ROZDZIAŁ 16
*ASHLEY*
Usiadłam na parapecie, zginając kolana i podciągając je pod brodę. Razem z Rachel znajdowałyśmy się w niedużym pokoju, w którym będziemy mieszkać przez najbliższy tydzień. Jasnopomarańczowe ściany ładnie współgrały z wiśniowymi meblami, mimo że nie było ich zbyt wiele.
- To co, jakaś imprezka wieczorem? - spytała przyjaciółka, po czym siadła naprzeciwko mnie.
- Znając szanownych kolegów, oni już zaczęli imprezkę - odparłam, wywracając oczami.
- Więc nie pozwólmy im tam samym siedzieć - ubieraj coś ładnego i idziemy się zabawić.
Blondynka nie zważając na moje wątpliwe spojrzenie, podeszła do walizki. Ze skupieniem przeglądała moje ubrania, próbując coś wybrać. Po chwili wyciągnęła czarną, plisowaną spódniczkę sięgającą do połowy ud oraz bladoróżową koszulkę, która na wykończeniach była pokryta koronką. Założyłam zestaw wybrany przez przyjaciółkę, a ona stanęła za mną i rozpuściwszy moje włosy, zaczęła je czesać. Kiedy, jej zdaniem, byłam już gotowa, pozwoliła mi spojrzeć w lustro.
- No, genialnie - rzekła, w pełni usatysfakcjonowana.
Po małych poprawkach swojego wyglądu, Chel stwierdziła, że czas zejść na dół. Domek Harry'ego, bo tak miał na imię przyjaciel Adlera, był bardzo podobny do Hell'a. Na środku największego pomieszczenia również stała duża kanapa, a przed nią telewizor. Żaden z chłopaków trzymając w dłoni butelkę alkoholu, nie zauważył, jak przyszłyśmy. Dopiero po chwili odezwał się Saul.
- Witamy piękne panie!
- Możemy się przysiąść? - zapytała Rachel, podchodząc bliżej.
Nie czekając na odpowiedź, wcisnęłam się między Rose'a, a Stevena. W całym pomieszczeniu pachniało dymem, co sprawiało, że również miałam ochotę jak najszybciej zaciągnąć się tytoniem.
- Axl... - zaczęłam. - Mogę? - wskazałam na papierosa, którego trzymał w ręce.
- A co będę z tego miał? - odparł, uśmiechając się zadziornie.
- Co tylko chcesz.
Nie wiedziałam, co się ze mną przez chwilę działo. Ogarnęło mnie pragnienie, którego nie mogłam opanować - pierwszy raz czułam coś takiego. Czyżby uzależnienie dawało się we znaki? Na coś trzeba umrzeć. Te słowa, ciągle powtarzane przez Gunsów wżerały się w mózg. Gdyby jeszcze rok temu ktoś mi powiedział, że zacznę palić - wyśmiałabym go. A miałby rację.
- Jesteś tego pewna? - Rudzielec posłał mi pytające, ale i rozbawione spojrzenie.
- Zrobię wszystko, co będziesz chciał, obiecuję - odparłam.
W tamtym momencie chyba nie myślałam trzeźwo. Co będziesz chciał. Już się boję, naprawdę.
- W takim razie proszę.
Wyciągnął w moją stronę biały rulonik, który szybko przejęłam i włożyłam do ust. Miałam wrażenie, że po chwili stałam się totalnie rozluźniona i nie czując już żadnego napięcia, przymknęłam powieki.
- Nie sądziłem, że kiedyś zobaczę coś takiego - rzekł Axl, kręcąc głową z niedowierzaniem.
- Wielu rzeczy o mnie nie wiesz - odparłam, po czym ponownie się zaciągnęłam.
Naprzeciwko nas, Slash grzebał coś przy niewielkim adapterze. Parę minut później, poleciały pierwsze dźwięki Rolling Stones'ów.
- Zagrajmy w coś - zawołał Duff. Siedział pod ścianą, bajerując co chwilę Rachel, która chyba odwzajemniała nagły wybuch uczuć blondyna.
Wszyscy usiedli w dużym kole na dywanie obok kanapy. Znalazłam sobie miejsce obok Chel, naprzeciwko Stradlina.
- Prawda czy wyzwanie? - spytał dla upewnienia, czy wszystkim odpowiada, Slash.
- Ja zaczynam. - Blondynka chwyciła butelkę, leżącą w srodku, po czym nią zakręciła.
Adler.
- Prawda.
- Złapała cię kiedyś policja?
- Raz - zaśmiał się.
- Za co? - zapytałam, ciekawa tej historii.
- Przyłapali mnie na kupowaniu dragów, ale szybko wypuścili. Teraz moja kolej.
Perkusista energicznie zakręcił pustą, szklaną butelką. Tym razem wypadło na Saula.
- Prawda czy wyzwanie? - zapytał blondyn. Gitarzysta odrzucił burzę czarnych loków do tyłu, po czym rzekł:
- Wyzwanie.
Steven odwrócił się w stronę McKagana i wymienili szeptem parę zdań. Na sam koniec basista głośno się zaśmiał, potakując.
- Ugryź Izzy'ego w język - powiedział, próbując zachować powagę.
- Słucham? - oburzył się Stradlin. - Dlaczego mnie?
- No właśnie? - dodał Slash. - Nie ma mowy.
- Zadanie to zadanie - rzekł Duff, śmiejąc się.
Hudson wymienił z Izzy'm kilka spojrzeń, po czym głośno westchnął.
- Stary, przepraszam. - Mówiąc to, przysunął się do bruneta i wykonał dane mu zadanie. Wyglądało to dość zabawnie, zwłaszcza potem, gdy obrzydzeni wracali na swoje miejsce.
- Pożałujesz, jak na ciebie wypadnie - odparł Saul, zwracając się do Popcorna.
Tym razem to Mulat kręcił butelką. Wypadło na mnie. Znając ich pomysły, rzekłam od razu:
- Prawda.
- Dlaczego przyjechałaś do Los Angeles?
Mogłam się tego spodziewać. Nikt nie wiedział oprócz Stradlina, a zawsze o to pytali, ale próbowałam się wymigiwać od odpowiedzi. Teraz nie dam rady znowu uciec. W końcu zadanie to zadanie. Rachel posłała mi zatroskane spojrzenie - ona też miała świadomość, jak niechętnie o tym mówię.
- Kiedy miałam cztery lata, moi rodzice zginęli w wypadku. Jako, że nie mieliśmy żadnych krewnych w Manchesterze, trafiłam do domu dziecka. Tam też poznałam Rachel - uśmiechnęłam się do dziewczyny, siedzącej obok. - Przez lata nikt się nie odzywał, aż straciłam nadzieję na normalny dom. Dopiero mając dziewiętnaście lat zarządzający ośrodkiem stwierdzili, że jestem za duża na mieszkanie tam i załatwili mi bilet do Ameryki, gdzie prawdopodobnie mieszka moja ciotka, daleka kuzynka mamy. Przyleciałam i tak naprawdę dzięki wam zaczęłam nowe życie.
Po policzku spłynęła mi pojedyncza łza. Nie lubiłam do tego wracać, aczkolwiek już się pogodziłam. Nie zmienię swojej przeszłości, jedynie mogę starać się o lepszą przyszłość. Nikt się nie odzywał, każdy miał utkwiony wzrok w jakimś przedmiocie niedaleko siebie. Jedynie Rose patrzył mi prosto w oczy, aczkolwiek nie potrafiłam odszyfrować emocji zawartych w tym spojrzeniu.
- Ashley... - zaczął Slash, nie wiedząc, co powiedzieć.
- Nie, jest w porządku. Naprawdę - uśmiechnęłam się do zakłopotanego chłopaka. - Dobra, moja kolej. O, Rachel.
- Prawda.
Odwróciłam się do przyjaciółki, myśląc nad pytaniem.
- Podoba ci się ktoś w tym pokoju? - Uniosłam zabawnie brwi. Blondynka zarumieniwszy się, spuściła głowę. - Dobra, to wystarczy jako odpowiedź - zaśmiałam się.
Oddałam butelkę w ręce dziewczyny. Teraz wskazała McKagana, który siedział tuż obok niej.
- Wyzwanie - odparł szybko chłopak.
- Duffy... - zaczęła. - Pocałuj kogoś.
Blondyn długo się nie zastanawiał, zbliżywszy się do Rachel, złączył swoje usta z jej.
No proszę. Chyba będziemy musiały porozmawiać.
______________
Dzień dobry! 💞
Już szesnasty rozdział i ponad 2 tysiące wyświetleń za nami. Szczerze mówiąc, kiedy zaczynałam pisać pierwsze rozdziały, taka liczba była odległym marzeniem, a tu proszę, pół roku i już. Wierzę, że może być jeszcze więcej, ale już teraz bardzo wam dziękuję, zwłaszcza osobom, które są tutaj już długo i mnie motywują 💘 Dobra, koniec gadania. Mam nadzieję, że rozdział, choć krótki, się podobał. Dziękuję marcys22 za najlepsze pomysły (ten rozdział byłby porażką, gdyby nie ty 😂💘). No, enjoy!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro