Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

» Rozdział 6

Pietro zadowolony wrócił do wieży. Jego radość nie umknęła Wandzie, która z podejrzeniem wpatrywała się w swojego brata. Od wydarzeń w Sokovii nie widziała go, aż tak szczęśliwego. Brunetka powoli przyłożyła kubek do ust i upiła z niego trochę herbaty.

Maximoff posłał jej szeroki uśmiech, po czym udał się w stronę swojego pokoju, nucąc sobie pod nosem jakąś piosenkę. Wanda otworzyła szerzej oczy, w ekspresowym tempie odłożyła kubek na blat i ruszyła za swoim bratem.

— Zapytam wprost — oznajmiła, wchodząc bez pukania do jego sypialni. — Co brałeś? — spytała, widząc niezrozumiały wzrok białowłosego.

— Nic Wandziu — odparł, ledwo powstrzymując się od wybuchu śmiechem.

— Ta jasne — powiedziała, podchodząc do niego. Położyła ręce na policzkach brata i zaczęła sprawdzać mu źrenice.

— No mówię, że nic nie brałem — rzekł rozbawiony.

— Piłeś? — zapytała, patrząc na niego z przymrużonymi oczami i odeszła od niego kilka kroków.

— Jestem czysty — stwierdził, kładąc rękę w miejscu, gdzie znajdowało się serce. Wanda zmierzyła go wzrokiem, a jej uwagę przykuła plama na koszulce chłopaka.

— A to co? — spytała, wskazując na nią.

— Zabawna sytuacja — oznajmił, śmiejąc się. — Wszystko ze mną w porządku — odparł poważniej.

— Ja tylko się martwię. Nie chce, żebyś popadł w jakiś nałóg i się stoczył — przyznała zmartwiona, po czym usiadła na łóżku, chowając twarz w dłoniach. Pietro podszedł do swojej siostry i przytulił ją mocno. Wiedział, że ostatnim czasem Wanda przechodzi jakieś załamanie i starał się dodać jej chociaż trochę otuchy...

▼▼▼

— Mogę w czymś pomóc? — zapytała Clara, a czarnowłosa kobieta zmierzyła ją wzrokiem.

— Poszukuję jakiejś starej lampy — oznajmiła spokojnie, kładąc na szklanym blacie rysunek poszukiwanego przedmiotu.

— Myślę, że coś się znajdzie — rzekła brązowowłosa, wychodząc na zaplecze, ówcześnie zabierając od klientki kartkę.

Ciemnooka rozejrzała się po antykwariacie. W pewnym momencie podeszła do jednego z bardziej zakurzonych regałów i włożyła niewielki przedmiot pomiędzy dwie stare figurki. Kiedy usłyszała, zbliżającą cię Clarę od razu wróciła na swoje wcześniejsze miejsce.

— Ta powinna być w sam raz — stwierdziła, a na ustach czarnowłosej pojawił się sztuczny uśmiech.

— Idealna — przyznała, wyciągając odpowiednią sumę pieniędzy. Po załatwieniu formalności zabrała lampę i opuściła zakład.

Gdy znalazła się dwie przecznice dalej, wyrzuciła przedmiot do kosza na śmieci. Odwróciła się i spojrzała na ogromną budowlę należącą do Mścicieli. Oparła się o pobliską ścianę i patrzyła na drwi wejściowe Avengers Tower, przez które wchodziła właśnie rudowłosa kobieta.

Jeszcze was zniszczę — pomyślała ciemnooka, po czym ruszyła w kierunku wynajętego samochodu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro