#3
Jest około 23 a co ja robię?
Robię ozdoby na choinkę. Tak, brawo ja!
A ten jełop jest nadal u nas i bajeruhe moich rodziców.
Nienawidzę gdy TP robi, o i jeszcze jak wchodzi do mojego pokoju!
Wogóle go nienawidzę. To śmieć!
Szlag! Miałam tak nie mówić!
Eh jestem zbyt nerwowa.
Dostaje SMS-a
Patrzę na wyświetlacz.
Mrs przewodnicząca.
Hejka!
Jutro są tylko trzy lekcje dla klas 1-2.
Jesteście zwolnieni, bo panie są na szkoleniach.
Miłego wieczoru!
Jest miłą i pomocna dziewczyną.
Jest przewodnicząca szkoły od 2 lat. Teraz jest w 3 liceum. Czyli to jej ostatni rok.
A tak na marginesie nazywa się Natalia.
Ktoś otwiera drzwi.
-Pożyczysz zeszyt? - pyta osobnik przeze mnie znianawidzony.
Ostatnio skończyło się to tak że musiałam przepisywać cały zeszyt bo był popisany w rysunkach męskich przyrodzeń.!!
-Nie - wręcz krzyczę.
-Po co te nerwy szefuńciu? - pyta
-Ostatnio to nie skończyło się dobrze, więc wypad! - wstaję z krzesła i wypycha go z pokoju.
Nawet nie protestuje.
Zmęczona idę pod prysznic, później spać do cieplitkiego łóżeczka.
***
Następnego dnia
Mam na 12:30. Czyli bardzo duzo czasu bo jest 08: 31.
Poczłapałam do kuchni, i zaczęłam robić kanapki.
Przy okazji spradziłam social media.
Po skończonym posiłku, jak to ja stwierdziłam że porobie dalej prezenty.
Minęły dwie godziny, ręce mnie strasznie bolały.
Usłyszałam dzwonek do drzwi, zadzwonił trzy razy... Ugh czyli Justin.
Ja pitole czego on chce..?!
Zła zeszłam na dół otworzyć.
Był zaspany, hah dobrze mu tak.
-Czego? - zapytalam obojętnie.
-Jeść! Błagam - upadł na kolana. - zrób mi coś do jedzenia! Nie jadłem nic od siódmej rano! Nie potrafię nic zrobić sobie sam!
Najchętniej powiedziałabym nie. Ale ja jestem za dobra.
-Dobra pacanie, chodź! Ale w zamian za to nie będziesz przychodzić do mnie do domu! - powiedziałam stanowczo ze świadomością tego że i tak przyjdzie.
Mrugnął ciche jaasne i wszedł do domu.
Zaczęłam znów robić kanapki. Eh matoł...
Podałam mu gotowe jedzenie.
-Proszę matole- mówię i przeglądam znów social media.
Po jego Minie wnioskuje że mu smakuje ((((ahh te dzikie rymyy - autorka))))
***
Justin siedział u mnie aż do czasu gdy trzeba było iść do szkoły.
***
W szkole.
Wchodzę na korytarz i od razu ktoś mnie potrąca wytracajac książki i zeszyty z rąk.
Nawet nie spojrzy tylko idzie dalej.
Słyszę rożne obelgi, staram się to mieć gdzieś.
Podnoszę szybko rzeczy i idę dalej.
Spotykam po drodze Dominika, to typowy kujon. Jest najlepszy ze wszystkiego! Nosi swetry, kamizelki i okulary. Tak typowe. Ale to on we mnie wierzył, to on mi pomógł i to on sprawił że chciało mi się żyć.
Śmiało mogę powiedzieć że jest moim przyjacielem.
-Hejka kujonie - uśmiechnęłam się.
Poprawił okulary i spojrzał na mnie.
-Hej Kat - mówi cicho jak to on.
Dalej przegadałam z nim całą przerwę.
***
Po lekcjach idę do domu, jak zawsze sama.
Widzę Justina z tą samą dziewczyna ale to co zrobił to okropne...
Witajcie!
Więc mam INFO : w 12 rozdziale będzie się działo naprawdę duużo.
Ponieważ tu spotykamy naszych dwóch głównych bohaterów razem.
A czy byście chcieli co z perspektywy ANSGAREGO??
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro