17. You Are Beautiful
Miley usiadła na najwyższej gałęzi. Westchnęła i otarła spływają łzę.
Zabolały ją słowa blondyna. Nie byli razem, ale nie mówi się dziewczynie, że jest gruba.
Rozejrzała się dookoła i oparła głowę o kawałek pnia. Do jej uszu dotarły nawoływanie swojego imienia, więc przestraszyła się, że to Niall.
— Miley! Miley daj spokój! Skarbie, Niall to dupek!— usłyszała głos siostry co ją uspokoiło. Nie odezwała się jednak. Chciała pobyć sama, nie potrzebowała niczego więcej oprócz ciszy.
Westchnęła ponownie, gdy pod drzewem, na którym siedziała, pojawiła się postać jej siostry. Zaskoczyła z gałęzi i usiadła na trawie. Rachel zrobiła to samo.
— Co zrobił teraz? — zapytała, biorąc głęboki oddech.
— Rachel, nie jesteśmy razem. Nie wróciliśmy do sobie. Nienawidzę tego co się dzieje — szepnęła.
— A co się dzieje? — zapytała zmartwiona.
— W tym rzecz, że sama nie wiem. Nie potrafię tego kontrolować. Po prostu... no... Niall się dzieje!
— Miley, przestań. Rozumiem, że nie jesteście razem, ale po co ta szopka? Po co to całe udawanie związku? Matka was zabije jak się dowie.
— Wiem, wiem, wiem! Kurcze, dlaczego w ogóle pozwoliliśmy im pomyśleć, że naprawdę znów jesteśmy razem? Nie mam na co liczyć.
— Co? Nie masz co?
— Nic. Chodźmy do domu.
Wstała z ziemi i otrzepała się. Pomogła podnieść się ciężarnej siostrze. Z uśmiechem na twarzy ruszyła do domu w towarzystwie Rachel. Weszła do domu i po zdjęciu butów, ruszyła po schodach na górę. Uśmiech zniknął jej z twarzy, gdy usłyszała krzyk. Próbowała się skradać, jednak nadepnęła na coś, co skaleczyło jej stopę i wydała z siebie głośny okrzyk bólu. Chciała chwycić się za stopę, jednak straciła równowagę i przewróciła się do tyłu. Spadła z pierwszego piętra na parter. Huk wywabił z pokojów wszystkich domowników. Niall momentalnie rzucił się w bieg i podniósł ją do pozycji siedzącej. Zapytał czy wszystko w porządku.
— Nie mogę... nie mogę ruszyć ręką — powiedziała ciężko oddychając.
Podniósł ją, wyszedł szybko z domu i wsadził do samochodu. Pożyczył kluczyki od ojca i ruszył w kierunku szpitala.
— Jestem głupi — przerwał ciszę — Gdyby nie ja, nie siedzielibyśmy teraz w samochodzie jadąc do szpitala. Nie złamałabyś ręki. Nie jesteś gruba, jesteś piękna. Miley, jesteś piękna. Zayn ma szczęście, że trafił na tak idealną dziewczynę.
W oczach dziewczyny zebrały się łzy. Ból to jedyne słowo jakie opisywało jej uczucia wtedy. Zayn nigdy nie był i nie będzie jej ideałem. Nigdy nawet jej się nie podobał.
— Boże, to takie żałosne. Masz dwa lata mniej niż ja i jesteś poważniejsza, odpowiedzialniejsza. Kurwa, jesteś we wszystkim lepsza. Wszystko co powiedziałem Ci dziś popołudniu... to były nerwy. To było w złości. Zazdrość mnie ogarnęła... kiedy ty... ty i Zayn wyglądaliście na takich szczęśliwych. A gdy na myśl mi przychodzi, że jest Ci lepiej z nim niż było ze mną, coś mnie bierze. Chcę być tym najlepszym. Tym twoim na zawsze.
Niall skończył swoją wypowiedź, a przed oczami Miley pojawiła się czarna plama.
Ktoś potrząsnął jej ramieniem. Otworzyła oczy i zaspana przeciągnęła ręce w powietrzu, pomrukując. Spojrzała dookoła. Była w samolocie. Niall spoglądał na nią z rozbawieniem na twarzy, a poirytowana stewardessa starała się jakoś wyprosić ich z samolotu, bo już 10 minut temu wylądowali.
Więc to był tylko sen.- pomyślała.
Horan pomógł pozbierać się dziewczynie i razem wyszli z samolotu. Odebrali swoje bagaże i opuścili budynek, bo czekały na nich rodziny. Dlatego nie w środku, bo siostrę Miley przerażały lotniska. Ten lęk miała już od dziecka, więc ciężko było im przemieszczać się po za granice kraju.
Powoli oboje przytulili każdego członka rodziny, swojej oraz tego drugiego. Razem ruszyli na parking.
— No to opowiadajcie, jak tam jest na studiach? Niall, czy pilnujesz Miley? Są jacyś fajni chłopcy Miley? Może masz już jakiegoś? A ty masz kogoś, Ni? Dużo się uczycie? Dajecie radę? — dopiero wysiedli z samolotu, a mama Nialla już zdążyła zasypać ich pytaniami. — Z resztą, opowiecie nam wszystko na dzisiejszej kolacji powitalnej dla was! — pisnęła. Wsiedli do osobnych samochodów. Droga trwała niezbyt długo. Na miejscu, Miley od razu ruszyła w kierunku swojego domu, w którym, nie jak w jej śnie, były tylko dwa piętra. Już chciała rzucić się na swoje łóżko, jednak jej mama pokrzyżowała jej te piękne plany. Zawołała ją do siebie, ponieważ chciała jej coś dać.
— Skarbie, wiem, że chciałyśmy was zobaczyć tutaj z powrotem razem, ale nie naciskamy. Róbcie to, co uważacie za najsłuszniejsze. Jeśli uważasz, że najlepiej będzie wam osobno, niech tak będzie. Ale pamiętaj, że nie możesz się hamować, bo jest starszy. Tutaj też był starszy, a wybrał ciebie, zamiast innych dziewczyn w swoim wieku. Powiedział ci kocham cię. To do czegoś zobowiązuje. To nie słowa na chwilę, jak lubię cię czy podobasz mi się. To uczucie na więcej niż długo. Chyba, że tylko tak mówił, bo mu zależało, a chciał iść dalej. Ale nie sądzę. Niall to rozsądny chłopak, pomimo wszystko. No cóż, ale jeśli o siebie wrócicie będę miała fangirl — oznajmiła poważnym tonem, po czym obie zaczęły chichotać. — Swoją drogą, to dla ciebie.
Kobieta podała swojej córce pudełko z kokardką. Ta spojrzała na nią pytająco, jednak nie uzyskała odpowiedzi, a jedynie zachęcający do otwarcia gest. Westchnęła i rozpakowała prezent. W środku znajdowała się śliczna, beżowa sukienka. Dół jej był wykonany z tiulu. Góra za to, bez ramion, była ozdobiona gdzieniegdzie czymś podobnym do brokatu. Całość prezentowała się niesamowicie.
— Boże, mamo. Dziękuję. Jest piękna.
— Oczaruj go. Nie musi być Niallem. Tego którego kochasz i chcesz z nim być.
***
Niall już chciał włożyć słuchawki do uszu i odpocząć na swoim, starym łóżku. Jednak, jego plany legły w gruzach, gdy jego tata zawołał go. Chłopak posłusznie ruszył w kierunku źródła głosu. Jego ojciec siedział na narożniku w salonie i czekał na syna.
Niall wypuścić głośno powietrze i usiadł obok niego.
— Synu, wiesz, mama i Teresa bardzo pragnęły waszego odnowionego związku, jednak z Robertem przemówiliśmy im do rozsądku. Dały sobie z tym spokój. Nie oznacza to, że wciąż tego nie chcą, jednak nie naciskają tak na was, jak wcześniej chciały. Nie mówię też, że nie możecie być razem. Jestem twoim ojcem i będę cieszył się twoim szczęściem. Po prostu, masz wybór. Sam sobie go stawiasz. Wolisz Miley Richards, swoją sąsiadkę, która znasz od dziecka z widzenia, a od liceum bliżej czy jakąś dziewczynę, która poznasz, być może poznałeś, ale która będzie dla ciebie dobra i dopiero ją pokochasz. Tylko pamiętaj synu, słowa kocham cię, zobowiązują. Nawet po rozstaniu, będziesz kochał. To nie jest tak, że dopiero, gdy wkroczycie w związek, możesz pokochać dziewczynę... lub chłopaka. I że, gdy zakończysz to wszystko, nagle przestajesz kochać. Miłość to uczucie na całe życie. Tego nie zatrzymasz, więc jeśli wiesz, że to nie będzie dobre, lepiej od razu zakończ to zanim się zacznie. Zanim będzie za późno. Niall, synu, wierzę, że zdecydujesz dobrze i nie powiedziałeś lub nie powiesz, żadnej dziewczynie, że ją kochasz. Oczywiście, jeśli nie będzie to prawda. Przysięgniesz mi? — zapytał spokojnie.
Chłopak głośno przełknął ślinę. Czy on kochał ją naprawdę?
— Nie mogę, chyba. — wyszeptał.
— Co zrobiłeś?
— Tato, jak tak teraz mówisz to wszystko to, ja już nie wiem czy ją kocham czy nie.
— Jesteś przerażony, że może tak nie być. Nie przejmuj się, z czasem niepewność minie, a ty zrozumiesz czy to prawda czy nie. Ale mam coś jeszcze dla ciebie. Twoja matka musiała coś wymyślić.
Zaśmiał się i podał swojemu synowi pudełko z kokardką. On spoglądał to na tata, to na pakunek. Nie wiedział czego się spodziewać, jednak jego ciekawość wygrała i otworzył. w środku był garnitur.
— Twoja matka wybierała. Masz nim oczarować swoją ukochaną.
Zaśmiali się razem z wyobrażeń jego rodzicielki.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro