Rozdział 51
Uwaga, zdarzają się przekleństwa...
POV DEZY
- Chłopaki Mery już wróciła? - Spytała mama sąsiadki zaglądając do sypialni Michała w której właśnie siedzieliśmy.
- A wyszła gdzieś? - Spytał zdziwiony Michał.
- No cóż, poszła do Filipa, ale mówiła że jeszcze dzisiaj wróci. Już prawie 23, jest zimno i ciemno oraz za pół godziny zasną lampy - mówiła zmartwienia kobieta.
- Nie przesadzaj, Filip jest idiotą, ale chyba nie pozwolił by jej wracać samej w nocy - oznajmił Michał.
- Może masz rację, jednak martwię się o nią...
- Spokojnie, zaraz do niej zadzownimy i zobaczymy co jest.
- Dobrze, jak dowiecie się czegoś to powiedzcie mi - kobieta powiedziawszy to zamknęła drzwi.
- Ja zadzwonię - powiedziałem i wyciągnąłem telefon z kieszeni. Znalazłem w książce telefonicznej odpowiedni numer i zadzwoniłem, jednak numer był niedostępny. - Numer niedostępny. Rozładować jej się telefon chyba...
- Niemożliwe, Mery nie rusza się z domu bez naładowane telefonu! Może brak zasięgu... Ale w całym osiedlu jest dobry zasięg - zaczął analizować sytuacje chłopak.
- No chyba jej nikt nie porwał, co? Może gdzieś piejchali? - Spytałem. Nie możemy być od razu złej myśli.
- Nie wierzę, żeby on gdzieś ją i tej porze zabrał... To fałszywy chuj, ja pierdole.
- Nie przepadacie za sobą?
- Nie cierpię go i ciągle nie mogę uwierzyć że Mery jest taka ślepa i przetrwała z nim te 2 lata. Wydaje się z niego taki cwaniaczek. Ciągle jakieś bajeczki wymyśli, a Mery mu wierzy, bo naprawdę go kocha - na jego słucha trochę posmutniałem, ale też zrobiłem się zły.
- Widziałem już że jest agresywny. Jeżeli coś zrobił Mery, to będzie miał ze mną do czynienia - mówiłem zaciskając pięści. Chłopak popatrzył na mnie trochę zaskoczony, ale uśmiechnięty. Zaraz jednak zmienił wyraz twarzy na zmartwiony.
- Coś musiało się stać... Jest jedno miejsce w pobliżu gdzie nie ma zasięgu! Park. Mery zawsze tam chodzi z byle powodu - tłumaczy szybko.
- Gdzie ten park jest?
- Kawałek za zakrętem - wziął swój telefon i zaczął mi pokazywać drogę w aplikacji Mapy Google.
- Dobra pójdę tam jej poszukać - krzyknąłem, gdy znanaczylem na mapie w swoim telefonie cel. Wyszedłem z pokoju chłopaka, szybko ubranek buty, kurtkę i szalik.
Wybiegłem z domu po drodze informując ojca i matkę Mery siedzących na kanapie w salonie i oglądających telewizję.
Analizując drogę na mapie szedłem szybkim krokiem do wyznaczonego miejsca.
Gdy dotarłem do wejścia do parku to miejsce było mi znajome. Wbiegłem w głąb drzew. Najpierw ścieżką, później przez trawę. Mróz szczypał moje czerwone policzki.
Stanąłem na chwile by złapać oddech. Znów popatrzyłem na mapę w telefonie.
Jakoś tak ciągle gdy piszę Filip myli mi się i najpierw pomyślę Michał, a dopiero zaraz orientuje się że Michał to brat Mery, Filip to ex...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro