Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1

Pamiętam tylko krzyki i ból. Nic więcej. Nie pamiętam jak doszło do tego że w tej chwili leżę z zamkniętymi oczami w nieznanym mi miejscu. Powoli otwieram oczy jednak zaraz je zamykam. Daje mi to do zrozumienia że dawno nie było mi dane patrzeć na cokolwiek. Machnąłem ogonem i delikatnie się podniosłem.
- W końcu wstałeś- natychmiast odwróciłem się w stronę głosu. Moim oczom ukazał się lis o brązowej barwie sierści i jaśniejszej szyi i brzuchu. Jego bursztynowe oczy wpatrywały się we mnie z ciekawością. Nie był on młody, jednak nie miał z niczym problemu, jego futro też nie było siwe.
- Nie bój się. Jestem Aspen znalazłem cię jakis czas temu. Byłeś w dość ciężkim stanie, ale spokojnie opatrzyłem cię i pomogłem.- każde słowo wypowiadał ze spokojem i mądrością. Pomyślałem ,że dobrze by było także się przedstawić.
- Bardzo bym chciał powiedzieć panu chociażby swoje imię. Jednak nie pamiętam absolutnie nic chociaż bardzo bym chciał.- powiedziałem lekko zawstydzony całą sytuacją.
- Nie chciał byś pamiętać. To dzięki mnie już nigdy nie pomyślisz o tym co było, dlatego też łatwiej będzie Ci uniknąć tego co sprawiło że tu teraz leżysz.- pan Aspen mówił dość niezrozumiale. Pomyślałem że uważam tak gdyż nie doszedłem jeszcze w stu procentach do siebie.
- Więc może powie mi Pan co mam zrobić w tej sytuacji...- nie wiedziałem co mam robić bez mojej pamięci z nim w jednym domu. Czy chciał żebym tu zamieszkał? A może tylko mnie opatrzył i teraz czeka aż z tąd pójdę? Poczekałem na odpowiedź.
- Zostaniesz tutaj. Myślę że potrzebuje pomocy przy różnych rzeczach a o ile dobrze wiem nie masz gdzie wracać ani czego szukać.- wyraził się dość jasno.
- Jak się coś takiego zdobywa?- zapytałem bez zastanowienia.
- Trzeba po prostu poznać różnie rzeczy. Spokojnie kiedyś będziesz to miał. Wystarczy tylko że przeżyjesz jakąś ilość czasu.- pokiwałem głową na znak że rozumiem.
- Masz śliczne jasne futro- mruknął.
- Dziękuję- odparłem. Lis chwilę się zamyślił.
- Lux znaczy światło po łacinie. Przypominasz mi światło chcesz nosić takie imię?- zapytał tak jakby nadawanie imion było dla niego naturalne.
- Nie mam nic przeciwko- powiedziałem.
- Świetnie A teraz jeśli to nie problem wstań. Pomożesz mi przygotować posiłek.- zrobiłem to co rozkazał Aspen. Więc od dziś jestem trzmielokotem o imieniu Lux i zabieram się za robienie obiadu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro