6.Why you cry, beautiful?
Niall odnalazł Miley siedzącą przy stole z Ryanem. Podszedł do nich.
— Gracie w butelkę? — zapytał obu. Ryan zgodził się, za to Mi była dość niezadowolona, jednak przystała na propozycję. Usiadła w dużym kółku obok Ryana oraz jakiejś dziewczyny. Pierwszy kręcił Niall i wypadło na jakiegoś mulata. Po chwili dziewczyna zorientowała się, że to Zayn. Wybrał wyzwanie.
— Przeliż się z Erikiem — rozkazał wstawiony blondyn. Szatyn również nie był trzeźwy, więc zgodził się.
Podszedł do kolegi z drużyny i przyssał się do jego twarzy. Po chwili oderwał się od niego i usiadł na swoim wcześniejszym miejscu. Zakręcił pustą butelką po alkoholu, która zatrzymała się na Ryanie. Wybrał wyzwanie, więc musiał wypić zawartość kieliszka wstawionego między piersi jeden z dziewczyn tak, aby nic nie wylać. W jakiś magiczny sposób, udało mu się. Kręcili tak jeszcze kila razy, aż wypadło na Miley.
— Pytanie czy wyzwanie?— zapytał Ryan.
— Wyzwanie — odpowiedziała, wiedząc, że jeśli wybrałaby pytanie mogłaby zostać wyśmiana.
— Więc skoro Niall i ty byliście kiedyś razem, to możecie się teraz przelizać — powiedział uśmiechając się chytrze.
Czy oni wszyscy chcą nas spiknąć z powrotem? — pomyślała zirytowana. Westchnęła i podeszła do blondyna. Zbliżyła się do niego.
— Wiesz, że jeśli nie chcesz, nie musimy— wyszeptał jej do ucha i spojrzał na nią czule.
— Nie mogę wyjść na tchórza— pokręciła leciutko głową i złączyła ich wargi. Pocałunek był leniwy, a zarazem uczuciowy. Dziewczyna rozchyliła usta, a on wykorzystał to. Odsunęli się od siebie i wrócili na swoje miejsca. Resztę gry ani ona, ani on nie mogli się skupić do końca na rozgrywce.
***
— O MÓJ BOŻE!— pisnęła Jane— CAŁOWAŁAŚ SIĘ Z HORANEM!
Miley przewróciła oczami.
— To było tylko głupie wyzwanie. Z resztą byłam pijana. Na trzeźwo nigdy bym już tego nie zrobiła— westchnęła— A co jeśli on ma dziewczynę? I ona to widziała? A co jeśli uweźmie się teraz na mnie?— przestraszyła się.
- Oh, nie panikuj już, Richards - Jane machnęła ręką w powietrzu. Briana aktualnie uczyła się, więc nie mogła jej wspierać w sprawie Horana, ale co jakiś czas przyznawała jej rację.
— Idę się przejść— oznajmiła srebrnowłosa i wstała. Założyła cienki sweterek i wyszła. Ruszyła prosto chodnikiem. Wyszła z terenu uczelni i obrała kierunek pobliskiego placu zabaw. Była dorosła, ale czasem lubiła pohuśtać się . Kiedy dotarła na miejsce usiadła na huśtawce i bujała się lekko, rozmyślając. Z tego stanu wyrwał ją dzwonek jej telefonu. Wyjęła go i spojrzała na wyświetlacz. Dzwoniła jej starsza siostra, Rachel. Odebrała.
— Hej, Mi— odezwała się wesoło.
— Cześć— odpowiedziała ponuro.
— Co się stało, siostrzyczko?— zapytała zmartwiona starsza dziewczyna.
— Nic.
— Przecież słyszę, że jesteś jakaś przybita. Z resztą, znając ciebie, już byś nawijała o swoich studiach, gdybyś była w humorze.
Westchnęła.
—Dlaczego ty mnie tak dobrze znasz?
Usłyszała śmiech po drugiej stronie słuchawki.
—Na przykład dlatego, że żyję z tobą od zawsze. A teraz gadaj co jest.
— Irlandzki blond dupek, po którym ryczałam dwa tygodnie kilka lat temu, znów zaistniał w moim życiu.
— Niall James Horan jest z tobą na jednej uczelni?!— wykrzyknęła Rachel tak głośno, że Miley musiała odsunął telefon od ucha na pewną odległość.
— Niestety— westchnęła, któryś raz już w ciągu rozmowy.
— Przecież to rewelacyjnie! Możecie znów być razem!
— A jeśli nie chcę? Albo on nie chce?
— Znam tego dupka jak ciebie. W końcu znam go od przedszkola. To małe bezczelne, sypało mi piaskiem po włosach w piaskownicy.
Srebrnowłosa parsknęła śmiechem.
— Ale chyba nie po to do mnie dzwoniłaś, prawda?
— A tu masz rację. Nie chce mi się gadać o tej irlandzkiej świni, która przez ten czas nie zadzwoniła nawet raz. NAWET RAZ!
— Na początku dzwonił.
— Uhh. Ale teraz chcę ci powiedzieć to, po co dzwoniłam.
— Dawaj.
— Będziesz ciocią, Miley!— pisnęły obydwie szczęśliwe.
—Jejku! Już chcę móc przyjechać do was na święta!
—No, ja też chcę cię już zobaczyć siostrzyczko.
W tym samym momencie westchnęły. Obie zaśmiały się z tego.
— Dobra, kończę. Umówiłam się z Liamem. Pa.
— Pa— cmoknęła do słuchawki, tak samo jak jej siostra.
Dziewczyna schowała telefon do kieszeni i przypomniała sobie jej wyjazd i pożegnanie z siostrami. W jej oczach zebrały się łzy.
— Dlaczego płaczesz, piękna?— usłyszała obok siebie znajomy głos. Nawet nie zorientowała się, gdy obok niej usiadł Zayn. Zwróciła głowę w jego stronę.
— Wspominam— westchnęła.
***
Miley weszła do mieszkania i usiadła na łóżku. Westchnęła i zamknęła na chwilę oczy.
— Co tam, Mi?— zapytała wesoło Jane siadając obok niej.
— Nic— otworzyła oczy.
—Może pójdzie gdzieś na miasto? Zjemy coś, zrobimy zakupy— szturchnęła ją łokciem w bok.
— Nie mam ochoty— opadła na poduszkę.
— Oj, no weź! Nudzi mi się! Briana poszła do Colina pouczyć się z nim, ty nie masz na nic ochoty, a ja tak cholernie się nudzę!
— Jane, daj mi spokój— westchnęła.— Idź spać, albo obejrzyj jakiś film.
— Ale ja nie chcę.
— Zachowujesz się jak dziecko.
Dziewczyna już miała odpowiedzieć, gdy usłyszały pukanie do drzwi. Spojrzały po sobie. Miley wstała i otworzyła. Jej oczom ukazali się dwaj mężczyźni. Długowłosy szatyn, o pięknych szmaragdowych oczach, tak na około miał metr osiemdziesiąt wzrostu. Na głowie umieszczony miał kapelusz, a ubrany był w białą koszulę w czarne pionowe pasy, z długim rękawem oraz czarne rurki. Na nogach miał zamszowe sztyblety. Drugi również był szatynem, lecz miał krótsze włosy, niebieskie oczy i chyba niewiele ponad metr siedemdziesiąt. Ubrany był w brudnobeżową bluzę, czarne rurki, podwinięte lekko przy kostkach. Na jego nogach spoczywały calutkie czarne tenisówki z firmy Vans.
Dziewczyna widząc ich, szybko wtuliła się w obu. W jej oczach pojawiły się łzy szczęścia. W jej głowie zrodziła się myśl, że ten dzień może być lepszy niż się jej wydawało. Oderwała się od nich i zlustrowała dokładnie wzrokiem. Westchnęła szczęśliwa i ponownie przytuliła obu. Chłopacy zaśmiali się cicho. Ponownie oderwała się od nich. Zaprosiła chłopców do środka. Usiedli na jej łóżku.
— Opowiadaj co tam— rozkazał wyższy.
— Może być— wzruszyła ramionami— A jak tam u was?
— Louis dostał się do drużyny footballowej, a ja jestem w klubie reporterskim— odpowiedział dumnie Harry.
Do pokoju, z łazienki weszła Jane i zatrzymała się w półkroku, gdy zobaczyła dwóch, przystojnych mężczyzn w towarzystwie swojej, młodszej współlokatorki.
— To jest Jane— przedstawiła ją.— Jane, to Harry— wskazała na chłopaka w kapeluszu.— a to Louis - pokazała niższego.
— Cześć— odezwała się zawstydzona. Miley pierwszy raz widziała ją w takim stanie. Zawsze była tą najśmielszą i najodważniejszą w ich gronie.
— Hej— odpowiedzieli równo.
— A tak w ogóle to co wy tu robicie?— zapytała Richards przyjaciół.
— Odwiedzamy was.
— Nas?
— Ciebie i Nialla. A w jego temacie to może zaprowadziłabyś nas do niego później?— zaproponował grzecznie Harry.
Dziewczyna chwilę myślała za wszystkimi, za i przeciw.
- Okay.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro