Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

13


Pov Louis

- Zamordowałeś moją mamę! -byłem na siebie wściekły, że nie zniszczyłem prawdziwego aktu zgonu Kim. A Chloe mogła znaleźć ten fałszywy. Ledwo udało mi się ją odnaleźć, a ona teraz patrzy na mnie z nienawiścią i to wszystko przez tą idiotkę z którą nie wiem, że czemu się osiemnaście lat temu związałem.

- Słoneczko to nie tak - próbowałem jej przemówić do rozsądku. Po ostatnich stresach nie powinna się tak bardzo denerwować. Słyszałem jej przyśpieszony oddech.

- Przez tyle lat byłam przekonana, że to ja zabiłam mamę. Umarła właśnie z mojego powodu - nigdy nawet nie miałem zamiaru, żeby Chloe się o to obwiniała. Zastanawiałem się nawet nad tym by jej powiedzieć, że Kim ją zostawiła, ale nie chciałem żeby poczuła się nie kochana.

Zbliżyłem się do niej jeszcze bardziej, ale ona zrobiła kilka kroków do tyłu. Tak jakby się mnie bała.

- Musiałem córeczko, ona stanowiła dla ciebie zagrożenie - pokręciła przecząco głową. Cofała się aż natrafiła na ścianę.

- Wcale nie, zabiłeś ją kilka godzin po moim urodzeniu i coś mi mówi, że zrobiłeś to sam - Chloe doskonale mnie znała, z ogromną satysfakcją ją wtedy zamordowałem. Żałowałem jedynie tego, że nie zapewniłem jej więcej cierpienia. Na które z całą pewnością zasługiwała.

- Tak, masz rację - teraz już nie było sensu jej okłamywać. - Ale nie zrobiłem tego bez powodu. Po pierwsze przez to, że ćpała w ciąży urodziłaś się z wadą serca. Lekarze nie dawali ci dużych szans na przeżycie. A najgorsze to, że włączył jej się instynkt macierzyński i zdecydowała, że nie będę mógł cię widywać. A po tym jak pierwszy raz wziąłem cię na ręce to już wiedziałem, że nie chcę cię nikomu oddawać - otworzyłem się przed nią, to było najlepsze co mogłem zrobić w tej sytuacji.

- Nie musiałeś jej zabijać - wyszlochała. Jej łzy naprawdę mnie raniły.

Znałem moją córeczkę i wiedziałem, że teraz walczy ze swoim organizmem żeby nie stracić przytomności. A najgorsze było to, że nie mogłem jej teraz sam uspokoić.

Pokonałem dzielącą nas odległość, byłem jej bardzo blisko.

- Musisz się położyć słoneczko - dotknąłem jej ramion. Ona jednak zrzuciła z siebie moje dłonie.

- Nie dotykaj mnie!

- Czemu tak mówisz? Wiesz, że to mnie rani, kocham cię słońce - przyciągnąłem ją do siebie, nie zwracając już uwagi na jej sprzeciwy.

- Mnie też pewnie zabijesz jak będziesz mnie miał dość - ledwo trzymała się na nogach. Miałem nadzieję, że jak się uspokoi to przestanie opowiadać te głupoty. Powinna wiedzieć, że jest dla mnie najważniejsza.

- Nie opowiadaj już tych głupot.

- Chcę wrócić do Nialla, wolę jego niż ciebie.

No czegoś takiego się nie spodziewałem. Jak ona może woleć wrócić do tego co ją porwał niż zostać ze mną.

___________________________

Im większa wasza aktywność tym szybciej rozdział.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro