Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 12

Następnego dnia Bart zdał sobie sprawę, że nie wie gdzie jest klub Los Immortales. Ale prawda jest też taka, że Lucas go może zaprowadzić w końcu będzie to podczas przerwy w pracy.

Rankiem ojciec odwiózł go na warsztat. Bart nie powiedział mu nic z poprzedniego dnia. Gdy pół elf zobaczył Lucasa ten nie wyglądał najlepiej. Podszedł do niego, a ciemnoskóry uśmiechał się na widok Barta.

- Spałeś w ogóle?

- Nie... Nie mogłem spać. Bezsenność to ciężka sprawa. - powiedział Lucas.

- Mógłbym ci pomóc. Przespałbyś się trochę w kierowniczej. Zajmę się warsztatem. - powiedział Bart.

- Nie. Muszę pracować.

Bart nie miał wyjścia. Trochę mu zaczęło na Lucasie zależeć i trochę nagiął swoje zasady dotyczące cudzej przestrzeni osobistej. Podszedł jeszcze bliżej i położył dłoń na policzku Iversona. Ten drugi się nawet nie opierał, a nawet przytulił do dłoni Barta.

- Przepraszam. - rzekł Bart.

- Co? - Lucas tyle zdążył powiedzieć.

W tamtej chwili oczy Barta zmieniły kolor na niebieski, a Lucas przez to zasnął. Pół Elf złapał go w locie by nie upadł. Zaniósł do pokoju kierowniczego, gdzie ułożył go na kanapie i przykrył kocem. Znów go pogłaskał po policzku przez co Lucas uśmiechnął się przez sen.

Pół Elf wyszedł na powietrze by poczekać na ewentualnych klientów. Na warsztat wtedy podjechał radiowóz Departamentu Policji Del Perro. Wysiadły z niego dwie kobiety. Jedna miała włosy koloru miodowego blondu, a druga siwe z ciemnymi odrostami. Druga wyglądała znajomo, jakby widział ją gdy był mały.

- Szukamy Lucasa. - powiedziała siwowłosa.

- Przepraszam, ale śpi. - kobiety odetchnęły z ulgą. Bart nie rozumiał do końca dlaczego.

- Przepraszam. Jestem Mia Morgan, a to moja żona Sussane Lyse.

- Są panie mamami Lucasa. - powiedział chłopak.

- Tak. Wiemy, że ostatnio źle sypia albo w ogóle nie i chciałyśmy mu coś podrzucić na sen, ale skoro śpi. - powiedziała Mia.

- A pan jak się nazywa? - spytała Sussane. - Chyba pierwszy raz pana widzę.

- Jestem Bart Wieczorek.

- Oh. Lucas o panu wspominał, tak samo pana ojciec i siostra. - powiedziała Mia.

Bart nie wiedział jak na to odpowiedzieć. Nie lubił gdy tata i Elena mówili coś na jego temat.

- Lucas mówił że jest pan wyjątkowy i chciałby pana bliżej poznać. - powiedziała Sussane.

- Nie jestem wyjątkowy. Raczej przeciętny ze mnie facet. - stwierdził Bart.

- Jak pan uważa. - powiedziała Mia. - My będziemy się zbierać. Patrol czeka.

- Do widzenia. - powiedział Bart.

Kobiety wsiadły do radiowozu i odjechały.

Lucas spał spokojnie do około drugiej po południu. Zaklęcie może i go uśpiło ale nie przymuszało do dodatkowego snu. Spał tylke ile potrzebował. Był trochę zły na Barta, ale był też prosty w użyciu, bo gdy znów go zobaczył bez koszulki to cała złość mu zeszla, ale zrobiło mu się gorąco. Znów Bart był widowiskiem ściągającym klientów.  Była to też szansa na relokację warsztatu lub nową filie.

Lucas nie powinien czuć zazdrości, bo ledwo go zna jako osobę. Dużo się dowiedział, ale nie na temat samego chłopaka. Nie czuł aż tak ze względu na klientów. Bardziej ze względu na Ivy. Zatrudnił ją bo jest dobrym mechanikiem, ale irytowało go jak się próbuje kleić do Barta. 

Zbliżała się trzecia po południu. Wyczekiwana przez Lucasa przerwa. Gdy w końcu nadeszła. Dał Bartowi jedynie dokończyć pracę, ale jeśli chodzi o ubranie to już niekoniecznie.

Bart szedł za rękę z Lucasem nie mając na sobie koszulki. Nie potrafił w tamtym momencie wykrztusić słowa. Dotarli w okolice Banku Pacyfik. Klub był obok salonu tatuażu w dawnym kinie od strony warsztatu. Dopiero w środku Lucas go puścił.

Zaprowadził Barta do pomieszczenia VIP. Byli tam wszyscy, których widział tamtej nocy i parę nowych twarzy. Nie było Freyra, co było dla niego dziwne i zastanawiające.

- Czemu on jest bez koszulki? - spytał Erwin. Wtedy do Lucasa to dotarło.

- Lucas po prostu uratował mnie od Ivy. - powiedział Bart. - Gdzie Freyr?

- Miał coś ważnego do załatwienia. - powiedział Dante. - Lucas nam zarysował twoją perspektywę, nie powiedział też wszystkiego. Nie mam żalu.

- Nie powinienem się ukrywać. Po prostu ciąży na mnie pewna odpowiedzialność. Łuk Światła, z którego tamtej nocy strzelałem. - powiedział Bart.

- Spoko. Nikt nie chowa urazy. - Powiedział Dante. - Mimo wszystko nam pomogłeś tamtej nocy. Uwolniliśmy Freyra, a potem Ereshkigal.

- Jest pewna rzecz, która mnie u was niepokoi. Dwóch z was ma niepełną duszę.

Te słowa zdziwiły wszystkich.

- Wyjaśnij. - powiedział Erwin.

- To skomplikowane. Normalnie Dusza tudzież Aura nie odradza się tylko trafiała do jednego z Królestw Zmarłych. Są jednak przypadki gdzie tak się dzieje. Studiowałem jakieś sto lat temu religie Indii i Buddyzm oraz pytałem ojca. Wiem że w pantenonie Hinduskim tylko jedna Bogini poświęciła nieśmiertelność w innym wypadku tak jak jej rodzina byłaby non stop zabijana. Z tego co mi tata mówił Bogowie wyczuwają swoją Aurę, na zasadzie że wiedzą że Bóg jest Bogiem nawet jeśli udaje człowieka, wiem że są pewne wyjątki ale tu chodzi Pierwszych Bogów. Wpadła na ten pomysł zbyt późno. Nie wiem jednak czemu ona była bezpieczna, a jej rodzina nie. Mam dopiero 500 lat.

- Kim była ta Bogini? - spytał Vasquez

- Ashokasundari, Bogini Harmonii i Wierności, córka Shivy i Parvati. Wiem że miała męża, ale nie wiem kim był i czy miała z nim dzieci. Tata mówił że nie był to ten mężczyzna z mitologii. Możliwe że jesteście jej skrawkami istnienia. W tamtych regionach wierzą że człowiek składa się z trzech aspektów i wierzą że te trzy aspekty są potrzebne do odrodzenia. Tymi aspektami są ciało, umysł i mowa. Tego pierwszego nie należy traktować dosłownie, ale pozostałe już tak. W pewnym momencie musiały się rozdzielić. Wiedziała że nie spotka ukochanego jako Bogini, dlatego odrodziła się jako istota magiczna. Najpewniej czarownica. Choć mogła jako ktoś inny.

- O czym była mowa, bo przestałem słuchać? - spytał Erwin, a każdy spojrzał na niego z politowaniem. - No co? Historia jest nudna.

- Ta historia jest ważna. Z opowieści ojca tu działo się najwięcej z niewiadomych przyczyn. Pod Vinewood Hills znajduje się świątynia Pierwszych. Była domem Keto i Forkosa. Są oni rodzicami Gorgon. Z mojej wiedzy świątynia stanowiła schronienie i w okolicy 4-ego tysiąclecia przed naszą Erą została odkryta przez tych którym udało się tu zostać. Według wiedzy mojego taty, to był Ares.

- Ile twój tata ma lat?

- Nie wiem. Ale sądząc po wiedzy jaką posiada to jakieś 200 tysięcy lat. Plus minus oczywiście. Elfy strasznie wolno się starzeją że trudno stwierdzić. Uwierz mi, że to jak wygląda obecnie to kamuflaż, taki jak u mnie. - Bart zamknął oczy i po chwili ukazał im się jego prawdziwy wygląd, potem znów otworzył je. - Normalnie elfy albo mają jasnoniebieski odcień skóry albo granatowy, ale ja jestem w połowie człowiekiem, dlatego mam ten odcień.

- Czujesz się czasem samotny? - spytała Heidi.

- Czasem bardzo. Mieć przyjaciół na jedno stulecie jest bardzo bolesne.

Po spotkaniu Bart znów stworzył iluzję, potem ruszyli z Lucasem do pracy. Chłopak nie wyglądał najlepiej co martwiło Iversona. Zabrał go do kierowniczej by pogadać.

- Co się dzieje? - spytał Lucas.

- Po prostu... Kiedyś używałem mojej zdolności by... by nie cierpieć. Gdy tata mi powiedział że będziemy żyć dłużej niż inni ludzie, nie myślałem wtedy że przeżyje bliskich, tym bardziej mamę. Teraz w moim życiu pojawiłeś się ty. Zaczęło mi na tobie trochę zależeć...

Lucas przytulił go do siebie. Bart wtedy się uspokoił i mocniej przytulił.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro