Rozdział 24
Dezy
Minęło trochę czasu... a konkretnie dwa tygodnie. Dzisiaj jest sobota, a ja umówiłem się z Roxy. Nie, nie jest moją dziewczyną poprostu jej rodzice wyjechali na jakieś szkolenie i nie chce siedzieć w domu z Kasi, a że nie mam co robić to idziemy we trójkę do parku albo raczej na polanę za parkiem. Teraz jest tam mnóstwo kolorowych liści. W tej właśnie chwili idę do dziewczyn. Wsumie lubię Kasi, rodzice mówili, że jakbym chciał "się związać" z Roxy to muszę też pamiętać o Kasi. Doszedłem właśnie do bloku i zadzwoniłam domofonem.
-Halo?- powiedziała Kasi, czyli Roxy musiała ją podsadzić.
-Otworzysz mi Kasi, to ja Dezy
-Tak!- powiedziała i już po chwili byłem pod drzwiami. Nacisnąłem dzwonek i zobaczyłem, że ktoś po drugiej stronie próbuje je otworzyć. Wkońcu drzwi się otworzyły, a ja zobaczyłem złote włosy Roxy.
-Cześć, wchodź!- powiedziała i ruchem ręki zaprosiła mnie do środka.
-Dezy!- usłyszałem okrzyk radości zdążyłem się schylić i podnieść Kasi, która przybiegła się przytulić, przez te dwa tygodnie byłem tam prawie codziennie albo Roxy była u mnie, dlatego Kasi mnie polubiła ona w przeciwieństwie do swojej matki łatwo daje swoje zaufanie, ale wiadomo ona ma dwa lata.
-Zaklęć mną!- powiedziała, a ja wykonałem polecenie.
-Dacie mi pięć minut na ogarnięcie?- spytała Roxy.
-No ja to znam "daj mi pięć minut", a wyjdziesz za 2 godziny- powiedziałem.
-Jak chcesz, żeby ci szybciej czas zleciał to możesz uczesać Kasi- powiedziała ze złośliwym uśmiechem na twarzy.
-No właśnie uczeszesz mnie!- powiedziała Kas i zręcznie się ześlizgnęła po chwili wróciła ze swoją różową szczotką.
-A może być warkocz, bo ja takich fryzur jak Roxy- powiedziałem i usłyszałem jak dziewczyna za mną się śmieje. Kasi powiedziała, że może być warkocz. Poszedłem z nią do salonu, usiadłem na kanapie, a Kasi wdrapała mi się na kolana. Akurat kiedy związałem jej włosy gumką, którą mi podała. Do pokoju weszła Roxy
-Kasi chodź tu, chce zobaczyć to dzieło na twojej głowie- powiedziała z uśmiechem. Kasi zeskoczyła z moich kolan i podeszła do Roxy.
-Mogę wiedzieć skąd umiesz robić warkocz?- spytała wyraźnie zdziwiona.
-Wsumie to sam nie wiem...
-Idziemy czy nie?- spytała Kasi już znudzona.
-No pewnie!- powiedziałem i trochę za szybko podniosłem się z kanapy, bo nie złapałem równowagi i wróciłem na wcześniejsze miejsce. Dziewczyny zaczęły się śmiać.
-Czy wy się ze mnie śmiejecie? O nie nie pozwolę- powiedziałem i złapałem Roxy i Kasi i zacząłem je łaskotać.
-D-dezy p-p-przestań- zdołała powiedzieć przez śmiech Roxy. Wkońu je puściłem i poczekałem aż ich oddechy się wyrównają.
-To idziemy?- spytałem rozbawiony. Dziewczyny spiorunowały mnie wzrokiem.
-Ale jesteście podobne.- stwierdziłem.
-Dobra idziemy- powiedziała Roxy i wstała. Poszkiśmy do przedpokoju Roxy zaczęła zakładać buty, też chciałem, ale
-Dezy włożysz jej buty?- spytała Roxy.
Kasi usiadła na stołku i wystawiła nóżkę jak mała księżniczka. Włożyłem jej te buty i przy okazji też kurtkę i czapkę, którą przy okazji naciągnąłem jej na oczy. Sam też założyłem buty i kurtkę Roxy jeszcze zabrała klucze i telefon i wyszliśmy.
Hejka Nutki! Wielkie dzięki za tysiąc wyświetleń pod tą książką!
Dlatego dostaliście też dłuższy rozdział!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro