Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XVII

-Rose, odbierz ten cholerny telefon, czytam!-usłyszałam głośny krzyk dochodzący z pokoju Jane.
Wybiegłam z łazienki ze szczoteczką do zębów w buzi biegnąc po mojego Iphone'a. Odebrałam połączenie. Jeżeli tak dalej pójdzie, nie zdążę na spotkanie. Meggy nie lubi na mnie czekać.
-HOlo?-powiedziałam wiedząc, że rozmawiam z Justinem.
-Co ty robisz, niewyraźnie cię słychać.
-Mom w buzi szoczetke.-powiedziałam po chwili wypluwając miętową pianę.
-Co masz w buzi? Pałeczkę?-zaśmiał się.- Sorki że przeszkadzam.
Wiedziałam, że dobrze usłyszał, ale chyba lubi się ze mną droczyć.
-Szczoteczkę debilu, szczoteczkę!-warknęłam.
-Spokojnie kicia. Jak się czujesz?-jego ton głosu spoważniał.
-Możecie przestać pytać, jak się czuje?-przewróciłam oczami.
Podeszłam do łóżka, na którym leżały już moje ubrania. Białe spodenki z poszarpanymi nogawkami, koszulka na ramiączkach i dłuższy sweterek bez zapięcia. Zamknęłam drzwi i włączyłam głośnik, kładąc telefon na biurku.
-Sorki.-westchnął.-Nudzi mi się. Co  robisz?-zapytał.
-W tej chwili? Rozbieram się.-stwierdziłam z chytrym uśmieszkiem.
-Serio?
-Tak, serio. Zaraz wychodzę, umówiłam się z Megan. Dawno nigdzie nie wychodziłyśmy.
-A teraz co robisz?
-Oprócz tego, że z tobą rozmawiam, to stoję w samej bieliźnie próbując się ubrać.-zaśmiałam się.
-Oj nie kuś dziewczyno, bo wskoczę do ciebie przez okienko.-powiedział zachrypniętym głosem, przez co wybuchnęłam śmiechem.
-Spadaj ty napalony zboczeńcu. Kończę, bo zaraz się spóźnię. Pa.
-Baw się dobrze.

Rozłączyłam się i od razu zbiegłam na dół, gdzie czekała na mnie blondynka. Miała na sobie czarne rurki z dziurami na kolanach i białą koszulkę na ramiączkach.
-Gotowa?-pocałowała mnie w policzek na powitanie.
-Tak.-uśmiechnęłam się.-Mamo wychodzę z Megan!-krzyknęłam.
Założyłam moje wiązane koturny i obie wyszłyśmy z domu.

            ********Justin********

Rose rozłączyła połączenie. W sumie ja też dawno nie wychodziłem z kumplami. Wybrałem numer Rick'a i kliknęłem zieloną słuchawkę.
-Siema stary.-usłyszałem po drugiej stronie.
-Elo. Co robisz?-zapytałem.
-Grzeje dupę przed telewizorem. A co, chcesz się dołączyć?
-Nie pedale.-zaśmiałem się.- Idziesz na piwo?
-No w sumie nie mam nic innego do roboty.-w wyobraźni widziałem, jak poruszył ramionami.
-To zbieraj dupsko i bądź gotowy za dwadzieścia minut. Znasz jakieś miejsce?
-Możemy jechać do pub'u. Jest taki niedawno otworzony. Kręgielnia, piwko i jakieś fajne dupy.-zaśmiał się.
W sumie fajne dupy mnie nie interesują. Mam jedną na oku. Lubi się ze mną droczyć.
-Może być. Zaraz będę.
Nacisnęłem czerwoną słuchawkę i rzuciłem telefon na kanapę. Poszedłem do łazienki trochę się odświeżyć.

                   ******  ******
-No, więc to jest moja przyjaciółka Rose. Rose, to jest właśnie Zayn, a to jego kolega Cameron.-uśmiechnęła się Meggy przedstawiając mi mulata.
Miał wielkie szare oczy, w których dało zauważyć się przyjemne iskierki. Natomiast jego kolega był blondynem z grzywką postawioną do góry. Oboje byli przystojni.
Podaliśmy sobie dłonie  w geście powitania, po chwili kierując się do kanap, by zająć miejsca. Zayn usiadł obok blondynki, natomiast Cameron obok mnie, kładąc ramię na oparcie za mną.
-Więc jakie mamy plany?-klasnęłam w kolana nie dokońca wiedząc, jak zacząć rozmowę.
-Najpierw kręgle, pizza, a potem jakieś piwo.-Zayn wzruszył ramionami. Położył swoją dłoń na dłoni mojej przyjaciółki. Spojrzałam na nią dyskretnie i puściłam oczko, na co poruszała śmiesznie brwiami. Obie wybuchnęłyśmy śmiechem, a chłopcy spojrzeli na nas jak na nienormalne.
-Wszystko okej?-zapytał Cam unosząc brwi z rozbawieniem.
-Jasne.-uspokoiłam go.-Przyjaźnimy się już tak długo, że porozumiewamy się telepatycznie.-zaśmiałam się.

Zamówiliśmy sobie pizze. Wybrałam taką samą jak blondyn, dlatego postanowiliśmy kupić ją na spółkę. Całej bym nie zjadła, a co jak co, ale pizza nie może się zmarnować. Przez większość spotkania rozmawialiśmy, a Zayn i Cameron okazali się zabawni, radośni i mili. Kiedy zjedliśmy niebiańskie pożywianie, popijając colą, poszliśmy pograć w kręgle.

-Nie umiem grać.-stwierdziłam ze skwaszoną miną.
-To proste. Weź kulę.-stanął za mną. Włożyłam w dziurki trzy palce.-Stań w lekkim rozkroku.-poinstruował. Położył jedną rękę na mojej talii przyciągając mnie bliżej. Czułam jego oddech na szyji.-Wyceluj, pochyl się i pchnij kulę.
Zrobiłam co mówił, z jego pomocą wyrzucając kulę. Zbiłam pięć kręgli. Mistrz. Przybiliśmy sobie piątki. Teraz była kolej Megan. Zaczęła rozmawać z Cameron'em.
-Psst. Rose.-Zayn przywołał mnie na bok.-Mam do ciebie ogromną prośbę.
Kiwnęłam głową na znak, by kontynuował.-Chcę zabrać Meg w jeszcze jedno miejsce. Zostałabyś z Cam'em? Jak coś, to on odwiezie cię do domu. Proszę.-złożył ręce w geście modlitwy. Kurcze, naprawdę mu zależało.
-Jasne, leć.-popędziłam go.
Oboje podeszliśmy do nich. Zayn oplótł dziewczynę od tyłu w pasie i szepnął coś na ucho. Ta spojrzała na mnie niepewnie coś mu odpowiadając.
-No nie gadaj już tylko z nim idź.-westchnęłam z rozbawieniem.
Podeszła do mnie i pocałowała w policzek. Pożegnaliśmy się z nimi, po chwili kończąc kolejkę rzutów.

                 ****Justin****

Siedziałem na czerwonej kanapie z kuflem piwa w ręce. Rick nawijał o swoich ostanich zdobyczach łóżkowych, co niezbyt mnie interesowało. Zaczęłem rozglądać się po sali, która była naprawdę duża, a w okół pałętała się masa ludzi.
Wytrzeszczyłem oczy gdy  kilkanaście metrów ode mnie zobaczyłem brunetkę, co prawda odwróconą tyłem, ale od razu rozpoznałem. Rose.
Patrzyłem w jej stronę jeszczę chwilę, ale zdziwiłem się, gdy zamiast Megan zobaczyłem jakiegoś chłopaka. Stał za nią, a jedną rękę trzymał na jej biodrze, podczas gdy rzucała kulą. Ukłuła mnie igiełka... zazdrości? Ja jestem zazdrosny? Nie. A może troszeczkę...
-Idziemy w tamtą stronę?-wskazałem na tor.
Rick pokiwał głową i wstał z kanapy. Był już trochę podpity, więc zachwiał się lekko.
       
                   ******     ******
-Mówiłam, że wygram!-krzyknęłam z radością.
-Dałem ci fory.-prychnął Cam.
-Taaa, na pewno.-zaśmiałam się.

Usiadłam obok niego, gdy usłyszałam nad sobą chrząknięcie. Odwróciłam się i zobaczyłam nikogo innego, jak Justina. Mam coraz większe przeczucie, że za mną łazi. Obok niego zataczający się lekko Rick. Znam go, bo czasem przychodził do Ryana.
-Możemy się dosiąść?-zapytał szatyn siadając naprzeciwko mnie i blondyna.
Cameron położył swoją dłoń na moim kolanie, co oczywiście nie uszło uwadze Biebera. Zacisnął mocniej palce na szklance z piwem, po czym oblizał wargi.
-Może nas sobie przedstawisz?-zasugerował.
-Eee, tak.-potrząsnęłam głową zmieszana.-Cameron, to jest Justin a to Rick. Chłopcy, to Cameron.
Mężczyźni podali sobie dłonie. Justin zmierzył blondyna wzrokiem, co było wcale nie potrzebne. Co za głupi idiota!
Siedzieliśmy tak w niezręcznej ciszy, którą starałam się przerwać jakimiś dennymi pytaniami. Miałam wrażenie, że tylko pogarszam szytuacje.
-Ja już będę się zbierał. Odwieźć cię, czy zostajesz?-zapytał Cameron, patrząc na mnie. Justin oczywiście wszystkiemu się przyglądał udając obojętnego.
-Zostaje, dzięki.-uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek.
Chłopak pożegnał się z ledwo kontaktującym Rick'iem i Justinem, który odpowiedział mu tylko skinieniem głowy.

Gdy miałam pewność, że już poszedł, chwyciłam za telefon i szybkim marszem udałam się do wyjścia. Byłam już na zewnątrz, gdy poczułam uścisk na nadgarstku.
-Co chcesz?-warknęłam w stronę Justina.
-Co to było?-uniósł brwi.
-To ja się ciebie powinnam zapytać. Co to miało być do chlolery?-syknęłam wyrywając się.
-Nie miałaś czasem wyjść z Megan? Jakoś jej tam nie widziałem. Chyba, że twój Cameron ma na drugie imię Megan.-parsknął sarkastycznie.
-Byłam z Megan! Poszła wcześniej ze swoim chłopakiem.
-Okłamałaś mnie.-stwierdził patrząc na mnie.
-Czy ty jesteś głuchy czy niedorozwinięty.-przewróciłam oczami.-Mówię, że byłam tam z Megan.
-To skąd wziął się tam ten gościu?-uniósł brwi żądając wyjaśnień.
-Jezuuu-westchnęłam głośno.-Nie będę się powtarzać więc łaskawie posłuchaj i mi nie przerywaj. Byłam tam z Cameron'em, Megan i jej chłopakiem. On chciał jej zrobić niespodziankę, więc zmyli się wcześniej, a ja zostałam. Dociera to do twojej pustej główki?-zapukałam mu w czoło.
-Twoja historia jest naciągana jak zbyt mała gumka.-popatrzył na mnie kpiąco.
Dopiero teraz skojarzyłam fakty i wybuchłam śmiechem.
-Justinek jest zazdrosny!-stwierdziłam ze śmiechem.
-Nie.-pokręcił przecząco głową.
-A właśnie że tak!
-Chciałabyś.-prychnął i zaplótł ręce na klatce piersiowej.
-Na pewno? Okej.-wzruszyłam ramionami.
Wzięłam telefon i wybrałam przypadkowy numer, który potem rozłączyłam. Przyłożyłam Iphone'a do ucha i uśmiechnęłam się.
-Hej Cam.-spojrzałam na szatyna, który mrużył na mnie oczy.- Mógłbyś po mnie przyjechać?.... Naprawdę?... No a co byś chciał?... W policzek... To pa...-uśmiechnęłam się i udałam, że się rozłączam, chowając telefon do kieszeni.
-Przecież ja mogę cię odwieźć!-stwierdził i wyrzucił ręce w powietrze.
-I ty nie jesteś zazdrosny. Ani troszkę.-posłałam mu złośliwy uśmiech.
Chłopak polizał swoje palce i niespodziewanie przejechał nimi po mojej twarzy. Odskoczyłam i zaczęłam wycierać wilgotne ślady, podczas gdy Justin zwijał się ze śmiechu.
-Ty oblechu!-krzyknęłam.
-No co?-zaśmiał się.-Teraz nikt nie da ci buziaka w policzek, bo jesteś naznaczona.
-Twierdzisz, że masz jakiegoś syfa?-uniosłam brwi.
-Nie, ale teraz ty możesz mieć. Dobra, a teraz poważnie. Czym wracasz?
-Z Cameron'em.-wzruszyłam ramionami.
-To nara.-przewrócił oczami.
-A tak szczerze to nogami albo taksówką. Ten telefon to fake.
-Okej. To dobranoc.-uśmiechnął się i pochylił. Jednak zamiast lekkiego muśnięcia na pożegnanie poczułam jego mokry język na moim policzku.
-No ej!-krzyknęłam.-Wszystkich tak liżesz?
-Nie, tylko ciebie.-puścił mi oczko i odwrócił się w stronę wejścia do pub'u.-Spadam do Rick'a.
-Nie zapomnij go wylizać.-zaśmiałam się.









Wesołych Świąt kochani !🎄💖💓

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro