Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

J͜͡eden

Jedyną osobą, która sprawiała, że moje lodowate serce się topiło był nią nie kto inny jak sam Byun Baekhyun, który sprawiał, że ono przy każdym jego spojrzeniu, ciepłym uśmiechu czy radosnym śmiechu biło coraz mocniej.

Jego osoba sprawiała, że mój dzień stawał się lepszy, a ja sam miękłem przy słuchaniu jego delikatnego i cudownego głosu. Uwielbiałem w nim wszystko i chciałem sprawić by był tylko i wyłącznie mój.

Chciałbym móc dawać mu oraz sam otrzymywać od chłopaka miłość, której obaj potrzebowaliśmy. Być może byłem w stanie zdobyć jego serce tak samo, jak jemu udało się zdobyć to moje.

Jednak największym problemem w tym wszystkim był mężczyzna, którego Byun obdarowywał uczuciem, które ja chciałbym dostawać od niego. Pozbycie się narzeczonego Baekkiego nie było jakimś większym trudem jedynie potrzebowałem czasu, by zdobyć dowody na jego zdradę, gdybym tylko dostarczył je słodkiemu blondynowi oznaczałoby to moje zwycięstwo.

— Serdecznie witam wszystkich na naszym zebraniu. — odparłem przyglądając się każdemu po kolei chcąc dostrzec w nich jakieś emocje jednak jedyne co widziałem to strach, który wzbudzałem w każdym oprócz samego Baekhyuna... Nie czułem się z tym dobrze, że każdy mój pracownik obawiał się mnie myśląc, że jedno z moich spojrzeń będzie oznaczało zwolnienie danej osoby z pracy. Dlatego też chciałem to wszystko naprawić tak, aby zobaczyli, że nie jestem taki zły... A przynajmniej mnie się tak wydawało.

— Czy ktoś zostanie dziś zwolniony? — usłyszałem szept jednej z pracownic, która wyglądała na poddenerwowaną i dyskutowała o czymś ze swoją przyjaciółką jednak to były jedyne słowa, które udało mi się usłyszeć.

— Nikt dziś nie zostanie zwolniony nie mam do tego podstaw jednak mam ciekawy pomysł, na który mam nadzieję, że wszyscy się zgodzą razem z panem Byunem. — wymruczałem coś cicho, bo dobrze wiedziałem, jaka czekała mnie odpowiedź z jego strony tylko dlatego, że jego narzeczony siedział w domu i domagał się jego uwagi, której ja sam się cholernie domagałem zaczepiając go na każdym możliwym kroku, by tylko móc usłyszeć "Czy mógłby pan zająć się swoją pracą? Jestem zajęty" i jego ciche westchnięcia rezygnacji.

— A co ja mam do tego tak właściwie? — zmarszczył delikatnie swój uroczy nosek. Uwielbiałem, gdy tak robił wyglądał wtedy jeszcze słodziej i niewinniej niż zazwyczaj. Chciałbym móc skryć go w swoich ramionach i ratować przed całym światem, który dawał nam w kość na każdym możliwym kroku, gdy tylko chcieliśmy coś rozpocząć. Szczególnie nasz kraj, który nie tolerował homoseksualistów, a mimo to wielu z nich nie ukrywało swojej orientacji chcąc pokazać, że też są tylko ludźmi.

— To, że planuje wyjazd integracyjny dla całej firmy w moim domku na wyspie Jeju. — wzruszyłem delikatnie ramionami obserwując każdego z osoba, chcąc dostrzec jakieś emocje jednak jedyne co widziałem to delikatne i jednocześnie szczęśliwe uśmiechy, który kryły się pod maską poważnych biznesmenów. Nie ukrywam, że taka sytuacja bawiła mnie niezmiernie jednak chciałbym zobaczyć ich prawdziwą twarz, gdy tylko spotkamy się wszyscy w luźnym gronie tak, abyśmy mogli porozmawiać swobodnie nie musząc używać formalnych zwrotów czasami mnie to irytowało, ale jednak jak na szefa przystało musiałem taki być.

— No dobrze. — kiwnął głową jeden z mężczyzn w rogu pokoju, który nie do końca widział co tutaj tak naprawdę robił pewnie obawiał się, że to on będzie tym, który pójdzie na odstrzał szczególnie widząc jakie okropne błędy popełnia. Teraz musiałem być miły dla każdego... Bez wyjątków. — Ale jak sobie pan to wyobraża? Wtedy też musielibyśmy zapierdalać jak każdego dnia w firmie? Jeśli tak to ja całkowicie odpadam.

— Sungyo. — odchrząknąłem cicho śmiejąc się pod nosem i pokręciłem rozbawiony głową zakładając ręce na klatce piersiowej. Widziałem tylko jak każdy wstrzymuje oddech, bo po imieniu zwracałem się jedynie do danej osoby, gdy miała u mnie przejebane i miałaby zaraz wylecieć z pracy. Sam widziałem jak w jego oczach pojawiają się automatycznie łzy jednak mrugał powiekami tak, aby one zniknęłyby nie mógł pokazać swojej słabości, którą potrafiłem zobaczyć w każdym, gdy nawet nie musieli mi jej ukazywać. — Wydaje mi się, że powinniśmy zacząć od tego, że w tej firmie to najwięcej opierdalasz się właśnie ty, nie zwolniłem cię jeszcze, bo zawsze byłeś sumiennym pracownikiem, mimo że cholernie mało robiłeś. Również nie zrobiłem tego przez twoją sytuację w domu, o której nikt oprócz mnie nawet nie wiedział. Nie jestem takim potworem jak ci się wydaje. Chciałbym po prostu spędzić miło czas z moimi pracownikami móc ich poznać i pokazać, że nie jestem tak złym człowiekiem, jak mnie opisują.

Mężczyzna już się nie odezwał jedynie posłał mi przepraszające spojrzenie samemu wypowiadając te słowa cicho pod nosem tak, abym chyba tylko ja je usłyszał. Pokręciłem jedynie zrezygnowany głową przyglądając się znów wszystkim, by dostrzec w nich jakich ruch lub cokolwiek jednak każdy dyskutował między sobą i jednak widziałem ten szczery uśmiech na ich twarzach co automatycznie poprawiło mi humor, więc sam zmusiłem się na promienny uśmiech poprawiając krawat. Przeniosłem jeszcze wzrok na Baeka, który przyglądał mi się smutnym wzrokiem.

Nie wiedziałem co mogło to oznacza... Może dowiedział się już o zdradzie swojego narzeczonego i po prostu czuje się przerażony sytuacją, że stracił kogoś cholernie ważnego dla siebie albo po prostu czegoś się obawiał. Miałem ochotę po prostu do niego podejść i go przytulić głaszcząc po głowie jednak nie chciałem tego robić, bo wtedy Baek nie miałby już życia zważając na fakt, że połowa dziewcząt mimo mojej toksyczności leciały do mnie jak muszki do owoców.

Uniosłem delikatnie brew do góry patrząc prosto w jego oczy chcąc wyczytać z nich cokolwiek jednak on jedynie kiwnął głową na znak, że potrzebuje rozmowy, więc nie czekając dłużej wyszedł z pokoju narad zamykając się w naszym gabinecie, a ja jeszcze chwilę stałem w miejscu mówiąc każdemu, że mogą się rozejść i mają jedynie trzy dni na spakowanie się.

Nigdy nie widziałem, żeby ktoś tak szybko biegał wywracając się przy tym. Miałem ochotę parsknąć głośnym śmiechem, ale w tym momencie najważniejszy był młodszy, który naprawdę wyglądał jakby stało się coś poważnego.

Gdy wszyscy wyszli z pomieszczenia ja zaraz zrobiłem to samo wchodząc do gabinetu, w którym również był on. Zamknąłem dokładnie drzwi na klucz i poluźniłem krawat roztrzepując włosy. Chciałem, by chłopak czuł we mnie oparcie, by wiedział, że jego łzy mnie raniły. Pragnąłem, by miał pewność, że jestem przy nim kiedy będzie najbardziej tego potrzebował.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro