Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

» Rozdział 13

Clara siedziała ze spuszczoną głową na środku pomieszczenia. Była wyczerpana, ponieważ bała się zasnąć. Strach ciągle zajmował jej myśli. Nie wiedziała ile tu będzie i czy w ogóle stąd wyjdzie. Przymknęła oczy. Błoga cisza aż zachęcała, by się zdrzemnąć. Jednak Clara się bała.

Uniosła lekko głowę, gdy usłyszała hałas. Rozejrzała się zamroczona i zacisnęła usta w wąską linię. Nie wiedziała co zrobić. Krzyczeć? Nie i tak jej nikt nie usłyszy... Szarpać? Nie ma tyle siły, żeby uwolnić się ze sznurów. Sytuacja, w której się znalazła była wręcz tragiczna. Jak miała się stąd wydostać. W głowie miała tylko pustkę. Rozejrzała się znów po pomieszczeniu. Czy ktoś jej pomoże? Jest zbyt słaba, by sama stąd uciec.

Z mroku wyłonił się on. Mężczyzna wyciągnięty niczym z jej koszmarów. Czego od niej mógł chcieć? Koło niego stanęła czarnowłosa kobieta. Clara zmrużyła oczy. Przypomniała sobie w końcu, skąd ją kojarzyła... Ta sama kobieta była w sklepie dziadka. Nie wiedziała, czego oni chcą od niej. Jest przecież tylko szarą jednostką.

Mężczyzna przykucnął przy niej, a w dłoni trzymał sztylet. Clara bała się, że ten skrzywdzi ją nim.

— Czego chcecie? — spytała niepewnie. Głos drżał jej niemiłosiernie, ale starała się to ukryć, jak tylko potrafiła.

— Zanim mnie złapali podczas pamiętnego dla ludzi ataku na Nowy Jork, ukryłem coś — odparł. Słowa wypowiadanego przez niego same w sobie wzbudzały w niej strach.

— Nic nie brałam twojego — stwierdziła od razu.

— Ja myślę, że jednak brałaś — przycisnął czubek sztyletu do jej uda, a kobieta zacisnęła usta w wąską linię. — Medalion z płatkiem śniegu — wyjaśnił.

Clara zamyśliła się, a po chwili wszystko do niej wróciło. Przypomniała sobie, jak pewnego dnia w parku znalazła pod drzewem ów medalion. Wydawał jej się tak bardzo zachwycający. Wydawało jej się wtedy, że do niej przemawiał. Więc wtedy zabrała go ze sobą i nosiła zawsze przy sobie. Mówiła sobie, że przynosi jej szczęście. Teraz zmieniła zdanie. Gdyby go nie wzięła wtedy, nie byłaby w tym miejscu. Byłaby bezpieczna, razem ze swoim dziadkiem.

Zacisnęła usta w wąską linię. Nie mogła przewidzieć, że tak to się skończy. Zastanawiała się, czy jak powie mu, gdzie jest medalion, to ją wypuści wolną... a może jednak ją zabije, gdy tylko osiągnie to, co chce. Zastanawiała się również czy Pietro ją szuka. Na pewno się zorientował, że jej nie ma. Cały czas milczała, chcąc zyskać trochę czasu...

▼▼▼

Pietro cały czas przeszukiwał kamery miejskie, licząc, że coś znajdzie z dnia, w którym Clara zniknęła. Martwił się, że to przez niego znalazła się w takiej sytuacji. Nie wiedział, że to była zwykła manipulacja i próba odwrócenia uwagi... Wanda wspierała brata, jak tylko mogła. Jednak obawiała się, że przez tę sytuację brat znowu coś wywinie głupiego.

Brązowowłosa wiedźma wiedziała, że jej brat jest niereformowalny i nieprzewidywalny. Zawsze taki był, nawet przed zdobyciem nadprzyrodzonych mocy. Spojrzała na niego. Był tak bardzo skupiony, że aż dziw. Czasem nawet nie mrugał... tylko wpatrywał się w ekran przed sobą.

W końcu po pomieszczeniu rozniósł się krótki i głośny dźwięk. Znalazło się coś... Antena podłapała sygnał telefonu Clary. Pietro wstał jak oparzony.

— Jedziemy — odparł szybko.

— Sami? — zapytała Wanda, ale nie uzyskała już odpowiedzi. Po Pietrze został tylko kubek z zimną kawą, której nawet nie wypił...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro