Rozdział 7.
- Harriet! - John wbiegł do pokoju młodszej siostry - Wstawaj! Święta! - wskoczył na łóżko dziewczynki, a kiedy zaczął skakać - upadł na nią i zaczął się śmiać.
- A mówią, że to ja jestem dzieckiem. - burknęła zaspana ośmiolatka - Wstawaj, Harriet, święta! - krzyknęła, naśladując głos starszego brata, po czym chwyciła poduszkę do ręki, by wymierzyć nią cios w jego brzuch.
Mimo że był od niej tylko dwa lata starszy; zachowywał się o wiele gorzej. Ona była rozgarnięta i zdecydowana, a kiedy czegoś chciała - zawsze to dostała. John zaś był typem osoby, która lubi wkurzać innych. Jak na dziesięć lat był strasznie nieznośny, co powtarzali mu wszyscy; a Harry najczęściej.
- Naucz się pukać, baranie. - warknęła, gdy on próbował zrzucić dziewczynkę z łóżka - I nie gnieć mi płuc! Mamo! Hamish mnie bije! - krzyczała, a blondyn próbował zakryć jej usta; wiedział, że znów mu się oberwie za dokuczanie tej smarkuli.
Wychodząc z jej pokoju zdążył pokazać jej język, ale zlekceważyła to. Chciała jeszcze pospać chociaż chwilę, bo Boże Narodzenie nie było jej ulubionym świętem. Kto czci narodziny kogoś, kto możliwe w ogóle nie istniał? Ośmiolatka była zbyt inteligentna, aby uwierzyć rodzicom, że Bóg jest niewidzialny dla oczu, ale nie dla serca. Stała się realistką w tak młodym wieku, co dziwiło wielu ludzi; rodzinę, sąsiadów, nauczycieli.
Już wtedy zadziwiała wszystkich swoją bystrością, i każdy zastanawiał się, czy wszystko z nią w porządku. Jakie ośmioletnie dziecko woli książki od zabawy na świeżym powietrzu w wojskowego - jak na przykład taki John...
***
- Wstawaj.
Harry uchyliła jedną powiekę przerywając sen, który tej nocy nie dawał jej spokoju. Przyjrzała się Holmesowi, który odsłonił okno, a następnie rzucił jej na łóżko torebkę ze świeżymi ciuchami - a tak przynajmniej jej się wydawało.
- Przebierz się i wyjdź na parapet, bo za pięć minut będzie tu Mycroft, który przejrzy każdy zakamarek mieszkania. - i już detektywa nie było.
Harriet nie mogła pojąć, dlaczego on jej jeszcze pomaga. Przecież informacje o Moriartym mogli wyciągnąć od niej siłą, ale on wolał zabrać ją do siebie, by narazić się na gniew samego Brytyjskiego Rządu...
Kobieta szybko wygrzebała się z łóżka, które machinalnie poscieliła, a następnie rozebrała się do samej bielizny. Spojrzała do torebki, po czym wyciągnęła z niej białą koszulę i czarne spodnie, a także szpilki w tym samym kolorze. Musiała przyznać, że mężczyzna miał gust co do ubioru.
Włożyła na siebie ciuchy, przeczesała włosy palcami i nie mogła uwierzyć, kiedy na szafce spostrzegła okulary. Ładne czarne oprawki, szkla zerówki - w sam raz na zmianę wizerunku. Mike widział ją tylko raz, więc nie powinien jej poznać...
Szybko zrobiła na głowie niedbałego koka, a ze starej bluzki urwała kawałek materiału, który idealnie posłużył jej za opaskę z kokardką obok koczka. Szczęście nadal jej sprzyjało, bo kiedy otworzyła starą szafę, która niegdyś była wykorzystywana przez jej brata znalazła tam damski żakiet, który pasował na nią idealnie. Wyglądała zupełnie inaczej niż groźna przestępczyni. Nie przypominała wczorajszej siebie.
Z kieszeni wygrzebała szminkę i tusz do rzęs - czego nie noszą przy sobie kobiety? Gdy była gotowa zaczęła powoli schodzić po schodach, przez co przerwała jakąś rozmowę odbywającą się w salonie.
Przyjrzała się obu Holmesom, po czym uśmiechnęła się nieśmiało, przez co straszy momentalnie poprawił swoją marynarkę.
- Przepraszam, że przeszkodziłam panie Holmes, ale nie widział pan może mojej torebki? Wydaje mi się, że gdzieś ją tutaj zostawiłam, lecz nie mam zamiaru przerywać rozmowy z klientem...
- Nie jestem klientem. - rzekł Mycroft - I nie przeszkadza pani, ponieważ właśnie wychodziłem.
Mężczyzna podszedł do niej i ujął jej dłoń w swoją, aby, jak na dżentelmena przystało, przywitać się z piękną damą.
- Mycroft Holmes.
- Franceska Trovlin.
- Pamiętaj co ci powiedziałem Sherlocku.. - Mike oddalił się od kobiety, by podejść do drzwi - Miło było mi cię poznać, Francesko.
Gdy usłyszeli jak drzwi frontowe się zamykają - odetchnęli z ulgą. Holmes momentalnie znalazł się przy Harry, aby złapać ją za ramiona.
- Chciałaś, żeby cię zdemaskował? Używasz ty czasem mózgu? Mam wrażenie, że myślisz mniej niż Anderson. - detektyw prychnął podchodząc do wieszaka, z którego zdjął płaszcz - Chodź. Gavin nas potrzebuję.
***
- Nas? - spytala, gdy znaleźli się na miejscu zbrodni, a Sherlock wreszcie oderwał oczy od komórki - Przepowiadam ci, że za rok nie będziesz nic widział jeśli ciągle będziesz wypatrzał gałki oczne w to urządzenie.
- Umawiam cię na randkę. Nie marudź.
- Na jaką randkę do cholery?
- Dowiesz się na randce. - odparł wchodząc do kamienicy.
- Żartujesz sobie...
Nie zdążyła dokończyć, ponieważ któryś z policjantów ją popchnął, i gdyby nie detektyw - skończyłaby z tyłkiem w zwłokach i dużej ilości krwi.
- Sherlock wreszcie! - Lestrade podszedł do nich, uważając by nie wdepnąć w czerwoną ciecz - Zadźgano ją dzisiaj rano...
- Głupcy. - skomentowała blondynka, przez co obydwoje na nią spojrzeli - Holmes zamiast rozmawiać z tym durniem, spójrz się na jej ciało.
Mężczyzna postąpił według wskazówek towarzyszki, po czym prychnął rozbawiony.
- Głupcy. - powtórzył słowa siostry przyjaciela.
- Czego nie zauważyliśmy o wielki detektywie? - Donovan pojawiła się w pomieszczeniu, a Harriet aż oczy zaszły łzami gdy dotarł do niej smród perfum czarnoskórej.
- Kobieto weź się umyj, bo idzie się udusić... - Watson aż wstrzymała oddech, by nie musieć wąchać tego smrodu.
- Faktycznie Donovan... Wali od ciebie gorzej niż od kilkudniowych zwłok skunksa. - dodał Holmes, który wykonywał oględziny miejsca zbrodni i ciała denatki.
- Wal się psycholu. - warknęła.
- A ty idź walić tego całego Andersona... Może w końcu cię zaspokoi. - odgryzła się momentalnie blondwłosa.
Nie mogła uwierzyć w to, że właśnie broni detektywa... No ale on bronił jej, więc byli kwita. On nie zniżał się do takiego poziomu, aby obrazić kogoś w ten sposób. Wolał bardziej wymyślne teksty, lecz teraz zbytnio nie miał na nie czasu.
- Pani sierżant proszę wyjść z miejsca zbrodni. - wyszeptał inspektor, którego także drażnił zapach kobiety.
Jak on wytrzymywał z taką bandą debili?
Rozmyślenia Harry przerwał Sherlock, który momentalnie znalazł się przy drzwiach, aby wyjść z budynku. Kobieta wraz z Gregiem podążyła za nim.
- Nuda. Wczoraj pokłóciła się z mężem, który był pijany. Rzuciła w niego obrączką - po której nadal ma ślad na palcu - ten wpadł w furie i ją uderzył - ślad na policzku - kobieta upadając uderzyła głową w szafkę - rozcięte czoło - był tak zaślepiony gniewem, że dopiero po chwili zorientował się, że denatka straciła przytomność. Żeby ją ocucić włożył ją do wody i tak ją zostawił - opuchnięte ciało i mokra koszula - utopiła się, a facet się przestraszył i wywiózł ją tutaj, do opuszczonej kamienicy, a następnie dźgnął ją kilka razy nożem kuchennym - rozmiar dziur na brzuchu - po czym zabrał jej torebkę, by to wszystko wyglądało na rabunek. - dokończył historię siedząc razem z towarzyszką w taksówce.
-------------------------------------------------------
Jak wrażenia po 4 sezonie Sherlocka? Czy tylko mi podobała się ostatnia część, bo z tego co zauważyłam jest na nią wiele hejtów.
Po pierwsze - wiedziałam, że Tom nie zagra Sherrinforda,
Po drugie - wiedziałam, że Rudobrody to człowiek, ale myślałam że to Sherrinford,
Po trzecie - nie nastawiałam się na te plotki na temat serialu i może dlatego nie jestem zawiedziona. XD
Bardzo spodobała mi się siostrzyczka Holmesów. Moja bratnia duszyczka. Mam nadzieję że zrobią jakiś dodatek z całą trójką, aby zobaczyć wszystkich Holmesów razem 😍😍 to by było boskie ❤❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro