Lucfier And Gabriel
Na początku, owy shot jest inspirowany serialem ''Lucifer'' jednak nie znajdują się tutaj żadne spojlery oraz nie trzeba znać owego serialu, jednak bardzo polecamy :)
Nikt tak naprawdę nigdy nie wie, jaką ciemną stronę posiadamy. Przecież jak mijamy przypadkowego człowieka na ulicy, to nie mamy pojęcia, że w nocy bije on swoją żonę i znęca się psychicznie nad córką. Pośród ludzi można się idealnie maskować, a nikt nie będzie nawet próbować zgadywać kim tak naprawdę jesteśmy.
Magnus Bane, mężczyzna, który uwielbia imprezy i zmienia kobiety oraz facetów jak rękawiczki. Pewny siebie i czasem nawet egoistyczny właściciel klubu nocnego, w którym czasem pozwala gościom grać na fortepianie ,a on sam podśpiewywał do granych melodii. Jednak nikt nie ma pojęcia kim tak naprawdę jest. Nie pracuje, a mimo tego posiada ciuchy od najlepszych projektantów. Zawsze dobrze ubrany i wypsikany najlepszymi perfumami. Ale jeszcze pięć lat temu, postanowił opuścić piekło. Otóż tak, Magnus jest strachem dziecięcych koszmarów i pogardą przez księży.
Jest Lucyferem władcą piekieł.
Który postanowił zrobić sobie wolne, bo naprawdę nudziło się mu. Cały czas jedno i to samo, no ileż tak można. Los Angeles miasto, do którego przyjeżdża się albo czegoś szukając lub uciekając przez czymś lub kimś. Jednak dla Magnusa był, to nowy początek. Razem z nim przez wrota piekieł uciekł Daniel, owy chłopak głównie pilnował klubu, kiedy to Bane był w swoim mieszkaniu, w samym centrum.
Jednak kiedy wchodził po schodach, chcąc jak najszybciej dostać się do swojego domu, usłyszał odgłosy szurania i chłopaka, który wydawał polecenia. Z czystej ciekawości przyśpieszył. Kiedy znalazł się na swoim piętrze, dostrzegł że ktoś wprowadza się do mieszkania obok niego. Wcześniej mieszkała tutaj starsza miła pani, która niestety umarła na zawał, a mieszkanie długo, długo stało puste. Pierwszym co dostrzegł był chłopak, wysoki chłopak. Jego niebieskie oczy skanowały cały czas pracę mężczyzn w białych strojach z logo firmy od przeprowadzek. Czarne włosy miał rozwalone, pewnie przez ich wielkokrotne przeczesywanie palcami, dłonie miał ukryte w kieszeniach, przez co czarna koszulka opinała się na jego bicepsach. I tak, był on zdecydowanie bardzo przystojny, dlatego diabeł z szerokim uśmiechem podszedł do niego i powiedział.
- Magnus Bane, mieszkam obok.
- Alec Lightwood, twój nowy sąsiad.
I właśnie wtedy, kiedy się uśmiechnął wyglądał jak gwiazda na niebie. Jak anioł, mimo, że dla Magnusa te, które znajdowały się w niebie były dosyć brzydkie, przez co kiedy zjawiały się na ziemię, musiały się jakoś upiększać.
- Obiecuje, że nie będę głośny w nocy panie Bane.
- Och, proszę nie mów mi po nazwisku i na pan, czuje się wtedy staro. A co do nocy możesz być spokojny, podczas niej jestem w swoim klubie nocnym, możesz kiedyś wpaść.
- Dobrze Magnus, muszę niestety odmówić nie chodzę do takich miejsc.
W dodatku taki niewinny, ta ciemna strona mężczyzny pragnęła go zniszczyć. Jednak teraz poklepał chłopaka po ramieniu, przez co, przez jego ciało przepłyną ogień. Co do cholery się działo, czuł jak palce, które znajdowały się przy skórze czarnowłosego parzyły go, a sam Alec gwałtownie odsunął się od dotyku. Coś zdecydowanie było nie tak, a Magnus musi sprawić co. Jednak teraz z małym uśmiechem odwrócił się i udał w kierunku swojego mieszkania.
W środku był już Daniel, chłopak trzymał w swojej dłoni kryształową szklankę z Whisky, a parę pierścionków obijało się o nią, tworząc naprawdę wkurzający dźwięk. Mimo, że w mieszkaniu puszczona była jedna z piosenek Ed'a Sheeran'a, to Magnus nadal słyszał szuranie i głośne rozkazy tajemniczego chłopaka, który zamieszkał obok.
- Nie jesteś w klubie?
Chłopak westchnął i przewrócił oczami.
- Jest dziesiąta rano, mało kto jest w klubie.
- Wiesz coś o tym nowym?
- Obstawiam, że jest istotą boską.
Magnus zaśmiał się, odchylając swoją głowę do tyłu. Jednak chwile później oparł się o szeroki blat, gdzie stały wszelakie butelki z alkoholem i dosyć duża ilość szklanek. Musiał być w końcu, to umyć i jakoś poukładać, ale najwyraźniej w świecie się mu nie chciało.
- Anioł, wprowadza się obok samego diabła.
- Możliwe, że twój ojciec...
- Nawet mi o nim nie mów, co tym razem chce mnie szpiegować. Ten jakiś nieznaczący dla niego aniołek, ma mu donosić. Nie bądź śmieszny Danielu.
W momencie Bane odwrócił się do blatu i nalał sobie całą szklankę jednego z mocniejszych alkoholi, od razu upijając spory łyk. Jednak jedno go zastanawiało, dlatego jego skóra paliła, kiedy dotknął Alec'a. Skoro był aniołem, to nie powinno się nic zadziać. Już kiedyś jeden z nich, przychodził do klubu, a Magnus wdał się z nim w romans, przez co biedak został upadłym aniołem.
- Daniel, kiedy go dotknąłem moja skóra zaczęła palić się jakby w środku.
- Może to archanioł.
- Bardzo w to wątpię, nie wysłał by Gabriela albo jakiegoś innego, z którym jest blisko, bardziej bym się spodziewał mojego brata.
Podrapał się po brodzie i zaczął kierować się w stronę wielkiego balkonu, z którego miał doskonały widok na całe Los Angeles, widział tych bogaczy w swoich sportowych autach, lub starych i pomarszczonych miliarderów na swoich jachtach z młodymi kobietami, które tylko czekały aż staruch umrze, a ona będzie mogła zabrać cały majątek. Magnus obracał szklankę w dłoni, ale chwile później poprawił swoje czarne, postawione włosy, które posiadały białe pasemko. Czuł, że kredka do oczu i cienie rozmazały mu się, ale zbytnio się tym nie przejmował. Stał tam i patrzył się, cały czas rozmyślając nad tym co powiedział mu Daniel.
To było nawet mądre posunięcie, cholernie piękny chłopak, na którego zwróci uwagę, który jednocześnie będzie donosił jego ojcu. Jednak nie mogło to, do niego dotrzeć. Coś mu nie pasowało, mianowicie widomość, że Alec może być archaniołem. Ech, to było za dużo. Dlatego mężczyzna rzucił szklankę przez balkon, mając kompletnie gdzieś, to gdzie ona wyląduje. Szybkim krokiem udał się do swojej sypialni i narzucił marynarkę, na czarną koszulę. Nie powiedział Danielowi gdzie ma zamiar iść. Wyszedł z mieszkania, zatrzymując trochę dłużej wzrok na drzwiach, znajdujących się obok. Westchnął i zacisnął swoją pięść, po czym udał się dalej. Zbiegł wręcz po schodach, a potem był już na świeżym i gorącym powietrzu. Jego celem tak jak zawsze stał się jego klub nocny. Devil Eye było jego dzieckiem, to właśnie w nim zapija smutki i pieprzy kogoś po kątach. Zdziwił się, kiedy pociągnął za klamkę, a ona ustąpiła. Przecież Daniel miał do cholery zamknąć klub, ale pewnie tego nie zrobił. Policzy się z nim w domu. Pewnym krokiem wszedł do środka i zamarł.
Przy czarnym fortepianie siedział Alec. Grał jakąś wesołą melodie, a jego palce ślizgały się po białych i czarnych klawiszach. Owy fortepian, Magnus kupił kiedyś. Daniel potrafi grać, on nie za bardzo. Dlatego czasem demon grał, a diabeł tańczył śmiejąc się szeroko.
- Co ty tu robisz?
Musiał być ostrożny, ale zaś z drugiej strony. Tak bardzo chciał go poznać. Może jednak nie jest istotą boską, może jest wyjątkowy i to dlatego, tak na niego działa. Chłopak nagle przerażony oderwał się od instrumentu i widocznie zarumienił. Poprawił swoje czarne włosy i zaczął mówić.
- Lubię grać, więc się włamałem.
- Skąd wiedziałeś, że jest tutaj fortepian?
- Dużo się mówi o tym klubie na mieście, usłyszałem że twój przyjaciel czasami gra.
Devil Eye było znane w Los Angeles, ale mężczyzna wątpił w to, że Lightwood po paru godzinach spędzonych tutaj, dowie się że posiada głupi fortepian. Zdecydowanie coś mu tutaj nie grało, jednak teraz odpuścił. Usiadł obok na dosyć szerokiej ławeczce i zapytał.
- Co to było?
- W moim poprzednim domu, skomponowałem to.
Magnus zaczął się co raz bardziej zastanawiać. Wiedział, że od niektórych aniołów wymagało się, żeby umiały grać na jakimkolwiek instrumencie. Chyba po prostu teraz za dużo myśli, ale tyle faktów wskazywało na to, że jest on istotą boską.
- Jak to nazwałeś?
Uśmiechnął się przyjaźnie w jego stronę i dotknął jego ramienia i o dziwo nie przeszedł go palący ogień przez ciało.
- Oda do Boga.
Magnus o mało nie wypluł drinka, którego już zdążył sobie zrobić.
- Jesteś nie wierzący?
Bane spojrzał w jego niebieskie oczy, które były takie niewinne. Ale za razem przypominały mu niebo, takie bezchmurne kiedy to żar leje się z niego. Wyglądały po prostu przepięknie, ale zauważył że nadal nie odpowiedział na pytanie Alec'a. Dlatego znowu uśmiechnął się szeroko i powiedział.
- Wiem, że Bóg jest. Ale nienawidzę go, bo zrobił mi dużo złego.
- Och, ale on jest dobry.
- Tak Ci się tylko zdaje Alec, z zewnątrz owszem, ale w środku to prawdziwy skurwysyn.
Czarnowłosy zmarszczył brwi, ale potem odwrócił się w drugą stronę, gdzie na ciemnozielonej ścianie wysiał portret Lucyfera. Magnus trochę chciał się z tym kłócić, bo na owym portrecie była jakaś poczwara, a nie on.
- Wiesz Alec, wyglądasz jak najpiękniejszy anioł, a widziałem ich dużo w swoim życiu.
Chłopak zarumienił się, właśnie co chciał uzyskać Magnus. Miał w planach rozkochać w sobie go, tak żeby upadł jeśli jest aniołem. A jeśli nie, to mały romans nikomu nie zaszkodzi. Zresztą Bane dawno nie miał kochanka lub kochanki, a cóż on ma swoje potrzeby.
- Dziękuje Magnus.
- Cała przyjemność po mojej stronie, a teraz zagraj mi coś.
Alec znowu dotknął swoimi palcami klawiszy, a ich uszy zaczęła pieścić delikatna melodia. Magnusowi bardzo podobała się ona, była wolniejsza ale za razem miała w sobie coś jakby magicznego. Jakby jakaś wróżka posypała klawisze brokatowym pyłem. Bane zaczął bujać się na boki, uśmiechając się przy tym bardzo szeroko. Jakieś trzy minuty później, Lightwood skończył grać, rumieniąc się, kiedy to mężczyzna zaczął klaskać.
- To było fenomenalne !
Po chwili jednak dodał.
- Jak się to nazywa?
Niebieskooki poprawił swoje włosy i zaczął bardzo powoli mówić.
- Słyszałem kiedyś, że diabeł istnieje. Każdy mówi jaki to jest zły, ale dla mnie jest on zagubiony. Dlatego napisałem dla niego, bo dla mnie on jest też delikatny jak ta melodia.
Magnus czuł łzy w oczach, wtedy doszło do niego, że chłopak naprawdę może być archaniołem. Zwykłe anioły nie były uczone o historii Lucyfera. Dla nich był po prostu złym synem, którego wygnano do piekieł. Archanioły wiedziały o jego dzieciństwie, dorastaniu i pojedynkach, które wygrał.
- On nie jest zagubiony czy też delikatny. Jest zły.
- Znasz go?
Nawet nie wiesz jak bardzo- pomyślał. Jednak jedynym co powiedział było ciche.
- Tak słyszałem.
- Będę już się zbierał. Przepraszam, że się włamałem.
- Nic się nie stało.
Alec pomachał mu i wyszedł szybko z klubu. A Magnus?
Siedział dalej przy fortepianie, próbując poukładać swoje myśli w głowie. To wszystko było cholernie pokręcone. Z jednej strony Lightwood mówi o tym, że napisał pieśń do Boga (jego ojczulek zawsze był narcystyczny, więc na pewno się ucieszył), zaś z drugiej mówi, że słyszał o Lucyferze i udaje, że go nie zna. Dlatego teraz diabeł wstał i nalał sobie całą szklankę najmocniejszej wódki, którą miał w swoim klubie i zaczął pić.
**
Alec przemierzał trochę tłoczniejsze teraz ulice Los Angeles. Zbliżała się osiemnasta, a ludzie właśnie teraz załatwiali najwięcej spraw jakie mieli do zrobienia. A po środku tego był on, całkiem sam w nowym mieście. Pewnie jakby poprosił Magnus'a o to, aby go nieco oprowadził, ten pewnie by się zgodził. Ale na razie nie chciał go wykorzystywać. Szedł spokojnie, oglądając przy okazji otaczający go krajobraz. Drogie samochody i skąpo odziane dziewczyny były prawie na każdym kroku. Niektóre z nich chichotały i próbowały zwrócić uwagę Alec'a, ale on tylko przyśpieszył chcąc jak najszybciej znaleźć się w swoim mieszkaniu. Był naprawdę szczęśliwy, kiedy to dotarł do swojego ''gniazdka''. Wszedł do środka i poszedł położyć się spać. To był ciężki dzień.
**
Magnus po raz pierwszy w nocy, nie znajdował się w swoim klubie. Wysłał tam Daniela, a on sam usiadł na wielkiej, skórzanej kanapie i popijał Whisky z kryształowej szklanki. Minął dopiero jeden dzień, nawet nie cały od kiedy zna tego tajemniczego chłopaka. A już zdążyło się tyle wydarzyć. Miał ochotę zapukać do jego mieszkania, pokazać swoje czerwone diabelskie oczy i wycisnąć z niego wszystko co wie. Ale coś w nim, jakby blokada nie pozwalało mu na to. Dlatego teraz znowu wyszedł na balkon, neonowe światła od razu poraziły jego oczy, a dźwięk klaksonów i czasami głośniejszej muzyki trafiły do jego uszu. Los Angeles zdecydowanie nie spało, nadal tłumy ludzi chodziło chodnikami, rozmawiając i śmiejąc się szeroko. Bezdomni czasami siedzieli przy sklepach, a kobiety stukały swoimi obcasami, chcąc dostać się jak najszybciej na jakąkolwiek imprezę. Właśnie te wszystkie czynniki składały się na to miasto, gdyby zabrakło chociaż jednego, to już nie byłoby to samo LA.
A pośród tego, stał sam diabeł. Na swoim balkonie, próbując zrozumieć, to wszystko co się stało.
- Jeśli to twoja sprawa ojczulku, to się naprawdę się jeszcze bardziej wkurwię. Jeżeli to jeszcze możliwe.
Bane dopił alkohol i poszedł do barku, żeby znowu nalać sobie coś do szklanki. Czasami był wkurzony na to, że nie mógł się upić. Chciałby chociaż raz przeżyć tak zwany zgon, o którym tak często mówią klienci jego klubu. Udał się teraz do swojej sypialni, duże łóżko aż prosiło się o to, żeby się na nim położyć i zatopić w krainie snów. Magnus rzadko spał, nie odczuwał zmęczenia. Jednak teraz te wszystkie informacje i zdarzenia z tego dnia, chciały rozerwać mu głowę. Dlatego rozebrał się do bokserek i położył pod satynową pościelą.
Rano kiedy wstał, zauważył Daniela siedzącego w czarnym fotelu, który znajdował się w lewym kącie jego sypialni. Diabeł nieco gwałtownie wstał z łóżka i posłał zdziwione spojrzenie w stronę chłopaka.
- Dużo w Devil Eye mówi się o Alec'u.
- Pewnie o jego urodzie, typowe.
Magnus nie kłopotał się założeniem kapci i udał się w stronę małej szafki, gdzie trzymał dwie butelki Whisky. Wyciągnął jedną z nich i bez problemu odkręcił, żeby napić się łyk.
- Alkohol na śniadanie?
- Nie powinno Cię, to obchodzić Danielu.
Bane usiadł pośrodku łóżka i wyciągnął swoje nogi.
- Powiedz o czym, to mówią?
- Nasz sąsiad, chodzi do kościoła.
Diabeł mocniej zacisnął palce na butelce alkoholu, którą najchętniej by rozwalił na najbliższej ścianie. Jednak musiał się powstrzymać, nie chciał znowu tłumaczyć sprzątaczką, dlaczego to wielka bursztynowa plama jest na owej ścianie.
- Ktoś podobno również widział światło pochodzące od niego.
- Mieszka tu jeden pieprzony dzień i już o nim plotkują !
- Też się dziwię.
- To wszystko jest tak cholernie podejrzane.
- Powiem Ci jedno Magnus, uważaj. To mogą być kolejne sztuczki ojca.
Po tym zdaniu Daniel wyszedł, rzucając krótkim ''idę do klubu'', a potem Bane słyszał już tylko dźwięk zamykanych drzwi. Został sam, głucha cisza dochodziła z każdego pomieszczenia, więc leniwie się ruszył do wieży i włączył jedną z wolniejszych piosenek. Akurat padło na ''I'm Mess'' od Ed'a Sheeran'a. Owa piosenka, idealnie pasowała teraz do nastroju mężczyzny. Przez to wszystko, od wczoraj był naprawdę bałaganem.
Minął tydzień. Nie było żadnych większych rewelacji. Magnus chodził do swojego klubu nocnego, pił, palił i pieprzył po kątach. Nie przejmował się Aleciem, który nadal był jego sąsiadem i próbował nawiązać jakąś rozmowę. Ale jednak, diabeł był nieugięty. Omijał go szerokim łukiem.
Ale silna wola mężczyzny nie trwała długo, kiedy pewnego dnia poszedł znowu do klubu o godzinie trzynastej osiem, zobaczył Lightwood'a, który znowu grał na fortepianie. Była to kolejna wolniejsza melodia, która znowu dla Magnus'a była jedną z piękniejszych jakie kiedykolwiek słyszał.
- Może dorobić Ci klucze?
Niebieskie oczy podniosły się znad klawiszy, a mały uśmiech utworzył się na jego ustach.
- Nie miałbym nic przeciwko.
Zaśmiał się cicho, po czym poprawił swoje czarne włosy, które wpadły mu do oka. Dla Magnus'a wyglądał on naprawdę pięknie, ale nadal gdzieś z tyłu głowy miał te obawy, że to jednak jest wysłannik jego ojca i każdy gest, który zrobić może być potem użyty przeciwko niemu.
- Zły dzień?
Alec pokiwał przecząco głową i powrócił do grania, kiedy to diabeł nalewał sobie alkoholu do szklanki.
- Chcesz trochę?
Pomachał mu butelką z bursztynowym trunkiem w środku, jednak chłopak spoważniał i powiedział
- Nie piję alkoholu.
- Nie wiesz co dobre.
Magnus zaśmiał się i upił łyka z szklanki. Dzisiaj nie usiadł obok niebieskookiego na ławce przy fortepianie. Zajął za to czarną, skórzaną kanapę. Chciał zachować jakiś dystans między nimi, mimo tego, że diabła zdecydowanie ciągnęło do tak niewinnego chłopaka. Przypadkowy seks, który odbył ostatnio nie był w stanie zaspokoić jego potrzeb, cały czas w jego głowie siedział Alec. Jego niebieskie oczy, czarne włosy, które lekko opadały na czoło, szeroki uśmiech i ciemne ubrania, które zazwyczaj nosił. Był czystą perfekcją i nawet jeśli był aniołem czy archaniołem, to na pewno w niebie wyglądał jeszcze piękniej.
- Masz jakieś życzenia, co do melodii?
Nawet nie zauważył, że Lightwood przestał grać i patrzył się w niego uważnie. Chcąc jakby odczytać cokolwiek z jego twarzy. Jednak Bane przybierał bardzo często maskę, którą naprawdę rzadko ściągnął. A dzisiaj tym bardziej nie chciał robić tego przy chłopaku. Musiał być ostrożny.
- Coś wolniejszego, jeśli mógłbyś.
- Jasne, nie ma problemu.
Wyszczerzył do niego swoje śnieżnobiałe zęby i powrócił do fortepianu. Chwile później ciężkie dźwięki zaczęły wypełniać pomieszczenie. Magnus przez problemu wstał i zaczął cicho śpiewać.
Just stop your crying (Od Kamilka: nie mogłem się powstrzymać xD)
It's a sign of the Times
Welcome to the final show
I hope you' re wearing your best clothes
Alec spojrzał szerokimi oczami na mężczyznę, który z gracją chodził po parkiecie i śpiewał nie znaną chłopakowi piosenkę. Jednak w jego ustach, brzmiała ona pięknie i wyjątkowo.
You can't bribe the door on the way to the sky
You look pretty good down here
But you ain't really good
Lightwood dalej grał, a Magnus odstawił szklankę z alkoholem na jeden z wielu stolików. Żeby powrócić do śpiewania piosenki.
We never learn
We've been here before
Why are we always fuck and running from
The bullets, the bullets
W ustach diabła, dla Alec'a nawet przekleństwo brzmiało pięknie. Grał dalej melodie, uśmiechając się pod nosem, kiedy widział jak Bane z gracją chodzi po parkiecie i buja się na boki. Wyglądał naprawdę pięknie w czarnym garniturze, jasno granatowej koszulki, dużej ilości wisiorków oraz pierścionków znajdujących się na palcach. Obcasy w jego butach stukały o posadzkę, a makijaż, który zawsze znajdował się na jego twarzy , lekko się rozmazał. Pewnie przez duszność, która panowała w środku.
Just stop your crying
It'a a sign of the Times
We gotta get away from here
We gotta get away from here
Just stop your crying
It'll be alright
They told me that the end is near
We gotta get away from here
We don't talk enough
We should open up
Before it's all too much
Will we ever learn
We've been here before
It's just what we know
Stop your crying baby
It's a sign of the Times
We gotta get away
We gotta get away
Melodia ucichła, tak samo jak głos Magnus'a. Alec był w lekkim szoku, nie spodziewał się, że on aż tak dobrze śpiewa i wymyślił idealny tekst do jego melodii, którą napisał jakiś czas temu.
- Wow, to było wspaniałe Magnus.
- Nic takiego, zwykła piosenka.
Wzruszył ramionami i zabrał szklankę ze stolika, od razu wpijając prawie połowę jej zawartości. Jednak po tym, podszedł do drzwi i rzucił tylko do chłopaka.
- Jeśli chcesz zostać, to potem zamknij. Klucze są na barku.
I wyszedł. Dla Magnus'a było to za dużo. Musiał ochłonąć, ale zanim to napisał SMS'a do Daniela, żeby wpadł do klubu. Może Alec jeszcze będzie, a on wyciągnie coś z niego. Mężczyzna udał się do parku. Tam gdzie rodziny przychodziły, chcąc pobawić się z dziećmi, lub staruszkowie, który chcieli jeszcze popatrzeć na niebo, lub na staw. A Bane, po prostu chodził krętymi uliczkami, chcąc jakoś poukładać swoje myśli. Nie wiedział już kompletnie co zrobić, jednak postanowił uwieść tego chłopaka. Dlatego szybkim korkiem zaczął kierować się w stronę swojego klubu. Ludzie trochę dziwnie się na niego patrzyli, ale on miał go gdzieś. W głowie posiadał tylko jedną myśl.
Uwieś Alec'a Lightwood'a
Plan doskonały.
Kiedy tylko wrócił do klubu, zauważył Daniela siedzącego na barowym stołku i pijącego kolorowego drinka. Ale przy fortepianie nadal siedział czarnowłosy. Nie grał, a jedynie patrzył się w klawisze. Jego głowa spuszczona była w dół, a palce zaciśnięte miał na materiale swoich spodni.
- Alec?
Jego głowa w ciągu sekundy się podniosła, słysząc swoje imię. Niebieskie tęczówki zawiesiły swój wzrok na postaci diabła, a palce chłopaka przeniosły się na włosy, które poprawił.
- Zamyśliłem się, przepraszam.
- Nie masz za co. Mam jednak do Ciebie pytanie...
Daniel oderwał się od swojego drinka i zaciekawieniem patrzył na tą dwójkę. Alec zagryzł mocno swoją wargę, a jego powieka drgnęła niespokojnie. Za to Bane uśmiechnął się szeroko i dokończył swoją wypowiedź.
- ...Pójdziesz ze mną na randkę?
Cisza znowu wypełniła pomieszczenie. Daniel był w szoku. Magnus nigdy ale to przenigdy nie zapraszał kogokolwiek na jakąkolwiek randkę. To zagranie zaczęło bardzo niepokoić przyjaciela.
- Tak, pójdę.
Wtedy Magnus zrobił rzecz, która jeszcze bardziej zaszokowała Daniela. Pocałował czarnowłosego w policzek, a potem na odchodne rzucił.
- O osiemnastej przyjdę po Ciebie.
Chłopak pokiwał głową, a diabeł wszedł od razu z klubu. A chwile później dostał SMS'a.
Daniel: W co ty do cholery grasz Magnus?!
Magnus: W nową grę, która zwie się ''Uwieść Alec'a Lightwood'a''
Z powodu tego, że pierwszy raz idzie na randkę. Postanowił udać się do jakiegoś drogiego sklepu. Akurat padło na Pradę, Bane zaśmiał się, bo przypomniał mu się film ''Diabeł ubiera się u Prady'' i patrząc na tą sytuację była, to naprawdę prawda.
Po dwóch godzinach, wyszedł z butiku z nowym garniturem i koszulą. Chciał wyglądać cholernie dobrze i zrobić jeszcze większe wrażenie na chłopaku. Kiedy wrócił do domu, od progu przywitał go Daniel. Siedział na małej kanapie, która znajdowała się w przedpokoju, w jego dłoni znajdował się kieliszek z białym winem, z którego upił właśnie łyk.
- Magnus, miałeś uważać !
- Zrozum, jeśli jest aniołem czy tym pieprzonym archaniołem. To jeżeli zakocha się we mnie, to upadnie.
Z tymi słowami skierował się do swojej sypialni i położył się w łóżku, patrząc na sufit, który wydawał się mu w tym momencie bardzo interesujący.
Kiedy wybiła szesnasta trzydzieści, Bane zebrał się i udał do łazienki. Wziął szybki prysznic, a po nim zaczął nakładać makijaż na swoją twarz. Ubrał się dokładnie zapinając każdy guzik koszuli, żeby gdzieś przez przypadek się nie odpiął. Wziął jeszcze białe róże z wazonu, które przyniósł mu Daniel i wyszedł.
Delikatnie zapukał w drzwi chłopaka, a chwile później ujrzał go i zamarł.
Ubrany był w pieprzony biały garnitur, który idealnie na nim leżał. Miał również na sobie takiego samego koloru koszulę, a całość uzupełniała czarna muszka przy jego szyi. Wyglądał naprawdę niewinnie. Magnus w swoim czarnym garniturze i bordowej koszuli był tym złym i zdecydowanie ciemnym, podczas gdy Alec wyglądał jak jasna gwiazda.
Razem wyglądali jak anioł i diabeł
- To dla mnie?
Niebieskie tęczówki spojrzały na bukiet w dłoniach mężczyzny. Po czym pokiwał głową i wręczył mu róże. Czarnowłosy od razu zaciągnął się ich zapachem i na chwile wszedł w głąb swojego mieszkania, chcąc wstawić je do wody.
- Możemy już iść?
Lightwood pokiwał głową, a potem ramię w ramię szli do czarnego samochodu. Nie posiadał on dachu i był zdecydowanie dzieckiem Bane'a.
- Ładne auto.
- A dziękuje.
Uśmiechnął się szeroko, a potem wsiedli do środka. Pachniało tam drogimi perfumami, których używał Magnus. Alec nawet się nie zdziwił kiedy zauważył butelkę Whisky pod siedzeniem. To wszystko, te małe detale tworzyły tego mężczyznę.
Po dwunastu minutach drogi, znaleźli się pod jedną z droższych restauracji jakie znajdowały się w Los Angeles.
- Nie przesadzasz trochę?
- Dla Ciebie mogę trochę poprzesadzać.
Uśmiechnął się do niego, a potem wysiedli z pojazdu. Szli drogą, która usypana była ze żwiru, Magnus trochę obawiał się o swoje buty, ale cóż dla Alec'a i swojego planu był czasem w stanie się poświęcić. W środku siedziała sama śmietanka towarzyska. Wiele aktorów i aktorek, piosenkarze i piosenkarki, a czasem nawet jacyś tancerze i tancerki. A pośród tego sam diabeł i prawdopodobnie anioł.
- Stolik na nazwisko Bane.
- Proszę za mną.
Niska blondynka poprowadziła ich w stronę stolika pod ścianą z dala od większości osób. Jednak kiedy usiedli, podszedł do nich wysoki chłopak z krótkimi loczkami na głowie. Jego brązowe tęczówki skanowały nieco postać Alec'a, który wyraźnie się spłoszył.
- Edward, jak miło Cię widzieć w mieście Aniołów.
- Ech, wiesz jak to jest w Anglii, leje, wieje i znowu leje. Ale nie będę przeszkadzał Tobie i twojemu chłopakowi.
- W zasadnie, to my...
- Uwierz mi, jeszcze z nim nie jesteś.
Puścił mu oczko i już miał odejść od stolika, kiedy Magnus się odezwał.
- Pozdrów swojego męża ode mnie.
- Oczywiście.
Uśmiechnął się i odszedł, a Alec nerwowo ściskał papierową serwetkę, w którą zawinięta była mała łyżeczka. Nagle jego dłoń ścisnął Bane i posłał mu pokrzepiający uśmiech.
- Nie denerwuj się, to stary znajomy.
Nie chciał mu mówić, że z Edwardem łączył go romans. Dosyć długi jak na niego, ale cóż wtedy chłopak był cholernie dobry w łóżku, a diabeł nigdy nie pogardził dobrym pieprzeniem.
- Co zamawiasz?
- Nie wiem, pierwszy raz jestem w takiej restauracji.
Kiedy podeszła do nich znowu ta niska blondynka z notesem i firmowym długopisem, Magnus postanowił zamówić za ich dwójkę. Wziął jedne z najdroższych dań, ale wiedział, że są one smaczne. Często jadał w drogich restauracjach, lubił takie życie. Niedługo później jedzenie zostało im przyniesione, a oni zaczęli jeść w ciszy. W końcu diabeł zaczął rozmowę.
- Opowiedz mi coś o sobie Alec.
I tak właśnie zaczęła się pierwsza randka w jego życiu. Wracali z niej uśmiechnięci i pełni do życia, ich koszule miały odpięte po dwa guziki, a muszka chłopaka została wciśnięta w kieszeń jego białych, garniturowych spodni. Rozstali się przed drzwiami, kiedy to Lightwood dosyć śmiało, pocałował policzek Magnus'a, a potem z rumieńcem wszedł do swojego domu. Kiedy, to Bane również wszedł do swojego, przypomniał sobie o jednej rzeczy i bez większych kłopotów wszedł do mieszkania chłopaka.
Było ono takie samo jak mężczyzny, tylko inaczej urządzone. Długo szukał Alec'a, zaczął już myśleć, że poszedł on spać. Jednak zobaczył go na balkonie. Stał w koszuli i spodniach. Jego stopy były bose, a wiatr targał jego czarne włosy. Jednak nagle usłyszał.
- Boże, on nie jest zły. Dlaczego więc każesz mi go szpiegować.
Nagle z nieba przyleciała kartka, a chłopak chwycił ją w swoje dłonie.
- Jest zły i to bardzo, pamiętaj robisz dobrą rzecz archaniele Gabrielu.
Serce Magnus'a stanęło, a łzy pojawiły się w kącikach oczu. To wszystko była prawda. Jest szpiegowany, nie można nawet teraz nikomu zaufać. W przypływie furii ukazały się jego czerwone, diabelskie oczy.
- Jak kurwa mogłeś !
Szarpnął jego ramieniem, a niebieskie tęczówki w momencie spojrzały na niego z przerażeniem. Chciał się jakoś uchronić przed tym spojrzeniem Magnus'a, ale nie potrafił. Trzymał się barierki balkonu, jakby była ostatnią deską ratunku. Do tego przełykał nerwowo ślinę, przez co jabłko Adama pracowało przez przerwy.
- Co ty tu robisz?
Zapytał drżącym głosem. Magnus widział jak jego nogi się trzęsą, to samo ręce. Był po prostu przerażony, co jakiś czas spoglądał w bok, chcąc się jakby uchronić ale bez skutku. Jednak on nadal patrzył na niego tymi czerwonymi oczami, które były prawdziwe. Pokazywały jak jest władczy i, że przez problemu może Cię zabić.
- Miałeś oddać mi klucze do Devil Eye.
Wysyczał, a Alec jeszcze bardziej skulił się w sobie. Sięgnął do kieszeni w swoich spodniach i drżącą dłonią podał mu pęk różnokolorowych kluczy.
- Dziękuje bardzo, a teraz masz zakaz zbliżania się do mnie. Ja Ci kurwa zaufałem, a ty szpiegowałeś mojemu ojcu!
- Przepraszam.
- Wiesz, praktykuje jeden fetysz.
Mina Alec'a była teraz zdziwiona, czy on właśnie chciał go zgwałcić. Czy może zabić? Znowu przełknął ślinę, a w dodatku poczuł żółć napływającą do jego gardła.
- Ten fetysz nazwa się spierdalaj. Więc dla twojego dobra lepiej już się tutaj nie pokazuj.
Magnus tego wieczora nie wrócił do domu, siedział w swoim klubie tańcząc razem z jego gośćmi. Pił wszelakie alkohole, chcąc zapomnieć o chłopaku, do którego chyba coś poczuł. Rano znalazł go Daniel, jednak pomimo wielu próśb, Bane nie wrócił do domu. Siedział przy pianinie, przy którym jeszcze niedawno grał Alec, a on śpiewał piosenkę. Poczuł łzy, które chwile później wyleciały z jego oczu, tocząc mokre ścieżki.
Just stop your crying
It's a sign of the Times
Minęły trzy dni, Magnus dalej siedział w klubie. Pijąc, paląc, ćpając i pieprząc byle kogo po kątach. Daniel próbował go jakoś uspokoić, przywrócić do porządku ale nic, to nie dało. Kiedy tylko próbował, Bane pokazywał swoje czerwone oczy i groził, że za to spotka go najgorsza kara w piekle.
Dlatego użalał się nad sobą w klubie. Zmieniał tylko miejsca swojego siedzenia. Czasem była, to kanapa, a czasami barowy stołek. Okazjonalnie siedział na fortepianie, mając gdzieś co mu się stanie. Był nie sobą. Diabeł nie odczuwał nigdy żadnych uczuć, a teraz co się z nim stało. Jest jakimiś ciepłymi kluchami, zamiast porządnym mężczyzną, który ma siać postrach wszędzie. Za dużo myśli.
Więc znowu udał się do barku i nalał sobie drogiego alkoholu, wypijając całą szklankę za jednym łykiem. Jednak nagle drzwi się otworzyły, a chwile potem w środku stał Alec.
- Nie rozumiesz fetyszu spierdalaj?
- Zakochałem się w Tobie. Upadłem.
Magnus spojrzał na niego, a Lightwood rozwinął swoje białe skrzydła, które już miały śladową ilość piór. Dłużej nie myśląc, Bane podszedł do niego i pocałował te usta.
Stali pośrodku Devil Eye, klubu nocnego. Całując się, pokazując przy tym swoją miłość. A wkoło nich latały pióra ze skrzydeł chłopaka.
Może znali się krótko, ale czasami tylko tyle wystarczy żeby się zakochać. Miłość przychodzi niespodziewanie, nie należy na nią zawzięcie czekać. Po prostu trzeba żyć swoim życiem, a w końcu na naszej drodze spotkamy kogoś, dla kogo nasze serce zabije szybciej. Oddech zwolni, za każdym razem jak wejdzie do środka, a skóra będzie dostawiać ''gęsiej skórki'' kiedy nasz wybranek będzie blisko nas. Nie ma się czego wstydzić czy też bać. Bo to właśnie jest miłość.
Nawet diabeł sam Lucyfer mógł zakochać się w archaniele Gabrielu, który się poświęcił dla miłości. Upadł, stracił skrzydła i swoje moce.
A to wszystko dla miłości, a ich miłość będzie wieczna.
Brawa i oklaski oraz szampan dla tych, którzy doszli do końca czego czegoś xD
Kamilek porwał się na shot'a, którego pisałem kiedy Radka nie było przy mnie.
Prawie 5K słów, chyba dobrze jak na pierwszy raz :)
Kamil &Radek
)PP
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro