Rozdział 43
- Widzisz tą namiętność między nimi?
- Przecież oni tylko tańczą - mówił z irytacją.
- Idioto, to jest tango. To są emocje poprzez ruchy, a oni są świetni. To napięcie, ale i ten uśmiech na ich twarzach. Od razu widać że są dla siebie stworzeni. Co ty nigdy się nie zakochałeś? - Teraz to ja się dziwiłam. - To jest jak miłość od pierwszego wejrzenia, ale w tańcu. U nich spojrzenie było zauroczeniem, a głębokie uczucie wywołały te emocje w ich pasji - tłumaczyłam przejęta sensem.
- Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia? - Spytał nagle.
- Jak powiesz "czy mam tutaj przyjść jeszcze raz" - zrobiłam cudzysłów w powietrzu - to nie będę taka miła - zagroziłam żartobliwie.
- Ale ja pytam poważnie - podniósł ręce w geście obrony.
- Cóż, jeżeli mogę już się tak określić jestem artystką, dla mnie emocje mogą mówić same za siebie, więc jest to możliwe - mówiłam zamyślona wpatrując się w telewizor. Zmęczona nawet nie świadomie położyłam głowę na ramieniu przyjaciela. - A ty?
- Ja może artystą nie jestem, ale muzyka też jest dla mnie ważna i też przekazuje emocje. Wiesz, wracając do twojego wcześniejszego pytania, zakochałem się. W sumie nawet nie wiem kim ona jest, słyszałem tylko jej śpiew, który mówił sam za siebie - zwierzał mi się. - Słyszałem ją raz, na wyjeździe i chociaż próbowałem, nie mogę o tym zapomnieć.
Obydwoje zamilkliśmy na chwile. Chyba potrzebowaliśmy tego, by przemyśleć wszystko i podziwiać zmagania Joey'ego. Robi wszystko by odnaleźć swojego Kopciuszka.
- A ja nie wiem co się dzieje ze mną i Filipem... - Zaczęłam. - Znaczy, jesteśmy razem już od dwóch lat. Chociaż ostatnio mam wrażenie że unika mnie. Może to przez to że wyjechałam i ciągle jest obrażony - mówiłam smutno.
- Po prostu jest zły że jego dziewczyna będzie robić karierę, a on sam nic nie osiągnie - skomentował Dezy.
- Nie mów tak... Ja nie wiem czy coś osiągnę, bo kariera aktorki czy piosenkarki jest bardzo trudna... A on ma zagwarantowaną pracę... I... Sama nie wiem - skończyłam temat i bardziej wtuliłam się w chłopaka. - Może pojedziesz ze mną do mojego rodzinnego domu na mikołajki? - Zmieniałam temat rozmowy.
- Ale - zaczął, ale mu przerwałam.
- Wiem, że może masz swoje plany, ale proooszę, chciałam zrobić niespodzianek miejemu bratu. On Ciebie uwielbia - popatrzyłam mu w oczy i zrobiłam minę szczeniaczka.
- No dobrze - uśmiechnął się.
- Dziękuję - przytuliłam go mocno.
Znów oparlam głowę o ramię chłopaka, a on swoją głowę o moją i oglądaliśmy film.
*****
- Jak można być tak podłym - mówiłam gdy Mary zobaczyła Joey'ego ze swoją byłą. - I mam tu na myśli tą dziewczynę, a nie Joey'ego, bo jego mi szkoda. Ale Mary najbardziej...
- Spokojnie i tak będą razem - śmiał się Dezy. - To nie była jego wina, więc Mary powinna mu zaufać.
- Ale ona nie wie że to nie była jego wina. Zresztą on jest gwiazdą, a ona służącą, dlatego jej zaufanie jest takie niepewne...
- Związek polega na zaufaniu i nie ma tu niepewności.
- Nie rozumiesz... Ona mu zaufała, ale jest świadoma że on jest sławny i w momencie gdy to zobaczyła wydawało jej się że została oszukana. Do tego ta podła macocha... W momencie gdy myślała że wszystko jest jak w bajce - wszystko się zawaliło - głos mi się załamał, a po policzku zaczęły spłyqać łzy.
- Ejj mała - Dezydery popatrzył mi w oczy. - To tylko film i tak będą razem - zaśmiał się pod nosem.
- No wiem, ale ja zawsze tak mam, spokojne zaraz mi przejdzie - zakryłam dłońmi oczy.
Chłopak złapał moje ręce i odciągną od twarzy, po czym położył swoje dłonie na moich policzkach i kciukami starł moje łzy. Patrzyliśmy sobie w oczy.
W tle juz leciała finałowa piosenka. Duet Mary i Joey'ego. Twarz Dezego zbliżała się do mojej. Zamknęłam oczy i dałam się ponieść emocjom.
W momoncie gdy poczułam jak usta chłopaka dotykają moich oddałam pocałunek nie myśląc o niczym innym.
Yyyyy
Nie. Segzów dzisiaj nie będzie.
W ogóle dziwnie mi się to pisze... Z jednej strony oni mają być razem, a z drugiej głupio mi, bo Mery jest z Fifim... Kurcze życie jest ciężkie....
POV DEZY
Gdy brakło nam powietrza oderwalismy się od siebie. Mery popatrzyła na mnie zdezorientowana.
- Ja - zacząłem, ale nie było dane mi skończyć.
- Przepraszam, zasiedziałam się - Powiedziała szybko wstając i kierując się do wyjścia.
- Poczekaj chwile - krzyknąłem, ale usłyszałem tylko trzask drzwiami.
Wybiegłem z mojego mieszkania i skierowałem się do drzwi prowadzących do mieszkania dziewczyny. Zacząłem pukać, dzownić i wołać, ale nie słyszałem odpowiedzi.
- Mery, proszę pogadajmy - błagałem.
- Nie teraz, zostaw mnie samą - usłyszałem głos dziewczyny zza drzwi.
Zrezygnowany wróciłem do swojego mieszkania. W momencie gdy zamknąłem za sobą drzwi, oparłem się o nie i zsunąłem na ziemię. Patrzyłem w dal myśląc o tym co się stało przed chwilą.
POV MERY
Gdy usłyszałam jak już wszedł do swojego mieszkania oparlam się o drzwi do mojego mieszkania i zsunęłam na ziemię.
- Co ja zrobiłam - Powiedziałam sama do siebie patrząc w dal. A dokładnie widziałam moje wielkie okno i Łódź nocą.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro