Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 11

Story became legend, legend became myth.

- Część opowieści, która mi przypadła dobiega końca. Albowiem za czasów Isildura Pierścień Władzy zginął bez wieści, a Trzy Pierścienie uwolniły się spod jego rozkazów. W ostatnich wszakże latach znów popadły w niebezpieczeństwo, bo na naszą niedolę Jedyny Pierścień odnalazł się znowu. O jego odnalezieniu powie wam kto inny, ja bowiem odegrałem w tym niewielką tylko rolę.

W tym momencie drzwi odtworzyły się z hukiem, a oczy zebranych powędrowały do źródła hałasu. Silwen pewny krokiem przeszła kilka kroków, krzyżując ramiona na piersi. Na czole, po prawej stronie, widniał spry siniak i rana, przecinająca łuk brwiowy. Potoczyła wzrokiem po kręgu zebranych, na ułamek sekundy dłużej zatrzymując spojrzenie na Glorfinderze. Odgarnęła jasny kosmyk włosów z czoła, ponownie kierując wzrok na władcę Imladris. Uśmiechnęła się kpiąco.

- Ciekawe zgromadzenie. - zauważyła, Elrond patrzył na nią z mieszanką uczuć, w których przeważało zirytowanie 

- Nie dostałaś zaproszenia. - odezwał się w końcu

- Przymknę na to oko. - odparła - Chociaż patrząc na to pod pewnym kątem, dostałam. - syn Earendila uniósł brwi, Gandalf chrząknął. Zdawał sobie sprawę, że jeśli nie ponosi pełnej odpowiedzialności za przybycie elfki, to na pewno częściową. Elrond spojrzał na niego jakby chciał rzec: ,, I ty przeciwko mnie?", ale tego nie uczynił, westchnął tylko.

- Zajmij, więc miejsce. - zgodził się, po chwili stopniowo wszyscy odwrócili od nowo przybyłej wzrok i wlepili go ponownie we władcę Rivendell

Mimo, że Elrond zakończył swą historię, większość wciąć patrzyła na mówcę ze zdziwieniem lub przynajmniej ciekawością. Nieliczni znali tylko kawałki historii, nikt natomiast, w całości. Poczuła się staro. Wśród zgromadzonych na palcach jednej dłoni mogła policzyć tych, którzy mieli, chociażby mgliste wspomnienia z tamtych lat. A ile było tych, którzy pamiętali więcej? Elrond, Glorfindel, ona sama, ktoś jeszcze? Era dawnych bohaterów minęła, zginęli bądź odpłynęli. Wydarzenia, które stanowiły część jej historii, stały się zaledwie legendą, mitem. Bajką, którą babcie opowiadają przy kominku, same w to nie wierząc. Nieprzyjaciel z tamtych czasów stał się postacią z koszmarów, którą stare niani e straszą niegrzeczne dzieci. ,,Świat się zmienił" To było przekleństwo nieśmiertelności. Wszystko ulegało zmianom, ludzie zapominali, ich życie było zbyt krótkie. Podczas, gdy Pierworodni muszą patrzeć jak ich historia staje się mitem, który przetrwał jedynie na kartach zapomnianych ksiąg. Ocknęła się z zadumy i zganiła za tą sentymentalność, nie było na to czasu.  Następnie głos zajął Boromir. Elfka z średnim zainteresowaniem słuchała wymiany zdań między nim a Aragornem, dopóki nie, uroczystym głosem wydane, polecenie Mithrandira.

- Pokaż Pierścień Frodo. Podnieś go w górę, żeby Boromir zrozumiał zagadkę do końca.

 Frodo wolno sięgnął pod koszulę i z ociąganiem, jakby unosił wielki ciężar, podniósł g wysoko. Silwen tylko, tylko rzuciła okiem na Jedyny, tak jak przypuszczała, pozostał taki sam. O wiele bardziej interesowała ją reakcja zebranych. Na niemal wszystkich twarzach lęk mieszał się z niedowierzaniem. Jedynie w oczach Boromira dało się dostrzec niepokojący błysk pożądania. Nie słuchając dalszych rozmów, zerknęła na Glorfindela, zastanawiając się czy i on to dostrzegł. Dostrzegł. Zwrócił na nią zatroskany wzrok, odwzajemniła go. Obrady trwały dalej. Cień uśmiechu pełnego goryczy, przemknął przez jej twarz, gdy usłyszała wzniosły poemat Bilba. Po chwili głos zabrał sam pan Baggins, opowiadając historię odnalezienia Pierścienia, czerpiąc z tego dużą radość. Kolejny był Frodo, który został przez zebranych zasypany pytaniami. Następnie przemawiał Galdor, wysłannik  Kirdana, i w końcu na ostatku Gandalf. Słuchała go poniekąd z zainteresowaniem. Wieści o Gollumie były jej trochę znane, jednak teraz mogła wysłuchać ich w całości. Następnie czarodziej, zirytowany pytaniami Galdora, wygłosił:

-Ash nazg durbatuluk, ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatuluk agh burzum ishi krimpatul.

Głos czarodzieja rozdarł powietrze, Silwen pociemniało przed oczyma. Przeszył ją dreszcz i uczuła jak jakaś siła próbuje wedrzeć jej się do umysłu. Odepchnęła ją, jednak za późno. 

Długi bicz przeciął powietrze, a zaraz za nim okrzyk pełen cierpienia wypełnił niewielką salkę. Zacisnęła mocniej powieki. Nie chciała patrzeć. Celebrimbor dyszał ciężko, kiedy Sauron znęcał się nad nim, szydząc, z okrutnym uśmiechem malującym się na twarzy. Krzyknął jeszcze raz na strażnika, który ponownie zamachnął się.

- Przestań! - krzyknęła zrozpaczona. - Sauronie, zostaw go - wymsknęło jej się. Majar zwrócił na nią spojrzenia, a potem rzucił się na nią w furii.

Chwycił za gardło i przyszpilił ją do ściany.

- Nigdy więcej - cedził - nie nazywaj mnie tak. Rozumiesz? - spojrzała mu bez lęku w oczy, w których widziała dokładnie to co przy ich pierwszym spotkaniu, jedynie z tą różnicą, że wówczas ukrywał to pod maską słodyczy i uprzejmości. Wtedy zaryzykowała, nawet jednak teraz nie mogła jednoznacznie zdecydować, czy popełniła błąd.

- Proszę - powtórzyła - zostaw go. Dość już - i natychmiast się spostrzegła, że popełniła błąd, palce Saurona zacisnęły się mocniej na jej gardle.

- Jesteś słaba - syknął. - Nie zapominaj komu jesteś oddana - Silwen zacisnęła szczęki, musi teraz grać bardzo, bardzo ostrożnie.

- Chciałam przez to powiedzieć, że jeśli nie będziesz się hamował, więzień - tu zaakcentowała - nie przeżyje do następnego razu, a przecież nie chcemy by zabawa skończyła ci się zbyt szybko - uśmiechnęła się słodko. Natomiast Sauron roześmiał się gardłowo.

- Masz mnie za głupca - warknął. - Myślisz, że jesteś sprytna, ale tak naprawdę wystarczy bym kiwnął palcem, a skończysz podobnie jak twój przyjaciel - uśmiechnął się złośliwie i pocałował, wpijając w nią wargi. Elfka z trudem powstrzymała odruch obrzydzenia. Musiała grać, od tego zależało życie jej i wielu innych. Przed chwilą popełniła fatalny błąd, który omal nie zniweczył wszystkiego. Teraz więc uraczyła go najbardziej uwodzicielskim spojrzeniem na jaki potrafiła się zdobyć. On puścił ją i rozkazał kilku strażnikom wyprowadzić. Ułowiła jeszcze spojrzenie Celebrimbora, pełne pogardy i nienawiści. Przecież nie mógł wiedzieć, nikt nie wiedział.

Głos ucichł, ona odetchnęła z ulgą. Znów była na werandzie w Imladris. Elrond kipiał ze złości, a obraz wściekłego syna Earendila był czymś, co trudno zobaczyć. Zamrugała parokrotnie. Przez ten krótki czas, miała wrażenie, jakby sam Sauron pojawił się wśród nich, jakby głos czarodzieja był jego głosem. 

Gdy wszyscy się uspokoili, szary czarodziej kontynuował opowieść. Ucieczka Golluma była ciosem dla wszystkich, nie licząc może Gandalfa, który nie sprawiał wrażenia zbyt zdziwionego. Na wieść o zdradzie Sarumana, prychnęła cicho pod nosem. Ta nowina ją zasmuciła ją raczej niż zaskoczyła. Żyjąc tyle lat dość się napatrzyła na zdrady nawet najbliższych przyjaciół. Bywały czasy, gdy utrzymywała z czarodziejem przyjazne stosunki. Owszem, Istarii bywał czasem zarozumiały i niesamowicie wniosły, ale był też inteligenty i nie oceniał zbyt pochopnie. Miała też wrażenie, że niektóre sprawy rozumiał lepiej, niż Gandalf, Elrond, czy Galadriela. To było jednak kiedyś. Zabębniła niecierpliwie palcami w poręcz krzesła. Rozmowa skierowała się na inne tory i o to zaczęły się rozważania, co należy uczynić z Pierścieniem. Silwen przez cały czas jej trwania, zastanawiała się, kiedy powinna się wtrącić, jednocześnie powstrzymując kpiący uśmiech. W końcu jednak, Elrond wydał ostateczny wyrok.

- Trzeba Pierścień cisnąć w Ogień - zakończył. 

- I znów stoimy teraz w punkcie wyjścia. - odezwała się Silwen, Elrond zmarszczył brwi

- Co chcesz przez to powiedzieć?

- Czyż nie podobną rozmowę odbywaliśmy jakieś trzy tysiące lat temu?- zapytała sarkastycznie - Nie licząc liczby osób, mam wrażenie, jakbym cofnęła się w czasie. Co prawda - zapiła - wtedy Pierścień znajdował się dalej niż w tym samym pomieszczeniu, ale za to wydaje mi się, że Góra Przeznaczenia była trochę bliżej. Nie sądzisz?

- Wszyscy popełniliśmy, wówczas błąd. Ale czy masz nam do powiedzenia coś więcej niż tylko wypominanie błędów?

- Mam - potoczyła wzrokiem po zebranych. Gdy zatrzymała się na Frodzie, ten spojrzała mu w oczy. Dostrzegła w nich pewien błysk. Odwróciła się do Elronda z innym wyrazem twarzy. - Nie możemy popełnić tego samego błędu, nie stać nas na to. Pierścień jest zbyt potężny - większość niezrozumiała o co jej chodzi, jednak ci co mieli odgadli doskonale. Glrofindel odetchnął, był niemal pewien, iż wie co ona chciała powiedzieć.  Sądził też, że naprawdę by to powiedziała, ale w ostatniej chwili zmieniła zdanie. Nie wiedział tylko dlaczego.   

Hej. I co wy na to? Przez cały tydzień męczyłam się z tym rozdziałem i miałam duży dylemat. Kilka rozdziałów wcześniej wspominała o maratonie.  Otóż będzie on trwał od dzisiaj, a ostatni rozdział pojawi się w wigilię. 

Czy tylko ja mam tak, że niby wiem, iż zaraz Święta, ale cały czas myślę, że spokojnie te kilka dni na skołowanie prezentów mi wystarczy. I potem nagle się ogarniam, że w sumie to nie zostało tak wiele czasu i potem latam, ja opętana i bawię się w wymyślanie prezentów, a potem sobie obiecuję, że za rok to zajmę się wszystkim wcześniej.  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro