Rozdział 4
Dezy
W TYM SAMYM CZASIE
Od razu kiedy dostałem jej adres poszedłem do niej. Nie dzwoniłem dzwonkiem, bo mama mówiła, że Kasi może już spać. Zapukałem i otworzyła mi Pani wyglądająca podobnie do Roxy i Kasi z tą różnicą, że ona nie miała blond włosów jak tamte tylko jasnobrązowe.
-Dobry wiczór, jestem Dezy przyszedłem oddać teczkę Roxy
-Witaj! Wejdź proszę zaraz Roxy przyjdzie
Kiedy weszłem do środka usłyszałem zza pierwszych drzwi cichą kołysankę. Chciałem zajrzeć do środka, ale nie wiedziałem czy mogę. Na szczęście jak mi się wydaje mama Roxy powiedziała, że jak chce to mogę posłuchać. Stałem oparty o futrynę drzwi i słuchałem jak Roxy śpiewa dobre 5 minut. Wreszcie wstała i przekręciła się przodem do mnie. Chyba ją zaskoczyłem! Nic się nie odezwała tylko do mnie podeszła i gestem ręki wyprosiła mnie z pokoju po czym sama wyszła i zamknęła drzwi.
-Pięknie śpiewasz- powiedziałem dosyć cicho, na co się ślicznie zarumieniła
-Nie prawda. Nie umiem śpiewać
-Nie kłam, ślicznie śpiewasz. A to jest ta teczka, proszę.
-Dziękuję, może zostaniesz chwilę- zaproponowała
-Niestety nie mogę- westchnąłem. Mama urządziłaby mi piekło!- Ale może dasz się jutro zaprosić na spacer po szkole. Tak żeby się lepiej poznać- widać było, że się zdziwiła. Pewnie żaden chłopak nie chciał się z nią umówić ze względu na dziecko. Jak dla mnie Kasi to tylko jej zaleta...
Słuchajcie właśnie wstałam dokładnie to o godzinie 12.38 i nagły przypływ weny spowodował nowy rozdział! Może wstawię jeszcze coś wieczorem (czytaj koło północy)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro