» Rozdział 8
Brunetka nie potrafiła skupić się na zajęciach, co chwile spoglądała na zegar z nadzieją, że zaraz nastąpi koniec. Myślami co chwile uciekała do białowłosego chłopaka. Znowu pragnęła się z nim spotkać i tylko wyczekiwała jego telefonu.
W końcu wybiła upragniona godzina i dziewczyna zaczęła zbierać swoje rzeczy z ławki. Wyszła z sali i poczuła pulsujący ból głowy. Przymknęła oczy, przykładając dłoń do skroni, a gdy je otworzyła, na korytarzach panowała całkowita pustka.
Zdezorientowana zaczęła iść przed siebie. Do jej uszu zaczęły dobiegać szepty, które z każdym krokiem robiły się głośniejsze. Chwyciła się za głowę, kiedy głosy wręcz krzyczały w jej głowie, a po jej policzkach zaczęły spływać łzy.
Z trudem już utrzymywała się na nogach, zacisnęła mocno powieki, prosząc w myślach, aby to się już skończyło. W pewnym momencie poczuła, jak ktoś ją podnosi i zaczyna iść, ale ona dalej trzymała oczy zamknięte, trzęsąc się ze strachu.
— Już dobrze — szepnął Pietro, odgarniając jej włosy z twarzy. — Spójrz na mnie Claro — dodał, a dziewczyna lekko uchyliła powieki.
Kiedy tylko ujrzała twarz mężczyzny i jego charakterystycznie białe włosy, otworzyła całkowicie oczy i bez namysłu przytuliła się do niego. Strach dalej gnieździł się w jej ciele, ale przy obecności Pietra, nie był już tak mocny. Mężczyzna objął ją i zaczął gładzić jej włosy, dzięki czemu brunetka uspokoiła się trochę i odsunęła od białowłosego.
— Jak się tam znalazłeś? — spytała lekko drżącym jeszcze głosem.
— Chciałem cię zabrać na kawę i przyszedłem pod uczelnię, ale nie przychodziłaś, więc zacząłem cię szukać w środku — przyznał chłopak, a Clara tylko przytaknęła głową. Nie wiedziała, czy znał on powód jej stanu.
— Co ci się stało? — spytał po chwili zmartwiony.
— Nie wiem... To było tak nagle. Nigdy coś takiego mi się nie przytrafiło — odparła cicho.
— Chodź, usiądziemy w kawiarni i się uspokoisz — wyciągnął w jej stronę rękę, którą dziewczyna po chwili ujęła i udała się z nim do pobliskiej kawiarni.
Brunetka zajęła miejsce przy wolnym stoliku, i otuliła się bardziej swoim swetrem. Pietro po chwili do niej dołączył i położył na stoliku dwa kubki gorącej czekolady. Białowłosy usiadł przy niej i chwycił jej dłoń, by dodać dziewczynie trochę otuchy.
— Opowiesz mi co się dokładnie stało? — zapytał, spoglądając na nią.
— Wyszłam z sali i nagle tak pusto się zrobiło na korytarzach — powiedziała, ściskając lekko jego dłoń — a później zaczęłam słyszeć szepty, które z czasem aż krzyczały — odparła.
Pietro starał się wymyślić jakieś sensowne wytłumaczenie, ale nic nie przychodziło mu do głowy. Mógł jedynie objąć ją mocno i zapewnić, że wszystko będzie dobrze. Jednak ta sprawa nie dawała mu spokoju i wiedział, że później i tak będzie o niej ciągle myślał. Martwił się, że Clarze może się coś złego zagrażać.
Brunetka oparła głowę o jego ramie, po czym zabrała w swoje dłonie kubek i powoli zaczęła pić gorący napój. Pietro wahając się lekko, ucałował ją w głowę i poszedł w jej ślady, również sięgając po kubek.
Siedzieli tak razem nawet nie zważając na to co się dzieje dookoła. Czarnowłosa kobieta siedziała niedaleko ich stolika i obserwowała ich, udając, że czyta jakieś kolorowe czasopismo. Celem dla niej nie byli już tylko mściciele, którzy przyczynili się do zabicia jej męża i dziecka, ale i sama Clara...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro