XXXIV
Przeciągnęłam się i zamrugałam kilka razy, czując nieprzyjemne swędzenie podrażnionych spojówek. Przetarłam twarz dłońmi cicho sycząc, gdy moje palce spotkały się ze skórą na policzku.
Podniosłam się z łóżka i chwiejnym, zaspanym krokiem ruszyłam do łazienki. Spojrzałam w lustro, po drugiej stronie oceniając swój stan. Pojedyncze kosmyki ciemnoczekoladowych włosów, które wydostały się z czegoś na kształt koka, samowolnie opadały na ramiona i szyję. Prawy, zaczerwieniony i lekko podpuchnięty polik sprawiał, że odczuwałam ból. Mogłam od razu przyłożyć coś zimnego...
Załatwiłam potrzeby fizjologiczne i napuściłam wodę do wanny w celu głębokiego zrelaksowania się. Do ciepłej, przezroczystej cieczy nalałam trochę płynu do kąpieli o zapachu soczystego jabłka, który w pełni zregeneruje i odstresuje moje ciało.
Rozebrałam się do naga, powoli zanurzając w ciekłej przyjemności. Z cichym westchnieniem rozpuściłam włosy i zmoczyłam je, czochrając palcami przy nasadzie. Oparłam obolały kark o brzeg wanny, zamykając powieki. Delikatne, puchowe bąbelki opatulały moją skórę.
Zsunęłam się po ceramicznej powłoce, będąc zanurzona aż przed wysokość nosa. Podciągnęłam kolana do siebie.
Gdy woda zaczęła robić się chłodna, wyszłam z wanny, pozwalając przezroczystej cieczy spłynąć na podłogę. Otarłam się ręcznikiem i osuszyłam włosy. Ubrałam na siebie czystą bieliznę, dresowe spodnie i luźną koszulkę. Z wielkim sińcem na twarzy nie miałam zamiaru iść do szkoły.
Spojrzałam na zegarek, który wskazywał 11:12. Opadłam na łóżko i z szafki nocnej zgarnęłam telefon. Miałam jedną nieodebraną wiadomość.
Od:Justin
Do:Justin
Wtf co to?😂😂😂
Od:Justin
Przepraszam, ale chyba zmieniłem orientację. Przykro mi. To właśnie przy nich czuję się jak prawdziwe nadzienie w ciasteczku oreo.
Do:Justin
Nie wierze😂
Od:Justin
Dopiero przy tych dwóch przystojnych czarnuszkach odkryłem swoje prawdziwe "ja". Tak więc uwielbiam męskie trójkąty.
Do:Justin
Jezuu😂 Ile wczoraj wypił?
Od:Justin
Troszke, ale to tajne informacje.
Do:Justin
Mogę chociaż znać twoje imię? Przysięgam, że cię nie wydam😂
Od:Justin
Taylor. Ten przystojniak po lewej.
Do:Justin
Miło mi😊 A tak w ogóle to jak po wczorajszym?
Od:Justin
Bieber się zachlał, więc nie wiem, czy dzisiaj wstanie, Rick i ten drugi biały śpią na kanapie w salonie, Andy śmieszkuje a ja piszę z laską Biebs'a.
Do:Justin
Z kim ja się zadaję...
Od:Justin
Tylko nie wygadaj mnie, ok? Gość ma zbyt dobre piwo, zbyt wygodny narożnik i zbyt zajebiste gry.
Do:Justin
Spoko😂 Czyli nie mam co liczyć na jego odwiedziny dzisiaj?
Od:Justin
Nie sądze. Ale jak dobrze pójdzie, to możemy mu urządzić mokrą pobudkę.
Do:Justin
Lepiej nie, wolę z tobą pisać, niż zakopywać twoje zwłoki w lesie😂
Od:Justin
Uważasz, że Andy to pedalskie imię?
Do:Justin
Cóż...
Od:Justin
Wiedziałem! Ciągle próbuję uświadomić temu idiocie że ma pedalskie imię.
Do:Justin
Nie! Znaczy... Nie sądzę, że to pedalskie imię.
Do:Justin
Ej, skoro tylko ty i Andy nie spaliście, to kto wam zrobił to zdjęcie?😕
Od:Justin
Alessia.
Do:Justin
?
Od:Justin
Do:Justin
A kim ona jest?
Od:Justin
Dziewczyną.
Do:Justin
Taylor...
Od:Justin
Yyy, ja sam nie wiem😕
Do:Justin
Dobra, mają jeszcze jakieś zdjęcia?
Od:Justin
Nie wiem, czy mogę ci je wysłać😕 Chcę jeszcze żyć.
Do:Justin
Daj spokój, jestem jego dziewczyną i chyba mogę dostać jedno jego zdjęcie.
Od:Justin
Tylko dlatego, że na jego tapecie jesteś bardzo ładna, fajnie się z tobą pisze i masz dar przekonywania.
Od:Justin
Do:Justin
Wiesz co? Może lepiej urządźcie mu tą pobudkę?
Od:Justin
Wiesz co?! Tak mnie nie lubisz, że narażasz mnie na śmierć?😪
Do:Justin
Lubię, lubię. A teraz uciekam. Trzymaj się😚
Od:Justin
Wooow, wysłałaś mi dziubek! Kasuję sms, załatwiłaś mi pewną śmierć, gdyby pan ładniutki to zobaczył. Miłego😚
Odrzuciłam telefon na bok, prychając cicho. Wiedziałam, że Justin chciał zaszaleć i spędzić czas z kumplami, ale nie było mowy o żadnej lasce w jego towarzystwie.
Zostawiając wszystkie myśli związane z szatynem udałam się do kuchni w celu zaparzenia porządnej kawy. Po chwili poszłam do salonu, gdzie spędziłam sporo czasu.
*** ***
Uchyliłam powieki z głośnym jęknięciem, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Musiałam zasnąć...
Zerwałam się z kanapy i pobiegłam do drzwi. W lustrze sprawdziłam, jak się prezentuję, ale połowa mojej twarzy nie wyglądała zbyt dobrze. Słysząc pukanie do drzwi spanikowałam.
-Rose, jesteś w domu?-usłyszałam głos mojego chłopaka.
Przerzuciłam włosy, starając się jak najbardziej jak się tylko da, zasłonić sino-fioletowy ślad.
Uchyliłam drewnianą powłokę, i cofnęłam się, aby Justin mógł wejść do środka.
Unikając jego wzroku zauważyłam, jak uśmiecha się i pochyla w moją stronę, aby jego miękkie usta znalazły swoje miejsce na moich.
Przyciągnął mnie do siebie zamykając w szczelnym uścisku. Ułożył brodę na moim ramieniu, ja natomiast chciałam oprzeć głowę o jego pierś, czego od razu pożałowałam.
-Za chwilę wracam. Rozgość się czy coś.-powiedziałam i wyplątałam się z jego objęć.
Biegiem puściłam się do łazienki, w pośpiechu szukając podkładu lub jakiegokolwiek kosmetyku, który byłby w stanie zamaskować bolesne zdobienie mojej twarzy.
Gdy znalazłam to czego szukałam, przypadkowo ręką strąciłam ceramiczny, biały kubek ze szczoteczkami do zębów. Naczynie z hałasem opadło na podłogę, roztrzaskując się. Zaklęłam pod nosem i zaczęłam zbierać odłamki, lecz na moje nieszczęście drzwi otworzyły się, ukazując zdezorientowanego chłopaka.
-Co się stało?-zapytał i uklęknął, by po chwili pomóc zbierać kawałki kubka.-Zostaw, skaleczysz się.-delikatnie odepchnął moje dłonie.
Spojrzał na mnie z troską, lecz jego tęczówki pociemniały. Szczęka chłopaka napięła się, przez co ze zdenerwowania przełknęłam ślinę.
Wyprostował się i zrobił krok w moją stronę.
-Kto ci to zrobił?-wysyczał. Stwierdzić, że był zdenerwowany, byłoby niedopowiedzeniem.
Cholera, myśl... Myśl...
-Uderzyłam się o kant szafki.-powiedziałam, spuszczając wzrok w białe kafelki.
-Rose, nie pierdol, szafka nie przyjebałaby ci z pięści!-krzyknął, na co wzdrygnęłam się.
Spojrzałam na niego ze strachem.
-Przepraszam skarbie.-westchnął i objął mnie.-Po prostu chcę wiedzieć, przez kogo cierpisz.
-Nie musisz na mnie krzyczeć, to nie moja wina.-powiedziałam cicho.
-Przepraszam.-pocałował mnie w czoło.- Więc kto skrzywdził mój skarb?
Przez chwilę wahałam się, czy brnąć w kłamstwo, czy pozostać przy prawdzie. Kłamstwo ma krótkie nogi...
-Ryan.-szepnęłam prawie niesłyszalnie.
-Zabiję tego skurwysyna.-warknął i już chciał wyrwać się ku drzwiom, ale chwyciłam jego rękę.
-Proszę, zostań tu.-spojrzałam na niego błagalnie.
Chłopak przewrócił oczami i westchnął znów mnie przytulając.
-Nie myśl sobie, że tak to zostawię. Jak to się w ogóle stało?
-Przyszedł i zaczął wrzeszczeć, że go z tobą zdradzałam.
-Musiał nas widzieć wczoraj.-stwierdził.-Skarbie, idź na dół, ja ogarnę to szkło.-musnął moje usta prawie niewyczuwalnie, jakby nie chciał zadać mi najmniejszego bólu.
Zrobiłam tak, jak mi poradził.
Usiadłam na szarej kanapie. Zdjęłam gumową frotkę z nadgarstka i związałam nią włosy. Po chwili dosiadł się do mnie Justin, uprzednio wyrzucają ceramikę do kosza.
Złożył delikatne pocałunki na moim obolałym policzku, dodając mi choć odrobinę otuchy. Uśmiechnęłam się, a chłopak widząc to zachichotał, i na koniec trącił moją szyję nosem.
-Jak minął ci wieczór z Mendy?-zapytał, patrząc w telewizor.
-Molly.-poprawiłam go.
-Tak, właśnie.
-Dobrze.-wzruszyłam ramionami.- A tobie jak minął wieczór z Alessią?-zapytałam.
Chłopak odchrząnął cicho, poprawiając się na swoim miejscu. Zarzucił rękę wokoło mojej talii, przyciągając mnie do siebie.
-Skąd wiesz, że była tam Alessia?
-Po prostu wiem.-przewróciłam oczami.
-Jesteś zła?
-Zależy kim ona jest.-odparłam.
-To taka znajoma Rick'a.
Tak, i ta właśnie znajoma Ricka się do ciebie kleiła...
-Dlaczego mi nie powiedziałeś, że będą tam jakieś dziewczyny?
-Sam nie wiedziałem, że przyjdzie.-tłumaczył.- Czy mi się wydaje, czy jesteś zazdrosna?-zapytał z uśmieszkiem na ustach.
-Szczerze mówiąc, to tak. Z twoim wyglądem muszę zacząć cię pilnować.-zaśmiałam się i złożyłam delikatny pocałunek na jego szczęce.
-Nie masz o co się martwić, kochanie. Ciebie kocham, jestem cały twój.-musnął moje usta.
Korzystając z okazji odwzajemniłam pocałunek, przedłużając go.
Po kilkunastu minutach oglądania bezsensownego meczu hokeja stwierdziłam, że nastała pora obiadowa. Udałam się do kuchni w celu zamówienia czegoś do jedzenia. Z ulotki przepisałam numer i zadzwoniłam, prosząc o wybrane potrawy.
Po chwili usłyszałam dźwięk dzwoniącego telefonu, następnie głos szatyna.
-Halo? Hej, Alessia... Wczoraj?... Powinna leżeć w salonie... Nie wiem, powiem ci, kiedy będę w domu, to podjedziesz, i zabierzesz... Okej... Nie, nic mnie nie boli, dzięki, że pytasz... Jasne, pa.
Przewróciłam oczami. Dłonią poczochrałam włosy, dodając im odrobiny objętości przy nasadzie, i oparłam się o blat.
-Justin? Możesz tu przyjść?-zapytałam głośniej, aby mnie usłyszał.
Po kilku sekundach przede mną pojawił się chłopak. Jego karmelowe oczy wyrażały wielkie szczęście, które czerpał z życia. Rozbudowana tors delikatnie odznaczał się zza podkoszulka, a szeroki uśmiech zdobił jego przystojną twarz.
-Zamówiłam ci kebab.-wzruszyłam ramionami i przytuliłam mojego chłopaka.
-Dzięki, ale tylko po to mnie wołałaś?-zachichotał, pulchnymi ustami muskając moje czoło, pozostawiając na nim wilgotny ślad.
-Tak.- mruknęłam, gdy jego pocałunki zajęły się pieszczeniem skóry pokrywającej szyję.
-Na pewno nic więcej nie chciałaś?- zapytał cicho z seksowną chrypką, a przez moje ciało przeszedł bardzo przyjemny dreszcz.
-Może tak, może nie...-odpowiedziałam.
Oplótł mnie rękami w talii, opierając o wysoką wyspę. Całą moją uwagę zwrócił delikatnym pocałunkiem, który po chwili przerodził się w namiętną wymianę uczuć. Jego dłoń zjechała z biodra w górę, znajdując swoje miejsce na nagiej skórze pleców. Długimi palcami kreślił na nich kółka, pozwalając mi znaleźć się w świecie przyjemności i szczęścia. Wplotłam dłoń w końcówki jego miękkich włosów, otrzymując w zamian ciche mruknięcie.
Z tej niesamowicie pięknej chwili, wyrwał nas dźwięk dzwoniącego telefonu.
-Nie odbieraj.-jęknął Justin, przygryzając moją dolną wargę.
-Muszę, to może być coś ważnego.-powiedziałam, wyplątując się z jego objęć.
-Jeszcze do tego wrócimy.-stwierdził.
Byłam pewna, że wzrokiem odprowadza mnie, a raczej mój tyłek do salonu, gdzie spoczywał mój telefon.
Przeciągnęłam opuszkiem po dotykowym panelu, odbierając połączenie.
-Słucham?-zaczęłam, zerkając za siebie. Bieber nie ruszył się z miejsca, patrząc na mnie z łobuzerskim uśmieszkiem.
-Witaj, Rose. Tu mama Megan.-usłyszałam.
-Dzień dobry. Co słychać?
-Dobrze, dziękuję. Mam pytanie. Co się dzieje z moją córką? Nie mam z nią kontaktu od kilku dni, nie ma jej w domu ani nie chodzi do szkoły.
-Cóż... Nie mam pojęcia. Pokłóciłyśy się i na to wygląda, że już się nie przyjaźnimy. Nie widziałam się z nią od jakiegoś czasu, ale na pewno jest bezpieczna. Niech się pani nie martwi.
-Dziękuję. Mam nadzieję, że niedługo się pojawi. Do zobaczenia.
-Do widzenia.-rozłączyłam połączenie.
-Skarbie, mogę zostać u ciebie na noc, prawda?-usłyszałam.- Kocham cię.
No to zapowiada się ciekawa noc...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro