Prolog
Thingol przyglądał się swojej nowo narodzonej córeczce to znów swojej urodziwej żonie. Choć była blada i miała rozczochrane włosy wydawała mu się jeszcze piękniejsza i nie mógł się zdecydować na którą z nich patrzeć.
- Co tak zerkasz? - zagadnęła Meliana z uśmiechem
- Nie mogę się na was napatrzeć. – wyznał, kobieta roześmiała się perliście, a śmiech ten wydał mu się najcudniejszą melodią na świecie
Na korytarzu dało się słyszeć kolejne wybuchy śmiechu i do środka wpadła czarnowłosa dziewczyna i chłopak o tym samym kolorze włosów. Dziewczyna podeszła tanecznym krokiem do rodziców i przyjrzała się swojej małej siostrzyczce z nieblednącym uśmiechem.
- Jak ma na imię? – spytał chłopak idąc w ślad za siostrą, rodzice spojrzeli na siebie
- Silwen – odparła Meliana – Podoba się wam?
- Może być. – stwierdził Daeron, Thingol parsknął śmiechem na ton głosu syna
- Mi się bardzo podoba. – zapewniła Luthien, otańczyła krótki taniec. – Nauczę ją tańczyć i śpiewać, a Daeron będzie nam przygrywał. – roześmiała się, lecz Meliana nic nie odpowiedziała
- Pamiętaj Luthien, że twoja siostra może okazać się inna. Taniec może obejść ją równie mało jak zeszłoroczne deszcze, a śpiew może jej nie zachwycić. – ostrzegła córkę, ta zaskoczona spojrzała na matkę. – A teraz wybaczcie mi. Jestem zmęczona i muszę odpocząć. - poprosiła
- Oczywiście mamo. – powiedziała dziewczyna, po czym pocałowała matkę w policzek i lekkim krokiem wybiegła z pokoju. Daeron, pożegnawszy się z rodzicielką udał się za siostrą. Gdy zostali sami, Meliana westchnęła z zadowolenia, opierając się wygodniej o poduszki.
- Czegoś ci trzeba? – spytał Thingol
- Niczego najdroższy. – odparła – Może poza tym byś poleżał obok mnie. – mężczyzna ułożył się obok żony, biorąc od niej dziecko. Wydawało mu się tak kruche, że mógłby je uszkodzić mocniejszym chwytem. – Ma twoje oczy. – przerwała ciszę Meliana.
- Tak . – zgodził się –Jest księżniczką całego Doriathu. – mała, która wcześniej przypatrywała się wszystkiemu szeroko otwartymi oczami, zamknęła je, a chwilę później zaczęła równo oddychać.
- Śpi. – wyszeptał król
- Połóż ją do łóżeczka. – poprosiła równie cicho kobieta, gdy Thingol znów się ułożył wtuliła się w niego, sama zasypiając. Szary Płaszcz głaskał ją po plecach, wyobrażając sobie jakby to było gdyby to on poprowadził elfów do Valinoru. Im bardziej o tym myślał tym bardziej uważał, że spotkało go największe szczęście w Śródziemiu i że za nic nie chciałby być gdzie indziej.
I jak? Prolog trochę nudnawy, ale potem będzie już lepiej. Trochę się denerwuję jak zostanie przyjęta książka. Kisiłam ją już długo, ale to dlatego iż mam ogromny problem z regularnością i pisałam rozdziały na zapas. Za rok idę do liceum co oznacza, że mam w tym roku egzaminy, a ponieważ chodzę do wymagającej szkoły, która uważa, że nie mamy życia poza nauką to sądzę, że będę mieć urwanie głowy. Pewnie dużo osób powie, że w takim razie to dość kiepski moment na zaczęcie opowieści, ale zobaczymy. Tak jak mówię w okolicach marca albo i lutego przerwę pisanie i zajmę się nauką, więc o ile nie napiszę wcześniej rozdziałów to raczej nie będą się pojawiać nowe części w tym okresie. (Mówię raczej, bo znając mnie, po kilku minutach siedzenia nad matmą, uznam, że mogę zrobić sobie przerwę i sięgnę po laptop. ) Ale już pod koniec kwietnia, trochę się powinno uspokoić. :) Rozdziały będą się pojawiać raz w tygodniu, może częściej ja mi humor dopiszę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro