Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3

Kui przez kolejny tydzień widział jak Dante się stara zbliżyć do Erwina. Upór w policjancie go przekonywał, że będzie odpowiednim chłopakiem dla Erwina. W sobotę postanowił porozmawiać z Erwinem. Znalazł go samego w Zakonie.

- Misiu Kolorowy. Musimy pogadać.

- O co chodzi Kuiek? - spytał Erwin.

- Wiesz, ten policjant Dante bardzo się stara...

- I co z tego? - jego ton głosu zrobił się chłodny.

- Daj mu chociaż jedną szansę. - Powiedział Chińczyk. - Poznałem go. Wiem, że nie zrobi ci krzywdy.

- No dobrze. - powiedział Erwin po chwili zastanowienia. Jeśli Kui uważa że warto, to Erwin da szansę Dante.

Capela przyszedł na mszę Erwina w Niedzielę wieczorem. I tak jak ostatnio poprosił Dante do siebie. Czarownik był trochę zdenerwowany.

- Wiesz... Mój przyjaciel powiedział że warto dać ci szansę.... - powiedział Erwin nie patrząc na Dante. - Nadal jestem trochę sceptyczny, co do tego, ale postanowiłem że ci ją dam. - wtedy spojrzał na policjanta. Na widok jego uśmiechu zrobiło mu się cieplej, a po chwili ten uśmiech zniknął. - Coś się stało?

- Trochę.... Bo widzisz.... Jestem Syfonem. - Erwin wiedział co to oznacza, bo Fosterek nim jest. - Ja.... Gdy jestem zdenerwowany to.... Jeśli kogoś dotknę to zaczynam automatycznie ściągać magię... Chcę żebyś wiedział o tym teraz. - powiedział łamiącym się głosem. Erwinowi zrobiło się go szkoda, dlatego wystawił obie dłonie do niego. - Co ty robisz?

- Przy mnie nie musisz się denerwować... - powiedział Erwin nadal wystawiając obie dłonie w kierunku Dante. - Złap mnie za dłonie..... Będzie dobrze.

Dante niepewnie złapał go za dłonie i o dziwo pierwszy raz nie zaczął ściągać magii. Było inaczej niż z Sonny'm. Z nim Dante potrzebował czasu na zaufanie i na taki rodzinny dotyk.

- Widzisz? Było dobrze. - powiedział Erwin, a Dante znów się uśmiechnął, co wywołało u Pastora ciepło. - To może umówimy się w tygodniu. Znam ładne miejsce na Chiliad....

- Na Chiliad? - spytał Dante.

- Tak, czy coś z tą górą jest nie tak?

- Nie... Znaczy tak, znaczy po prostu miewam dziwne sny o niej od przyjazdu tutaj...

- Czemu mnie to nie dziwi.... Chiliad to wulkan magii. Legendy głoszą, że to jedno z siedmiu miejsc na świecie z których rozprzestrzenia się magia. Pasuje ci Środa wieczór....

- Tak....

- Przyjść po ciebie po pracy? - spytał Erwin, choć wiedział że jest poszukiwany. Taki mały sprawdzian.

- Nie wiem czy to dobry pomysł. Na komendzie wisi kartka z listą poszukiwanych. Nie chcę byś miał kłopoty przez to.

- Wiem, ale lubię dreszczyk emocji. Mogę?

- Nadal myślę, że to głupi pomysł...

- Czyli przyjdę. Tylko wezmę swojego najlepszego kierowcę.

- Masz kierowców? - zaśmiał się lekko Dante, na co Erwin również się zaśmiał.

- Czasem nie potrafię się skupić na drodze. Nie chcę by ci się stała krzywda w drodze do Chiliad.

Mężczyznom trudno było puścić dłonie tego drugiego. Bo gdy to zrobili obaj poczuli trochę inny chłód. Przeznaczenie chciało by ta dwójka była razem na Wieczność.

Tak jak Erwin powiedział przyjechał w środę wieczorem pod komendę Mission Row. Dante zanim zszedł na dobre ze służby, to usłyszał na radiu, że pod komendą stoi poszukiwany Neon należący do Nicollo Carbonary z ową osobą w środku, a także Erwinem Knucklesem, dlatego też się pośpieszył.

Wychodząc z komendy zauważył kilka radiowozów, które były przygotowane do pościgu za autem Carbonary. Szybko podbiegł do samochodu nie zważając, że zostanie zauważony przez innych policjantów. Erwin otworzył mu tylne drzwi, do których wskoczył Capela, lądując przy tym na pastorze. Obu zrobiło się przez to gorąco. Nicollo nie tracąc czasu zamknął drzwi automatycznie i ruszył, a za nimi radiowozy.

W radiowozach pościgowych byli Lance Trench i Lucas Jenkins. Byli zawiedzeni, że Dante zadaje się z Pastorem. Najgorszym w pościgu było, że dołączyła do niego helka policyjna za której sterami siedział Janek Pisicela, chyba jeden z nielicznych policjantów, który miał gdzieś z kim umawia się Dante. Lubił go, ale uważał przy tym, że to co i z kim robi prywatnie to nie jest sprawa departamentu. Widać było, że potrafi dzielić te światy. Janek chyba specjalnie udał uszkodzenie silnika i awaryjne lądowanie na Eclipse Towers. Dzięki temu Nicollo szybko zgubił pościg po około pół godzinie, dlatego do Chiliad dotarli w okolicach 7:30 p.m.

- Dzięki Carbuś za podwózkę.

- Nie ma sprawy Siwy, a nasz pasażer co powie? - spytał białowłosy odwracając się do Dante.

- Było super. - powiedział Capela, na co pozostała dwójka jedynie się uśmiechnęła.

- Cieszę się. - powiedział Erwin.

- Dobra Siwy. Mam tu na was czekać, czy mogę jechać? - spytał Carbo.

- Jedź. My we dwóch damy sobie spokojnie radę. - powiedział Erwin wysiadając razem z Dante z auta. Nicollo.

U samego podnóża góry Dante czuł coś więcej niż tylko magię. Było tu coś potężniejszego. Nawet nie dotykając niczego ani nikogo mógł wchłonąć magię. Chłopak zauważył dwa kłady i się lekko uśmiechnął. Gdy chłopak uniósł dłoń to widać było jak wchłania złotą magię z powietrza. Erwin patrząc na to tylko się uśmiechał, bo nie potrafił znaleźć odpowiednich słów. Dante używając zaklęć odpalił kłady. Obaj na nie wsiedli i zaczęli jechać. Dante jechał pierwszy, by Erwin mógł patrzeć na to jak jest szczęśliwy, samemu czując to samo.

Gdy byli na szczycie Erwin usiadł z nim na południowym zboczu góry skąd był doskonały widok na jezioro, Sandy Shores i góry zza których widać było wieżowce w Los Santos.

- Pięknie tu... - powiedział Dante i dosyć niepewnie położył dłoń na tej Erwina, na co mężczyzna uśmiechnął się lekko.

- Wiem... - złotooki spojrzał na chłopaka. - Dlatego cię tu zabrałem. - wyszczerzył się do niego, na co Dante się lekko zarumienił.

Dante w tamtym momencie nie myślał o niczym innym jak pocałowanie Erwina. Ten chyba to zrozumiał, bo położył wolną dłoń na policzku policjanta, kciukiem lekko go głaszcząc, by po chwili przysunąć się bliżej i złożyć na jego ustach delikatny pocałunek. Dante zrobiło się gorąco, ale odwzajemnił ten pocałunek, lecz to zrobił to dosyć nieumiejętnie.

- Chyba nigdy się nie całowałeś... - powiedział Erwin, gdy się lekko odsunęli od siebie.

- Jesteś moim pierwszym. - powiedział Dante patrząc w piękne oczy Pierwotnego Wampira i rumieniąc się przy tym.

- Teraz nie rozumiem siebie czemu chciałem cię odtrącić. Ale czasem tak mam.... Bywa, że nawet nie pamiętam dni. - powiedział smutno. - Czasem przez to dowiaduje się, że jestem poszukiwany za coś czego nawet nie pamiętam.

- Mogę ci jakoś pomóc? - spytał zmartwiony Dante.

- Nie wiem czy się da.

- Coś wymyślimy. - Dante złapał Erwina za dłoń, przez co tamten się zarumienił. - Razem.

Erwin pochylił się lekko do Dante, który to położył dłoń na policzku Pierwotnego. Przysunęli się znów do siebie. Znów się też pocałowali.

Tej dwójce przyglądał się duch pewnej czarownicy z dawnego świata. Nie chciała im przeszkadzać. Ale też potrzebowała ich pomocy w odnalezieniu wnuczki i uwolnieniu syna.

Gdy znów się odsunęli postanowiła podejść.

- Dante? - zaczął duch czarownicy. Chłopak poznał ten gość. Odwrócił się razem z Erwinem w jej kierunku. - Jestem Denali. Twoja przodkinii. Musisz mi pomóc.

- Czego dokładnie potrzebujesz? - spytał Erwin.

- Mój syn został zapieczętowany między szczytem Chilliad a niebem. A wnuczka zaklęta w posąg. Ona jest kluczem do jego uwolnienia.

- Jak to się stało, że zapieczętowali go? - spytał Dante.

- To było bardzo dawno temu. Kiedyś wszystkie istoty żyły w pokoju dopóki z otchłani nie wyłoniła się Maska Wiedzy. Artefakt doprowadził do buntu. Podzielił Bogów. Wielu uciekło przed wojną z tego świata, a kilku jest tu. Najpotężniejsi zostali zapieczętowani, w tym mój syn. Wygnałam niemal wszystkich i zamknęłam z rodzeństwem bramy Ostatni buntownik stoczył bitwę z moją jedyną żyjącą wnuczką Calypso. Zginął ale zdążył ją zmienić w posąg.

- Wiadomo, gdzie jest Calypso? - dopytać Erwin.

- Nie wiem. Jestem uwięziona na Chilliad, tak jak moje rodzeństwo w innych punktach na świecie. Otwierając bramę uwolnicie nas. Ale jest ktoś kto może wiedzieć. Jest nią Bogini Ereshkigal. Pamiętam co się z nią stało i kto jej to zrobił. Zahibernowali ją Odyn z Zeusem gdzieś na północ od miasta. Nie wiem niestety czym jest jej więzienie. - powiedziała Denali.

- Według legend rdzennych Amerykanów jest pewne miejsce za górami Vinewood. - zaczął Erwin. - W jedną noc w roku można spotkać tam duchy modlące się do kogoś. Dziś tym miejscem jest opuszczona kopalnia.

- Jeśli ją znajdziecie to ona na pewno będzie bardziej pomocna niż ja. - powiedziała Denali.

- Obiecuję, że znajdziemy Calypso oraz uwolnimy ją i twojego syna. - powiedział Dante. Kobieta się uśmiechnęła.

- Jesteś taki jak Calypso, mój drogi Dante. Jesteś do niej bardzo podobny.

- Chyba będziemy się zbierać. - powiedział Dante wstając i pomagając wstać Erwinowi. - Czeka nas dużo pracy.

Kobieta po chwili rozpłynęła się w powietrzu. Dante i Erwin zjechali kładami z góry. Stojąc przy Autostradzie próbowali złapać stopa. W końcu zatrzymała się jasno różowa rebla z białymi naklejkami, które wyglądały jak reklama UwU Cafe. Kierowana przez kobietę o jasnej cerze, brązowych oczach i włosach.

- Potrzebna pomoc, jak widzę. - powiedziała uchylając przednią szybę.

- Jeśli to nie problem? - spytał Dante.

- Ależ skąd. - zaśmiała się dziewczyna i otworzyła samochód.

Dante i Erwin wsiedli i zapieli pasy.

- Jakieś konkretne miejsce? - spytała.

- Burger Shot. - powiedział Erwin.

- Okey... - powiedziała i ruszyła. - Tak w ogóle jestem Nina Garcon.

- Dante Capela. - powiedział owy chłopak. - A to Erwin mój....

- Chłopak. - dokończył Pierwotny i wziął go za dłoń, przez co Dante się zarumienił.

- Urocze.

Dziewczyna podwiozła ich na Burger Shota. Dała im swój numer w razie gdyby potrzebowali znów podwiezienia. Według Dante coś było w dziewczynie niepokojącego, jakby ona przejrzała dogłębnie jego i Erwina.

Mężczyźni rozstali się pod BS'em ponownym pocałunkiem i wrócili do swoich domów.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro