Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4.

Pisane przy pomocy mojej kopii Harry Potter i Zakon Feniksa, przyznaję się bez bicia. Przeczytałam za dużo fanfików by pamiętać oryginał.

#######################

- Krzycz głośniej moje nazwisko, jeszcze cię śmierciożercy nie słyszą - palnął Shadow, posyłając Moody'emu mordercze spojrzenie. Rozejrzał się po okolicy. Poza tym, że w szeregu domów był błąd w numeracji (po numerze 11 był 13), uliczka niczym się nie wyróżniała.

- Gdzie jesteśmy? - spytał, taksując wzrokiem powybijane szyby w oknach, złuszczającą się farbę i stosy śmieci przed drzwiami - Lepiej, żeby to nie była zasadzka. 

- Chwila - Moody grzebał w kieszeni płaszcza - Mam cię. - wyjął coś w rodzaju zapalniczki. Rozległo się pstryknięcie. Najbliższa latarnia pyknęła i zgasła. Proces powtórzył się, dopóki cała ulica nie spowiła się w ciemnościach.

- Pożyczyłem od Dumbledore'a - odparł Moody na pytające spojrzenie Shadowa - Wystarczy, w razie gdyby jakiś mugol wyjrzał przez okno.

Shadow wolał nie zdradzać, że widzi w ciemnościach. Nabył tę umiejętność, kiedy jego oczy zmieniły kolor. Moody wcisnął mu do ręki kawałek pergaminu i oświetlił go różdżką. Shadow zmrużył oczy na nagłe światło, ale szybko się przyzwyczaił. 

- Przeczytaj i zapamiętaj.

- Nie rozkazuj mi. - warknął do Moody'ego, ale zrobił co mu kazano.

Na pergaminie, znajomym Shadowowi pismem, było napisane:

Kwatera Główna Zakonu Feniksa znajduje się w Londynie przy Grimmauld Place 12.

Zakon Feniksa? Brzmiało to podejrzanie. 

Moody spalił pergamin, co tylko potwierdziło podejrzenia. 

Shadow zwrócił się w stronę szeregu kamienic. Nie było tu numeru 12. Tylko 11, a po nim 13, tak, jak zauważył zaraz po przybyciu. Więc gdzie ukrywała się Kwatera Główna Zakonu Feniksa przy Grimmauld Place 12?

Jak tylko to pomyślał, poczuł nagły skok w energii. Pomiędzy numerem 11 a 13 rozdął się nowy dom, z zardzewiałym numerem 12 na obtłuczonych drzwiach. A to ciekawe. Teraz wyraźnie wyczuwał warstwy ochronnej energii otaczające zmaterializowaną kamienicę. Nie była to nieprzewidywalna i dzika energia Chaosu, tylko płynna i plastyczna magia. Więc stał przed domem czarodzieja.

Nie dane mu było pomyśleć, bo Moody szturchnął go w plecy, popychając w stronę drzwi.

- Do środka, szybko! - zawarczał Moody, ignorując ostrzegawcze warczenie Shadowa. 

Decydując się nie robić sceny na odkrytym terenie, Shadow pomaszerował za Lupinem do drzwi. Były profesor stuknął różdżką w drzwi, powodując sporo metalicznego stukotu. Pewnie zdejmował łańcuchy z wnętrza drzwi. Z okropnym skrzypieniem wejście stanęło otworem. 

- Wejdź do środka, tylko nie idź dalej i niczego nie dotykaj.

Shadow, będąc na nieznanym terenie, posłuchał. W nos uderzył go zapach wilgoci, kurzu i stęchlizny. Dom długo stał pusty, około dziesięć lat. W holu było ciemno jak Ave Szatan... przynajmniej dla ludzi. Shadow widział długi, ponury korytarz. Wzdłuż ścian ciągnął się rząd gazowych lamp oraz poczerniałych portretów. Tapety złuszczały się ze ścian, po podłodze biegł wytarty włóczkowy chodnik. Wszędzie walał się motyw węża. 

Moody przywrócił światło latarniom, reszta obstawy weszła do domu. Drzwi odcięły światło latarni, więc wszyscy znaleźli się w egipskich ciemnościach. Tylko oczy było widać.

- Nie ruszajcie się przez chwilę, zaraz się postaram by było trochę jaśniej - wyszeptała niedobrana para oczu, należąca do Moody'ego. Shadow syknął, kiedy czarodziej przez przypadek szturchnął go w ramię różdżką. Syk Shadowa zagłuszył syk lamp gazowych, które zapłonęły na pół gwizdka, jakby im się w ogóle nie chciało. Zimne światło odsłoniło wnętrze holu czarodziejom.

Uszy Shadowa poderwały się do góry (a przynajmniej by to zrobiły, gdyby miał swoje a nie ludzkie) na dźwięk czyichś szybkich kroków. W drzwiach na końcu korytarza pojawiła się pani Weasley. Tryskała radością, może dlatego, że Shadow powstrzymał się od wyciągnięcia pistoletu. 

Zatrzymała się wpół kroku, zapewne zauważając wygląd Shadowa.

- Harry? - wyszeptała, patrząc na Moody'ego. Szalonooki przytaknął.

- To Potter, sprawdziliśmy. Inaczej byśmy go tu nie przyprowadzali. - odburknął auror, również szeptem. Pani Weasley się rozpromieniła, ściskając Shadowa w kruszącym żebra uścisku.

- Och, Harry, jak się cieszę, że cię widzę! - dalej szepcząc, odsunęła go na długość ramion i uważnie obejrzała. Wygładziła zmierzwione futro kurtki - Wyładniałeś, ale dalej wyglądasz mizernie. Trzeba cię będzie dokarmić, ale, niestety, na kolację będziesz musiał trochę zaczekać.

Shadow bardzo spodobał się pomysł zjedzenia czegoś więcej niż kradzionej kanapki z lodówki, dziękuję bardzo. Pani Weasley odwróciła się do jego obstawy, szepcząc z naciskiem:

- Dopiero co przybył, posiedzenie już się zaczęło.

Wszyscy zebrani wydali ciche okrzyki podniecenia, po czym ruszyli do drzwi z których wyszła pani Weasley. Shadow zrobił krok, by za nimi podążyć, ale został zatrzymany. 

- Nie, Harry, w posiedzeniu mogą brać udział wyłącznie członkowie Zakonu - zaszeptała pani Weasley, chwytając go za ramię - Ron i Hermiona są na górze, możesz tam z nimi poczekać, aż zebranie się skończy i zrobimy kolację. I nie podnoś głosu w przedpokoju, dobrze?

- Dlaczego? - Shadow zmarszczył brwi.

- Bo możesz coś obudzić.

- Co takiego?

- Później ci wyjaśnię, musimy się spieszyć. Powinnam być już na zebraniu. Pokażę ci, gdzie będziesz spał.

Gestem nakazując mu ciszę, poprowadziła go na palcach obok dwóch długich, zjedzonych przez mole zasłon, po czym obok stojaka na parasole. Wyglądał jak zrobiony z nogi trolla. Do góry po schodach, mijając rząd wyschniętych, skurczonych głów osadzonych na plakietkach jak trofea. To nie były trofea, tylko zasuszone głowy skrzatów domowych, zorientował się Shadow.

Co do Chaosu wszyscy robili w tym domu!? Ten dom powinien zostać wyczyszczony przez specjalną firmę i odkażony, jak nie spalony! Naprawdę nie mieli innego kandydata na tzw. Kwaterę Główną Zakonu Feniksa?

Nawet Oszust miał lepszą miejscówkę. Warsztat na odludziu, należący do brata. Ale lepsze to niż dom jakiejś sekty ortodoksyjnych, walniętych satanistów składających krwawe ofiary. Albo szalonych praktykantów czarnej, mrocznej magii.

- Co tu się...

- Ron i Hermiona wszystko c wyjaśnią, kochaneczku. Ja naprawdę muszę już lecieć. O, to tutaj - stali na drugim piętrze - Te drzwi na prawo to twoja sypialnia. Zawołam was, jak spotkanie się skończy.

I zbiegła po schodach na dół.

Shadow, ciszej niż jakikolwiek człowiek, podszedł do wskazanych mu drzwi, przekręcił gałkę w kształcie głowy węża (wtf, to podchodzi pod obsesję) i pchnął drzwi.

Ledwie ogarnął wzrokiem ponury, wysoki pokój z dwoma łóżkami, kiedy prawie ogłuszył go przeraźliwy pisk i świergot. Potem jeszcze głośniejszy krzyk. I widok przesłoniła mu masa gęstych włosów. 

##########

Tak, wiem, że niby zawieszone.... ALE MIAŁAM WENĘ

A wenę się łapie i wykorzystuje, bo może spiêrniczyć i tyle ją widzieli~ 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro