Rozdział 16
~Isabelle~
Podczas czasu na obiad zostałam w domitorium by zrobić eliksir wspomagający moją regeneracje po szlabanach Umbrige. Jest dość łatwy do zrobienia więc powinnam się wyrobić przed końcem obiadu.
Po 25 minutach eliksir był gotowy i wystarczyło tylko posprzątać oraz wywietrzyć pomieszczenie by po mojej pracy nie było śladów. Zadowolona schowałam 20 fiolek do szafki, a ostatnią położyłam na blacie mebla i zabrałam się za odrabianie lekcji. Po 2 godzinach miałam już wszystko odrobione i nauczone, więc w spokoju mogłam położyć się na moim łóżku i pozwolić moim myślą swobodnie płynąć.
Ciekawe co tym razem będę musiała pisać. Może "Będę szanować innych."? Albo "Nie będę przerywała starszym." lub "Nie będę negować poprawność sposobu nauczania."? Taa... Jak już to to ostatnie. Dlaczego? Bo jest najdłuższe.
Moje rozmyślania przerwała wchodząca do pomieszczenia wkurzona Hermiona. Z zaciśniętymi wargami skierowała się w stronę swojego łóżka i usiadła na nim. Po kilku minutach tępego patrzenia się w podłogę podniosła na mnie wzrok.
-Wszystko w porządku?-pytam, na co dziewczyna niemrawo pokiwała głową i powiedziała:
-Obowiązki Prefekta- pokiwałam głową z zrozumieniem chociaż nie miałam zielonego pojęcia o co jej chodzi. Z tego co pamiętam Prefekt ma pilnować przestrzegania zasad w swoim domu, ale jakoś nie usłyszałam wielkiego wybuchu czy innych tego typu rzeczy.
A propo przestrzegania regulaminu.
-Hermiono ja... mam do ciebie prośbę.- czekoladowooka spojrzała na mnie pytająco- Proszę cię byś poczekała na mnie do mojego powrotu ze szlabanu od Umbrige- spojrzała na mnie z pytaniem namalowanym na twarzy- Proszę cię byś bez względu na moje słowa i zachowanie kazała mi to wypić- mówię podając jej fiolkę z eliksirem. Brunetka ze skupieniem przygląda się fiolce i powoli kiwa głową. Uśmiecham się z wdzięcznością do niej, ale po chwili mój uśmiech znika na pytanie zadane przez dziweczynę:
-Ale na początku musisz mi wyjaśnić czemu mam to zrobić?
Zamarłam, ale dziewczyna kontynuowała dalej:
-Nie zrozum mnie źle, chcę ci pomóc, ale również chce wiedzieć czy coś nie grozi mojemu przyjacielowi i jak mu pomóc. Z tego co mi wcześniej mówiłaś Dolores Umbrige uczyła cię już wcześniej, więc zapewne wiesz jak wyglądają u niej szlabany, bo z tego co mi opowiadała o tobie Wiktor to grzeczna nie byłaś i miałaś z nią większość swoich szlabanów.- lekko uśmiecham się na wspomnienia moich wybryków.- Więc, powiedz mi dlaczego mam to zrobić i dlaczego.- spojrzałam na nią niepewnie, wzięłam głęboki oddech i zaczęłam mówić:
-Mam pewną... rodzinną przypadłość, która często mnie dość mocno męczy. To dlatego uwarzyłam ten eliksir pobudzający. A co do jego przyjęcia to... okropnie smakuje, a po szlabanach u Różowej Ropuchy wydaje się jeszcze gorszy- mówię z wstrętem wypisanym na twarzy- I uprzedzając twoje pytanie- tak, muszę go wziąć, bo inaczej będę wykończona jutro. Co do szlabanu- Harry raczej będzie miał łatwiej niż ja, choć jeśli mocno podpał w Ministerstwie to Ropucha może być upierdliwa. - Hermiona patrzy na mnie zaniepokojona- Spokojnie, raczej szybko nie przestawi się ze mnie na Harry'ego, za mocno zalazłam jej za skórę- mówię ze złośliwym uśmiechem i spoglądam na zegarek- Miona odprowadzisz mnie do jej gabinetu? Jest za dziesięć siedemnasta, a ja nie chce zgubić się w tym ogromnym zamku.- mówię, a Hermiona lekko chichota i razem ze mną wychodzi z domitorium
Po kilku minutach marszu znajdujemy się pod drzwiami wilka w owczej skórze. Odwracam się do czekoladowookiej i pożegnałam się z nią skinieniem głowy.
Drżącą ręką zapukałam i po usłyszeniu zaproszenie weszłam do gabinetu. Podobnie jak w Dumstrangu był cały różowy i w talerzach z kotkami. Znowu czułam się jakbym przyszła do jakiejś szurniętej babki. Wszędzie były koronkowe różowe narzuty i suszone kwiaty. Na środku pokoju stały dwa małe bladoróżowe stoliki z białymi krzesłami. Za ogromnym bladoróżowym biurkiem siedziała ona- Dolores Umbrige.
-Dobry wieczór panno Stay, proszę usiąść przy tym stoliku - wskazała stolik bliżej ściany, do którego bez słowa podeszłam. Gdy zdążyłam usiąść do sali wpadł czerwony Harry.
Najwyraźniej zapomniał o szlabanie.
Skinął głową profesorce, na co ona powiedziała mu "Dobry wieczór panie Potter" i wskazała na drugi stolik. Gdy Wybraniec zajął swoje miejsce RR wręczyła nam po długim, czarnym piórze z ostro zakończoną końcówką. Ciężko westchnęłam. Miałam cichą nadzieję, że chociaż Harry'emu odpuści na początek i karze mu czyścić te walone talerzyki z kotami, ale nie.
-Co mam pisać?- spytałam obojętnie
-Hmmm... może "Nie będę negować poprawność nauczania wprowadzonego przez Ministerstwo", chyba tak długość ci starczy- pyta z obrzydliwym uśmiechem.
Prawie zgadłam. Cho***a ile na to pójdzie wywaru. Mogę już pisać o drugą paczkę do mamy. Nie będzie zadowolona z mojego postępowania, będzie kazanie.
Z zadumy wyrywa mnie głos Ropuchy:
-Pan, panie Potter, będzie pisał "Nie będę opowiadać kłamstw"
-Ale pani profesor, pani nie dała nam atramentu-mówi lekko zniecierpliwiony Harry
-Zapewniam, pana, że atrament nie będzie wam potrzebny, panie Potter
-Ile razy?-pyta obojętnie
-Dopóki odpowiednio nie wsiąknie-mówi z kolejnym obrzydliwym uśmiechem.
No to zaczynamy tą jazdę.
Nie będę negować poprawność nauczania wprowadzonego przez Ministerstwo. - na skórze mojej prawej ręki szybko pojawia się taki sam napis, który szybko znika.
Nie będę negować poprawność nauczania wprowadzonego przez Ministerstwo.
Nie będę negować poprawność nauczania wprowadzonego przez Ministerstwo.
Nie będę negować poprawność nauczania wprowadzonego przez Ministerstwo.
Nie będę negować poprawność nauczania wprowadzonego przez Ministerstwo.
Nie będę negować poprawność nauczania wprowadzonego przez Ministerstwo.
Słyszę jak Harry cicho syczy, ale robi to co ja. Pisze swoją krwią na pergaminie, jednocześnie wyrzynając to na swojej ręce.
Nie będę negować poprawność nauczania wprowadzonego przez Ministerstwo.
Nie będę negować poprawność nauczania wprowadzonego przez Ministerstwo.
Nie będę negować poprawność nauczania wprowadzonego przez Ministerstwo.
Czuję na sobie wzrok Umbrige, ale nie dam jej satysfakcji. Nie skrzywię się. Nie zasyczę. Nie dam jej znaku, że mnie to boli.
Po kilku godzinach Umbrige sprawdziła rękę Harry'emu. Niezbyt zadowolona wypuściła ją z swoich obleśnych łapsk i pozwoliła mu wyjść. Potem swój wzrok skierowała na mnie.
Mogłam się spodziewać, że przetrzyma mnie dłużej.
Po około godzinie i mi sprawdziła rękę, choć tak samo jak ja wiedziała, że nie będzie na niej praktycznie nic widać.
Zalety "przypadłości rodzinnej".
Z niezadowolonym wyrazem twarzy pozwoliła mi wyjść.
Powoli maszerując kieruję się do Pokoju Wspólnego Gryfonów.
Do kilkunastu minutach ledwo żywa przechodzę przez portret Grubej Damy i padam na czerwoną kanapę stojącą przed kominkiem.
Moje powieki powoli opadają w dół. Przecież nic się nie stanie jeśli się zdrzemnę 5 minut, co nie?
Z tą uspokajającą myślą pozwoliłam do końca opaść powieką.
Nawet nie wiedziałam jak bardzo będę potem tego żałować.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dobry wieczór wszystkim!
Z okazji Dnia Kobiet, życzę każdej dziewczynie, która to przeczyta -wszystkiego najlepszego!
Rozdział dedykuje wszystkim kobietą, ale szczególnie Amisiek, której komentarz dał mi dużego kopa weny - dzięki wielkie :*
Do zobaczenia
Isabelle Shadowhunter
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro