Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4

*Uwaga występują wulgaryzmy*
~Isabelle~
-холера! (buł.ch***ra)
Ja to mam farta.
Powoli wstaje i otrzepuje się, rozglądając się za współsprawcą wypadku.
Nagle słyszę ciche piski dochodzące za mojego przewróconego kufra. Szybko do niego podbiegam i podnoszę go. Za kufra wyłania się...
-Pies? -patrzę na niego zdziwiona- chyba w Hogwarcie nie można mieć psów, co nie? -mówię pod nosem jednocześnie upadając na kolana i głaszcząc psa.
-Jesteś uroczy i chętnie bym Cie zabrała, ale Twoi opiekunowie się o Ciebie niepokoją-mówię wymownie spoglądając na szybko idącą grupę z czarnowłosym chłopcem na czele.- No to czas się pożegnać. - mówię gdy nagle słyszę:
-Isabelle, gdzieś Ty była martwiliśmy się- mówi moja mama w trakcie szybkiego marszu. W odpowiedzi rzucam jej kpiące spojrzenie, na co ona się poprawia-No dobrze, ja się martwiłam, bo Twój ojciec od siedmiu boleści twierdził, że świetnie sobie poradzisz.- mówi obrzucając wrogim spojrzeniem wolno idącego tatę.
-I miał rację, nie jestem małym dzieckiem- odpowiadam wywracając oczami, nadal głaszcząc psa.
-Próbowałem to wytłumaczyć El, ale ona się uparła, że porwali Cię Śmierciorzercy- mówi tata.
I znowu się zaczyna'spokojna wymiana zdań' rodziców.
-Łapo, gdzieś ty się podziewał- mówi głośno czarnowłosy chłopak zauważając psa w moim objęciu. Moi rodzice natychmiast przestają mówić i ze zdumieniem spoglądają na psa. W ich oczach widzę zaskoczenie i jednocześnie nadzieję. Nagle mama upada na kolana, odpycha mnie od psa i sama mocno go przytula, cicho mówiąc:
-Łapo... Syriuszu... Ty... żyjesz. Ty ch***rny Pchlarzu nie dostaliśmy żadnego pie***onego listu przez 14 chol***ych lat. Przez pie***one 14 lat myśleliśmy, że nie żyjesz. A Ty żyjesz w Anglii zapewne pod samym nosem tego pie***onego Ministerstwa Magii. Ty żyjesz...
-Zapewne już niedługo Roznosicielu Pcheł. Uważaj, bo El jak wyjdzie z szoku to zacznie myśleć jak Cię ukatrupić- mówi cicho ojciec upadając na kolana po drugiej stronie psa i również go przytulając.
Wstaje zdumiona patrząc na moich rodziców. Czuję na sobie spojrzenie czarnowłosego, ale nie zwracam na niego uwagi, nadal zdumiona patrząc na rodziców. Co do ch***ry im odbiło? Jasne, przekomarzali się publicznie nie raz, ale nigdy nie popadali w tak skrajne emocje na widok jakiegoś psa! Co go jasnej i ciasnej się tutaj dzieje?
Wkrótce dochodzi do nas reszta gromady -jak mniemam- opiekującej się psem. Dominują w niej rudzielce, choć jest jeden karmelowy blondyn i szatynka, posiadające długie kręcone włosy. Chyba gdzieś już ją widziałam.
Nagle odzywa się blondyn:
-Przepraszam, ale czemu Państwo przytulacie naszego psa, jeżeli mogę spytać?
I wtedy po raz kolejny moi rodzice mnie zaskakują. Mama szybko odwraca głowę i z szokiem oraz radością patrzy na blondyna jednocześnie mocniej przytulając psa, a tata szybko wstaję i mówi z radością pomieszaną z niedowierzaniem:
-Lunatyku... Wilczku... Ty żyjesz- na te słowa blondyn zwany Lunatykiem zamiera, a ojciec szybko podchodzi do niego mocno go obejmując. Po chwili 'Wilczek' wychodzi z szoku i również przytula tatę i mówi cichym drżącym ze wzruszenia głosem:
-Luke... ale przecież na granicy was zaatakowali... i was nie odnaleziono... stwierdzono, że nie żyjecie... że porwali was i torturowali do śmierci...
Ciekawych rzeczy się o tu się dowiaduję.
-Odpowiednie zaklęcia potrafią zamazać ślady- odpowiada smutno mój ojciec.
Nadal w lekkim szoku rozglądam się. Mama pochlipując cicho nadal przytula psa, który liże ją po twarzy, tata znajduję się w uścisku blondyna i razem z nim prowadzi cichą rozmowę,a grupa rudowłosych ludzi z brunetką i czarnowłosym patrzą na nich w szoku.
Przyglądając się uważniej zauważam głębokie podobieństwo pomiędzy rudowłosymi. To pewnie jedna rodzina. Z kolei szatynka z kręconymi włosami i czekoladowymi tęczówkami nie jest do nich w ogóle podobna tak samo jak czarnowłosy chłopak z jadowicie zielonymi oczami.
Zaraz zaraz ta szatynka z kręconymi włosami jest mi bardzo znajoma... Chyba widziałam ją na... zdjęciach! Tak już wiem- Wiktor pokazywał mi ją. Więc to musi być ukochana Kruma- Hermiona Granger.
A więc czarnowłosy chłopak o zielonych oczach to Harry Potter. Dopiero teraz zauważyłam cienką bliznę w kształcie błyskawicy na jego czole. A rudowłosa część grupy to muszą być Weasley'owie.
Zwracam jednak swój wzrok na Chłopca-Który-Przeżył. Jest niski oraz szczupły, można powiedzieć, że aż za bardzo. Na bladej twarzy widać jadowicie zielone oczy w kształcie migdałów. Kruczoczarne włosy są roztrzepane jakby nigdy nie widziały porządnej szczotki. Wtedy on również spogląda na mnie i... i wtedy czuję uderzenie w serce więc odruchowo się za nie łapie. Po chwili czuję uderzenie w głowę oraz brzuch. Jednak w tej samej chwili czuję ciepło rozchodzące się po mojej głowie.
Ostatnie co słyszę to cichy pisk, a potem...
Potem jest znowu ciemność.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Da da da...
Rozdział jest wcześniej z powodu mojej choroby (jak cudownie jest spać do 10) i dedykuje go Amisiek
Proszę o komy! Następny rozdział będzie ze strony Harry'ego.

Na górze są... sami wiecie kto ;p

Do (najpóźniej) 2 październiaka -Isiak



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro