Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5

Dante obudził się sam. Było mu trochę smutno z tego powodu, ale gdy ogarnął się i zszedł na dół, Erwin właśnie wszedł do domu.

- Nie śpisz już... Myślałem że zdążę. - powiedział siwowłosy kładąc torby z jedzeniem na wyspie kuchennej.

- Na co?

- Nie ukrywam nie potrafię gotować, dlatego poszedłem do restauracji kupić nam coś na wynos i zamieść ci to do łóżka.

- Słodki jesteś.

- Siadaj i jedz. Na pewno jesteś bardzo głodny. - stwierdził Erwin i zaczął wypakowywać pudełka z jedzeniem, a Dante usiadł przy wyspie kuchennej.

- Dostanę porannego buziaka w policzek chociaż? - spytał czarnowłosy i jak na zawołanie dostał, ale w usta na co się zarumienił.

- Zrobię kawy. - powiedział po chwili siwowłosy - Tylko to potrafię.

Erwin po zrobieniu im kawy usiadł na taborecie obok Dante i obaj zaczęli jeść.

- Ile właściwie masz lat? - spytał Dante.

- W tym roku obchodzę 1019 urodziny. A co?

- Tak pytam. - Dante oparł głowę o ramię Erwina.

- Przyjedź wieczorem do Los Immortales. Razem z resztą ustalimy dalsze działania.

- Okey. Spróbuję też ogarnąć coś z komendy. Jakieś stroje do nurkowania i tak dalej. Do Ereshkigal było nam łatwo dotrzeć, ale coś mi mówi, że z Freyrem może być trudniej.

- W porządku.

- Nie myślałem, że to wszystko tak się potoczy.

- Kto wiedział... - stwierdził Erwin.

- Racja.

Po skończeniu śniadania musieli się zająć własnymi sprawami, a tajemnicami dopiero wieczorem. Erwin odwiózł autem Dante pod komendę i odjechał. Chłopak poszedł się przebrać w mundur, potem wszedł na służbę. Miał patrol z Jankiem. Lubił mężczyznę i był dla Dante drugim po Sonny'm wzorem do naśladowania.

- Coś cię trapi? - spytał Janek, który wyrwał Dante z zamyślenia.

- Nie. Jest w porządku.

- Przecież widzę. Możesz mi zaufać.

- To... Bardzo skomplikowane. - stwierdził młodszy.

- Spokojnie. Mamy czas.

- Co jeśli ci powiem, że Bogowie istnieją... Ci których znamy z mitologii. I dostałem misję by uwolnić dwoje z nich.

- Nie uznam cię za wariata. To pewne. Widać że zawsze będzie za moimi plecami ten świat. Mogę poprosić moją narzeczoną o pomoc. Zna obszar wokół Alamo Sea jak własną kieszeń.

- Byłoby miło gdyby pomogła. Mamy spotkanie w Los Immortales

- Ten klub Zakshotowy. Okej.

Janek zjechał na pobocze i napisał do Harper, czy mogłaby pomóc jego koledze Dante w znalezieniu kogoś. Odpisała, że tak. Janek wtedy uśmiechnął się do chłopaka, a potem napisał jej gdzie jest spotkanie.

Wieczorem Dante przyjechał pod Los Immortales. Stał tam motocykl, czyli pani Harper już tam była. Gdy wszedł do środka to zobaczył jak się kłóci z Erwinem i panem Kuiem. Wiedział jak wyglądała, bo Janek pokazał mu kiedyś ich wspólne zdjęcie.

- Pani Harper. - powiedział Dante, a kobieta się uspokoiła.

- W końcu jesteś. Możesz im powiedzieć że naprawdę chcę pomóc?

- Dante nie słuchaj jej. To wariatka. - powiedział Erwin.

- Uważaj, bo nie boję się byłe pierwotnego. - warknęła Harper.

- Ale ja poprosiłem ją o pomoc. Według pana Janka zna ten obszar. - powiedział Dante.

- Urodziłam się w tej okolicy. Znam wszystkie legendy i miejsca. Kto was interesuje, bo kilkanaście istot jest uwięzionych pod hrabstwem Blaine. - powiedziała spokojnie. Jednak Dante i Zakshot zdziwiła odpowiedź.

- Szukamy Freyra. Inna Bogini mówiła że jest pod Alamo Sea.

- Hmm... Wejście jest na wysepce obok Stab City. Chronione jest zaklęciami. Byłam tam kiedyś z mamą, która jest czarownicą. Razem zbadałyśmy kawałek tunelu.

- Mamy Dante. Może się tym zająć.

- Janek mi mówił, że jesteś Syfonem. Nie sądzę że twoja zdolność będzie pomocna. Moja prababcia była Syfonem. Zaklęcie na wejściu chroni potężna odradzająca się magia. Musi się tym zająć zwykły czarownik.

- No to Lucasik. - stwierdził Nicollo. I wybrał numer chłopaka.

Lucas Iverson to czarownik. Pracuję on w Warsztacie samochodowym należącym do Nicollo i Ivo, a także prowadzi swoją siłownię przy plaży. Tego wieczoru był na Warsztacie i zatrudniał nowego chłopaka. Był nim Bart Wieczorek.

- Pracowałeś kiedyś w tym fachu? - spytał Lucas.

- Tak. W Polsce, potem pracowałem w Niemczech do przeprowadzki z rodziną tutaj.

Nagłe zaczął dzwonić telefon Lucasa.

- Przepraszam na moment. - powiedział owy chłopak.

- Proszę. - rzekł Bart. Chłopak był trochę zbyt ciekawski i poszedł za Lucasem.

Coś Bartowi podpowiadało, że powinien. Był to cichy głos Freyra. Wiąże się to z dziedzictwem jego rodziny. Brat jego ojca to Byggvir. Byggvir i Beyla władają Alfheimem pod nieobecność Freyra. Cezary miał towarzyszyć Freyrowi w Midgardzie. Wan stworzył między nimi pewną więź. Po uwięzieniu Freyra opuścił on ziemie Ameryki Północnej i udał się do Azji w region dzisiejszego Izraela, gdzie był tam do śmierci Jezusa. Około 500 lat przed obecnymi wydarzeniami poznał swoją żonę, która pochodziła z dzisiejszej Kenii. Razem zamieszali w obecnej południowej Polsce i mieli troje dzieci. Więź która łączyła Cezarego i Freyra przeszła na najstarsze dziecko Cezarego którym jest właśnie Bart.

Chłopak słuchał rozmowy Lucasa i w pewnym momencie padło imię Freyr. Wiedział co to oznacza, ale nie mógł się także ujawnić. Wrócił na swoje miejsce. Po chwili przyszedł Lucas.

- Sorki. Będę musiał lecieć.

- Nie ma sprawy.

- Ale masz tę pracę. - powiedział Lucas, a Bart się uśmiechnął. - podaj mi jeszcze ssn i swój numer.

Chłopak to zrobił i znów się uśmiechnął. Liczył że bliżej pozna Lucasa. Barta zdaniem miał dobrą aurę. Widzenie Aury to rzadka zdolność wśród Elfów.

Lucas miał podjechać od razu pod komendę Sandy Shores. Stamtąd mieli ruszyć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro