Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 14

~Isabelle~

Po skończonej lekcji historii magii wiem jedno- powinni zamiast "historia magii" napisać "senne wykłady" albo "wykłady przez sen".   Duch nie powinien uczyć czarodziejów. 

Chociaż z drugiej strony... tyle zobaczył i przeżył... chwila jak duch może coś  przeżyć? Przecież one są martwe i... i nie materialne! 

Nie jestem uprzedzona do duchów!

I się nich całkowicie nie boje!

Dobra stop, koniec rozmyślania o duchach, to źle na mnie działa.

Rozglądam się lekko nieprzytomnie po korytarzu. Razem z Hermioną, Ronem i Harrym zatrzymaliśmy się w lochach. 

Nie mogę uwierzyć, że moje ulubione zajęcia odbywają się w takim miejscu!

Och nie, nie boję się lochów, wręcz przeciwnie - uwielbiam się jak to określa mama - pałętać po podejrzanych miejscach. Tia... wracając do sprawy- przecież jakiś nierozgarnięty kretyn może pomylić składniki i eliksir może wysadzić całe lochy powodując zburzenie zamku.

To akurat znam dobrze.

W Dumstrangu  pewna idiotyczna pusta lalusia z zamrożonym przez lakier do włosów maleńkim mózgiem pomyliła składniki w eliksirze na porost włosów, który warzyła do zemsty (na mnie) i wysadziła całe zachodnie skrzydło, w której (na jej szczęście) nikogo nie było. Lalusia została wyrzucona z eliksirów i calutkie wakacje spędziła w czarodziejskim sierocińcu wykonując prace społeczne. 

Od tej pory eliksiry odbywają się na najwyższej sali w południowej wieży otoczonej silną magiczną barierą.

Koniec rozmyślań Isabelle! Za minute masz podwójną lekcje eliksirów, więc trzeba się skupić!

Ponownie rozglądam się ponownie po otoczeniu. Ron i Harry wiercą się niespokojnie, tak jak inni uczniowie domu lwa, którzy razem z nami czekają na eliksiry. Hermiona natomiast spogląda na mnie zawiedziona(?).

O co jej do brody Griffindora chodzi?

Dobra, spytam ją później, bo chyba nadchodzi Servus Nietoperz z Lochów Snap(czy jak tam mu było) i szeleszcząc swoimi czarnymi szatami w stylu "Jestem nietoperzem i zaraz wyssę całą twoją energie życiową" . Ciekawe gdzie się nauczył wywoływać takie wrażenie... Może chodził na jakiś specjalny kurs?

Dobra, Isa ogarnij się.

Wchodzę do klasy zaraz za Mioną oraz siadam z nią, Harrym i Ronem w ławce.

-Spokój!-powiedział chłodno profesor, zamykając drzwi. W klasie natychmiast zrobiło się cicho.

Jeju, on sam swoją obecnością sprawia, że jest cicho... chociaż profesor Rolff też tak na uczniów działał... tyleże tamten doprowadzał do tego uśmiechem, a ten mrocznym spojrzeniem. 

Koniec Isabelle! Nietoperz kontynuuje!

-Zanim zaczniemy dzisiejszą lekcję -powiedział podchodząc do swojego biurka i rozglądając się po wszystkich- uważam za stosowne przypomnieć wam, że w czerwcu będziecie zdawać ważny egzamin, podczas którego wykażecie waszą wiedzę na temat sporządzania i zastosowania magicznych eliksirów. Niektórzy z was wykazują, co prawda, cechy skretynienia, ale mam wciąż nadzieję że wszyscy zasłużą co najmniej na dostateczny, jeśli nie chcą zasłużyć na mój... gniew-dokończył mrocznym głosem spoglądając groźnie na pucołowatego chłopca, który głośno przełknął ślinę. 

Chyba te lekcje nie są tak przyjemne jak w Dumstrangu...

- Po ukończeniu tej klasy wielu z was przestanie się uczyć eliksirów. Do owutemowej klasy eliksirów wezmę tylko najlepszych, a to oznacza, że z niektórymi na pewno się pożegnamy.-  pogardliwie wykrzywił wargi, spoglądając na nasz stolik zatrzymując wzrok na Harrym. Chyba się nie za bardzo lubią... 

-Ale zanim ta szczęśliwa chwila nadejdzie, mamy przed sobą cały rok, więc niezależnie od tego, czy ktoś zamierza zdawać owutemy z eliksirów czy nie, radzę wszystkim, by skupili wysiłki na osiągnięciu tego co wysokiego poziomu wiedzy, którego będę oczekiwał od moich uczniów podczas zaliczania sumów.- sądząc po minach Gryfonów obecnych  na sali, to chyba będzie niezbyt łagodny rok...

-Dzisiaj będziemy sporządzać eliksir, który często pojawia się podczas  zaliczania Standardowych Umiejętności Magicznych: eliksir spokoju, który uśmierza lęk i łagodzi niepokój. Ale ostrzegam, jeśli zadrży wam ręka przy odmierzaniu poszczególnych poszczególnych składników, ten, kto wypije wasz wywar, może zapaść w głęboki sen, z którego morze się nie obudzić. Musicie się bardzo skupić na tym co robicie.- Siedząca koło Rona Hermiona wyprostowała się, a z jej twarzy znikły jakiekolwiek uczucia.-Ingrediencje i sposób przygotowania na tablicy, a wszystko co wam będzie potrzebne do znajdziecie w tym kredensie-machnął różdżką, a jedne z licznych drzwiczek otworzyły się- macie półtorej godziny... Start.

Nie rzuciłam się to kredensu, tak jak pozostali uczniowie, tylko spojrzałam na tablice.

Dobry przepis, ale utrudniony... można przecież zrobić go szybciej.

No cóż i tak nie zawsze będę korzystać z przepisów podawanych przez profesora.

Wzruszając ramionami ruszyłam do kredensu, gdzie teraz nie było nikogo i zabrałam potrzebne składniki.

Po godzinie eliksir był gotowy, a ja spokojnie mogłam przyjrzeć się pracy innym. Hermiona z chorobliwie szczegółowo przez co zostało jej kilka punktów do zrobienia, w kociołku Rona... lepiej nic nie mówić, a u Harry'ego zabrakło jednego składnika. W milczeniu przyglądałam się reszcie klasy rozumiejąc gniewne spojrzenie Nietoperza skierowane w kierunku pucołowatego. W kego kociołku było o wiele gorzej niż u Rona, a myślałam, że tylko Ametis była taka beznadziejna w eliksirach. 

Po 20 minutach Nietoperz zaczął sprawdzać kociołki, czepiając się każdego szczegółu, szczególnie u Gryfonów. Chyba nas profesor nie lubi...

Gdy podszedł do naszego stolika spojrzał do kociołka Miony, skąd odszedł bez słowa, następnie powydzierał się na Rona i stanął przy Harrym, którego obrzucił jadowitym spojrzeniem.

-Potter, czy możesz mi powiedzieć, co to ma być?- Ślizgoni natychmiast spojrzeli na nasz stolik 

-Eliksir spokoju- odpowiedział nerwowo zielonooki

-A powiedz mi, Potter czy ty umiesz czytać?- wycedził profesor, a Fretka wybuchnęła śmiechem

-Tak, umiem- odpowiedział Harry zaciskając ręce

-To przeczytaj mi 3 wers instrukcji

-Dodaj sproszkowany kamień księżycowy, zamieszaj 3 razy przeciwnie do ruchu wskazówek zegara, gotuj przez 7 minut, a następnie dodaj 2 krople syropu z ciemiernika czarnego- no to już wiem czego mi brakowało

-Zrobiłeś wszystko, co napisano w 3 punkcie instrukcji?

-Nie- powiedział cicho przygnębiony Potter

-Słucham?

-Nie powiedział głośniej - Zapomniałem o ciemierniku...

-Wiem, że zapomniałeś, Potter, a to znaczy, że to, co tu uwarzyłeś, nie ma najmniejszej wartości. Eva...- zaczął Nietoperz, ale mu przerwałam

-Przecież można go jeszcze uratować- powiedziałam pewnie -wystarczy tylko dodać kwiat magnolii- przywołałam go mrucząc ciche "accio mangolia" i dodałam kwiatek do wywaru- i pomieszać 3 razy w kierunku ruchu wskazówek zegara i gotowe - powiedziałam mieszając, a po chwili nad cieczą zaczął unosić się srebrna mgiełka. Hermiona, Ron, Harry i reszta sali spojrzała zszokowana na mnie ja z niecierpliwością czekałam na werdykt profesora, który bacznie przyglądał się eliksirowi. Po chwili Nietoperz spojrzał na mnie z podziwem skrytym głęboko w czarnych oczach i powiedział:

-Eliksir jest poprawny, możesz podziękować koleżance...- tu wymownie spojrzał w moją stronę

-Stay. Isabelle Stay- powiedziałam, a podziw zmienił się w pogarde. Chyba nie nie lubi mojego nazwiska...

-Czyżby Lukas i Elizabeth Stay wrócili do Angli?- pyta złośliwym tonem. Chyba nie przepada za moimi rodzicami...

- Tak, profesorze, chce się pan z nimi przywitać? Chyba są jeszcze w zamku...- mówię obrzydliwie słodkim głosem

-Obejdzie się bez tego- mówi zimnym głosem i odchodzi w kierunku Fretki. Po kilku minutach Nietoperz kazał nam przelać wywar do fiolek i postawić je na biurku, a na następne zajęcia zadał nam 12 cali pergaminu na temat właściwości i zastosowania kamienia księżycowego.

Hermiona, Ron i Harry oddali je pierwsi i praktycznie wybiegli z lochów. 

Spojrzałam na plan - teraz pora na... lunch! 

Szybko ruszyłam do Wielkiej Sali i usiadłam obok zajadającej się czekoladowymi kociołkami Ginny. Ta spojrzała na mnie i uśmiechnęła się wyrozumiale.

-Eliksiry?- spytała,  a ja smętnie pokiwałam głową

-Chcesz kociołka?-wyciągnęła w moją stronę pudełko, a ja nienamyślając się długo wzięłam jednego i zjadłam go z błogą miną. 

-Dziękuję Ginny. Tego mi właśnie brakowało- mówię, a rudowłosa obdarowuje mnie uśmiechem

-Co teraz masz?- pyta

-Wróżbiarstwo- odpowiadam niechętnie

-Jeśli jesteś niewyspana to masz szansę się przespać, Trelawney strasznie przynudza.

-Serio? W Dumnstrangu wróżbiarstwa uczył pan Romanow, który kompletnie mnie nienawidził i co lekcje przepowiadał mi "że śmierć złapie mnie w swoje szpony w młodym wieku"- śmieje się lekko na wspomnienie kaczowatej twarzy profesora, a Weasley spogląda na mnie z delikatnym uśmiechem

-A tak w ogóle to gdzie jest sala od wróżbiarstwa? 

-W Wieży Północnej, jak chcesz to mogę cię tam zaprowadzić, bo mam wolną godzinę- proponuje, na co ja chętnie przystępuje

Po kilkunastu minutach dochodzimy do drabiny prowadzącej (jak twierdzi Ginny) do sali profesor Trelawney. Żegnam się z rudowłosą i wchodzę po drabince do środka. Gdy weszłam do pomieszczenia o mało nie zemdlałam od intensywnych zapachów wonnych olejków i ... starej sherry? Cała sala była po prostu zadymiona. 

Chyba szybko zrezygnuje z wróżbiarstwa.

Zasiadam przy jednej z puf i kładę głowę na stoliku marząc by ta lekcja już się skończyła. 

Po kilku minutach dosiada się do mnie Harry z Ronem i razem tępo wpatrujemy się w stolik.

-Dzień dobry- usłyszałam mglisty, rozmarzony głos chudej, spowitej w zwiewnych szalach i obwieszonej paciorkami kobiety, której zielone oczy były ogromnie powiększone przez grube szkła 

-Witam was na lekcji wróżbiarstwa... i po tym nie dałam rady i najzwyczajniej w świecie usnęłam.

Harry obudził mnie na końcu tej przerażająco nudnej lekcji i bez słów podał mi Sennik Iniga Imago.

Ospała, leniwie zabrałam Sennik do torby i udałam się do klapy w podłodze. Byłam już prawie przy niej gdy usłyszałam chrapliwy głos nauczycielki:

-MASZ WIELKĄ MOC, LECZ I WIELKIE OBOWIĄZKI. MUSISZ POMÓC WYZNACZONEMU POKONAĆ CZARNEGO PANA. TWE DNI SĄ OBLICZNE LECZ NIEJASNE. MUSISZ PAMIĘTAĆ O...- czarownica zachwiała się i potrząsneła głową, po czym przemówiła swoim zwyczajnym glosem:- Co ty tu jeszcze robisz? Moje zajęcia już się skończyły. No już, zmykaj- popędziła mnie, a ja nie wiele myśląc szybko zeszłam po drabince i ruszyłam korytarzem.

Po chwili gdy szok minął, zaczęłam się zastanawiać - o co jej chodziło?

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

/* Różdżki do góry w hołdzie dla Alana Rickmana, genialnego aktora , znango przed wszystkim z roli Severusa Snape'a

Rozdział pisany po prawie 3- tygodniowej przerwie spowodowanej długim brakim książki HPiZF, z której będę bardzo często korzystać i śmierci Rickmena (część była napisana przed świętami, a dreszta dziś).

Mam nadzieję, że podczas moich ferii, które zaczynają się w lutym, że uda mi się coś sensownego wyskrobać.

Do następnego,

Isiak

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro