Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 9

  - Lady Livien?- jakby przez mrok usłyszałam głos Ariena.- Mogę wejść?
  - Wejdź- mruknęłam, tak by dosłyszał.- Która godzina?
  - Masz dziesięć kwadransów do rozpoczęcia balu- powiedział, kłaniając się w pas.- Czy wolno mi spytać, jak się czujesz, pa...?
  - Przestań!- przerwałam mu ruchem ręki.- Nie kłaniaj mi się i nie nazywaj mnie "panią". Mimo iż jesteśmy w Lorien, zaczyna mnie nużyć... Mam dość udawania, że nie mam żadnych przyjaciół, ani życia poza tym, które kontroluje Rada.
  - Już niedługo to się skończy, Liv- przytulił mnie.- A teraz pozwól, by stara przyjaciółka wystroiła cię na bal.

***

  - Nie lubię takich przyjęć- uśmiechnęłam się do Ariena na pożegnanie, wypatrując drużyny.
  Elf ruszył w stronę muzyków i zaczął z nimi rozmawiać.
  - Doprawdy, Lady?- zamyśliłam się i nie zauważyłam przybycia Celeborna.- Ty na balu?
  - Cóż za zaszczyt, Panie Celebornie- skłoniłam głowę z drwiną.- Ileż to już lat minęło od naszej ostatniej rozmowy?
  - Ponad tysiąc- uśmiechnął się z przekąsem.- Pod schodami stoi pewien książę Mrocznej Puszczy, który na ciebie czeka. Przyjaźni się z królem Gondoru... Czy tylko mi się wydaje, że historia zatacza koła?
  - To jeden z minusów wieczności, Celebornie- przytaknęłam, odchodząc ku Legolasowi.
  - To nie Thranduil, Livien- usłyszałam.- Nie baw się nim, bez względu na winy jego ojca.
  - To nie twoja sprawa- syknęłam. - Nie będę ci się tłumaczyć!

***

  - Legolasie?- odwrócił się z uśmiechem, po czym wytrzeszczył oczy.- Jak wyglądam?
  Obróciłam się na palcach.
  - Pięknie, Livien- stwierdził.- Ostatnio mówiłaś mi o swojej niechęci do przyjęć...
  - Zwłaszcza tych w Lorien- dodał Aragorn z tajemniczym uśmiechem.- Pójdę poszukać reszty.
  Ulotnił się błyskawicznie, zostawiając nas samych.
  - Czy mogę poprosić cię do pierwszego tańca?- spytał z dziwnymi iskrami w oczach i podał mi dłoń.
  - Zgoda- ujęłam ją i ruszyłam wraz z nim na parkiet.
  Tańczyliśmy, nie zwracając uwagi na otaczające nas osoby i ich spojrzenia, aż gwiazdy na niebie jaśniej zaświeciły.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro