ROZDZIAŁ 26
*ASHLEY*
- Za godzinę mamy być u Alice, zabiję was, jak się nie pospieszycie - warknęłam zdenerwowana.
Ciocia zaprosiła nas wszystkich na wigilię. Sama uważałam, że to niezbyt dobry pomysł, ale ona nalegała. Podobno cieszy się, że może w końcu spędzić święta w większym gronie.
Ja też się stresowałam - będą to moje pierwsze święta z chłopakami, w dodatku poza Anglią.
- Skarbie, złość piękności szkodzi - odrzekł Axl, kładąc dłonie na moich ramionach.
- Czy wy nie rozumiecie, że wszystko musi być idealnie? Alice jest perfekcjonistką, oceni każdy szczegół. Nic nie ma prawa się zepsuć.
Chłopcy krzątali się po domu, poganiani dodatkowo przeze mnie. Chciałam dopiąć wszystko na ostatni guzik, aby naprawdę doceniła nasze starania.
Stanąwszy przed szafą, szybko chwyciłam kupioną kilka dni wcześniej sukienkę. Kremowa, idealnie podkreślała moje ciemne włosy i oczy. W kilka minut zrobiłam sobie delikatny makijaż, po czym zaczęłam splatać włosy w warkocza.
Mój żołądek wykręcał się we wszystkie strony, jak tylko pomyślałam o jakichś wpadkach, które mogłyby się zdarzyć.
Wchodząc do pokoju Slasha, żeby skontrolować, jak sobie radzi, zobaczyłam, jak biedny Mulat walczy z krawatem. Próbował go zawiązać, ale trzęsące ręce uniemożliwiały mu to.
- Daj - rzekłam, podchodząc do niego.
- To pierdolone cholerstwo nie chce współpracować - jęknął. - Ash, na trzeźwo tego nie wytrzymam.
- Spokojnie - zaśmiałam się. - Z tego co wiem, Alice jest koneserką win, na pewno czymś nas poczęstuje. Dobra, zdejmij ten krawat. - Machnęłam ręką, uwalniając szyję Hudsona.
- Dzięki - westchnął. - Ładnie wyglądasz - rzekł po chwili, lustrując mnie wzrokiem.
W odpowiedzi jedynie się uśmiechnęłam, kierując się do wyjścia. Postanowiłam jeszcze szybko zobaczyć, co u Rose'a, dlatego też weszłam do jego pokoju.
Axl był w trakcie zapinania białej koszuli, którą chwilę wcześniej mu wyprasowałam. Idealnie pasowała do czarnych, skórzanych spodni.
- Bardzo seksownie pan wygląda, panie Rose - rzekłam cicho, podchodząc do niego.
- Ty też niczego sobie, Williams - odparł, kładąc ręce na mojej talii, kiedy byłam już wystarczająco blisko.
Przejechałam nosem po linii jego żuchwy, prowokując go. Nasze relacje były... dziwne. Zmniejszył się dystans, który kiedyś wydawał się być przepaścią, ale żadna ze stron otwarcie nie określiła swojego stanowiska. Bawiliśmy się sobą.
- Macie się przyzwoicie zachowywać - powiedziałam, spoglądając wokaliście w oczy.
- Zawsze się dobrze prezentujemy - uśmiechnął się niewinnie.
- Jasne - wywróciłam oczami.
- Skarbie, umiemy być poważni i odpowiedzialni, kiedy trzeba - odrzekł, kładąc ciepłą dłoń na moim policzku.
Szybko musnęłam ustami jego policzek, po czym oderwałam się od rudzielca.
- Za dziesięć minut wychodzimy - rzekłam z uśmiechem.
***
- Życzę wam kochani wszystkiego, co najlepsze. Cieszę się, że w końcu odnalazłam Ashley i mogłam poznać jej przyjaciół.
Alice rozdała nam opłatki, po czym każdy zaczął składać sobie życzenia.
- Steven! - zawołałam, ściskając blondyna. - Nie zmieniaj się nigdy, bo jesteś cudowną osobą i bardzo utalentowanym perkusistą - zaśmiałam się.
- Aww, dziękuję! Ty też zawsze bądź sobą i spełniaj marzenia - chłopak uśmiechnął się szeroko, mówiąc to.
Po ułamaniu opłatka Adlera, podeszłam do Izzy'ego.
- Dziękuję, że mi wtedy pomogłeś - zaczęłam. - Jesteś najlepszą osobą, jaką kiedykolwiek poznałam. Wszystkiego dobrego, spełnienia marzeń - uśmiechnęłam się, przytulając gitarzystę.
- Dzięki, mała - pocałował mnie w policzek. - Cieszę się, że mam taką wspaniałą przyjaciółkę, wesołych świąt.
Po prawie roku znajomości, mogę to w końcu przyznać - kocham Stradlina. Miłością, jaką darzy się brata, najlepszego przyjaciela. Nie wyobrażam sobie teraz, że mogłoby go kiedyś zabraknąć.
Po pełnych radości, śmiechu i wspomnień życzeniach ze wszystkimi, został Rose. Najlepsze na koniec, hah.
- Ash... - zaczął. - Nie zawsze nam się układało...
Zaśmiałam się, przypominając sobie wiele kłótni i wyzwisk, które towarzyszyły nam na początku znajomości.
- Ale chyba mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że jesteś niesamowita i cieszę się, że pojawiłaś się w moim życiu.
Wow. Axl wyznający swoje uczucia bez żadnej ironii to coś, czego raczej nie doświadczamy w codzienności.
- Muszę ci podziękować za wszystko, co dla mnie zrobiłeś. Mimo tych licznych kłótni, które pewnie jeszcze nie raz się pojawią, całkiem nieźli z nas przyjaciele, co?
Przyjaciele.
Przez głowę przemknęła mi szybka myśl. Co, jeśli...? Przecież dla niego to i tak nic nie znaczy.
Impulsywnie przysunęłam się bliżej wokalisty i złączyłam nasze usta w krótkim pocałunku.
Axl wydawał się być zaskoczony, ale kiedy tylko dotknął opuszkami palców mój policzek, oderwałam się od niego. Kątem oka widziałam jego pytający wzrok, jednak nie reagowałam.
Ze spuszczonym wzrokiem usiadłam przy stole. Alice z uśmiechem na ustach zaczęła nakładać różne potrawy na talerzach w zależności od preferencji każdego.
- Kochani, może coś do picia? - zapytała.
- O, tak - jęknął Duff.
- Mam tutaj mojego białego kruka - wino z siedemdziesiątego szóstego roku. Prawdziwy rarytas.
Ciocia pękała z dumy, prezentując dużą butelkę czerwonego wina. Widziałam iskierki w oczach Hudsona, kiedy patrzył na trunek.
Chłopcy, otrzymawszy swoje kieliszki, za jednym razem wypili całą ich zawartość, czekając na resztę. Za jakie grzechy przyszło mi się z nimi zadawać?
- Faktycznie, wspaniałe - rzekł Adler, obdarzając kobietę ciepłym uśmiechem. - Jeszcze po jednym?
Próbując ukryć zaskoczenie, Alice rozlała pozostałą część trunku. Trzeba przyznać, było nieporównywalne z tanim winem chłopaków. Słodki smak idealnie mieszał się z mocnym alkoholem.
Nieustannie czułam na sobie palący wzrok Rose'a, na który nie mogłam zareagować. Kurwa, co ja zrobiłam. W takim momencie, jak życzenia wigilijne, to jak odkrycie przed kimś najgłębiej skrywanej tajemnicy.
***
- Dziękujemy ciociu, do zobaczenia - przytuliłam kobietę.
- To ja wam dziękuję - uśmiechnęła się. - To był najlepiej spędzony wieczór od dawna, zapraszam częściej.
- Wesołych świąt! - zawołałam, wychodząc.
__________________
Hej, hej!
Kochani, chciałam Wam życzyć cudownych świąt, aby trwały one cały rok, a nie tylko przez kilka dni. Co do rozdziału, to taki krótki, wyjątkowy, świąteczny. Mam nadzieję, że się podoba, czekam na opinie! ❤
Do następnego! 🔥
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro