Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ROZDZIAŁ 17

*ASHLEY*

- Ash, sama nie wiem... - rzekła blondynka, trzymając w ręku szklaną butelkę. - Dobra, mam! Wykażesz się aktorsko. Udawaj, że jesteś w ciąży.

- Z kim? - zapytałam.

- Axl dawno nie miał zadania - zaśmiała się.

Chętnie przystąpiłam do realizacji wyzwania. Zwróciłam się w kierunku wokalisty, mówiąc:

- Rose, muszę ci coś powiedzieć. Będziemy mieli dziecko. Cieszysz się?

- Bardzo. Jedyne, czego mi teraz brakuje to dzieciaka na głowie - odrzekł sarkastycznie rudzielec, biorąc łyk piwa.

- To co, twoim zdaniem, powinnam zrobić?

- Jak to co? Usuwamy i po sprawie.

Przez chwilę nie wierzyłam własnym uszom. To są jakieś żarty?
Był pijany. I to o wiele bardziej, niż zazwyczaj. Widziałam to po jego mętnym, nieobecnym spojrzeniu, którym raczył obdarzyć mnie tylko na moment.

- Słucham? Czy ty naprawdę uważasz, że byłabym w stanie to zrobić?

Chyba przestaliśmy już udawać. Chciałam poznać jego zdanie na ten temat, ale z tego co widzę, dobrze się to nie skończy.

- A co? Ciągle byś tylko narzekała, że twoje dziecko ma ojca ćpuna i alkoholika, prawda? Przecież właśnie taką masz o mnie opinię.

- Chyba nie zaprzeczysz.

Stąpałam po bardzo cienkiej granicy. Powinnam to przerwać. Ale nie mogłam. Dlaczego? Miałam wrażenie, że działam zupełnie wbrew sobie. Chciałam zakończyć tę rozmowę, a ciągnęłam ją dalej. Co się dzieje?

- Może gdyby twoi rodzice rozważyli tę opcję dwadzieścia lat temu, nie miałabyś takiego problemu.

Otworzyłam szeroko oczy. Nie mogłam uwierzyć, że coś takiego powiedział. Przecież ciągle się kłóciliśmy, ale nigdy nie zachodziło to tak daleko. Nawet, jeśli był pod wpływem. Nic nie odpowiadając, pobiegłam do pokoju na górze. Zaczęłam płakać. To było zdecydowanie silniejsze ode mnie. Mimo że nie zdążyłam dobrze poznać, a właściwie w ogóle nie pamiętałam rodziców, cholernie mi ich brakowało. Żałowałam, że nie miałam przy sobie kogoś naprawdę bliskiego, kto o każdej porze byłby dla mnie wsparciem.
Po paru minutach do pomieszczenia wszedł Axl. Nie chciałam go teraz widzieć. Byłam na niego zła, że tak zareagował. Nagle znalazł się bardzo blisko, a nasze twarze prawie się stykały. Nie odsunęłam się nawet na milimetr, co mnie dosyć zdziwiło. Rose położył dłoń na moim biodrze, po czym niespodziewanie usłyszałam czyjś krzyk.

- Ashley! Williams, do cholery!

Gwałtownie podniosłam się, opierając na rękach. Znajdowałam się w swoim pokoju, a wszystko, co się przed chwilą wydarzyło... było tylko głupim snem? Wstałam z łóżka, nieprzytomnym wzrokiem rozglądając się wokół.

- Rachel... Która jest godzina? - zapytałam.

- Dziesiąta piętnaście.

Kiwnęłam głową. Dalej będąc trochę zdezorientowana, zaczęłam zbierać swoje ubrania, które wczorajszego wieczoru niedbale rzuciłam na szafkę. Zabrałam dżinsowe spodenki oraz czarną, przewiewną koszulkę z logiem Aerosmith, po czym skierowałam się do łazienki.

Ten sen... Był cholernie realistyczny. Dopiero teraz zrozumiałam, dlaczego nie przerwałam kłótni w odpowiednim momencie albo miałam ochotę całować się z kompletnie pijanym Rose'm.

Siedząc przy kuchennym stole, od kilku minut mieszałam kawę. Ból głowy nie ustąpił nawet po drugiej już, zażytej tabletce.

- Cześć Ash. - Do pomieszczenia wszedł Izzy, a po chwili usiadł naprzeciwko mnie.

- Zrobić ci herbatę?

- Jak możesz...

Chłopak, podobnie jak ja, nie oderwał się jeszcze od sennego świata. W ciszy pijąc zrobione wcześniej napoje, przysłuchiwaliśmy się radosnemu śpiewaniu ptaków, latających za oknem. To było niezwykłe miejsce, zupełnie inne niż umieszczony w środku głośnej ulicy Hell House. Mogłabym tu zamieszkać i codziennie rano budzić się przy głębokiej ciszy, przerywanej tylko świergotem ptaków.

***

Nie bierz zadania. Nie bierz zadania. Nie chciałam się z nim kłócić. A miałam wrażenie, że mogło tak się stać, gdybym zachowała się tak, jak we śnie. Może to głupie, ale wierzyłam w coś takiego, jak prorocze sny.

Chel zakręciła butelką. Axl.

- Pytanie - odparł z wyczekującym uśmiechem.

- Kiedy pierwszy raz piłeś alkohol?

- To było tak dawno temu, że nawet nie pamiętam. Różne rzeczy się ze mną działy, jeszcze w podstawówce. Nikt nas specjalnie nie pilnował, więc często wychodziliśmy najpierw na piwo, potem na coś mocniejszego. Wystarczało dać dwa dolary więcej barmanowi, a zrobił wszystko.

Wszyscy zaczęli się śmiać, tylko ja pozostałam w lekkim szoku. Ja mojego pierwszego drinka wypiłam gdzieś po siedemnastce. Ale w podstawówce?

- Co ty taka sztywna? - zapytał wokalista, zwracając się do mnie.

- Po prostu trudno mi uwierzyć, że tak wcześnie zacząłeś.

Rose zaśmiał się pod nosem, po czym rzekł:

- Już nie zgrywaj takiej świętej.

- Nie zgrywam, ja byłam normalna - odparłam, specjalnie dając nacisk na ostatnie słowo.

- Ej, ej - wtrącił Slash, bełkocząc. Zamglone spojrzenie i nienaturalne źrenice utwierdziły mnie w przekonaniu, że przed chwilą coś brał. Ostatnio zdarzało mu się to coraz częściej. - Jak ci się nie podoba, to nie graj. To ma być, kurwa, zabawa, a nie spowiedź.

- Ashley, proszę cię - znowu odezwał się wokalista. - Teraz udajesz taką czyściutką, a każdy ma coś na sumieniu.

- Akurat mi nie masz co zarzucić.

- Myślisz, że ja nie widzę tego twojego przydupasa lalusia? Jak nie sama, to pewnie z nim coś bierzesz, już ja znam takich, jak on.

Otworzyłam usta, chcąc coś powiedzieć, ale nie mogłam znaleźć odpowiedniego zdania. Dlaczego on znowu czepia się Michaela?
Zaciskając wargi, udałam się do pokoju. Jak widać nie da się oszukać przeznaczenia. Cholera, znowu się pokłóciliśmy. A ja naprawdę chciałam, żeby było między nami dobrze.

Oparłam się plecami o ścianę, pozwalając płynąć łzom. Sama nie wiem, dlaczego płakałam. Chyba z tych wszystkich emocji, których ostatnio było sporo.

Podeszłam do stolika, na którym stało niewielkie lusterko. Moje oczy stały się całe czerwone, a pod nimi spływał tusz do rzęs, zostawiając ciemne smugi.
Usłyszawszy nagle szczęk otwierających się drzwi, obróciłam się gwałtownie. Nie miałam najmniejszej ochoty patrzeć na niego. Co tutaj w ogóle robił? Ruszyły go wyrzuty sumienia?

Axl z kamienną twarzą podszedł do mnie, po chwili kładąc obie dłonie na brzegach stolika. Odwróciłam wzrok, ocierając palcami mokre policzki.

- Ashley - rzekł niskim, łagodnym głosem, a mnie od razu przeszedł dreszcz. - Spójrz na mnie.

Zacisnęłam wargi, walcząc z chęcią wykonania prośby. Wokalista ciepłą dłonią chwycił mój podbródek, odwracając w swoją stronę. Niechętnie podniosłam wzrok na jego zielone tęczówki, które w tamtym momencie były skupione wyłącznie na moich.

- Dlaczego tu przyszedłeś? - zapytałam cicho.

Dzieliły nas centymetry, czułam jego gorący oddech na swojej skórze.

- Przepraszam - odparł. Wiedziałam, z jakim trudem wiązało się to głupie, z pozoru nic nie znaczące słowo. Rose nie był dobry w wyrażaniu tego, co go gryzło, dlatego też teraz miałam pewność, że mówi to szczerze.

- W porządku - szepnęłam.

Serce mało nie wyskoczyło mi z klatki. Chciałam się odezwać, ale Axl przeszkodził mi, łącząc nasze usta i zamykając je w czułym pocałunku. Oderwałam się od niego po chwili, mimo że nie chciałam tego przerywać. Podobało mi się, kurwa.

- Axl, nie możemy - odparłam, spuszczając wzrok. - Wiesz, że jestem z Mike'iem.

Rudzielec odsunął się ode mnie, po czym cicho mruknął:

- Jasne, on zawsze będzie ważniejszy.

Zaraz. Co?
_______________
Hej! Wybaczcie, że tak długo musieliście czekać, ale po prostu... Rozdział w mojej głowie wyglądał zajebiście, niestety czasem nie wychodzi tak, jak byśmy chcieli. Ocenę pozostawiam wam 😏 Tak tylko wspomnę, że na kolejny nie mam kompletnie pomysłu (to całkiem śmieszne, bo mam pewne idee na końcowe albo po prostu przyszłe rozdziały, a na najbliższe ani kawałka), więc jeśli chcielibyście o czymś szczególnie przeczytać to piszcie, być może spełnię Wasze oczekiwania 😎 Teraz podziękowania, bo przy tym się szczególnie należą.
💁 marcys22 za najlepsze pomysły, kocham cię 😏💕
💁 ziomkersowi bez wattpada, szacuneczek za twój łeb jak sklep
💁 szatanskoo i BadGirl0902 - mam nadzieję, że spodobała wam się końcówka, dzięki za motywację! 💞
Do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro