Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6.Why you cry, beautiful?

Niall odnalazł Miley siedzącą przy stole z Ryanem. Podszedł do nich.

— Gracie w butelkę? — zapytał obu. Ryan zgodził się, za to Mi była dość niezadowolona, jednak przystała na propozycję. Usiadła w dużym kółku obok Ryana oraz jakiejś dziewczyny. Pierwszy kręcił Niall i wypadło na jakiegoś mulata. Po chwili dziewczyna zorientowała się, że to Zayn. Wybrał wyzwanie.

— Przeliż się z Erikiem — rozkazał wstawiony blondyn. Szatyn również nie był trzeźwy, więc zgodził się.

Podszedł do kolegi z drużyny i przyssał się do jego twarzy. Po chwili oderwał się od niego i usiadł na swoim wcześniejszym miejscu. Zakręcił pustą butelką po alkoholu, która zatrzymała się na Ryanie. Wybrał wyzwanie, więc musiał wypić zawartość kieliszka wstawionego między piersi jeden z dziewczyn tak, aby nic nie wylać. W jakiś magiczny sposób, udało mu się. Kręcili tak jeszcze kila razy, aż wypadło na Miley.

— Pytanie czy wyzwanie?— zapytał Ryan.

— Wyzwanie — odpowiedziała, wiedząc, że jeśli wybrałaby pytanie mogłaby zostać wyśmiana.

— Więc skoro Niall i ty byliście kiedyś razem, to możecie się teraz przelizać — powiedział uśmiechając się chytrze.

Czy oni wszyscy chcą nas spiknąć z powrotem? — pomyślała zirytowana. Westchnęła i podeszła do blondyna. Zbliżyła się do niego.

— Wiesz, że jeśli nie chcesz, nie musimy— wyszeptał jej do ucha i spojrzał na nią czule.

— Nie mogę wyjść na tchórza— pokręciła leciutko głową i złączyła ich wargi. Pocałunek był leniwy, a zarazem uczuciowy. Dziewczyna rozchyliła usta, a on wykorzystał to. Odsunęli się od siebie i wrócili na swoje miejsca. Resztę gry ani ona, ani on nie mogli się skupić do końca na rozgrywce.

***

— O MÓJ BOŻE!— pisnęła Jane— CAŁOWAŁAŚ SIĘ Z HORANEM!

Miley przewróciła oczami.

— To było tylko głupie wyzwanie. Z resztą byłam pijana. Na trzeźwo nigdy bym już tego nie zrobiła— westchnęła— A co jeśli on ma dziewczynę? I ona to widziała? A co jeśli uweźmie się teraz na mnie?— przestraszyła się.

- Oh, nie panikuj już, Richards - Jane machnęła ręką w powietrzu. Briana aktualnie uczyła się, więc nie mogła jej wspierać w sprawie Horana, ale co jakiś czas przyznawała jej rację.

— Idę się przejść— oznajmiła srebrnowłosa i wstała. Założyła cienki sweterek i wyszła. Ruszyła prosto chodnikiem. Wyszła z terenu uczelni i obrała kierunek pobliskiego placu zabaw. Była dorosła, ale czasem lubiła pohuśtać się . Kiedy dotarła na miejsce usiadła na huśtawce i bujała się lekko, rozmyślając. Z tego stanu wyrwał ją dzwonek jej telefonu. Wyjęła go i spojrzała na wyświetlacz. Dzwoniła jej starsza siostra, Rachel. Odebrała.

— Hej, Mi— odezwała się wesoło.

— Cześć— odpowiedziała ponuro.

— Co się stało, siostrzyczko?— zapytała zmartwiona starsza dziewczyna.

— Nic.

— Przecież słyszę, że jesteś jakaś przybita. Z resztą, znając ciebie, już byś nawijała o swoich studiach, gdybyś była w humorze.

Westchnęła.

—Dlaczego ty mnie tak dobrze znasz?

Usłyszała śmiech po drugiej stronie słuchawki.

—Na przykład dlatego, że żyję z tobą od zawsze. A teraz gadaj co jest.

— Irlandzki blond dupek, po którym ryczałam dwa tygodnie kilka lat temu, znów zaistniał w moim życiu.

— Niall James Horan jest z tobą na jednej uczelni?!— wykrzyknęła Rachel tak głośno, że Miley musiała odsunął telefon od ucha na pewną odległość.

— Niestety— westchnęła, któryś raz już w ciągu rozmowy.

— Przecież to rewelacyjnie! Możecie znów być razem!

— A jeśli nie chcę? Albo on nie chce?

— Znam tego dupka jak ciebie. W końcu znam go od przedszkola. To małe bezczelne, sypało mi piaskiem po włosach w piaskownicy.

Srebrnowłosa parsknęła śmiechem.

— Ale chyba nie po to do mnie dzwoniłaś, prawda?

— A tu masz rację. Nie chce mi się gadać o tej irlandzkiej świni, która przez ten czas nie zadzwoniła nawet raz. NAWET RAZ!

— Na początku dzwonił.

— Uhh. Ale teraz chcę ci powiedzieć to, po co dzwoniłam.

— Dawaj.

— Będziesz ciocią, Miley!— pisnęły obydwie szczęśliwe.

—Jejku! Już chcę móc przyjechać do was na święta!

—No, ja też chcę cię już zobaczyć siostrzyczko.

W tym samym momencie westchnęły. Obie zaśmiały się z tego.

— Dobra, kończę. Umówiłam się z Liamem. Pa.

— Pa— cmoknęła do słuchawki, tak samo jak jej siostra.

Dziewczyna schowała telefon do kieszeni i przypomniała sobie jej wyjazd i pożegnanie z siostrami. W jej oczach zebrały się łzy.

— Dlaczego płaczesz, piękna?— usłyszała obok siebie znajomy głos. Nawet nie zorientowała się, gdy obok niej usiadł Zayn. Zwróciła głowę w jego stronę.

— Wspominam— westchnęła.

***

Miley weszła do mieszkania i usiadła na łóżku. Westchnęła i zamknęła na chwilę oczy.

— Co tam, Mi?— zapytała wesoło Jane siadając obok niej.

— Nic— otworzyła oczy.

—Może pójdzie gdzieś na miasto? Zjemy coś, zrobimy zakupy— szturchnęła ją łokciem w bok.

— Nie mam ochoty— opadła na poduszkę.

— Oj, no weź! Nudzi mi się! Briana poszła do Colina pouczyć się z nim, ty nie masz na nic ochoty, a ja tak cholernie się nudzę!

— Jane, daj mi spokój— westchnęła.— Idź spać, albo obejrzyj jakiś film.

— Ale ja nie chcę.

— Zachowujesz się jak dziecko.

Dziewczyna już miała odpowiedzieć, gdy usłyszały pukanie do drzwi. Spojrzały po sobie. Miley wstała i otworzyła. Jej oczom ukazali się dwaj mężczyźni. Długowłosy szatyn, o pięknych szmaragdowych oczach, tak na około miał metr osiemdziesiąt wzrostu. Na głowie umieszczony miał kapelusz, a ubrany był w białą koszulę w czarne pionowe pasy, z długim rękawem oraz czarne rurki. Na nogach miał zamszowe sztyblety. Drugi również był szatynem, lecz miał krótsze włosy, niebieskie oczy i chyba niewiele ponad metr siedemdziesiąt. Ubrany był w brudnobeżową bluzę, czarne rurki, podwinięte lekko przy kostkach. Na jego nogach spoczywały calutkie czarne tenisówki z firmy Vans.

Dziewczyna widząc ich, szybko wtuliła się w obu. W jej oczach pojawiły się łzy szczęścia. W jej głowie zrodziła się myśl, że ten dzień może być lepszy niż się jej wydawało. Oderwała się od nich i zlustrowała dokładnie wzrokiem. Westchnęła szczęśliwa i ponownie przytuliła obu. Chłopacy zaśmiali się cicho. Ponownie oderwała się od nich. Zaprosiła chłopców do środka. Usiedli na jej łóżku.

— Opowiadaj co tam— rozkazał wyższy.

— Może być— wzruszyła ramionami— A jak tam u was?

— Louis dostał się do drużyny footballowej, a ja jestem w klubie reporterskim— odpowiedział dumnie Harry.

Do pokoju, z łazienki weszła Jane i zatrzymała się w półkroku, gdy zobaczyła dwóch, przystojnych mężczyzn w towarzystwie swojej, młodszej współlokatorki.

— To jest Jane— przedstawiła ją.— Jane, to Harry— wskazała na chłopaka w kapeluszu.— a to Louis - pokazała niższego.

— Cześć— odezwała się zawstydzona. Miley pierwszy raz widziała ją w takim stanie. Zawsze była tą najśmielszą i najodważniejszą w ich gronie.

— Hej— odpowiedzieli równo.

— A tak w ogóle to co wy tu robicie?— zapytała Richards przyjaciół.

— Odwiedzamy was.

— Nas?

— Ciebie i Nialla.  A w jego temacie to może zaprowadziłabyś nas do niego później?— zaproponował grzecznie Harry.

Dziewczyna chwilę myślała za wszystkimi, za i przeciw.

- Okay.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro