Rozdział 14
~Isabelle~
Po skończonej lekcji historii magii wiem jedno- powinni zamiast "historia magii" napisać "senne wykłady" albo "wykłady przez sen". Duch nie powinien uczyć czarodziejów.
Chociaż z drugiej strony... tyle zobaczył i przeżył... chwila jak duch może coś przeżyć? Przecież one są martwe i... i nie materialne!
Nie jestem uprzedzona do duchów!
I się nich całkowicie nie boje!
Dobra stop, koniec rozmyślania o duchach, to źle na mnie działa.
Rozglądam się lekko nieprzytomnie po korytarzu. Razem z Hermioną, Ronem i Harrym zatrzymaliśmy się w lochach.
Nie mogę uwierzyć, że moje ulubione zajęcia odbywają się w takim miejscu!
Och nie, nie boję się lochów, wręcz przeciwnie - uwielbiam się jak to określa mama - pałętać po podejrzanych miejscach. Tia... wracając do sprawy- przecież jakiś nierozgarnięty kretyn może pomylić składniki i eliksir może wysadzić całe lochy powodując zburzenie zamku.
To akurat znam dobrze.
W Dumstrangu pewna idiotyczna pusta lalusia z zamrożonym przez lakier do włosów maleńkim mózgiem pomyliła składniki w eliksirze na porost włosów, który warzyła do zemsty (na mnie) i wysadziła całe zachodnie skrzydło, w której (na jej szczęście) nikogo nie było. Lalusia została wyrzucona z eliksirów i calutkie wakacje spędziła w czarodziejskim sierocińcu wykonując prace społeczne.
Od tej pory eliksiry odbywają się na najwyższej sali w południowej wieży otoczonej silną magiczną barierą.
Koniec rozmyślań Isabelle! Za minute masz podwójną lekcje eliksirów, więc trzeba się skupić!
Ponownie rozglądam się ponownie po otoczeniu. Ron i Harry wiercą się niespokojnie, tak jak inni uczniowie domu lwa, którzy razem z nami czekają na eliksiry. Hermiona natomiast spogląda na mnie zawiedziona(?).
O co jej do brody Griffindora chodzi?
Dobra, spytam ją później, bo chyba nadchodzi Servus Nietoperz z Lochów Snap(czy jak tam mu było) i szeleszcząc swoimi czarnymi szatami w stylu "Jestem nietoperzem i zaraz wyssę całą twoją energie życiową" . Ciekawe gdzie się nauczył wywoływać takie wrażenie... Może chodził na jakiś specjalny kurs?
Dobra, Isa ogarnij się.
Wchodzę do klasy zaraz za Mioną oraz siadam z nią, Harrym i Ronem w ławce.
-Spokój!-powiedział chłodno profesor, zamykając drzwi. W klasie natychmiast zrobiło się cicho.
Jeju, on sam swoją obecnością sprawia, że jest cicho... chociaż profesor Rolff też tak na uczniów działał... tyleże tamten doprowadzał do tego uśmiechem, a ten mrocznym spojrzeniem.
Koniec Isabelle! Nietoperz kontynuuje!
-Zanim zaczniemy dzisiejszą lekcję -powiedział podchodząc do swojego biurka i rozglądając się po wszystkich- uważam za stosowne przypomnieć wam, że w czerwcu będziecie zdawać ważny egzamin, podczas którego wykażecie waszą wiedzę na temat sporządzania i zastosowania magicznych eliksirów. Niektórzy z was wykazują, co prawda, cechy skretynienia, ale mam wciąż nadzieję że wszyscy zasłużą co najmniej na dostateczny, jeśli nie chcą zasłużyć na mój... gniew-dokończył mrocznym głosem spoglądając groźnie na pucołowatego chłopca, który głośno przełknął ślinę.
Chyba te lekcje nie są tak przyjemne jak w Dumstrangu...
- Po ukończeniu tej klasy wielu z was przestanie się uczyć eliksirów. Do owutemowej klasy eliksirów wezmę tylko najlepszych, a to oznacza, że z niektórymi na pewno się pożegnamy.- pogardliwie wykrzywił wargi, spoglądając na nasz stolik zatrzymując wzrok na Harrym. Chyba się nie za bardzo lubią...
-Ale zanim ta szczęśliwa chwila nadejdzie, mamy przed sobą cały rok, więc niezależnie od tego, czy ktoś zamierza zdawać owutemy z eliksirów czy nie, radzę wszystkim, by skupili wysiłki na osiągnięciu tego co wysokiego poziomu wiedzy, którego będę oczekiwał od moich uczniów podczas zaliczania sumów.- sądząc po minach Gryfonów obecnych na sali, to chyba będzie niezbyt łagodny rok...
-Dzisiaj będziemy sporządzać eliksir, który często pojawia się podczas zaliczania Standardowych Umiejętności Magicznych: eliksir spokoju, który uśmierza lęk i łagodzi niepokój. Ale ostrzegam, jeśli zadrży wam ręka przy odmierzaniu poszczególnych poszczególnych składników, ten, kto wypije wasz wywar, może zapaść w głęboki sen, z którego morze się nie obudzić. Musicie się bardzo skupić na tym co robicie.- Siedząca koło Rona Hermiona wyprostowała się, a z jej twarzy znikły jakiekolwiek uczucia.-Ingrediencje i sposób przygotowania na tablicy, a wszystko co wam będzie potrzebne do znajdziecie w tym kredensie-machnął różdżką, a jedne z licznych drzwiczek otworzyły się- macie półtorej godziny... Start.
Nie rzuciłam się to kredensu, tak jak pozostali uczniowie, tylko spojrzałam na tablice.
Dobry przepis, ale utrudniony... można przecież zrobić go szybciej.
No cóż i tak nie zawsze będę korzystać z przepisów podawanych przez profesora.
Wzruszając ramionami ruszyłam do kredensu, gdzie teraz nie było nikogo i zabrałam potrzebne składniki.
Po godzinie eliksir był gotowy, a ja spokojnie mogłam przyjrzeć się pracy innym. Hermiona z chorobliwie szczegółowo przez co zostało jej kilka punktów do zrobienia, w kociołku Rona... lepiej nic nie mówić, a u Harry'ego zabrakło jednego składnika. W milczeniu przyglądałam się reszcie klasy rozumiejąc gniewne spojrzenie Nietoperza skierowane w kierunku pucołowatego. W kego kociołku było o wiele gorzej niż u Rona, a myślałam, że tylko Ametis była taka beznadziejna w eliksirach.
Po 20 minutach Nietoperz zaczął sprawdzać kociołki, czepiając się każdego szczegółu, szczególnie u Gryfonów. Chyba nas profesor nie lubi...
Gdy podszedł do naszego stolika spojrzał do kociołka Miony, skąd odszedł bez słowa, następnie powydzierał się na Rona i stanął przy Harrym, którego obrzucił jadowitym spojrzeniem.
-Potter, czy możesz mi powiedzieć, co to ma być?- Ślizgoni natychmiast spojrzeli na nasz stolik
-Eliksir spokoju- odpowiedział nerwowo zielonooki
-A powiedz mi, Potter czy ty umiesz czytać?- wycedził profesor, a Fretka wybuchnęła śmiechem
-Tak, umiem- odpowiedział Harry zaciskając ręce
-To przeczytaj mi 3 wers instrukcji
-Dodaj sproszkowany kamień księżycowy, zamieszaj 3 razy przeciwnie do ruchu wskazówek zegara, gotuj przez 7 minut, a następnie dodaj 2 krople syropu z ciemiernika czarnego- no to już wiem czego mi brakowało
-Zrobiłeś wszystko, co napisano w 3 punkcie instrukcji?
-Nie- powiedział cicho przygnębiony Potter
-Słucham?
-Nie powiedział głośniej - Zapomniałem o ciemierniku...
-Wiem, że zapomniałeś, Potter, a to znaczy, że to, co tu uwarzyłeś, nie ma najmniejszej wartości. Eva...- zaczął Nietoperz, ale mu przerwałam
-Przecież można go jeszcze uratować- powiedziałam pewnie -wystarczy tylko dodać kwiat magnolii- przywołałam go mrucząc ciche "accio mangolia" i dodałam kwiatek do wywaru- i pomieszać 3 razy w kierunku ruchu wskazówek zegara i gotowe - powiedziałam mieszając, a po chwili nad cieczą zaczął unosić się srebrna mgiełka. Hermiona, Ron, Harry i reszta sali spojrzała zszokowana na mnie ja z niecierpliwością czekałam na werdykt profesora, który bacznie przyglądał się eliksirowi. Po chwili Nietoperz spojrzał na mnie z podziwem skrytym głęboko w czarnych oczach i powiedział:
-Eliksir jest poprawny, możesz podziękować koleżance...- tu wymownie spojrzał w moją stronę
-Stay. Isabelle Stay- powiedziałam, a podziw zmienił się w pogarde. Chyba nie nie lubi mojego nazwiska...
-Czyżby Lukas i Elizabeth Stay wrócili do Angli?- pyta złośliwym tonem. Chyba nie przepada za moimi rodzicami...
- Tak, profesorze, chce się pan z nimi przywitać? Chyba są jeszcze w zamku...- mówię obrzydliwie słodkim głosem
-Obejdzie się bez tego- mówi zimnym głosem i odchodzi w kierunku Fretki. Po kilku minutach Nietoperz kazał nam przelać wywar do fiolek i postawić je na biurku, a na następne zajęcia zadał nam 12 cali pergaminu na temat właściwości i zastosowania kamienia księżycowego.
Hermiona, Ron i Harry oddali je pierwsi i praktycznie wybiegli z lochów.
Spojrzałam na plan - teraz pora na... lunch!
Szybko ruszyłam do Wielkiej Sali i usiadłam obok zajadającej się czekoladowymi kociołkami Ginny. Ta spojrzała na mnie i uśmiechnęła się wyrozumiale.
-Eliksiry?- spytała, a ja smętnie pokiwałam głową
-Chcesz kociołka?-wyciągnęła w moją stronę pudełko, a ja nienamyślając się długo wzięłam jednego i zjadłam go z błogą miną.
-Dziękuję Ginny. Tego mi właśnie brakowało- mówię, a rudowłosa obdarowuje mnie uśmiechem
-Co teraz masz?- pyta
-Wróżbiarstwo- odpowiadam niechętnie
-Jeśli jesteś niewyspana to masz szansę się przespać, Trelawney strasznie przynudza.
-Serio? W Dumnstrangu wróżbiarstwa uczył pan Romanow, który kompletnie mnie nienawidził i co lekcje przepowiadał mi "że śmierć złapie mnie w swoje szpony w młodym wieku"- śmieje się lekko na wspomnienie kaczowatej twarzy profesora, a Weasley spogląda na mnie z delikatnym uśmiechem
-A tak w ogóle to gdzie jest sala od wróżbiarstwa?
-W Wieży Północnej, jak chcesz to mogę cię tam zaprowadzić, bo mam wolną godzinę- proponuje, na co ja chętnie przystępuje
Po kilkunastu minutach dochodzimy do drabiny prowadzącej (jak twierdzi Ginny) do sali profesor Trelawney. Żegnam się z rudowłosą i wchodzę po drabince do środka. Gdy weszłam do pomieszczenia o mało nie zemdlałam od intensywnych zapachów wonnych olejków i ... starej sherry? Cała sala była po prostu zadymiona.
Chyba szybko zrezygnuje z wróżbiarstwa.
Zasiadam przy jednej z puf i kładę głowę na stoliku marząc by ta lekcja już się skończyła.
Po kilku minutach dosiada się do mnie Harry z Ronem i razem tępo wpatrujemy się w stolik.
-Dzień dobry- usłyszałam mglisty, rozmarzony głos chudej, spowitej w zwiewnych szalach i obwieszonej paciorkami kobiety, której zielone oczy były ogromnie powiększone przez grube szkła
-Witam was na lekcji wróżbiarstwa... i po tym nie dałam rady i najzwyczajniej w świecie usnęłam.
Harry obudził mnie na końcu tej przerażająco nudnej lekcji i bez słów podał mi Sennik Iniga Imago.
Ospała, leniwie zabrałam Sennik do torby i udałam się do klapy w podłodze. Byłam już prawie przy niej gdy usłyszałam chrapliwy głos nauczycielki:
-MASZ WIELKĄ MOC, LECZ I WIELKIE OBOWIĄZKI. MUSISZ POMÓC WYZNACZONEMU POKONAĆ CZARNEGO PANA. TWE DNI SĄ OBLICZNE LECZ NIEJASNE. MUSISZ PAMIĘTAĆ O...- czarownica zachwiała się i potrząsneła głową, po czym przemówiła swoim zwyczajnym glosem:- Co ty tu jeszcze robisz? Moje zajęcia już się skończyły. No już, zmykaj- popędziła mnie, a ja nie wiele myśląc szybko zeszłam po drabince i ruszyłam korytarzem.
Po chwili gdy szok minął, zaczęłam się zastanawiać - o co jej chodziło?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
/* Różdżki do góry w hołdzie dla Alana Rickmana, genialnego aktora , znango przed wszystkim z roli Severusa Snape'a
Rozdział pisany po prawie 3- tygodniowej przerwie spowodowanej długim brakim książki HPiZF, z której będę bardzo często korzystać i śmierci Rickmena (część była napisana przed świętami, a dreszta dziś).
Mam nadzieję, że podczas moich ferii, które zaczynają się w lutym, że uda mi się coś sensownego wyskrobać.
Do następnego,
Isiak
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro