjąłem wydrukowane zdjęcie dementora.
- Czy taka forma dowodu zadowoli panią podsekretarz?~
Pani podsekretarz huh'nęła, ale niechętnie skinęła głową. Widać, że dowód na zdjęciu jest u nich wiarygodny. Przewodniczący przywołał do siebie moje zdjęcie.
- A teraz, Wysoki Sądzie, pozostaje pytanie: co takiego robiła dwójka dementorów w Little Whinging, drugiego sierpnia o godzinie dziewiątej dwadzieścia trzy? Przypadkowo wybrali się tam na spacer? Czy może zostali tam wysłani? Obstawiałbym to drugie.
Przewodniczący był wyraźnie zbulwersowany tym pomysłem.
- Myślę, że jeśli ktoś wysłałby dwójkę dementorów na spacer po Little Whinging, to byłaby stosowna notatka na ten temat!
Zasłoniłem swój uśmiech szerokim (bo rozpiętym) rękawem mojej koszuli. Za mną kradziej zaczynał się niecierpliwić i wiercić w niewygodnym krześle z łańcuchami. Przez te jego skórzane portki musi mu być zimno~
- Czy przypadkiem nie istnieje ktoś, kto mógłby przekabacić dementorów na swoją stronę. Ktoś z lepszą umową o pracę~ Ktoś spoza Ministerstwa Magii~ Roztrzaskany Dziedzic, który rzuca swój cień na was nawet teraz~
Szepty wezbrały na sile.
- Hem hem~ - wtrąciła Dolores - Ministerstwo kontroluje dementory, nikt inny. Są tam, gdzie być powinni, w Azkabanie, i robią to, co Ministerstwo każe.
- Wobec tego, muszę założyć, że to Ministerstwo wysłało dwójkę dementorów do Little Whinging~ - odjąłem rękaw od twarzy. Poraźcie sobie z tym~
- Jestem pewna, że pana źle zrozumiałam, panie Murcielago - zachichotała - Czyżby pan sugerował, że Ministerstwo Magii wydało polecenie dementorom by napadli tego chłopca? Przecież to niemożliwe, musiałam się gdzieś pomylić!~
I dziewczęcy śmiech na koniec wypowiedzi, niczym musztarda po obiedzie. Kilku czarodziejów jej zawtórowało
Jesteś dobra w te klocki, Dolores Jane Umbridge~ To muszę ci przyznać. Ale ja tańczę ten taniec o wiele dłużej od ciebie~ Nie jesteś aż tak trudnym partnerem jak Przełożony~
- Jeśli dementorzy słuchają się wyłącznie Ministerstwa Magii, a tydzień temu dwójka z nich zaatakowała mnie i mojego klienta, logicznym jest wniosek, iż zrobili to na rozkaz Ministerstwa. Oczywiście, mogli to być jacyś zbuntowani dementorzy....
- Dementorzy są pod kontrolą Ministerstwa Magii! - warknął przewodniczący, wcinając mi się w wypowiedź.
Skinąłem mu bokiem głowy w geście "cokolwiek powiesz, słyszę" i kontynuowałem. Oparłem się znowu zadkiem o podłokietnik. Bezruch mi nie służy.
- A więc mam zagwarantowane szczegółowe śledztwo w sprawie dwóch dementorów daleko od Azkabanu, napadających na kogoś bez uprawienia?
Przewodniczący zgrzytnął zębami, ale kiwnął głową. Przeniosłem więc wzrok na zebranych czarodziejów. Dolores zamilkła.
- A więc, Wysoki Sądzie, zgodzicie się ze mną, że mój klient użył magii w mojej obecności w ramach samoobrony. Co oznacza, że podchodzi to pod paragraf siódmy Dekretu o Uzasadnionych Restrykcjach wobec Niepełnoletnich Czarodziejów~ W nadzwyczajnych okolicznościach młody czarodziej...
- Znamy paragraf siódmy, proszę sobie darować! - przewodniczący przerwał moją recytację. A szkoda, wykułem go na blachę po nic~
- A więc, proszę o werdykt~
Moja wypowiedź wprawiła wielu w osłupienie. Przewodniczący zamrugał jak sowa.
- Mógłbym, oraz z radością chciałbym dyskutować w waszym gronie cały dzień, ale niestety czas mnie nagli~ - wyjąłem kieszonkowy zegarek, sprawdziłem godzinę. No, jeśli się uwiniemy w najbliższe pół godziny, to powinniśmy zdążyć na niespodziankę - Już przedstawiłem swoje argumenty. Nie ma nic więcej do dodania, chyba, że udowodnienie pomyłki przewodniczącego. Wszak, przeprowadzacie proces kryminalny w przypadku zwykłego użycia czarów przez niepełnoletniego czarodzieja~
Założyłem ręce na piersi i odchyliłem się do tyłu.
Głos zajęła starsza czarownica z monoklem.
- Niech podniosą rękę ci, którzy są za oczyszczeniem ze wszystkich zarzutów! - ponad połowa sali podniosła. - Teraz ci, którzy uważają, że oskarżonemu udowodniono winę!
Przewodniczący był pierwszy, zaraz po nim Dolores, oraz około tuzin innych czarodziejów. Rozejrzał się z miną, jakby ktoś go zmusił do przełknięcia całej cytryny. Poczym głosem pełnym wściekłości oznajmił:
- Oczyszczony ze wszystkich zarzutów.
Kradziej zaraz wyskoczył z niewygodnego krzesła i się rozciągnął, prezentując wytatuowaną, nagą klatkę piersiową. On chyba na serio nabawił się alergii na koszulki.
Zrobił się harmider, czarodzieje zaczęli wstawać i kierować się do wyjścia. Podniosłem więc trochę głos, by mnie usłyszeli.
- Na sam koniec, może sala jest ciekawa losu dementorów z Little Whinging?~
Odebrałem ich milczenie oraz zastygnięcie w połowie ruchu jako przyzwolenie. Z rękawa wyprodukowałem niewielki, żelazny nożyk do rzucania. Kilka razy przełożyłem go między palcami.
-Wiecie, że upiory są podatne na żelazo?~ Jest dla nich tak zabójcze, jak dla wilkołaków srebro~ Biedne dementory nie przeżyły nawet minuty~
Z gracją obróciłem się na pięcie, chowając nożyk do ukrytej kabury, i zaciągnąłem kradzieja do wyjścia. Zostawiając za sobą skamieniałą brać czarodziejską.
Wyszliśmy na korytarz, gdzie już czekał na nas pan Weasley.
- Ja poszło? - spytał zniecierpliwiony
- Oczyszczony ze wszystkich zarzutów!
Kradziej gadał z Panem Weasleyem całą drogę powrotną do Artium. Kręciło się już tam multum czarodziejów, w tym Wizengamot.
Musiałem, po prostu musiałem.
Nadarzyła się idealna okazja.
Wyjąłem megafon (nie pytać skąd) i...
- GOOOOOOOOOOOOOD MORNING VIETNAM!!!
Obowiązkowy, psychopatyczny śmiech który nastąpił chwilę potem ostatecznie wystraszył wszystkich obecnych.
##########
https://youtu.be/SvPj_WgbsMY
Nie wiem, czy to ma ręce i nogi. Mam nadzieję, że ma.
Podczas czytania tego rozdziału przepala mi się mózg, więc nie przeczytałam ostatecznej wersji
Leń Nieuchwytna...
Muszę przestać zarywać noce.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro