zagadka pokoju 365
Mat
Szedłem już około piętnastu minut, zastanawiając się jak mam przeprosić Ellenę. Do głowy przychodziły mi same bezsensowne gadki po których Ellena znienawidziłaby mnie jeszcze bardziej.
W końcu wpadłem na pomysł całkowitego obarczenia winą siebie i zwykłe wręczenie jej kwiatów. Oby zadziałało bo jak nie to już nie wiem co będę musiał robić.
Gdy doszedłem pod budynek hotelu coś ścisnęło mnie w żołądku. Miałem tak zawsze kiedy czymś się mocno stresowałem.
Zrobiłem kilka głębszych wdechów i wszedłem do budynku. Jak zawsze przywitał mnie miły uśmiech recepcjonistki, Odwzajemniłem uśmiech i szybkim krokiem podążyłem do swojego a raczej naszego pokoju.
Jednak gdy otworzyłem drzwi czułem jakąś dziwną pustkę. Rozejrzałem się po pokoju, niby wyglądał tak jak zwykle ale... Podszedłem do szafy i delikatnie odtworzyłem ją. Pusta! Wparowałem jak oparzony do łazienki. Pusto!!!! Gdzie ona jest? Wpadłem w szał. Co się z nią stało? I gdzie do licha się podziewa?!
Wyszedłem z pokoju trzaskając drzwiami i poszedłem szybko do recepcji. Może tam się czegoś dowiem - pomyślałem.
Podszedłem do recepcji i nacisnąłem na dzwonek ustawiony na stoliku. Po chwili oczekiwania podeszła uśmiechnięta blondynka z pięknymi zielonymi oczami.
- W czym mogę pomóc?- zapytała uprzejmie
- Dzień dobry - powiedziałem smętnie- Jestem z pokoju 365- zacząłem - mieszkała ze mną jeszcze dziewczyna Ellena Smith. Wymeldowywała się może dzisiaj? Bo nie ma jej rzeczy, nie wiem może zostawiła dla mnie jakąś wiadomość?- zacząłem nawijać jak szalony, a jak na razie jedyną odpowiedzią ze strony blondynki był promienny, tajemniczy uśmiech który mówił „i tak nic ci nie powiem"
- Owszem Niejaka Ellena Smith wymeldowała się z państwa apartamentu dzisiaj około południa-powiedziała patrząc na ekran komputera.
- Czyli nie wie Pani gdzie mogła się udać, gdzie się zameldowała?- zapytałem lecz z góry wiedziałem co mi odpowie. Ellena nie jest z byt rozmowna, a jak jest zdenerwowana to już na pewno jej nic nie powiedziała, po za tym „damska solidarność" jest na tyle silna, że żaden facet nie jest w stanie się przez nią przebić ...
- Niestety nie mam pojęcia - powiedziała z szerokim uśmiechem na twarzy, lustrując mnie z góry na dół
- Dziękuję pani bardzo - powiedziałem po czym odszedłem zrezygnowany od recepcji.
Po powrocie do pokoju nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Rzuciłem kwiaty na kanapę a sam położyłem się na łóżku i zacząłem się zastanawiać. Czy naprawdę aż tak źle jej ze mną było? Po co ja się jeszcze łudzę? Przecież skoro uciekła ode mnie to jak w niebie jej ze mną nie było ale....
Czułem się jakoś nie swojo w tym pokoju. Był duży i miał całkiem ładny widok z okna ale brakowało w nim kogoś z kim mógłbym porozmawiać, pożartować, pośmiać się, pokłócić się.
Dlaczego ja jestem takim debilem? Dlaczego jak zawsze muszę wszystko zepsuć?
Ellena
Gdy skończyłam prysznic wyszłam z łazienki owinięta jedynie w sam ręcznik. Zdążyłam zrobić jedynie parę kroków kiedy w pomieszczeniu rozległ się donośny dźwięk hotelowego telefonu. Podbiegłam szybko i podniosłem słuchawkę.
- Halo - powiedziałam zdziwiona, że ktoś jeszcze korzysta z takich telefonów.
- A to Pani - powiedziałam radosnym głosem- coś się stało?
- Ten Pan co z panią mieszkał w apartamencie - przerwała na chwilę - pytał o panią
- tak? -Zapytałam zdziwiona
- Tak. Był wyraźnie zmartwiony ale spokojnie nic mu nie powiedziałam
- Dziękuję Pani bardzo - powiedziałam z wdzięcznością
- Nie ma za co- powiedziała życzliwie - ale jeśli się coś pani stało to może warto zawiadomić policję- powiedziała zmartwiona. A ja nie wiedziałam co ma na myśli mówiąc, że dobrze by było zawiadomić policję. Dopiero po paru chwilach doszło do mnie jak to mogło wyglądać z boku. Laska najpierw mieszka w apartamencie z kolesiem, potem nie mówiąc mu o niczym wyprowadza się od niego ...
- Nie nic mi nie jest- powiedziałam - spokojnie to nie jest nic poważnego. To była tylko mała sprzeczka ale na razie nic mu nie mówić
- Dobrze nie musi się pani martwić.- powiedziała serdecznie - ale gdyby pani wiedziała co działo się u nas w hotelu nie dziwiłaby się pani dlaczego tak zareagowałam.
- Domyślam się, że musiały się dziać różne rzeczy
- Dokładnie - powiedziała śmiejąc się - jakby Pani czegoś potrzebowała to proszę dzwonić
- Oczywiście- powiedziałam po czym odłożyłam słuchawkę
Śmieszna jest ta kobieta- pomyślałam po czym szybko wstałam i zaczęłam zbierać się na spotkanie z Eric'kiem.
Jak zawsze miałam dylemat w co mam się ubrać. Miałam do wyboru pękną koktajlową starą sukienkę przed kolano oraz prostą granatową spódnicę też do kolana i jasno beżową bluzkę z koronkowymi wstawkami z tyłu.
Ostatecznie wybrałam sukienkę, bo nie miałam jak wyprasować sobie bluzki. Przejrzałam się w lustrze. Może być - powiedziałam sama do siebie i poczłapałam do łazienki nałożyć lekki make-up.
Po jakiś pięciu minutach byłam już gotowa do wyjścia. Spojrzałam na zegarek- była 15:30 a więc jeszcze zdążę pooglądać sobie okolicę.
Wyszłam w idealnym nastroju z pokoju, zamknęłam za sobą drzwi i udałam się w stronę wyjścia. Wychodząc napotkałam ciepłe spojrzenie recepcjonistki. Uśmiechnęłam się do niej po czym wyszłam z budynku.
Rozejrzałam się do okoła nie wiedząc w którą stronę mam pójść. W końcu zadecydowałam, że pójdę tą drogą co ostatnio aby się nie zgubić.
Podziwiałam uroki Chicago i chłonęłam każde nowe miejsce. Wielkie budynki, które budzą się dopiero po zmierzchu ukazując swoje drugie piękno, gdy są oświetlone przez setki małych kolorowych lampek.
W moim miasteczku nie było wieżowców a co dopiero podświetlanych. Za to było tam więcej zieleni czego tutaj mi nieco brakowało. Mimo to ptaki radośnie śpiewały a owady przelatywały tuż nad moją głową.
Szłam już około piętnastu minut kiedy zorientowałam się, że jestem już na miejscu. Rozejrzałam się do okoła w poszukiwaniu Erick'a lecz nigdzie go nie widziałam. Usiadłam więc przy najbliższym stoliku i delektowałam się urokami miasta.
__________
Hej. Wiem trochę nudny ale to dla tego ,że niedługo zacznie się burza. Mam tylko nadzieję ,że wytrwacie do tego czasu
Buziaczki Marci
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro