Rozdział 12
Jeździłam trochę po osiedlu. Jest naprawdę spokojne i zaraz dojechałam pod duży budynek Szkoły Aktorskiej w Łodzi.
Jak dobrze, że przez całą drogę był chodnik i dało się spokojnie jechać. Obczajałam jeszcze inne ulice i było tam sporo sklepów i kilka restauracji.
Zanim jednak do jakiejś pojechałam to weszłam do pierwszego salonu fryzjerskiego jaki zobaczyłam. Moje odrosty były straszne.
- Dzień dobry - Powiedziałam, gdy weszłam do salonu.
- Ach dobry - Powiedziała kobieta koło trzydziestki. - Była pani umówiona?
- Nie, ale chciałabym się umówić na najbliższy termin i malować włosy.
- W sumie to klientka odwołała wizytę, więc za 15 minut będę mieć wolne krzesło. Tylko czy ma pani farbę? - Pytała kobieta.
- TAK, tyle że nie przy sobie, a w mieszkaniu. W 15 minut zdążę ją przywieź - Uśmiechnęłam się do kobiety.
- No dobrze w takim razie może pani przyjść - odpowiedziała mi uśmiechem.
Wyszłam z salonu i wróciłam na mojej desce do mieszkania. Tym razem miałam klucze i szybko wjechałam windą na siódme piętro.
Gdy drzwi się otworzyły zobaczyłam znajomą mi sylwetkę.
- O witaj ponownie Mery - Uśmiechnął się Florian.
- Siema - Odpowiedziałam i szybko wyszłam z windy, żebym znowu nie zjechała na dół.
- Nie ma już twojego chłopaka? - Spytał.
- Musiał jechać - zaczyna mi się nie podobać ta rozmowa.
- To może dasz się zaprosić na kawę? - Podszedł bliżej.
- Chyba śnisz - powiedziałam zła. - Masz tupet, żeby zapraszać mnie, choć wiesz że mam chłopaka - Chciałam pójść do mieszkania, ale stanął mi na drodze.
- Ale ja to tak po przyjacielsku... - Tłumaczył się.
- Twoja postawa nie wskazywała na przyjacielskie zamiary.
Odetchnęłam go od siebie i poszłam do mojego mieszkania. Wzięłam torbę do której włożyłam farbę i znów wyszłam, zamykając za sobą mieszkanie.
Na szczęście po drodze już nie spotkałam Floriana. Pojechałam do salonu i tam spędziłam dobre 1,5 h na koloryzacji. Trudno było ogarnąć fryzjerce te moje gęste włosy. Jednak poradziła sobie i wrócił mój czarny kolor.
Wyszłam od fryzjera zadowolona. Robiło się już ciemno, więc postanowiłam pojechać do tego parku, który jest obok bloku w którym mieszkam.
Gdy do niego wjechałam okazał się dużo większy niż myślałam. Jeździłam trochę na desce, ale w sumie bałam się że zgubię się, bo za dobrej orientacji w takim terenie to ja nie mam. Chyba że jest dzień. To co innego. Półmost znalazłam gdy było jasno, a później potrafiłam z zamkniętymi oczami znaleźć drogę na niego.
Szybki wróciłam do domu i położyłam się spać.
POV "ON"
Słyszałem jak Eskacz chciał do niej zagadać. Cóż trochę wydaje się anty do chłopaków... To dziwne skoro jej Filip (Flo powiedział jak on ma na imię, ale imienia księżniczki dyskretnie nie zdradził) nie wygląda na spokojnego. Z wyglądu sprawia wrażenie tego typu faceta, co jedną dziewczyną się nie zadowoli. Nie mówiłem tego bratu, bo sam chyba tego nie zauważył, ale gdy dzisiaj Zagubiona Księżniczka zadzwoniła domofonem to wydawała się smutna. Może to przez jego wyjazd... Ehh mam rozkminy jak kobieta w czasie okresu.
I takim o to zdaniem zakończę ten beznadziejny i krótki rozdział.
Od kolejnego już lecimy z tym koksem i niech wreszcie będą te studia, bo mam kilka planów ;)
Tyle że jeszcze jeden dzień sobie poczekają, ponieważ jest jeszcze jedna rzecz do załatwienia ;-)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro