Ocean i tratwa, miłość i koniec
Dni są za krótkie,
aby się załamywać,
Lecz ja nie potrafię żyć
w Twych oczu blask się nie wpatrywać
Byłaś moją ostatnią deską ratunku
I oceanem
W którym teraz tonę
Za niedługo całkiem przepadnę
Wielbiłem Ciebie nad wszelkie bóstwa
Kochałem Ciebie pełnią serca
Teraz pozostała mi tylko wszechobecna pustka
Nie wydobędę miecza, jestem całkiem sam
Ogarnia mnie pustka
Wędruję po nicości
Bolą mnie organy, bolą mnie kości
Byłaś mym całym światem
Teraz nie mam nic
Tęsknię w każdej chwili
Błagam, abyś przyszła
Oczekuję Twojego powrotu
A Ty się nie zjawiasz
Dni są za krótkie,
aby się załamywać,
Lecz ja nie potrafię żyć
w Twych oczu blask się nie wpatrywać
Byłaś moją ostatnią deską ratunku
I oceanem
W którym teraz tonę
Za niedługo całkiem przepadnę
Na co mi te garści złotych monet
Skoro nie mam Ciebie, śpiewie tysiąca skowronków?
Nie chcę, lecz piję hektolitry wódki
Mej pustki w nocy nie zaspokajają prostytuki
Byłaś mym ideałem, drugą połówką, skarbem najdroższym
A teraz jesteś nożem w sercu tkwiącym
Dni są za krótkie,
aby się zamartwiać
Wspominać i wiecznie marzyć
Błąkać myślami w tajemnicze zaświaty
Kiedy nie ma Ciebie
Nawet oddech traci sens
Zrozum, Kobieto
Ja nigdy nie przestanę kochać cię
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro