Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 17

We were just kids, when we fell in love.

~Ed Sheeran~ Perfect~

(Takie info, jak tekst jest kursywą, to myśli są normalnie i na odwrót.)

Czuł suchość w ustach, ciało miał zdrętwiałe. To było uczucie podobne do tego, które miewał po całej nocy przespanej w siodle. Maedhros uniósł lewą dłoń do twarzy i natychmiast  całe ciało odezwało się tępym bólem. Zamrugał i spróbował się podnieść. Oparł się na prawej dłoni, ale omsknęła się. Upadł na poduszki i jęknął z bólu. Spojrzał na nią i uświadomił sobie, że ktoś musiał mu zdjąć metalowy zamiennik. Sam tego nie robił, nie chcąc się w razie nagłego ataku tracić czasu na jego mocowanie. 

- Na twoim miejscu bym tego nie robiła.

Drgnął, zaskoczony i odwrócił głowę.  Silwen, siedziała na krześle, z założonymi nogami. Jasne włosy były rozpuszczone, a ona uśmiechała się w ten swój charakterystyczny sposób.

- Silwen - tym razem udało mu się usiąść. 

Elfka zmierzyła go spojrzeniem. Jego żebra były owinięte białym bandażem, jednak dostrzegała liczne blizny na klatce piersiowej i ramionach. Do księcia powoli docierały wydarzenie sprzed ostatnich dni. Oblężenie, krótka bitwa, trolle, uderzenie włócznią. Nagle coś sobie uświadomił. Spróbował się poderwać, ale stęknął tylko z bólu i zwalił się na łoże. 

- Maglor - wychrypiał.

- Wyszedł z potyczki znacznie lepiej od ciebie. I siedział tutaj przez ostatnie trzy dni, lecz zajął się też wszystkim jak należy. Teraz śpi, ale doprawdy chyba sam Varda wie jakim cudem udało mi go do tego namówić - parsknęła.

- Ilu straciliśmy? - skrzywiła się.

- Trzydziestu czterech.

- Ile spałem?

- Trzy dni.

Zapadło milczenie. Obydwoje czuli się niezręcznie, każde czekało aż drugie przerwie ciszę. Silwen oblizała wargi.

- Powinnam już iść - odezwała się w końcu. - Maglor mi nie daruje się go zaraz nie powiadomię o twoim przebudzeniu - jej uśmiech był jakiś nieszczery. 

Wstała z ociąganiem, jakby z nadzieją, ze Maedhros coś powie. Próbował, naprawdę próbował wymyślić jakiś dobry powód, ale tępy ból utrudnia zadanie i w końcu się poddał.

- Pewnie tak - mruknął.

- A więc do zobaczenie.

Skinął jej głową, a ona wyszła.

*  *  *

 Słońce powoli znikało za horyzontem, tworząc wokół siebie krwawą łunę. Ćwierć mili przed nią wznosił się zielony pagórek, odgrodzony fosą i murami.  Za nimi widać było dachy domów, a na szczycie stał pałac ze złotym dachem. Popędzili konie. Przy bramie panował zgiełk, żołnierze krzątali się i pokrzykiwali. 

- Witamy w Edoras, panie - ozwał się strażnik z najwyższą rangą, w ojczystym języku Rohanu. Silwen znała go jako tako, ale oni nie oni nie musieli o tym wiedzieć. - Któż to? - wskazał na elfkę.

- Zabieramy ją do króla - zbył go dowódca oddziału-  Za mną! - zawołał w stronę eoredu.

Wkrótce stanęła przed złotymi odrzwiami Meduseld. Eomer wdał się z pilnującym gwardzistą w szybką rozmowę. Strażnik coś powiedział, ton syna Eomunda stał się ostrzejszy, zmarszczył brwi. W końcu żołnierz odsunął się i przepuścił trzeciego marszałka. 

Sala tronowa była długa, na ścianach zamocowano pochodnie, a co kilkanaście kroków  umieszczono kominki. Pochodnie paliły się, rzucając na ściany roztańczone cienie. Sil w towarzystwie Eomera podeszła do zdobnego tronu, był pusty. Zaś po każdej ze stron stał mężczyzna, ten  z prawej był drobnej, by nie powiedzieć mizernej budowy, miał bladą, szczurzą twarz i ciemne, oczy, które błyskały nienawistnie zza kurtyny ciemnych włosów. Drugi, znacznie wyższy, o typowej rohirrimskiej urodzie..

- Gdzie jest król? - spytał Eomer, mrużąc oczy. - Mój oddział znalazł ją podczas patrolu, wedle prawa przyprowadziłem ją, ale po to by stanęła przed Theodenem.

- Król odpoczywa, Jego Miłość jest zmęczony i nie ma czasu dla... - zmarszczy brwi - dzikuski. Kim właściwie ona jest? - to był Gadzi Język, a ten drugi to z pewnością Theodred, przynajmniej tak wywnioskowała z rozmowy z Eomerem.

- Moje imię brzmi Silwen, nie jestem waszym wrogiem, a jedynie pośpiech zagnał mnie na wasze stepy. Nie mam złych intencji i proszę o pozwolenie na kontynuowanie podróży.

- W jaki celu, w jakim celu elf przemierza pola Rohanu? - ozwał się Theodred

- Chcę odwiedzić starego przyjaciela.

- Kogo?

- Zapewniam, że nie orków - uśmiechnęła się drwiąco

- Nie kpij - prychnął.

- Skąd mamy wiedzieć, że nie jesteś naszym wrogiem? - wtrącił Grima jadowitym głosem.

- Bo waszym wrogiem jest ktoś kto obecnie znajduje się kilkadziesiąt mil w tamtą stronę i siedzi w swojej kamiennej wieży, obmyślając jak was zniszczyć - wskazała tam, gdzie mniej więcej znajdował się Isengard. 

- Uważaj, bo mówisz o białym czarodzieju, przewodniczącym białej rady i naszym sojuszniku, ale co ktoś taki jak ty może o tym widzieć? -Gadzi Język wykrzywił się w parodii uśmiechu. 

A więc w domysłach Eomera coś jest.

- Kim tak naprawdę jesteś? Twoje imię brzmi Silwen, Silwen i nic więcej? Nie wierzę w to.

- Dlaczego?

- Zbyt pewnie mówisz o rzeczach, które są zbyt duże na głowę zwykłego podróżnika. Jesteś na dworze króla Theodena, a łżesz i oczerniasz naszych przyjaciół. - Przygadał kocioł garnkowi. - Zasługujesz by zgnić w lochu.

- Dość - przerwał ostro Theodred. - Nie będziesz ferować wyroków Grimo, to moje zadanie. Silwen, mamy czasu niepokoju, więc nie mogę pozwolić by ktoś obcy szwendał się po kraju, ale wyglądasz na uczciwą osobę. Dam ci dwóch ludzi, którzy odeskortują cię do granicy, potem jedź gdzie chcesz. Lecz jeśli ponownie zostanie u nas przyłapana, nie będę miał wyboru, jak zacząć zadawać mniej subtelne pytania. Jest późno, oferuję ci nocleg, a wyruszyłabyś o świcie.

Sil skłoniła się lekko.

- Dziękuję, skorzystam z oferty - uśmiechnęła się pod nosem, może jeszcze wszystko stracone.

*  *  *

Maedhros wszedł ostrożnie do zbrojowni. Strażnik, który go tutaj skierował miał rację, była tam.

- Silwen? - choć bardzo się starał, nie mógł ukryć lekkiego drżenia głosu.

Odwróciła się przodem do niego. Białe włosy rozsypały się jej na plecach. Była taka... piękna. Ze zdziwieniem stwierdził, że to był pierwszy raz kiedy to określenie przyszło my na myśl tak szybko. Za każdym razem gdy o niej myślał, za każdym razem gdy roztrząsał, gdy rozdrabniał swe uczucia na małe kawałki, gdy wymieniał wszystko to za co ją kocha, uroda nigdy nie była pierwsza. Inteligencja, spryt, specyficzne poczucie humoru, odwaga, która nieraz przeradzała się w bezczelność, to było to za co ją miłował. Jej silna osobowość takie rzeczy, jak wygląd, spychała na drugi plan. Może własnie dlatego ta niezwykła osóbka znalazła sobie miejsce w sercu Maedhrosa i zuchwale zagarniała sobie coraz to nowe obszary. Książę, jako urodzony w Valinorze, napatrzył się w swoim życiu na wiele cudów. Widział elfki, które urodą przyćmiewały Silwen, ale on zawsze pozostawał nie wzruszony. Złotowłosa Idril, szlachetna Galadriela, elfki o oszałamiającej urodzie, więc dlaczego to właśnie najmłodsza córka Thingola znalazła klucz do jego serca? On wiedział. Właśnie dlatego, że ,,piękna" nigdy nie była pierwszą cechą, która mu przychodziła do głowy, właśnie dlatego, że była inna niż wszystkie panny jakie spotykał. Nie była zimna, wyniosła (choć miała swoją dumę) rodem statecznej, elfiej królowej ani też nie była rozchichotaną panienką, głupią młódką, jakie widywał na dworach u ludzi. Ona była impulsywna, pyskata, nieujarzmiona, była... najcudowniejszą rzeczą, jaka mu się w życiu przytrafiła.

- Maedhros - jej głos wyrwał go z namysłu i zorientował się, że od kilku sekund stoi i patrzy, jak ostatni dureń. - W porządku?

-Tak, chciałem porozmawiać - stał tak jeszcze chwilę, aż zrobił kilka pewnych kroków do przodu.

Ona również podeszła, w efekcie czego stanęli niepokojąco blisko siebie. Nie chcąc przekraczać pewnych granic komfortu, z żalem cofnął się kroczek, ona też wydała się zawiedziona. Nagle wszystkie słowa uleciały mu z pamięci. Zaszurał nerwowo butem. Na Eru, skąd u niego ten gest! Był księciem, przez chwilę nawet królem, wojownikiem, który przeżył lata niewoli Morgotha, a nie zastraszonym uczniakiem.

- O czym? - spytała.

O tym, że cię kocham.

- Chciałem podziękować - miał ochotę uderzyć się w twarz. ,,Masz talent do opisywania kobiet". A niech to. Jego brat znów miał rację. Nie znosił tego.

- Podziękować? - w jej głosie pobrzmiewała nuta rozbawienia. - Za co?

- Za to wszystko co było po bitwie.

- Nie zrobiłam niczego specjalnego. Maglorowi dziękuj, nie mi.

- Maglor to mój brat, to poniekąd jego obowiązek. Ty nie musiałaś - Sil umiejętnie ukryła uśmiech.

- No tak, ty tylko uratowałeś mi życie. - I wyznałeś miłość.

- No cóż, jeśli mam być szczery był to raczej przypadek, ale nie narzekam.

- Nie narzekasz? - uniosła brwi.

- Nie... To znaczy... - dopiero parsknięcie śmiechu uzmysłowiło mu, że żartuje.

Rozluźnił się trochę. To była tylko kolejna rozmowa, kolejna z wielu jakie przeprowadzali, ale ,jeśli nie licząc krótkiej wymiany zdań w jego sypialni, jedyna, jaką stoczyli po jego wyznaniu na murze. Wziął krótki wdech. Nie zepsuj tego. Na próżno, jednak wysilał umysł, wszystkie piękne zdania, które sobie wymyślił, brzmiały teraz idiotycznie. Żałował, że przed przyjściem nie zapytał brata.

- Naprawdę dobrze walczyłaś - zagaił. Czy on naprawdę jest taki monotematyczny?

- Dziękuję, ty też.

- Ty nie wylądowałaś nieprzytomna.

- Ja nie walczyła z trzema trollami naraz - odparowała.

Zamilkli. Maedhros naprawdę chciał powiedzieć coś romantycznego, ale nie miał pojęcia co. Odgrzebał w pamięci jakieś ballady czy pieśni, które mimo jego woli przeniknęły do jego świadomości.

- Masz śliczne oczy - i kretyna jako kompana do rozmowy. - i jeszcze włosy...- już wcześniej tonął, a teraz jeszcze dodatkowo chwycił kamienia, tak na wszelki wypadek. Spuścił wzrok. - No i...

- Maedhros - przerwała mu.

- Tak? - zaczynał być poddenerwowany, więc jego głos zabrzmiał zbyt obcesowo, poprawił się. - Tak?

- Przestań robić z siebie i kompletnego durnia i pocałuj mnie w końcu.

Sil przywarła do niego wargami, był tak zdumiony, że tylko dzięki wojskowemu doświadczeniu nie zastygł w kompletnym szoku. Zamiast tego objął ją prawym ramieniem, a lewą dłoń zatopił we włosach. Oddał pocałunek, z cała pasją, namiętnością i miłością jaką odczuwał.  Kiedyś usłyszał, że pierwszy pocałunek pamięta się do końca życia, zawsze myślał, że to wierutna bzdura, aż do teraz. Bo teraz zrozumiał, że nigdy tak prawdziwie się nie całował. 


Cześć, ktoś mnie jeszcze pamięta? Jestem mega szczęśliwa, że już po egzaminach i teraz mam ferie. Doznałam takiej ogromnej satysfakcji, gdy w kalendarzy skreśliłam ostatni dzień. Co prawda muszę napisać wypracowanie z niemca na 200 słów, ale who cares? Generalnie wracamy do zwykłego tryby, rozdział przynajmniej raz w tygodniu w piątek wieczór, może częściej, bo coś wam się należy. W ogóle wyszedł pierwszy odcinek ósmego sezonu gry o tron. Ktoś ogląda?

Świetnie mi się pisało ten dialog Sil i Maedhrosa, dostałam niezłej głupawki. Zastanawiałam się czy już w tym rozdziale nie umieścić pewnej ważnej informacji o Sil, ale jakoś mi nie pasowało. To do zobaczenia w następny piątek. ;-D

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro