Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 13

~Hermiona~

To jest Isabelle.

Dziewczyny podchodzą coraz bliżej, a ja lustruję wzrokiem Belle.

Po takiej utracie krwi powinna wyglądać jak wrak człowiek, a wygląda jakby przed chwilą wyszła z mugolskiego spa!

- Dalej usiąść nie mogliście, co? -pyta udając oburzenie, Weasley- Chłopaki i Miona poznajcie naszą nową gryfonkę - Isabelle Stay!-mówi radośnie Ginny- Isi to jest ten słynny Wybraniec, Chłopiec-Który-Przeżył, Złoty Chłopiec Gryffindoru- Harry James Potter!- teatralnie wykrzyknęła ruda wskazując ręką mojego przyjaciela, a Bel ukłoniła się dwornie w stronę Chłopca-Który-Przeżył, na co on ze śmiechem skinął jej głową.

-To z kolei mój brat, Wielki Mistrz Szachów, Ron Bilius Weasley- Weasley wskazuje na rudowłosego, do którego szeroko się uśmiechnęła na co on nieśmiało wykrzywił wagi i spłonął czerwonym rumieńcem.

Serio Ron?

-A z tego co mówiłaś mi wcześniej, to nasza Chodzącą Bibliotekę Hogwartu vel Hermionę Jean Granger już poznałaś - kończy najmłodsza latorośl Weasley'ów i siada naprzeciwko mnie.

-Sorry, jeśli cię wczoraj wystraszyłam- mówi z przepraszającym uśmiechem spadając koło mnie i jednocześnie naprzeciwko Ginny -Zmiana klimatu i czasu od zawsze źle na mnie działała. W Bułgarii jest o wiele cieplej niż w Anglii- to opatula się się przetransmutowanym z serwetki, rubinowym kocem.- Przez to mam... lekkie problemy ze zdrowiem.

-"Lekkie problemy ze zdrowiem" nazywasz mdleniem z wykrwawianiem się? -pytam kpiąco, a Ron, Harry i Ginny zszokowani spoglądają na rudą.

-Oj Miona, nie przesadzaj, nic wielkiego mi się nie stało-mówi machając ręką.

-"Nic wielkiego mi się nie stało", twierdzisz?- dziewczyna kiwa głową- Czyli twój ojciec z byle jakiego przybył do szkoły, przerażony i blady jak śmierć oraz z tego co się orientuje nadal z niego nie wyszedł. -rzucam zirytowane spojrzenie Isabelle.

-Mój tata od zawsze jest gotowy zrobić wszystko by choć na chwilę pobyć w swojej ukochanej szkole, nawet jest zdolny udawać straszne zmęczenie i osłabienie. - mówi drwiąco- Jeśli nawet na początku, mój przewrażliwiony na moim punkcie ojciec bał się o mnie, to nie potrzebnie, bo jak widać- nic wielkiego mi się nie stało.- widząc moje sceptyczne spojrzenie dodaje- Przecież gdyby coś mi było, pielęgniarka by mnie nie wypuściła, co nie?

Tu mnie masz, pani Pomfrey nigdy by nie wypuściła nieuleczonego ucznia ze Skrzydła Szpitalnego.

Nagle wrota Wielkiej Sali otworzyły się i przez nie wbiegła wściekła Pompona Pomfrey.

No kto by się spodziewał.

Ciężko dysząc kobieta oparła się o jedno z wielkich wrót i zaczęła przesuwać swoim jastrzębim wzrokiem po stołach.

Isabelle poruszyła się niespokojnie, gdy wzrok pielęgniarki spoczął na naszym stole. Gdy wzrok starszej kobiety doszedł do połowy stołu dziewczyna szybko wyciągnęła różdżkę i dotknęła nią czubek głowy i wyszeptała jakieś słowa.

Zdziwiona wymieniłam spojrzenia z Ginny i razem spojrzałyśmy w kierunku Belle, która... zniknęła? Nagle usłyszałam cichy chichot w miejscu gdzie ostatnio ją widziałam, ale zignorowałam, na rzecz obserwowania pielęgniarki.

Wzrok kobiety zatrzymał się na chwili na nas, a następnie skierował się  ku końcu stołu.

Gdzie ona zniknęła?

Gdy pani Pomfrey skończyła kogoś szukać (zapewne Isabelle) kobieta westchnęła z niedowierzaniem i zniknęła za drzwiami.

Z przestrzeni znajdującej się obok mnie wydobyło się westchnienie ulgi. Zdezorientowana wyciągam rękę by to sprawdzić. Moja ręka przez chwilę sunęła swobodnie, ale po chwili natrafiła na... barierę? Niewidzialny opór?  Nie wiem kompletnie jak to nazwać.

Zszokowana postanowiłam ją zbadać. Zaczęłam od strony stołu.
Trochę poniżej stołu "bariera"jest płaska i... ma fakturę szkolnej szaty? Co to jest do jas... brody Gryffindora?  Dobra badamy dalej.

Trochę wyżej wyczułam dwie... górki?  Choć to chyba nie to... o czym za chwilę się przekonuje.

-Miona, ja wiem, że jestem ładna, ale nie wiedziałam, że i ci się podobam. Wystarczyło powiedzieć, a nie mnie obmacywać.-szybko zabieram ręce i nieufnie patrzę na przestrzeń mówiącą głosem Isabelle.

Nagle, koło mnie pojawia się rozbawiona Stay, a ja... no, a co innego mogłabym zrobić? Wydaję cichy okrzyk przerażenia i prawie spadam z ławy. Cała ja. 

Belle wybucha głośnym śmiechem, a Ron, Ginny i Harry patrzą zszokowania na rudowłosą.

No a co ja mogłam zrobić?

Spalić buraka.

 I tak też zrobiłam.

~Isabelle~

Po tym jak pielęgniarka wparowała do Wielkiej Sali nie wiedziałam co robić, gdzie się schować, bo oczywiście wiedziałam kogo szuka- mnie. Dopiero w praktycznie ostatniej chwili przypomniałam sobie o moim ulubionym czarze- Zaklęciu Kameleona. 

Mina Złotej Trójcy Gryffindoru (tak, słyszałam to określenie) i Ginny gdy moja postać zniknęła- bezcenna. Zdezorientowana mina Miony, Harry'ego i Ginny oraz osłupiała Rona tak mnie rozbawiły, że po prostu nie mogłam się nie uśmiechnąć.  Ale oczywiście- mądra ja nie mogłam opanować także westchnienia ulgi, gdy pielęgniarka wyszła z Wielkiej Sali, ale i tak mimo to nadal miałam banana na twarzy. 

Niestety, sytuacja zrobiła się nieciekawa, gdy Hermiona postanowiła zbadać źródło dźwięku- czyli mnie. Gdy poczułam jej dłonie na brzuchu uznałam to za śmieszne, ale gdy jej ręka posuneła się w górę... zrobiło się nie ciekawie.

Jednak- jak to ja- nie dałam się zbić z tropu i powiedziałam:

-Miona, ja wiem, że jestem ładna,ale nie wiedziałam, że i ci się podobam. Wystarczyło powiedzieć, a nie mnie obmacywać.- dziewczyna szybko zabiera ręce i nieufnie spogląda na mnie, na co ja ponownie ie mogę powstrzymać śmiechu.

Dobra, koniec przedstawienia.

Ponownie dotykam czubek głowy i szepczą odpowiednie przeciw zaklęcie. Znowu staję się widzialna, a Hermiona cicho krzyczy i prawie spada z krzesła, a ja wybucham śmiechem.

Serio? Czyżby nieustraszona(przynajmniej tak twierdził Wiktor) Hermiona Granger się mnie wystraszyła?

Dziewczyna rumieni się, a reszta ferajny patrzy się na mnie jakby pierwszy raz mnie widzieli.

Moje rozbawienie szybko mija gdy podchodzi do nas profesor McGonagall rozdająca plany lekcji. Cóż... ściśnięte w wąską kreskę wargi, zwężone oczy wysyłające mi wściekłe spojrzenia, szeroko rozszerzone nozdzrza i spięta postura ciała dość wymownie mi mówi - "Masz prze***ane Stay*".

Ops, zapomniała bym, ja już z tego wyrosłam, nie działają na mnie takie rzeczy.

Smutno... 

-Stay, co ty tu robisz? 

-Siedzę?-MgGonall wysyła mi podirytowane spojrzenie

-Cały ojciec-mruczy pod nosem i odchrząka- Czy ty nie powinnaś być w Skrzydle Szpitalnym?

-Przecież jestem zdrowa, więc nie muszę się tam kisić.-mówię wzruszając ramionami, a profesorka kręci głową, podaje mi plan i odchodzi.

Pierwsza historia magii, później podwójne eliksiry, wróżbiarstwo(Ja nadal na to chodzę?) i podwójne OPCM. Pierwszy dzień i już dają Różową Ropuchę, to mogę się już pożegnać z wolnymi wieczorami... i muszę zrobić wywar z szczuroszczeta na to jej przeklęte pióro. 

Szybko nakładam na talerz moją ulubioną jajecznice na mleku i chleb posmarowany masłem. Szybko zjadam i popijam sokiem pomarańczowym, po czym zwracam się do Hermiony, która również skończyła posiłek:

-To idziemy na historię magii tak?

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Rozdział jest nudny i niczego szczególnego nie wnosi do fabuły :/ Jestem z niego niezbyt zadowolona.

Kontynuując, dedykuje go Bociaaaaa,  ZakropkowanaPtaszek55555 i Franczeskahappy, dzięki za komentarze.

Jeśli ktoś jeszcze to czyta to niech zostawi gwiazdkę.

Na górze Ron Weasley.

Do szybkiego zobaczenia,

Isa






Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro