Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1: ,,Ciasteczko"

– Jakie to wszystko dobre – rozmarzył się z uśmiechem na ustach brunet, biorąc kęs ciasteczka z marmoladą.

– Zostaw. To dla gości – pisnęła Brietta, uderzając młodzieńca ściereczką w ramię. Chłopak zareagował śmiechem i posłał kobiecie całusa w powietrzu. Brunetka przewróciła oczyma i westchnęła na ten gest.

– Ja też jestem gościem – oburzył się Harry, unosząc do góry ręce w geście zdezorientowania.

– Yhm – przytaknęła mu dziewczyna, nie odrywając wzroku od ciasta, które dekorowała.

– Czy ty mnie ignorujesz? – mruknął brunet, machając dłonią przed twarzą brunetki.

– Yyyy – zaczęła, unosząc głowę do góry. – Nie – odparła stanowczo po chwili, a następnie wróciła do pracy.

– Jak ty tak możesz? – westchnął z rozbawieniem mężczyzna i okrążył blat. Stanął za plecami Brietty i po chwili jego palce łaskotały ciało dziewczyny.

– Harry, proszę, stop – mówiła przez śmiech i spowodowane nim łzy. – Błagam.

– A co z tego będę miał? – spytał, chwytając nadgarstki kobiety, którymi ta wymachiwała na wszystkie strony.

– Buziaka – odparła, starając się unormować oddech.

Harry mruknął coś w odpowiedzi, a następnie szybko wpił się w usta dziewczyny. Tym sposobem zapowiedziany krótki buziak, zmienił się w namiętny pocałunek. Z romantycznej chwili parę wybudziły zbliżające się kroki i poruszenie się klamki drzwi. Najwyraźniej ktoś jednak zrezygnował z pociągnięcia za nią. Brietta wolała nie ryzykować i szybko odsunęła się od Harry'ego i powróciła do swoich obowiązków, nerwowo spoglądając na drzwi. Brunet westchnął smutno i przeczesał dłonią włosy. To było chore, że nie mogli okazywać sobie czułości otwarcie.

Zgodnie z przewidywaniem, po chwili drzwi kuchni otworzyły się, a w progu pojawił się nie kto inny jak pani domu. Czarnowłosa Linda Styles. Jej wzrok od razu powędrował na jej drugiego, młodszego syna. Uważnie przyjrzała się Harry'emu, a następnie zbliżyła do blatu, na którym ustawione były naczynia z różnymi daniami. Linda pochyliła się nad talerzami i zaczęła poświęcać każdemu z nich uwagę. Brietta wyprostowała się i spojrzała na swoją szefową. Może nie było tego po niej widać, ale w środku była kłębkiem nerwów. Oby tylko pani Styles nie dopatrzyła się jakiejś niedokładności. Ale przecież dziewczyna robiła wszystko z podwójną dokładnością.

– Brakuje tu ciastka. Jest ich nieparzyście. Musiałaś je zjeść – ryknęła nagle, wskazując na talerz, z którego słodkość zabrał wcześniej Harry. Brunet stojący teraz pod ścianą i nalewający soku do szklanki dla niepozoru, zapłonął rumieńcem. Gdyby nie on, dziewczynie nie dostało by się.

– Ja...przepraszam. Już dołożę ciasteczko. – co innego miała powiedzieć. Wkopać Harry'ego? I tak miał już wystarczającą ilość problemów na głowie.

– Goście za chwilę się pojawią. Zwijaj się – mruknęła z odrazą w głosie, po czym z ceremonialnym trzaśnięciem drzwiami wyszła z kuchni.

– Brie? – szepnął Harry, odstawiając szklankę i zbliżając się do kobiety. – Tak bardzo cię przepraszam – westchnął przepraszająco.

– To nic takiego. Przynajmniej nie rzuciła talerzem – odparła kobieta, lekko wzruszając ramionami. Szybko podeszła do drzwi spiżarki i zabrała ze znajdującej się tam tacy najładniejsze ciasteczko, które później wylądowało na tacy.

– Ale gdyby nie ja, to w ogóle by nic nie powiedziała – stwierdził brunet, układając dłoń na policzku dziewczyny. – Tak bardzo cię przepraszam – szepnął, spoglądając w nieco zagubione tęczówki Brietty.

– Już w porządku – stwierdziła, układając ręką na dłoni Harry'ego. – Idź się przebrać. Twoja matka nie będzie zadowolona, jeśli pojawisz się na kolacji w takim stroju – poleciła, obejmując wzrokiem sylwetkę mężczyzny.

– Przecież przychodzi tylko mój brat – westchnął nieco podirytowany.

– Dla twojej matki to aż twój brat – szepnęła Brie. Harry parsknął śmiechem na komentarz dziewczyny i musnął delikatnie jej wargi. – Leć już – dodała, odsuwając się od bruneta.

– Ja nie wiem czego ty chcesz od mojego ubioru – rzucił niezrozumiale, unosząc do góry ręce i okręcając się wokół własnej osi. Brie uśmiechnęła się na ten widok.

– Ja nie mam nic, ale dobrze wiesz, kto będzie miał pretensje. – Harry jęknął przeciągle na słowa dziewczyny i tupnął nogą niczym małe dziecko.

Brietta nie miała żadnych uwag co do ubioru Harry'ego. Wyglądał obłędnie w ciemnych, nieco przetartych spodniach mocno spiętych grubym paskiem. Dzięki nim młodzieniec wydawał się być jeszcze wyższy. Do tego brunet uwielbiał nosić koszule z rękawami podwiniętymi za łokcie i rozpiętymi dwoma pierwszymi guziczkami. Trzema, kiedy jego matka nie patrzyła. Do tego zawsze zawadiacko roztrzepane włosy i stały uśmiech z dwoma głębokimi dołeczkami. Taki był właśnie Harry Styles.

Brunet mruknął coś pod nosem i wyszedł drugim wyjściem z kuchni, a następnie udał się do swojej sypialni. Teraz tylko żeby wybrać coś, co zadowoli jego matkę.

W tym czasie w rezydencji rozniósł się dźwięk dzwonka do drzwi. Linda popędziła w tamtą stronę i ze swoim miło-przerażającym uśmiechem otworzyła wejście.

– Witaj matko – zaczął formalnie Cedric, spoglądając na kobietę z uśmiechem.

– Dzień dobry – odparła niewiele niższa od mężczyzny blondynka.

– Cedric, Octavia. Wchodźcie – odparła entuzjastycznie kobieta, wpuszczając młodych do środka.

– Dziękujemy za zaproszenie – odezwała się blondynka, uśmiechając się pogodnie w stronę Lindy.

Octavia była bardzo sympatyczną osobą. Lecz jedynie w gronie równych statusem społecznym sobie ludzi. Gdyby w tej chwili w drzwiach pojawiło się dziecko z sierocińca proszące o datki czy kobieta sprzedająca kwiaty, blondynka zamknęłaby im drzwi przed nosem. Potem chodziłaby dumna jak paw i szczyciła się swoim "osiągnięciem". Niech was miła buźka nie zmyli.

– Toż to sama przyjemność was gościć – odparła czarnowłosa pani domu i wprowadziła syna z żoną w głąb domu, a dokładniej do jadalni.

– Ojca jeszcze nie ma? – spytał zaskoczony Cedric.

– Pojawi się lada chwila. Właśnie odbywa jakąś rozmowę telefoniczną w gabinecie.

– A gdzie Harry? Dawno już go nie widziałam – mruknęła Octavia, rozglądając się po rezydencji swoich teściów. Ta, w której przyszło mieszkać kobiecie była dużo mniejsza, a jej wystrój nie był tak bogaty jak tutaj.

– Szczerze to nie mam pojęcia. Całymi dniami plącze się po willi. Zaraz pewnie raczy zejść – odpowiedziała z lekką złością i zniewagą w głosie Linda. Według kobiety, Harry zdecydowanie nie wyciągnął niczego z zasad, które wpajała mu od dziecka z mężem. Według Lindy, Harry po prostu nie był tak dobry jak Cedric.

– Wysłalibyście go do wojska. Parę lat służby nic mu nie zrobi złego, a przestanie być taką cio... przestanie być takim tchórzem. – Cedric miał użyć innego określenia, jednak w ostatniej chwili pohamował się. W pomieszczeniu były dwie kobiety, które darzył wielkim szacunkiem i nie chciał gorszyć ich takim słownictwem. Nie musiał się jednak tym tak bardzo przejmować, te kobiety używały gorszych słów.

– Jak miło bracie, że o mnie mówisz. – w jadalni rozbrzmiał głos Harry'ego, który właśnie przekroczył jej próg. Ubrany był w idealnie wyprasowane spodnie, co było oczywiście zasługą Brietty oraz czerwony sweterek z niskim golfem. Kiedy oczy pani Styles dojrzały syna, kobieta o mało co nie rzuciła się na bruneta.

– Coś ty założył? – spytała głośno z nutą złości. Musiała się opanować, w towarzystwie była Octavia, przy której Linda nie chciała robić scen.

– Jestem w swoim domu, jestem dorosły i ja będę decydował o tym jak się ubiorę – odparł twardo, ale bez jadu w głosie Harry, przeczesując włosy. – Witaj Octavio – przywitał się formalnie i zbliżył do kobiety. Blondynka wręcz wcisnęła swoją dłoń przed twarz młodszego od niej mężczyzny, a Styles ucałował wierzch damskiej ręki.

– Witaj Harry – odparła pogodnie. Zarówno Harry jak i Cedric byli niezwykle przystojnymi braćmi, więc trudno było odwrócić wzrok od któregoś z nich. – Dawno się nie widzieliśmy.

– Och, kogoż to moje uszy słyszą. – do jadalni dotarł niski, gruby męski głos. – Octavia. A jeśli jest i ona, to jest także i mój syn. W pomieszczeniu pojawił się George Styles, były wojskowy, który wraz z Lindą wychowywał synów twardą ręką. Mimo tego, zawsze łatwiej było załatwić jakieś sprawy z nim, niż z panią Styles.

– Witaj ojcze – zaczął Cedric, podnosząc się z miejsca. George był bez wątpienia autorytetem dla Cedirca.

Powitaniom i komplementom dla Octavii nie było końca. Harry zajął swoje stałe miejsce na końcu stołu i wpatrywał się w widok za oknem. Liście spadały z drzew. Za niedługo nie pozostanie żadnego z nich na gałęziach.

– Myślę, że możemy już zacząć ucztę – zarządziła Linda, a następnie spojrzała wyczekująco w stronę drzwi kuchni. Kobieta umyślnie wypowiedziała słowa bardzo głośno. Chciała mieć pewność, że Brietta ją usłyszy i nie będzie musiała ruszać się z siedzenia.

Brie wzięła głęboki wdech i chwyciła w dłonie wazę z przygotowaną zupą. Zgodnie z poleceniem pani domu, to właśnie zupa miała być podana na początku. Kobieta ustawiła się bokiem przy drzwiach łączących jadalnię z kuchnią i małym palcem ręki pociągnęła za klamkę. Następnie pchnęła nogą drzwi i weszła do pomieszczenia.

– Pięknie pachnie – skomentował George, jednak szybko zamilkł pod wpływem ostrego wzroku jego żony.

Brie szła ostrożnie w stronę stołu, starając się nie wylać zawartości wazy. Było to niezwykle trudne zważywszy na to, że oczy wszystkich wbite były w jej osobę. Kobieta podeszła najpierw od strony gości i napełniła głębokie talerze Octavii i Cedrica. Następnie zbliżyła się do Lindy i ustawiła obok niej wazę. Drżącymi dłońmi napełniła chochelkę i wlała jej zawartość do naczynia.

– Smacznego – powiedziała, stawiając talerz zupy przed Lindą. Kobieta nic nie odpowiedziała.

Kiedy Brietta podnosiła wazę z jeszcze gorącą cieczą, poczuła jak ktoś boleśnie i mocno popycha ją ramieniem. Kobieta wypuściła z rąk wazę, która upadła na ziemię. Po jadalni rozniósł się dźwięk tłuczonej porcelany, pisk Octavii i syk Brietty, której ciało oblała gorąca zupa.

**********

Hej!

Witam w pierwszym oficjalnym rozdziale ,,Love and War". Jak możecie zauważyć pojawił się tytuł rozdziału oraz gif. Chciałam zapytać czy podoba się Wam takie urozmaicenie rozdziału, jak właśnie tytuł i w miarę tematyczny gif? 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro