#6.2
Już od dwóch godzin Jeongguk patrzył na swojego śpiącego chłopaka i zastanawiał jak sprawić, aby Jimin miał ochotę się nim zająć, a się nie obraził.
- Jimiiin~ jęknął przeciągle.- Jiiiiimiiiiin~ Jimiiiiiiiiiiin~
- Tak Jeongguk?- zapytał zaspany.
- Zajmiiiij się mną~
- Jutro się tobą zajmę...
- Ale ja chcę teraz...jutro nie będę chciał..Jiminnieeee, no prooooszę~
- Jeonggukie, daj mi spać...
W oczach młodszego momentalnie pojawiły się łezki.- Już mnie nie chcesz? Skoro cię męczę to idę spać do innego pokoju. Nawet pomiziać się nie chcesz...- szepnął lekko załamującym się głosem. Jesteś naj- nagle poczuł na swoich ustach, miękkie wargi Jimina.
- Kocham cię, ale jestem zmęczony skarbie.- szepnął i zaczął obcałowywać jego buźkę.
Młodszy przymknął oczka i poddał się ustom starszego.- A we śnie mnie pomiziasz?- zapytał patrząc na niego swoimi ciemnymi tęczówkami.
- Pomiziam skarbie, ale daj mi spać.- szepnął.
- Ale chcę jeszcze teraz, więcej Jimin~
Starszy kontynuował czułe pieszczoty, dopóki młodszy nie zasnął.
****************
No hej, nareszcie coś jest. Krótkie, ale zawsze lepsze to niż nic, co nie?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro