Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ROZDZIAŁ 23

*ASHLEY*
Obudziłam się wcześniej, niż zazwyczaj. Jasne, słoneczne promienie wpadały przez okno do mojego pokoju, ukazując piękny widok na Sunset Strip.
Chociaż emocje z poprzedniego dnia opadły, nie czułam się lepiej. Bałam się, że Mike prędzej czy później zacznie mnie szukać. W końcu Hell był najbardziej prawdopodobnym miejscem, w którym mogłam się znajdować. Starałam się jednak tym nie przejmować. Wyrzuciwszy wszystkie nękające moją głowę myśli, flegmatycznym ruchem otworzyłam walizkę.
Nie zdążyłam się nawet rozpakować. Wyjęłam pierwszą z wierzchu, bordową koszulę. Zabrałam też krótkie, dżinsowe spodenki, po czym udałam się do łazienki.

Wyglądałam zupełnie inaczej, niż zawsze. Cienie pod oczami, resztki makijażu z poprzedniego dnia, rozczochrane włosy. W kilkanaście minut przywróciłam się do normalnego stanu. Mimo obolałej duszy, na zewnątrz niczym nie różniłam się od dawnej, niestroniącej od alkoholu i dobrej zabawy Ashley.

Chwilę później mieszałam kawę, którą codziennie zaczynałam poranek. Chciałam zjeść coś, co nie jest pizzą ani alkoholem, jednak wracając do Hell'a, mogłam liczyć się z brakiem luksusowych śniadań, które przyrządzał Mike.
Wyciągnęłam resztkę chleba i wszystko, co znalazłam w lodówce. W końcu czułam się bezpieczna, wolna od ciągłych pretensji i zazdrości. Przeprowadzka miała być czymś wyjątkowym, a okazała się wielkim błędem. Dopiero teraz doceniłam to, co tak łatwo porzuciłam.

- Cześć - usłyszałam lekko zachrypnięty głos Axla.

Wokalista miał jakąś manię skradania się. Szedł cicho, a po chwili pojawiał się jakby spod ziemi za tobą.

- Kawy? - uśmiechnęłam się.

- Tak - obrzucił mnie krótkim spojrzeniem. - Jak się czujesz?

- Dobrze, już lepiej - odparłam. - Musimy iść do sklepu, nie ma nic na obiad.

Rudzielec kiwnął w zamyśleniu głową. Usiadłszy na przeciwko, przyglądał mi się bez słowa.

- Axl, nie patrz się tak - powiedziałam zawstydzona, zakrywając twarz ręką.

- Pamiętasz, jak wtedy, nad jeziorem chciałaś fajkę? Mówiłaś wtedy, że zrobisz, co tylko będę chciał.

Co? Zupełnie zapomniałam o czymś takim.

- Możliwe, co w związku z tym? - zapytałam niepewnie.

- Pójdziesz ze mną w pewne miejsce.

- Zaczynam się bać, ale chyba ci zaufam.

Byłam zbyt zmęczona, żeby dociekać, o co chodzi Axlowi. Cholernie za nim tęskniłam i nawet cieszyłam się, że coś kombinuje.

- Nie masz wyjścia - uśmiechnął się, wstając od stołu.

Ciągle czułam tę niewidzialną przepaść między nami. Jak zerwana nić, ciężko było ją naprawić. Rozmowy nie były tak spontaniczne i normalne jak dawniej. Właściwie, nic nie było takie, jak dawniej. Miałam jednak nadzieję, że Rose to naprawi. Razem naprawimy relację, która, mimo wielu sprzecznych aspektów była niezniszczalna.

***
- Chodź - skinął głową na boczną uliczkę.

- Boję się - zaśmiałam się, podążając za nim.

- Przecież cię nie zgwałcę, zabiję, a później zjem - przewrócił oczami.

- Ja nie wiem - mruknęłam niepewnie.

Szliśmy w ciszy, oddalając się coraz bardziej od domu. Słońce powoli zachodziło, słychać było jedynie szum fal z oddali. Po kilku minutach zapytałam:

- Dokąd właściwie idziemy?

- Zobaczysz - mruknął w odpowiedzi.

Miałam wrażenie, że wspinaliśmy się w górę. Wokół nas rozciągały się zielone pola z pojedynczymi krzewami. Nagle Axl się zatrzymał.

- Spójrz w górę - powiedział.

Zrobiłam, co kazał i przed moimi oczami ukazał się wielki napis Hollywood. Był naprawdę ogromny, zupełnie inny, niż na wszystkich pocztówkach z jego wizerunkiem.

- Teraz się odwróć.

Daleko w dole - Los Angeles. W tym momencie czułam się taka malutka, nic nieznacząca w całym świecie. Jak zwykły pyłek.

- Tu jest... pięknie - pokręciłam głową ze zdziwienia, uśmiechając się szeroko. - Dlaczego mnie tu zabrałeś?

Wokalista usiadł na trawie, zachęcając ręką, abym zrobiła to samo. Patrzył przed siebie, oddychając głęboko.

- Chciałem, żebyś na chwilę o wszystkim zapomniała - odparł powoli. - Wiesz, jak to jest być muzykiem?

Zaprzeczyłam, wpatrując się w jego zielone oczy.

- Nigdy nie patrzysz wstecz. Liczy się tylko moment, w którym jesteś. Chwila, pozwalająca ci na wszystko. Możesz robić, co chcesz. Zawsze snujesz jakieś plany, marzenia, ale to teraźniejszość się liczy.

- Czasem nie da się zapomnieć o przeszłości - odrzekłam cicho.

- Nie trzeba tego robić - spojrzał na mnie, pełen spokoju, ale i troski. - Najważniejsze, żeby nauczyć się żyć mimo tego, z myślą, że będzie lepiej. Bo zawsze może być lepiej.

Pokiwałam głową, zamykając oczy. Słońce ostatkami sił trzymało się jeszcze nad horyzontem, zostawiając nas w przyjemnym półmroku. Siedzieliśmy w ciszy, po chwili jednak Rose rzekł:

- Kiedy byłem mały, mój ojciec uprowadził mnie z miasta i molestował. Na szczęście wróciłem do Lafayette i później normalnie żyłem z mamą i jej nowym facetem. Po kilku latach razem ze Stradlinem wyjechaliśmy do Los Angeles i założyliśmy zespół. To pomogło mi odciąć się od tamtej rzeczywistości.

Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszałam. Nigdy nawet nie przeszło mi przez głowę, że Axl mógł mieć takie dzieciństwo. Sądziłam, że był zwykłym, zbuntowanym nastolatkiem, który zawsze marzył o karierze rockmana.

- Axl... - zaczęłam.

- Jak już i tak ci wszystko powiedziałem... nazywam się William. Zmieniłem imię i nazwisko po opuszczeniu Indiany.

Widziałam wyraźną ulgę na jego twarzy. Jakby odrzucił ciężar, mający na swoich plecach.

- Czemu mi to mówisz? - zapytałam cicho.

- Po prostu chciałem, żebyś wiedziała - wzruszył ramionami.

Uśmiechnęłam się, patrząc na panoramę Miasta Aniołów. Byłam w tej chwili naprawdę szczęśliwa. A przecież tylko chwila się liczy.
Na niebie zaczęły pojawiać się pierwsze gwiazdy, oświetlały nas jedynie duże latarnie.

- Axl? Czy my w ogóle możemy tutaj być? - zapytałam, podnosząc się i spoglądając na wokalistę.

- A nie możemy?

- Przecież Hollywood na pewno jest jakoś chronione - odparłam. - Jeśli każdy by sobie tutaj przychodził, nie byłoby teraz tu tak ładnie i pusto.

- Pierdolić - mruknął, kładąc się na ziemi.

Wzruszywszy ramionami, położyłam się obok niego. Rose zachowywał się zupełnie inaczej, niż zwykle - był nienachalny, delikatny.
Zaczęłam bawić się kosmykiem jego włosów, analizując naszą rozmowę. Dopiero teraz zaczęłam rozumieć niektóre jego zachowania - wokalista nie był złym człowiekiem, raczej zagubionym we własnych, często depresyjnych myślach. Chciałam mu jakoś pomóc, ale byłam pewna, że on tej pomocy nie chciał.

- Ej... - zaczęłam.

- Cicho - przerwał, podnosząc na mnie wzrok. - Posiedźmy choć raz bez słowa, żebyś o wszystkim zapomniała.

- Kochany jesteś, wiesz? - uśmiechnęłam się.

Gdyby odbywało się to kilka tygodni temu, rzuciłabym jakimś komentarzem o gwieździe rocka, oglądającej nocne niebo, ale to naprawdę było miłe z jego strony. Szkoda, że ta chwila nie mogła trwać wiecznie...
*
- Axl, kurwa, co ty robisz? - zawołałam.

Znajdowałam się jakieś półtora metra nad powierzchnią ziemi, a dokładniej na rękach wokalisty.

- Puść mnie - powiedziałam, łapiąc go za szyję, żeby utrzymać względną równowagę.

- Już niedaleko - mruknął.

- Jestem ciężka!

- Nie wierć się tak, bo spadniemy razem.

Zamilkłam, po chwili śmiejąc się cicho. Położywszy głowę na jego obojczyku, zaczęłam dostrzegać samochód, którym przyjechaliśmy. Kiedy znaleźliśmy się przy nim, delikatnie postawił mnie na ziemi. Chciałam wejść do auta, ale Rose uniemożliwił mi to, kładąc obie dłonie na masce tak, że znalazłam się dokładnie między nimi. Podnosząc wzrok, zobaczyłam, jak przysuwa się bliżej, jednak po chwili, jakby nagle sobie coś przypomniał, zacisnąwszy usta w wąską linię, odwrócił głowę. Spojrzałam na wokalistę pytającym wzrokiem, ale on, ignorując to, odsunął się i usiadł za kierownicą.
Halo, gdzie się podział dawny Axl?
_____________
Cześć, cześć!
Po ponad miesiącu witam Was serdecznie, przepraszając jednocześnie za taak długą przerwę. Mam nadzieję, że wybaczycie, ale szkoła sprawiła, że nie miałam chwili na rozdział.
Dziś wyjątkowo ponad 1100 słów, czekam na opinie w komentarzach, to bardzo, bardzo motywuje!
Możecie pisać też, kogo chcielibyście zobaczyć w następnym rozdziale, bo aktualnie zupełnie nie mam na niego pomysłu XD
Wszystkiego dobrego kochani, enjoy! 💕💕

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro