Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prolog


Thingol przyglądał się swojej nowo narodzonej córeczce to znów swojej urodziwej żonie. Choć była blada i miała rozczochrane włosy wydawała mu się jeszcze piękniejsza i nie mógł się zdecydować na którą z nich patrzeć.

- Co tak zerkasz? - zagadnęła Meliana z uśmiechem

- Nie mogę się na was napatrzeć. – wyznał, kobieta roześmiała się perliście, a śmiech ten wydał mu się najcudniejszą melodią na świecie

Na korytarzu dało się słyszeć kolejne wybuchy śmiechu i do środka wpadła czarnowłosa dziewczyna i chłopak o tym samym kolorze włosów. Dziewczyna podeszła tanecznym krokiem do rodziców i przyjrzała się swojej małej siostrzyczce z nieblednącym uśmiechem.

- Jak ma na imię? – spytał chłopak idąc w ślad za siostrą, rodzice spojrzeli na siebie

- Silwen – odparła Meliana – Podoba się wam?

- Może być. – stwierdził Daeron, Thingol parsknął śmiechem na ton głosu syna

- Mi się bardzo podoba. – zapewniła Luthien, otańczyła krótki taniec. – Nauczę ją tańczyć i śpiewać, a Daeron będzie nam przygrywał. – roześmiała się, lecz Meliana nic nie odpowiedziała

- Pamiętaj Luthien, że twoja siostra może okazać się inna. Taniec może obejść ją równie mało jak zeszłoroczne deszcze, a śpiew może jej nie zachwycić. – ostrzegła córkę, ta zaskoczona spojrzała na matkę. – A teraz wybaczcie mi. Jestem zmęczona i muszę odpocząć. - poprosiła

- Oczywiście mamo. – powiedziała dziewczyna, po czym pocałowała matkę w policzek i lekkim krokiem wybiegła z pokoju. Daeron, pożegnawszy się z rodzicielką udał się za siostrą. Gdy zostali sami, Meliana westchnęła z zadowolenia, opierając się wygodniej o poduszki.

- Czegoś ci trzeba? – spytał Thingol

- Niczego najdroższy. – odparła – Może poza tym byś poleżał obok mnie. – mężczyzna ułożył się obok żony, biorąc od niej dziecko. Wydawało mu się tak kruche, że mógłby je uszkodzić mocniejszym chwytem. – Ma twoje oczy. – przerwała ciszę Meliana.

- Tak . – zgodził się –Jest księżniczką całego Doriathu. – mała, która wcześniej przypatrywała się wszystkiemu szeroko otwartymi oczami, zamknęła je, a chwilę później zaczęła równo oddychać.

- Śpi. – wyszeptał król

- Połóż ją do łóżeczka. – poprosiła równie cicho kobieta, gdy Thingol znów się ułożył wtuliła się w niego, sama zasypiając. Szary Płaszcz głaskał ją po plecach, wyobrażając sobie jakby to było gdyby to on poprowadził elfów do Valinoru. Im bardziej o tym myślał tym bardziej uważał, że spotkało go największe szczęście w Śródziemiu i że za nic nie chciałby być gdzie indziej. 


I jak?  Prolog trochę nudnawy, ale potem będzie już lepiej. Trochę się denerwuję jak zostanie przyjęta książka. Kisiłam ją już długo, ale to dlatego iż mam ogromny problem z regularnością i pisałam rozdziały na zapas. Za rok idę do liceum co oznacza, że mam w tym roku egzaminy, a ponieważ chodzę do wymagającej szkoły, która uważa, że nie mamy życia poza nauką to sądzę, że będę mieć urwanie głowy. Pewnie dużo osób powie, że w takim razie to dość kiepski moment na zaczęcie opowieści, ale zobaczymy. Tak jak mówię w okolicach marca albo i lutego przerwę pisanie i zajmę się nauką, więc o ile nie napiszę wcześniej rozdziałów to raczej nie będą się pojawiać nowe części w tym okresie. (Mówię raczej, bo znając mnie, po kilku minutach siedzenia nad matmą, uznam, że mogę zrobić sobie przerwę i sięgnę po laptop. ) Ale już pod koniec kwietnia, trochę się powinno uspokoić. :) Rozdziały będą się pojawiać raz w tygodniu, może częściej ja mi humor dopiszę. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro