Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XXVIII


Gdy budzik wydał z siebie pierwsze irytujące dźwięki, jęknęłam gardłowo chowając głowę w poduszkę. Wyłączyłam alarm klikając ikonkę "drzemka". Owinęłam się ciasno kołdrą i zamknęłam oczy, chcąc jeszcze chwilę pospać.

                          *** ***

-Młoda, wstawaj!-usłyszałam podniesiony głos. Leniwie otworzyłam oczy, próbując przyzwyczaić się do głośnego walenia w drzwi.
-Po co się tłuczesz?-odkrzyknęłam.

Drzwi otworzyły się, a w nich stanął ubrany już Matt. Jego włosy były postawione ku górze, wyraz twarzy wyrażał natomiast zdenerwowanie.
-Ty jeszcze w łóżku?

Słysząc to pytanie oprzytomniałam.
Szybko spojrzałam na zegarek wskazujący ósmą dwadzieścia siedem.
Zerwałam się z łóżka nie zważając na to, że praktycznie stoję w majtkach i dużej koszulce, która swoją drogą należała do Justina.
Wbiegłam do łazienki. Mogłam dziękować bogu, że wieczorem pomyślałam o porządnym umyciu włosow i ciała, goleniu i tym podobnym rzeczom.
Związałam włosy w koka, aby nie zmoczyć ich przy porannej toalecie.
Umyłam zęby i twarz, po chwili nakładają warstwę maskary na moje gęste rzęsy. Brwi delikatnie wypełniłam kredką, natomiast usta posmarowałam naturalną pomadką.
Dzień wcześniej przygotowałam wszystkie potrzebne mi ubrania i przedmioty, dlatego zaoszczędzę czas, chociaż szczerze mówiąc nie mam co oszczędzać. Przy odrobinie szczęścia uniknę spóźnienia.
Założyłam czarny stanik, następnie wsunęłam na siebie sukienkę składającą się z czarnej kloszowanej spódnicy i białej bluzeczki z krótkimi, ozdobionymi rękawkami. Sięgała mi kawałek przed kolano, dlatego według mnie była w sam raz na początek roku szkolnego.
Użyłam dezodorantu, spryskałam się ulubionymi perfumami, uczesałam włosy i przyozdobiłam szyję i nadgarstki wisiorkiem i kilkoma bransoletkami.
Zbiegłam boso na dół, zgarniając po drodze torebkę i zakładając czarne buty na niewysokim obcasie.
Wbiegłam do samochodu, gdzie już chwilę wcześniej siedział mój brat.

-Trzymaj.-rzucił w moją stronę kanapkę opakowaną w folię aluminiową.
Mruknęłam ciche "dzięki" i zajęłam się pałaszowaniem śniadania.

                          *** ***

-Ominęło mnie coś?-wyszeptałam do siedzącej obok mnie Molly.
Sądząc po godzinie, spóźniłam się o jedenaście minut.
-Nie, dyrektorka pieprzy o głupotach, jak zawsze.-odpowiedziała.

Poczułam stanowczy dotyk na ramieniu, dlatego odwróciłam się.
-Nie dość, że się spóźnia, to jeszcze gada.-syknęła do mnie nauczycielka fizyki.
Tak, to moja wychowawczyni, a jednocześnie najgorsza baba na świecie.
Mruknęłam ciche przeprosiny, po chwili przewracając oczami.

Po jakichś dwudzistu minutach apel się skończył, dlatego wszyscy uczniowie rozeszli się do swoich klas.

Idąc do naszej klasy spotkałam Megan.  Zapytałam, czy się spóźniła, ponieważ jej nie widziałam. Tłumaczyła się tym, że za gadanie historyk Griffer posadził ją obok siebie, więc nie miała okazji podejść.

W klasie otrzymaliśmy plany lekcji, następnie mogliśmy iść do domów.

-Rose, jest ktoś, kto ci się może podoba?-zapytała blondynka, gdy szłyśmy do pobliskiej kawiarni w celu zjedzenia dobrego ciasta.
-Skąd to pytanie?-uniosłam brwi.
-Wiesz, tak jakoś. Chyba jesteśmy przyjaciółkami, gadamy o wszystkim, co nie?

Coś jest nie tak.

-No jasne. Tylko nie za bardzo rozumiem pytanie.
-Nie ważne.-westchnęła.- A co z Justinem?
-Jezu Megan, gadasz, jakbym była wszechwiedząca. Określ się bardziej z pytaniem.
-Dobra, więc jesteście razem?- zmarszczyłam brwi.
-Emmm, to znaczy... Jesteśmy przyjaciółmi.-wzruszyłam ramionami.

Bo jesteśmy, prawda?

-Nie chcesz od niego czegoś więcej? Albo on nie chce?
-Stop.-zamknęłam oczy poirytowana.-
Nie wiem o co ci chodzi.

Weszłyśmy do lokalu, bez zastanowienia zamawiając dużą kawę z bitą śmietaną i szarlotkę.
Zajęłyśmy stolik, o dziwo nie rozmawiałyśmy do czasu, kiedy Megan zaczęła.
-Rose, jesteśmy przyjaciółkami, prawda?
Spojrzałam na nią zdezorientowana.
-Tak.-powiedziałam.
-Gdyby było coś nie tak, powiedziałabyś mi?-upewniała się.
-Jasne!- nie do końca.
-Więc dlaczego...
-Cześć dziewczyny!-usłyszałam.

Odwróciłam się widząc przed sobą postać Zayna. Skąd on się tu do cholery wziął?
Podszedł do Megg witając się z nią namiętnym pocałunkiem, natomiast mnie potraktował jak powietrze.
-Skarbie, mam dla ciebie niespodziankę, która nie może czekać. Jedziesz ze mną?-uniósł brew.

Dziewczyna spojrzała na mnie przelotnie, a ja widziałam zakłopotanie na jej twarzy.

-Tak.-powiedziała uśmiechając się.
-To nie może chwilę poczekać?-zerknęłam na chłopaka, który patrzył na mnie z rozbawieniem w oczach. Wzrokiem powróciłam do Megan.-Zaczęłaś coś mówić i nie dokończyłaś.
-Dokończę innym razem. Pa.-powiedziała i wyszła w objęciach swojego chłopaka.

Powiedział jej. Ten cholerny gnój jej powiedział zupełnie inną wersję. W innym przypadku by się tak nie zachowywała.

                  ****Justin****

-I wtedy wszedł jej brat. Znaczy na początku nie wiedziałem, że to jej brat, ale potem mi napisała.-powiedziałem.
Zerknęłam na rozłożonych na moim wielkim narożniku Rick'a i Dylana i gapiących się w swoje urządzenia.
Swoją drogą przebywają u mnie ostatnio bardzo często.
Zdjąłem z nogi klapka sprawnie rzucając w ich stronę.
O tak. To się nazywa perfekcyjny rzut laczkiem.

Obie głowy skierowały się na mnie, a na obu twarzach widniało to samo znudzenie i zdezorientowanie.

-Słuchacie mnie?
-Jezu człowieku, ile razy można słuchać jednego i tego samego.-jęknął Dylan i przerzucał następną stronę na laptopie.
-Rose to, Rose tamto, bo Rosie jest wspaniała i jadła na śniadanie placki z jednorożca.- Rick przewrócił oczami.
-Na śniadanie to ona jadła...
-No właśnie!-przerwał mi Dylan.
-Wiesz, że się zabujałeś?-Rick uniósł brwi.
-Chyba cię pojebało.-parsknąłem.
-Chwilka.
Chłopak wystukał na laptopie kilka literek, po chwili klikając na ikonkę.
-Odpowiadaj na moje pytania.-polecił.
-Co kurwa?!
-Quiz: "Czy naprawdę jesteś w niej zakochany?"
-Jesteś pojebany.-przewróciłem oczami.
-Co najbardziej w niej lubisz? Wygląd, charakter, poczucie humoru, wszystko.
-Wszystko.
-Gdy widzisz ją z innym facetem jesteś zazdrosny? Tak, nie, zależy od sytuacji.
-Nie.
-A wiesz co?-zaczął Rick.-Ostatnio widziałem ją na mieście z jakimś gościem. Przytulali się, całowali i...
-Jakim kurwa kolesiem?!-przerwałem mu.
-Zdecydowanie zazdrosny.-pokiwał głową i zaznaczył odpowiedź.- Następne. Co czujesz, gdy ją widzisz? Obojętność, poczucie szczęścia, szaleństwo.
-Szczęście.
-Gdybyś mógł zabrać pięć osób na bezludną wyspę, ona byłaby wśród nich? Nie, tak.
-Tak.
-Podoba ci się? Nie, tak, tylko z wyglądu, tylko z charakteru.
-Tak.
-Ostatnie. Wyobraź sobie sytuację. Płyniecie oceanem, a ona wypada za burtę. Skoczyłbyś dla niej do zimnej wody? Nie, t...
-Tak.

Kliknął spację, a po chwili zaczął czytać.

-Wynik: Jesteś w niej zakochany po uszy. Nie wytrzymałbyś bez niej kilku dni, potrzebujesz wiedzieć, jak się czuje i co robi. Jest twoim oczkiem w głowie, dla jej bezpieczeństwa i komfortu zrobiłbyś naprawdę wiele. Jeżeli jeszcze nie wyznałeś jej tego, co czujesz, lepiej to zrób, zanim ktoś gwizdnie ci ją z przed nosa.-zachichotał.- Nasz słodziutki Bieber się zakochał.
-Walcie się.-rzuciłem w niego poduszką i udałem się do swojego pokoju.
Położyłem się na łóżku chowając twarz w dłoniach.

Jej szczupła, ale idealna sylwetka. Długie, seksowne i opalone nogi. Prosty nosek. Widoczne kości policzkowe. Piękne, pełne usta. Burza ciemnoczekoladowych włosów pachnących brzoskwinią. Brązowe oczka przelewające się zalotnym i zadziornym spojrzeniem. Uwidatnione obojczyki, perfekcyjny biust.
Ma swój charakterek, ale to przez to jest wyjątkowa. Skoczyłbym za nią do zimnej wody.

×-Ej, ale za co to było?-spojrzałem na nią pytająco.
-Za twoją głupotę Justinku, za twoją głupotę.-uśmiechnęła się sztucznie.
-Justinku?-uniosłem brwi, mimo to z twarzy nie schodził mi uśmiech.
-Jak ci się nie podoba, to w takim razie wolisz być kretynem, debilem, idiotą, frajerem czy bezmózgiem?-to było raczej pytanie retoryczne.
-A ty wolisz być jędzą, małpą, wiedźmą- wymieniałem z łobuzerskim uśmiechem, zbliżając się do niej, przez co była coraz bardziej przciśnięta to samochodu- czy moim kociakiem?-uniosłem brew. ×

Wtedy pierwszy raz wymyśliła dla mnie "słodką" ksywkę.

×-Boli?-zapytała gdy zbliżaliśmy się do wejścia budynku.
-Nie.-odpowiedziałem.
-Widzę.-przewróciła oczami.
-Może trochę.-wzruszyłem ramionami.-Ale będzie mniej bolało, jak dostane całusa.-zrobiłem minę zbitego pieska. Zawsze działa.
-Jak ma ci to pomóc?
-No proszę. Jeden.-postukałem się w policzek palcem wskazującym.
Sapnęła zirytowana. Pochyliłem się, a ona zbliżyła się do mojej twarzy. Gdy miała złożyć na mojej skórze delikatne muśnięcie, w ostatniej chwili obróciłem twarz, przez co moje wargi znalazły się na jej miękkich, pełnych ustach.×

Można to uznać za nasz pierwszy pocałunek.

×Brunetka, która chwilę temu tańczyła z Ryanem, po kilku gestukulacjach i wymianie zdań z jak się domyślam swoim chłopakiem podeszła do baru. Jej szczupłe, kobiece ciało opinała ciemnoczerwona sukienka ukazująca jej opalone nogi. Długie, ciemne włosy falami zasłaniały część koronki na plecach.
Podszedłem do niej, ciągle mając ją na oku. Oparła rękę o blat i wystukiwała pewnien rytm zadbanymi paznokciami.

-Hej.-powiedziałem w jej kierunku.
Odwróciła się, a moje oczy napotkały się z jej brązowymi tęczówkami i wachlarzami czarnych rzęs.
-Cześć.-powiedziała i odwróciła wzrok.
-Chcesz drinka?-zaproponowałem i posłałem jej jeden z najlepszych uśmiechów.
-Spóźniłeś się, bo właśnie czekam na swoje.- ukazała swoje śnieżnobiałe zęby w pewnym uśmiechu.×

Nasze pierwsze spotkanie.

×Co chwilę szturchałem ją nogą i łokciem, wykorzystując okazję, że Ryan i Jake o czymś dyskutowali. Gdy tylko odwracala się chcąc zwrócić mi uwagę, udawałem, że jem albo oglądam ten nudny mecz.
-Ughh.-westchnęła już wyraźnie wkurwiona moim zachowaniem.
-Co ci się dzieje?-Ryan spojrzał na nią, a ja zacząłem się chichrać. Ze zdenerwowania zmarszczyła nos.
W tym momencie usłyszałem dzwonek do drzwi.
-Boże dzięki.-sapnęła i ruszyła z kanapy, a razem z nią mój wzrok na jej zgrabnym tyłku.×

Zdecydowanie moim ulubionym zajęciem było dokuczanie jej, gdy tak słodko się denerwowała.

A teraz poskładajmy to w jedną całość.

Cholera, chyba serio się w niej zakochałem.
Zakochałem się w Rose Brooks.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro