Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 19: ,,BEF"

– Jesteś w ciąży – rzuciła bardziej twierdząco Linda, spoglądając na Brie. Młoda pani Styles była blada jak ściana, a w jej oczach widać było niepewność i strach. Harry ścisnął dłoń ukochanej, będąc gotowym do obrony jej w każdej chwili.

– Tak – odpowiedziała szeptem Brie, spuszczając na moment wzrok.

– Doskonale – rzekła z sarkazmem Linda, chwytając za lampkę z winem. Wypiła szybko większość część zawartości naczynia i oparła się wygonie na krześle. – Nic nie powiesz? – warknęła z wyrzutem w stronę milczącego męża.

– A co ja mam powiedzieć? – oburzył się. – Mogłaś się spodziewać tego, że w niedługim czasie po ślubie będą mieć dziecko – oznajmił ostro w jej stronę.

Linda prychnęła pod nosem i przeniosła wzrok na Cedrica. Mężczyzna uśmiechał się szyderczo pod nosem, cały czas wpatrując się w swoją lampkę wina.

– A ty? – warknęła w jego stronę. Cedric powoli uniósł wzrok na matkę i wyprostował się na krześle.

– Ja? – spytał głupawo, podnosząc matce ciśnienie. – To nie mój problem – wzruszył ramionami.

Linda czuła, że w jakiś sposób przegrała dzisiejszą wymianę zdań. Prychnęła pod nosem zła i powróciła do jedzenia. Przez resztę kolacji była pełna negatywnych emocji, które planowała wyładować na nocy z alkoholem w szmaragdowym salonie.

– W obliczu takiej sytuacji – zaczął George, opierając łokcie na stole i łącząc dłonie – nie oznajmię dziś tego, co miałem w planach – zakończył, powodując jeszcze większe zaskoczenie na twarzy Lindy. Wydawało się, ze lada chwila kobieta wstanie od stołu i ceremonialnie opuści jadalnię.

– Przepraszam, ale muszę się położyć – szepnęła łamiącym się głosem Brie, wstając od stołu. Harry od razu chwycił jej dłoń, gdy brunetka chciała go puścić.

– Pójdę z tobą – szepnął w jej stronę brunet.

– Zostań z rodziną. Dam sobie rady – odpowiedziała, posyłając mu delikatny uśmiech. Już chciała odejść, gdy Harry przyciągnął ją bliżej siebie i musnął jej usta w delikatnym pocałunku.

Linda prychnęła na ten gest i odwróciła głowę, a Octavia uśmiechnęła się delikatnie.

Brietta nie chcąc jeszcze bardziej denerwować teściowej szybko opuściła jadalnię i schodami skierowała się na piętro. Przeszła do swojej małżeńskiej sypialni, a gdy tylko przekroczyła próg drzwi poczuła łzy pod powiekami. Świadomość, że jej maleństwo nie zostanie przyjęte z radością przez całą rodzinę zabijało ją od środka. Nie chciała skazać swojego dziecka na życie z brakiem akceptacji ze strony najbliższych krewnych, dziadków, wujka.

Brie wiedziała, że po dołączeniu do rodziny Styles'ów jej życie będzie ciężkie, ale nie myślała, że aż tak. Nie myślała, że nawet dziecko, które nosiła pod sercem nie załagodzi rodzinnych relacji.

***

Reszta dnia nie minęła w przyjemnej atmosferze. Linda zamknęła się w swoim szmaragdowym salonie, a George stopniowo wypełniał salon dymem swoich cygar. Brietta natomiast leżała na łóżku w objęciach swojego męża, który w uspokajającym geście gładził jej włosy.

– Nie płacz Kochanie – szepnął po raz kolejny, muskając ustami czoło partnerki.

– Tak bardzo się boję Harry – wyznała, spoglądając w szmaragdowe tęczówki. – O nas, o nasze dziecko.

– Umówiłem się na jutro z kupcem. Jak tylko sprzedamy dom, rozglądniemy się za jakimś mieszkaniem w mieście.

– A jak poszukiwania pracy? – zagadnęła brunetka.

– Nie ukrywam, że jest nie najlepiej. Jeśli już trafiają się bardzo mało opłacalne posady, w których jest dość długi dzień pracy. Szukam czegoś lepszego, nie chciałbym też zostawiać cię na cały dzień samą w domu. Mam nadzieję, że szybko znajdzie się coś odpowiedniego – westchnął ciężko brunet.

Rzeczywiście ze znalezieniem posady było trudno. Szczególnie tutaj, w takim niewielkim miasteczku, gdzie każdy trzymał się swojej roboty i od tak nie zwalniał. Początkowo Harry myślał nad przeprowadzką do Londynu i znalezieniem pracy w jakiejś fabryce amunicji czy broni. Po głębszym zastanowieniu odszedł od tego pomysłu. Trwała wojna, a stolica kraju nie była dobrym miejscem dla ciężarnej kobiety. Tym bardziej, że brunet ze względu na pracę długo przebywałby poza domem.

– Zagrasz nam coś? – zagadnęła nagle Brie, dotykając swojego płaskiego jeszcze brzuszka. Harry spojrzał na kobietę z lekkim niezrozumieniem na twarzy, które szybko ustąpiło miejsca szerokiemu uśmiechowi.

– Oczywiście – odpowiedział, po czym pocałował kobietę delikatnie, a jego palce musnęły jej brzuch.

Styles powoli zszedł z łóżka i poprawił nieco wymiętą koszulę. Skierował się do swojego ukochanego instrumentu i uniósł klapę pianina, jednocześnie siadając na stołku. Ułożył palce na klawiszach i nacisnął kilka z nich. Pomieszczenie wypełniły przyjemne dla ucha dźwięki, które zaczęły się łączyć w wolną, ale wesołą melodię.

***

Poszukiwania pracy trwały bez skutku aż do świąt Bożego Narodzenia. Brunet liczył, że w związku z zimą, która była już u swojego szczytu znajdą się jakieś prace przy drogach czy opalaniu budynków. Wszystkie posady były jednak pozajmowane, a trzeba przyznać, że nie było ich zbyt wiele.

Dzień za dniem mijał, a brzuszek Brie powoli rósł. Oczywiście był to dopiero pierwszy miesiąc, przez co nie był jeszcze widoczny. Mimo tego, we znaku dawały się już mdłości, przez które kobieta nie miała siły na jakiekolwiek czynności. Sporo czasu spędzała na leżeniu w łóżku, a czas ten starali się umilać jej Harry i Octavia.

Blondynka stała się częstym gościem w willi. I wcale nie była gościem Lindy, a Brie. Kobiety zbliżyły się przez ten czas do siebie i znalazły dużo wspólnych tematów do rozmów. Bywały jednak chwile, w których obie milkły i żadna nie potrafiła poddać nowego tematu. Najczęściej w takich momentach Octavia opuszczała na moment Brie pod pretekstem przyniesienia sobie czegoś do picia.

Natomiast w relacjach między Harry'm, a Octavią nie wiele się zmieniło. Brunet nadal traktował szwagierkę z dystansem, a ona nie za bardzo starała się wkupić w łaski mężczyzny. Za te wszystkie lata, w których blondynka była niemiła, wręcz wredna wobec bruneta zdawała sobie sprawy, że poprawa relacji nie przyjdzie od tak.

***

Święta Bożego Narodzenia zbliżały się wielkimi krokami. 25 grudnia cała rodzina Styles'ów spotkała się w przystrojonym salonie willi. Wysoka, prawie po sufit choinka stała w rogu pomieszczenia pełna bombek, łańcuchów i innych ozdób, które z pomocą Harry'ego i Brie, Mary umieściła na choince.

Cała kolacja czekała już na stole, który przygotowała Brietta. Kobieta zdecydowała, że tego dnia Mary nie będzie musiała przychodzić do pracy. W końcu były święta i z pewnością Mary wolała spędzić czas z rodziną. Takim oto sposobem od rana Brie biegała po kuchni i dopieszczała potrawy, które dnia poprzedniego przygotowała jeszcze gosposia.

– Zapraszam do stołu – rzuciła Linda, która tamtego dnia była w doskonałym humorze.

Cedric wskazał dłonią na stół, spoglądając w tamtej chwili na żonę. Blondynka uśmiechnęła się do niego delikatnie i zajęła swoje stałe miejsce. Obok niej zasiadł jej mąż, a naprzeciw najmłodsze z grona małżeństwo. Harry spojrzał z miłością na Brie i uśmiechnął się delikatnie. Nie mógł się nadziwić, że od kilku dni było dość spokojnie między dziewczyną a jego rodzicami. Linda i George jakby odpuścili sobie swoje uwagi. Może to jakiś świąteczny cud?

Świąteczny obiad rozpoczął się od głównego dania, które stanowił indyk. Był naprawdę wyśmienity, co oczywiście było zasługą Mary. W pewnej chwili rozmowę między Octavią i Lindą przerwał George. Mężczyzna zastukał ostrożnie łyżeczką w kryształowy kieliszek i spoglądnął na swoją rodzinę.

– Jak na pewno pamiętacie, podczas naszego ostatniego niedzielnego obiadu chciałem coś ogłosić. Nie zrobiłem tego z pewnych powodów, lecz teraz nic nie staje mi na przeszkodzie.

Na twarzy Cedrica widniał delikatny uśmiech, co nie było u niego czymś często spotykanym. Właśnie ta reakcja mężczyzny wzbudziła niepokój u Brie.

– Muszę przyznać, że jestem dumny, że udało mi się to załatwić. To naprawdę wielki zaszczyt dla naszej rodziny. Harry – skierował głowę w stronę bruneta – tuż po świętach, przed Nowym Rokiem wstąpisz do Brytyjskiego Korpusu Ekspedycyjnego. Zostaniesz wysłany z jednym z oddziałów do Francji do walki z III Rzeszą – oznajmił George ze swoją pokerową twarzą.

Harry miał wrażenie, że śni i lada chwila zostanie wybudzony z koszmaru przez pocałunek Brie. Nic takiego jednak się nie stało, a wszystko było rzeczywistością.

– To cudowna wiadomość – westchnął z uśmiechem Cedric, chwytając za kryształowy kieliszek i upijając łyk alkoholu.

– Też tak sądzę. Harry wreszcie się czegoś nauczy – odpowiedziała mu równie uradowana Linda.

– Zmężnieje – dodał Cedric, uzyskując ponowną aprobatę matki. Mężczyzna przeniósł spojrzenie na swojego brata, który w tamtej chwili był blady jak ściana.

– Nie możecie mi tego zrobić – zaznaczył Harry. Brunet starał się brzmieć pewnie, jednak jego głos drżał z niepokoju. – Nie mogę stąd wyjechać. Moja żona jest w ciąży, potrzebuje opieki – mówił, spoglądając ostro to na ojca to na matkę.

– Dziecko jeszcze się nie urodziło. Skoro Brietta radziła sobie do tej pory to i teraz sobie poradzi. Jak urodzi się dziecko, wrócisz do domu. O ile oczywiście potrzebna będzie twoja pomoc – mówiła Linda, spoglądając na syna z wyrzutem.

– Jestem mężem Brie i moje miejsce jest przy niej, a nie na froncie. Tym bardziej nie na froncie nie swojego kraju – warknął brunet, zaciskając dłonie w pięści. Harry poczuł jak drobne palce brunetki dotykają jego w uspokajającym geście. Dopiero wtedy Zielonooki spojrzał na swoją żonę. Miała spuszczoną głowę i przymknięte powieki, spod których wypływały łzy.

– Będziesz służył ojczyźnie! – warknął George, uderzając w stół pięścią. – Tutaj przez cały ten czas do porodu nie robiłbyś nic. Tak przynajmniej do czegoś się komuś przydasz – mówił zły do granic mężczyzna. – Radzę ci się nie stawiać, bo dużo kosztowało mnie załatwienie dla ciebie miejsca. Gdybyś wiedział ile Cedric musiał wykonać telefonów, aby się za tobą wstawić.

W tamtej chwili mordercze spojrzenie Harry'ego padło na jego brata, który z głupawym uśmieszkiem popijał wino. Na mężczyznę spojrzała również jeszcze jedna osoba. Blondynka, która siedziała tuż u jego boku.

– Nawet nie próbuj się sprzeciwiać – syknął George, spoglądając na bruneta. – Wszystko jest już ustalone, a twoje zdanie ma tutaj najmniejsze znaczenie. A teraz wznieśmy toast za ten zaszczyt jaki spotkał Harry'ego. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro