Rozdział 10
Z rana leżałam bezczynnie, nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Westchnęłam cicho i przeniosłam swój wzrok z okna na sufit. Cała ta cisza i dodatkowa obecność sprawiały, że czułam się niezręcznie. Strzeliłam kośćmi u rąk, a następnie usiadłam trochę wyżej na łóżku. Zaczęłam wyginać palce w różne strony, przy tym przymykając oczy.
– Jesteś uparty jak osioł – mruknęłam, nie będąc pewna czy chłopak aby na pewno mnie usłyszał.
– A ty niby nie jesteś – odpowiedział po chwili – Powinnaś sobie już odpuścić, co ci da jak pewno i tak niedługo wyjedziesz – dodał.
Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego. Siedział na łóżku, plecami w moją stronę.
Zacmokałam z niezadowolenia. Wstałam ze swojego łóżka i postanowiłam podejść do niego. Starałam się jak najciszej zajść go od tyłu, jednak chłopak się zorientował.
Odwrócił głowę w moją stronę, a na jego twarzy widniał grymas. Wiedziałam że był niezadowolony z całej tej sytuacji.
– Co ty robisz? – zapytał, unosząc prawą brew ku górze.
Nie odpowiedziałam na jego pytanie, tylko szybkim ruchem znalazłam się przy nim. Zlustrowałam jego sylwetkę z dołu do góry, a jedna rzecz przyciągnęła moją uwagę.
– A jednak jeszcze to nosisz – wyznałam, wskazując na biżuterię znajdującą się na nim.
Nie sądziłam, że mimo wszystko nadal będzie to nosić, a jednak.
– Ah, to – rzekł, łapiąc za naszyjnik, a także spuścił wzrok.
Skrzyżowałam ręce na piesi, oczekując jakichkolwiek wytłumaczeń.
Jeongguk szybko wstał, popychając mnie do tyłu i w mgnieniu oka wyszedł z pokoju, trzaskając drzwiami.
– Woah – mruknęłam do siebie, będąc zaskoczona zachowaniem chłopaka. Prędzej nie był taki nerwowy. Zaczęłam się zastanawiać, czy aby na pewno u niego wszystko w porządku.
Opuściłam ręce wzdłuż ciała. Jego humorki zaczynały mnie męczyć. Powinnam odpuścić?
~*~
Siedziałam na jednym z krzeseł znajdujących się na korytarzu w szpitalu. Nie miałam ochoty przebywać w pomieszczeniu razem z chłopakiem. Z nudów przeglądałam telefon, a także pisałam z Yerim, która informowała mnie na bieżąco, gdzie się znajduje.
Tłumaczyła się, że przez korki i tłoki panujące w mieści się spóźni. Położyłam telefon obok siebie, oparłam głowę o ścianę i przetarłam twarz dłońmi, głośno wzdychając. Wzięłam kilka głębokich oddechów, a następnie zebrałam w sobie odwagę i weszłam do małego pokoju. Usiadłam niepewnie na swoim łóżku, bojąc się że każdy nawet ten najmniejszy ruch może obudzić chłopaka. Zlustrowałam jego sylwetkę, która nie była przykryta, a następnie mój wzrok powędrował na jego twarz, która nie wyrażała żadnych emocji.
W ręce poczułam wibrację, co oznaczało, że najprawdopodobniej dziewczyna na mnie czeka. Ostatni raz spojrzałam na niego, po czym cicho wstałam.
– Będziesz mieć spokój od mojej osoby, bo pewno się już nie spotkamy – mruknęłam, sama do siebie. Chłopak nawet nie drgnął.
Wyszłam najciszej jak potrafiłam, ruszając w stronę schodów, a następnie wyjścia. Gdy miałam złapać za klamkę, poczułam jak ktoś delikatnie łapie mnie za rękę. Niepewnie się odwróciłam, nie będąc pewna kto mnie zaczepił. Podniosłam wzrok ku górze i dostrzegłam Jeona.
– Uh, coś się stało? – zapytałam bez żadnych emocji.
– Ja – zaczął, drapiąc się po karku, nadal mnie trzymając za rękę. – Przepraszam za moje zachowanie w stosunku do ciebie – mruknął, co mnie zbiło z tropu.
– Nic się nie stało. Nie dziwię się – rzekłam, wzruszając ramionami. Spojrzałam wymownie na jego rękę, a on orientując się o co mi chodzi, od razu ją puścił. – Muszę iść – odparłam, gdy czułam w kieszeni, jak mój telefon ciągle wibruje. Odwróciłam się na pięcie i pośpiesznie otworzyłam drzwi.
– Do zobaczenia czy coś – Jedyne co chciałam to rzucić się w ramiona i przeprosić za moje zachowanie, które miało miejsce dawno temu.
Będąc na zewnątrz zaczęłam się rozglądać za dziewczyną. Dostrzegłam ją siedzącą na ławce, więc szybko do niej podbiegłam.
– Hej! – krzyknęłam do niej, a ta wstała i złapała mnie za ramię, ciągnąc przed siebie.
– Dobrze się już czujesz? – zapytała, a ja jedynie przytaknęłam. – To dobrze – dodała, a następnie zaczęłyśmy rozmawiać o innych rzeczach. Jednak ciągle myślałam o sytuacji w szpitalu. Dodatkowo miałam wrażenie, że coś się musiało wydarzyć, bo Jeon zachowywał się inaczej.
– Idziemy coś zjeść? – zapytała dziewczyna, na co ochoczo potrząsnęłam głową. Umierałam z głodu, jedzenie szpitalne nie zbyt przypadło mi do gustu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro