Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Cios w nos


Ellena

Szłam już około piętnastu minut kiedy zorientowałam się, że jestem już na miejscu. Rozejrzałam się do okoła w poszukiwaniu Erick’a lecz nigdzie go nie widziałam. Usiadłam więc przy najbliższym stoliku i delektowałam się pięknym krajobrazem.
Popatrzyłem na zegarek. Była już za pięć a Erick’a nadal nie było. Może coś się stało? Nie to nie możliwe. A po za tym jest dopiero za pięć- wyluzuj powiedziałam sama do siebie.

- Piękne kwiatki dla jeszcze piękniejszej Pani – nagle usłyszałam znajomy głos za sobą.
- Jezu  jak mnie wystraszyłeś- powiedziałam chwytając się za serce- przez ciebie kiedyś na zawał zejdę
- Aż tak działam na twoje serduszko – powiedział śmiejąc się- pochlebiasz mi – powiedział po czym zaczął się śmiać
- Ta ty się śmiejesz a ja jestem całkowicie poważna- powiedziałam i zgromiłam go wzrokiem – Ale kwiaty bardzo ładne – od razu kiedy popatrzyłam na kwiaty humor mi się polepszył.

-A tak dla ścisłości – przybrał śmiertelnie poważną minę – kobieta powinna dać na siebie czekać a nie przychodzi przed czasem- powiedział zmartwiony – na to wychodzi ,że w naszej znajomości  to ja jestem kobietą a ty facetem – zaczął chlipać i ocierać oczy – A myślałem, że jestem w 100% facetem takim z krwi i kości- na jego słowa zaczęłam śmiać się jak idiotka, Tak głośno ,że pary siedzące obok nas dziwnie się na nas popatrzyły. Oczywiście nie obyło się bez komentarza mojego szacownego kompana.
- Tak to zaskakujące jak to po trzech latach bycia w związku można zadziwić swojego partnera – powiedział Eric i oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Nie zważając na  dziwne spojrzenia wszystkich do okoła postanowiliśmy coś zamówić. Ja wzięłam sobie sałatkę z łososiem a Eric sałatkę z kotletami sojowymi. Nie powiem zdziwiło mnie to bardzo. Typowy facet zwykle zamawia stek albo golonkę a on kotlety sojowe?
- Kotlety sojowe?- zapytałam nie mogąc powstrzymać sowiej ciekawości 
- Nie jem mięsa. Fachowo nazywa się to wegetarianizm ale ja nie lubię siebie tak nazywać
- Łał – powiedziałam i upiłam łyk herbaty-   nie spodziewałam się tego po tobie
- Dlaczego – powiedział i oparł łokcie o stolik.

- No bo jak to ty powiedziałeś wzięłam cię za 100% faceta – powiedziałam a on szeroko się uśmiechnął pokazując swoje piękne dołeczki
- To znaczy ,że 100% FACET Nie może NIE jeść mięsa?
- Nie nie o to chodzi- powiedziałam zakłopotana – po prostu nie spodziewałam się tego po tak dobrze zbudowanym facecie
- Czy ty właśnie powiedziałaś, że jestem dobrze zbudowany?- zapytał uśmiechając się jeszcze szerzej. Jezu jakie słodkie dołeczki.
- Czy tylko tyle zapamiętałeś – zapytałam. Niestety jak to przy tego typu rozmowach czułam, że moje policzki stają się lekko różowiutkie co niestety zauważył Eric.

- Rozwiń temat proszę – oh jednak facet to facet ...- pomyślałam
- W jakim sensie – postanowiłam grać blondi. Jak on tak to ja tak samo
- No o mojej budowie ...ciała ....- powiedział a jego oczy zaczęły płonąć
- Kiedyś ci opowiem a na razie może zjemy – powiedziałam widząc kelnera niosącego nasze dania. Uf jak to dobrze czasami mieć farta.
Jedzenie było przepyszne a towarzystwo bardzo zabawne. Eric cały czes. opowiadał mi kawały i różne anegdotki z jego życia. Był bardzo miły nie to co chłopaki z mojego miasteczka, ale to głównie za sprawą Mat ’a. No właśnie Mat, ciekawe jak zagregował na moje zniknięcie. Chociaż znając jego za bardzo się tym nie przejął.

Mat

Siedziałem właśnie w klubie popijając już kolejnego drinka. Co ze mną jest nie tak? Zawsze jak chce dobrze to wychodzi jak zwykle. I jeszcze te dzisiejsze nowinki. Ellena wyniosła się nie wiadomo gdzie, pani na recepcji krzywo się na mnie patrzy jakbym jej kogoś z rodziny zabił i jeszcze wieść ,że moja kochana matula chce mnie odwiedzić ze swoim fagasem. To trochę za dużo jak na jeden dzień. A miało być tak spokojnie, nowe miasto, zero problemów. Czysta nowa karta gotowa do zapełnienia nowymi rzeczami. A tu klapa.
- Jeszcze raz to samo – powiedziałem do barmana podnosząc pustą szklankę
- Jesteś pewien ? trochę dużo już wypiłeś- powiedział barman opierając się o ladę
- Nie jeszcze ten- powiedziałem podnosząc ręce do góry- mam kolejną troskliwą mamusię- powiedziałem a raczej krzyknąłem – ludzie mam nową mamusię- krzyknąłem jeszcze głośniej- Chodź niech ja cię tu uściskam- powiedziałem po czym przyciągnąłem mężczyznę do siebie zamykając go w moim uścisku
- No już już- powiedział odsuwając się ode mnie – na dzisiaj ci wystarczy- powiedział po czym zabrał mi kieliszek – na pewno wszystko ci się ułoży i to szybciej niż myślisz
- Nie wszyscy są tak idealni jak ty- powiedziałem, kompletnie nie zdając sobie sprawy z tego co mówię. Po kilkunastu drinkach mam po prostu ochotę porozmawiać z kimś kto mnie zrozumie
- Daj spokój – powiedział i skinął rękę na ochroniarzy – teraz moi koledzy zaprowadzą cię do wyjścia – powiedział klepiąc mnie po głowie – dasz radę. Co to są za problemy dla takiego mocarza jak ty. Hmmm?
- Ta ...- powiedziałem i wstałem od krzesła.
- No chodź – powiedział jeden z ochroniarzy ciągnąc mnie w stronę wyjścia.
- E...Ale ja jestem miły- powiedziałem próbując robić maślane oczy.
- No dobra, ja już swoje wiem kolego – powiedział i delikatnie wypchnął mnie poza lokal.
Gdy wyszedłem a raczej zostałem z niego wyprowadzony, nie wiedziałem dokąd mam iść. Poszedłem więc przed siebie nie myśląc do kąt i jak później wrócę do hotelu. Miałem dość wszystkiego. Mijałem obściskujące się pary i małemu ochotę im wygarnąć ,że są w miejscu publicznym i mają się zachowywać ale po co? Żeby później wezwali policję? Nie to nie wchodzi w grę.

Po kilkunastu minutach  marszu lub raczej chwiejnego slalomu, zorientowałem się, że jestem już niedaleko hotelu. Uradowany postanowiłem przyśpieszyć kroku. Jednak po chwili zobaczyłem coś co wyprowadziło mnie na dobre z równowagi.

Ellena

Po bardzo pysznej kolacji i po przemiłej rozmowie z Eric’kiem postanowiliśmy się przejść. Eric pokazywał mi różne ciekawe miejsca w mieście, opowiadając równocześnie rozmaite historyjki. Wieczór był po prostu bajeczny. Dawno tak dobrze się z nikim nie bawiłam. Jednak ból nóg dawał się we znaki.
- Wież co Eric? – zaczęłam nie pewnie nie chcąc go urazić – jestem już trochę zmęczona – popatrzyłam na niego. Jego wyraz twarzy nic nie wyrażał. Z kamienną twarzą przyglądał mi się.
- Ja też ale nie chciałem psuć ci wieczoru moim zrzędzeniem- powiedział śmiejąc się i pokazując swoje cudne dołeczki od których się rozpływam. -Masz tutaj czekoladę – powiedział dotykając mojego policzka i delikatnie ją starł. – jeszcze tutaj- powiedział po czym musnął palem drugi policzek – A tutaj masz całą kopę czekolady – powiedział i leniwie  wbił się w moje usta. Całował powoli, czule z niezwykłą pasją. Muskał moje wargi i jednocześnie pogłębiał pocałunek. Czułam się jak w niebie w jego ramionach. Chciałam zostać tam do końca świata i dwa dni dłużej... Jednak nic co dobre ... wróć co boskie musi się skończyć. Po najbardziej namiętnych minutach mojego życia oderwaliśmy się od siebie i spojrzeliśmy sobie w oczy. W oczach Eric’ka pojawiło się to co wtedy kiedy staliśmy oparci o hotelową futrynę.  Miał skaczące ogniki w oczach i cały czas miał na twarzy ten swój czarujący szelmowski uśmieszek.
- To ....- zaczęłam lecz ktoś nie dał mi dokończyć
- Odprowadzę cię do hotelu – powiedział po czym chwycił mnie za rękę i delikatnie pociągną za sobą.
Szliśmy już jakiś czas kompletnie się do siebie nie odzywając. Każde z nas zastanawiało się nad tym co miało miejsce jakiś czas temu. Nie wiem o czym myślał Eric ale w jago oczach nadal widziałam skaczące ogniki i lekki zadziorny uśmieszek. I jeszcze te ręce. Szliśmy ze splecionymi dłońmi jak młoda para. Jego ręka pewnie trzymała moją.
Gdy zaczęliśmy zbliżać się do hotelu miałam wrażenie, że ktoś nas obserwuje. Zaczęłam nerwowo się rozglądać lecz nic podejrzanego nie zauważyłam.
- Coś się stało ?- zapytał Eric
- Mam wrażenie, że ktoś na nas patrzy. Nie wydaje ci się – zapytałam na co zrobił zadumaną minę
- Mi też się tak wydaję od dłuższej chwili – zaczął rozglądać się i po chwili jego wzrok utknął w jednym punkcie. Zerknęłam w tą samą stronę co on i zobaczyłam dziwnie zgarbionego człowieka idącego w naszą stronę dziwnie wymachującego rękami. Nie wiedząc co mamy zrobić staliśmy i przyglądaliśmy się temu przedziwnemu człowiekowi. Lecz im bliżej podchodził tym bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że go  skądś znam. 
- I co kórwa- powiedział mężczyzna a ja już wiedziałam kto to jest- Fajnie się bawicie robiąc mnie w konia?- zapytał
- Sory koleś ale ja nie mam pojęcia o czym ty do mnie mówisz – powiedział Eric
- Już ty dobrze wiesz o co chodzi kutasie – wykrzyczał Mat i rzucił się z pięściami na Erick’a.  Mimo, że Mat był pojmany a Eric nie należał do osób słabych, Mat w momęcie przewrócił go na ziemię okładając pięściami. Wyglądało to koszmarnie. Zaczęłam krzyczeć, żeby go zostawił ale on sobie z tego nic nie robił i dalej okładał Erick’a pięściami. Ten zaś nie miał nawet szansy na oddanie ciosu ponieważ  siedzący na nim Mat z nienawykłą prędkością zadawał mu kolejne ciosy. Zaczęłam rozglądać się w poszukiwaniu kogoś do pomocy jednak w pobliżu nikogo nie było.

Bez wąchania wyciągnęłam telefon i wykręciłam numer alarmowy.
- halo – powiedziałam płaczliwym głosem – chciałam wezwać policję- powiedziałam szybko- dwóch mężczyzn się bije pod hotelem ROMA
- Spokojnie – powiedział melodyjny głos dyspozytorki-zaraz tam ktoś przyjedzie proszę uważać. – na chwilę przerwała – już policja wezwana proszę odsunąć się i nie próbować ich rozdzielić. Policja się tym zajmie
-Dziękuję Pani – powiedziałam i schowałam komórkę do torebki  

Z boku ich bójka wyglądała makabrycznie. Mat nadal siedzący na Eric ’u okrakiem i zadający mu cios ciosem. Eric jedyne co był w stanie robić to osłaniać się rękami co nie było doskonałym rozwiązanie. Widziałam cieknącą krew z jego nosa i z wargi. GDZIE DO CHLERY ONI SĄ- zaczęłam nerwowo rozglądać się w poszukiwaniu nadjeżdżającego radiowozu. Lecz pomoc nie nadjeżdżała. Mimo ostrzeżeń dyspozytorki podeszłam bliżej

-Mat przestań! – krzyknęłam jednak chłopak nic nie odpowiadał- zostaw go. To nic nie zmieni , że go pobijesz. Zachowujesz się jak debil – te słowa podziałały na niego jak płachta na byka.

- Debil? – podniósł się uwalniając osłabionego Erick’a i ruszył w moją stronę- Debil ? Zobaczymy czy za chwilę będziesz mówić to samo- zaczął biec w moją stronę jednak jego bieg wyglądał dość pokracznie z powodu profili we krwi.

– Co boisz się mnie ?- zapytał sarkastycznie – tobie zrobił bym coś innego niż temu debilowi. Błyskawicznie znalazł się tuż obok mnie i chwycił za rękę. W tym momęcie Eric wstał i ruszył w stronę trzymającego mnie Mata.
- Puść ją – krzyknął Eric i uderzył z całej siły Mata w twarz i ten od razu upadł. – Sprawia ci to przyjemność gnoju – powiedział Eric. Na jego słowa Mat błyskawicznie wstał i ponownie rzucił się na Eric’ a.
W oddali było już słychać wycie policyjnych syren

____*****____

Hej jak tam wakacje mijają ? Mam nadzieję ,że jako tako bo przygotowałam dla was fajny repertuar literacki  mam pomysł na nowe opowiadanie o tematyce miłosnej ale akcja rozgrywałaby się w szkole .... Nie wiem czy mielibyście ochotę czy nie więc piszcie. Naturalnie opowiadanie nie byłoby od zaraz ale zaczęłabym już za jakieś dwa tygodnie.

Jak wam się o podoba? Piszcie komutujcie co chcielibyście alby tam się znalazło

Buziaczki Marci 










Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro