Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 80

Droga minęła szybko, choć żaden z nas zbyt się nie odzywał. Ciągle myślałem o tym co stanie się zaraz. Florian prowadził samochód.

- Ale dlaczego my...? - Nie wiedziałem co powiedzieć gdy brat wjechał na parking przy szpitalu. - Czy coś jej się stało? - Mówiłem spanikowany.

- Spokojnie - odparł jak zawsze opanowany Flo.

Gdy udało mu się znaleźć miejsce wysiedliśmy i udaliśmy się w stronę szpitala. Szedłem niepewnie obok brata, który miał obojętny i opanowany wyraz twarzy.

Weszliśmy do środka. Koło nas przechodzili zapłakani, zabiegani ludzie. Coraz bardziej martwiłem się o Mery... Może jest chora, albo miała wypadek, albo ktoś ją skrzywdził.

W końcu Florian zatrzymał się przed jednymi białymi drzwiami z numerkiem.

- To tutaj - powiedział.

Przez chwilę wahałem się. Nie wiem czy będę wstawnie na nią spojrzeć. Po tym wszystkim...

Florian zauważył moje zmieszanie i by dodać otuchy poklepał mnie po pelecach.

- Sam tam wejdę - odparłem pewniej. - Ale bądź pod drzwiami i jeżeli znów mnie poniosą emocje to... Przywal mi mocno w twarz - Mówiłem przyglądając się drzwiom.

Flo zgodził się i usiadł na plastikowym krześle, które stało obok wejścia.

Położyłem rękę na klamce i spojrzałem na nią. Wciągnąłem powietrze do przepony i powoli je wydychałem. Pewniej napcisnąłem klamkę. Pchnąłem drzwi i zobaczyłem białe pomieszczeniew którym stały cztery łóżka, na jednym spala starsza pani, dwa były puste, a na jednym leżała moja księżniczka.

Była zakryta kołdrą po ramiona i miała zamknięte oczy. Gdyby nie długi, rodawy warkocz, który zwisał obok łóżka, to nie poznałbym jej. Blada twarz, sińce pod oczami... Wydaje mi się że jeszcze wyszczuplała.

Podeszłem do jej łóżka. Stanąłem obok niej i lekko pochylony na jej głową przyglądałem się każdej rysie twarzy Mery.

W jednej chwili gdy powoli jej oczy się otworzyły i zobaczyłem w nich tyle smutku, coś we mnie pękło. To ja ją zraniłem. To moja wina że teraz leży taka zmarnowane. Obiecałem że będę ją chronić, ale nie dotrzymałem słowa.

Dziewczyna najpierw była zaskoczona i trochę mi się przyglądała, jakby czekała na moją reakcje. Spojrzałem niżej na jej dłoń, którą ostrożnie złączyłem ze swoją.

Znów patrząc w oczy ukochanej widziałem mokre smugi na jej policzkach.

- Przepraszam - powodzialem szczerze. Czułem jak i w moich oczach zbierają się łzy. - To wszystko moja wina... Ja.. - Nie wiedziałem co powiedzieć.

- Ja też przepraszam że nie byłam do końca szczerze - odpowiedziała ze smutkiem w oczach.

- A więc naprawdę tak myślałaś - wróciły do mnie czarne myśli, które od miesiąca mieszały się z miłymi wspomnieniami.

- To nie tak ja... - Zacieła się. Nie mogła dobrać słów.

- Spokojnie... Jestem tutaj żeby Cię wysłuchać, a jak będę krzyczał to Flo mi przywlai, więc... Proszę bądź ze mną szczera - usiadłem na krześle i ciągle trzymałem ją za rękę.

Dziewczyna podniosła się do pozycji siedzącej, jedną ręką dalej trzymając wysoko kołdrę.

- Ja nie chciałem zespóć planów... - Zaczęła niepewnie. - Po prostu... Kocham Cię - popatrzyła mi głęboko w oczy. - Ja... Jestem w ciąży - odparła poważnie.

Byłem w szoku. Z wrażenia lekko odsunąłem głowę do tyłu i wpatrywałem się w każdy ruch dziewczyny, a ta zsunęła kołdrę z siebie i ręką delikatnie złapała za brzuch przez koszule.

- Jestem chujem - tylko to udało mi się wyciągnąć z gardła... Jak ja tego nie zauważyłem. Co prawda widziałem że trochę przytyła, ale... Dla mnie zawsze była idealna.

- Ja też - na jej twarz po raz pierwszy wdarł się uśmiech.

- Dlaczego mi nie powiedziała - wreszcie udało mi się zadać pytanie, którego tak nie mogłem ułożyć w głowie.

- Bałam się... Że... Zostawisz mnie, albo... Zrezygnuje ze swoich planów przez dziecko - mówiła smutno i z lekkim wstydem.

- Kocham Cię. Nigdy bym nie zostawił Cie samej. Jestem dla mnie najważniejsza, a planu u mnie zmieniają się z dnia na dzień - tłumaczyłem przejęty. - O rany... Będę ojcem... Jestem ojcem - ta wiadomość powoli do mnie dochodziła.

Usiadłem obok niej na łóżku. Przytuliłem ją mocno, tak by uważać, ale jednocześnie też przytulić brzuszke mojej miłości.

- Brakowało mi ciebie - mówiła łamiących głosem i zaczęła płakać.

Odsunąłem się lekko od niej i kciukiami otarłem jej mokre policzki. Przybliżyłem swoją twarz i lekko musnąłem jej usta swoimi. Nie potrzebowałem więcej. Lekki pocałunek wystarczył, bym zrozumiał jak bardzo brakowało mi jej bliskości.

Na twarzy Mery widniał wielki uśmiech. Nagle złapała moją rękę i delikatnie przełożyła do swojego brzucha. Poczułem więź między nami. Więź, której nic nie rozłączy, a ta kruszynka będzie naszym skarbem.

- Wychowamy je razem - mówiłem dalej patrząc troskliwie na rękę, którą dotykałem mojej ukochanej. - Będzie naszym skarbem - mówiłem troskliwie.

Uniosłem głowę i znów pocałowałem ukochaną.

- I nic juz nas nie rozdzieli - odpowiedziała moja ukochana.

:''''''''''''''''''''(

I'm crying...

Why?

Because this is the end...

Jeszcze oczywiście epilog... Ale... Tak to już ostatni rozdział Love Song.

Nie będę się rozdzielać teraz, bo będzie specjalny rozdział na to, ale mam pytanie!

Jaka jest wasza ulubiona piosenka? Tylko musi to być damski utwór solowy ;) Mam swoją propozycję do finału, ale może ktoś zna coś bardziej panującego? :3

Madzik

Kamisamamira.blogspot.com

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro