XVII
-Rose, odbierz ten cholerny telefon, czytam!-usłyszałam głośny krzyk dochodzący z pokoju Jane.
Wybiegłam z łazienki ze szczoteczką do zębów w buzi biegnąc po mojego Iphone'a. Odebrałam połączenie. Jeżeli tak dalej pójdzie, nie zdążę na spotkanie. Meggy nie lubi na mnie czekać.
-HOlo?-powiedziałam wiedząc, że rozmawiam z Justinem.
-Co ty robisz, niewyraźnie cię słychać.
-Mom w buzi szoczetke.-powiedziałam po chwili wypluwając miętową pianę.
-Co masz w buzi? Pałeczkę?-zaśmiał się.- Sorki że przeszkadzam.
Wiedziałam, że dobrze usłyszał, ale chyba lubi się ze mną droczyć.
-Szczoteczkę debilu, szczoteczkę!-warknęłam.
-Spokojnie kicia. Jak się czujesz?-jego ton głosu spoważniał.
-Możecie przestać pytać, jak się czuje?-przewróciłam oczami.
Podeszłam do łóżka, na którym leżały już moje ubrania. Białe spodenki z poszarpanymi nogawkami, koszulka na ramiączkach i dłuższy sweterek bez zapięcia. Zamknęłam drzwi i włączyłam głośnik, kładąc telefon na biurku.
-Sorki.-westchnął.-Nudzi mi się. Co robisz?-zapytał.
-W tej chwili? Rozbieram się.-stwierdziłam z chytrym uśmieszkiem.
-Serio?
-Tak, serio. Zaraz wychodzę, umówiłam się z Megan. Dawno nigdzie nie wychodziłyśmy.
-A teraz co robisz?
-Oprócz tego, że z tobą rozmawiam, to stoję w samej bieliźnie próbując się ubrać.-zaśmiałam się.
-Oj nie kuś dziewczyno, bo wskoczę do ciebie przez okienko.-powiedział zachrypniętym głosem, przez co wybuchnęłam śmiechem.
-Spadaj ty napalony zboczeńcu. Kończę, bo zaraz się spóźnię. Pa.
-Baw się dobrze.
Rozłączyłam się i od razu zbiegłam na dół, gdzie czekała na mnie blondynka. Miała na sobie czarne rurki z dziurami na kolanach i białą koszulkę na ramiączkach.
-Gotowa?-pocałowała mnie w policzek na powitanie.
-Tak.-uśmiechnęłam się.-Mamo wychodzę z Megan!-krzyknęłam.
Założyłam moje wiązane koturny i obie wyszłyśmy z domu.
********Justin********
Rose rozłączyła połączenie. W sumie ja też dawno nie wychodziłem z kumplami. Wybrałem numer Rick'a i kliknęłem zieloną słuchawkę.
-Siema stary.-usłyszałem po drugiej stronie.
-Elo. Co robisz?-zapytałem.
-Grzeje dupę przed telewizorem. A co, chcesz się dołączyć?
-Nie pedale.-zaśmiałem się.- Idziesz na piwo?
-No w sumie nie mam nic innego do roboty.-w wyobraźni widziałem, jak poruszył ramionami.
-To zbieraj dupsko i bądź gotowy za dwadzieścia minut. Znasz jakieś miejsce?
-Możemy jechać do pub'u. Jest taki niedawno otworzony. Kręgielnia, piwko i jakieś fajne dupy.-zaśmiał się.
W sumie fajne dupy mnie nie interesują. Mam jedną na oku. Lubi się ze mną droczyć.
-Może być. Zaraz będę.
Nacisnęłem czerwoną słuchawkę i rzuciłem telefon na kanapę. Poszedłem do łazienki trochę się odświeżyć.
****** ******
-No, więc to jest moja przyjaciółka Rose. Rose, to jest właśnie Zayn, a to jego kolega Cameron.-uśmiechnęła się Meggy przedstawiając mi mulata.
Miał wielkie szare oczy, w których dało zauważyć się przyjemne iskierki. Natomiast jego kolega był blondynem z grzywką postawioną do góry. Oboje byli przystojni.
Podaliśmy sobie dłonie w geście powitania, po chwili kierując się do kanap, by zająć miejsca. Zayn usiadł obok blondynki, natomiast Cameron obok mnie, kładąc ramię na oparcie za mną.
-Więc jakie mamy plany?-klasnęłam w kolana nie dokońca wiedząc, jak zacząć rozmowę.
-Najpierw kręgle, pizza, a potem jakieś piwo.-Zayn wzruszył ramionami. Położył swoją dłoń na dłoni mojej przyjaciółki. Spojrzałam na nią dyskretnie i puściłam oczko, na co poruszała śmiesznie brwiami. Obie wybuchnęłyśmy śmiechem, a chłopcy spojrzeli na nas jak na nienormalne.
-Wszystko okej?-zapytał Cam unosząc brwi z rozbawieniem.
-Jasne.-uspokoiłam go.-Przyjaźnimy się już tak długo, że porozumiewamy się telepatycznie.-zaśmiałam się.
Zamówiliśmy sobie pizze. Wybrałam taką samą jak blondyn, dlatego postanowiliśmy kupić ją na spółkę. Całej bym nie zjadła, a co jak co, ale pizza nie może się zmarnować. Przez większość spotkania rozmawialiśmy, a Zayn i Cameron okazali się zabawni, radośni i mili. Kiedy zjedliśmy niebiańskie pożywianie, popijając colą, poszliśmy pograć w kręgle.
-Nie umiem grać.-stwierdziłam ze skwaszoną miną.
-To proste. Weź kulę.-stanął za mną. Włożyłam w dziurki trzy palce.-Stań w lekkim rozkroku.-poinstruował. Położył jedną rękę na mojej talii przyciągając mnie bliżej. Czułam jego oddech na szyji.-Wyceluj, pochyl się i pchnij kulę.
Zrobiłam co mówił, z jego pomocą wyrzucając kulę. Zbiłam pięć kręgli. Mistrz. Przybiliśmy sobie piątki. Teraz była kolej Megan. Zaczęła rozmawać z Cameron'em.
-Psst. Rose.-Zayn przywołał mnie na bok.-Mam do ciebie ogromną prośbę.
Kiwnęłam głową na znak, by kontynuował.-Chcę zabrać Meg w jeszcze jedno miejsce. Zostałabyś z Cam'em? Jak coś, to on odwiezie cię do domu. Proszę.-złożył ręce w geście modlitwy. Kurcze, naprawdę mu zależało.
-Jasne, leć.-popędziłam go.
Oboje podeszliśmy do nich. Zayn oplótł dziewczynę od tyłu w pasie i szepnął coś na ucho. Ta spojrzała na mnie niepewnie coś mu odpowiadając.
-No nie gadaj już tylko z nim idź.-westchnęłam z rozbawieniem.
Podeszła do mnie i pocałowała w policzek. Pożegnaliśmy się z nimi, po chwili kończąc kolejkę rzutów.
****Justin****
Siedziałem na czerwonej kanapie z kuflem piwa w ręce. Rick nawijał o swoich ostanich zdobyczach łóżkowych, co niezbyt mnie interesowało. Zaczęłem rozglądać się po sali, która była naprawdę duża, a w okół pałętała się masa ludzi.
Wytrzeszczyłem oczy gdy kilkanaście metrów ode mnie zobaczyłem brunetkę, co prawda odwróconą tyłem, ale od razu rozpoznałem. Rose.
Patrzyłem w jej stronę jeszczę chwilę, ale zdziwiłem się, gdy zamiast Megan zobaczyłem jakiegoś chłopaka. Stał za nią, a jedną rękę trzymał na jej biodrze, podczas gdy rzucała kulą. Ukłuła mnie igiełka... zazdrości? Ja jestem zazdrosny? Nie. A może troszeczkę...
-Idziemy w tamtą stronę?-wskazałem na tor.
Rick pokiwał głową i wstał z kanapy. Był już trochę podpity, więc zachwiał się lekko.
****** ******
-Mówiłam, że wygram!-krzyknęłam z radością.
-Dałem ci fory.-prychnął Cam.
-Taaa, na pewno.-zaśmiałam się.
Usiadłam obok niego, gdy usłyszałam nad sobą chrząknięcie. Odwróciłam się i zobaczyłam nikogo innego, jak Justina. Mam coraz większe przeczucie, że za mną łazi. Obok niego zataczający się lekko Rick. Znam go, bo czasem przychodził do Ryana.
-Możemy się dosiąść?-zapytał szatyn siadając naprzeciwko mnie i blondyna.
Cameron położył swoją dłoń na moim kolanie, co oczywiście nie uszło uwadze Biebera. Zacisnął mocniej palce na szklance z piwem, po czym oblizał wargi.
-Może nas sobie przedstawisz?-zasugerował.
-Eee, tak.-potrząsnęłam głową zmieszana.-Cameron, to jest Justin a to Rick. Chłopcy, to Cameron.
Mężczyźni podali sobie dłonie. Justin zmierzył blondyna wzrokiem, co było wcale nie potrzebne. Co za głupi idiota!
Siedzieliśmy tak w niezręcznej ciszy, którą starałam się przerwać jakimiś dennymi pytaniami. Miałam wrażenie, że tylko pogarszam szytuacje.
-Ja już będę się zbierał. Odwieźć cię, czy zostajesz?-zapytał Cameron, patrząc na mnie. Justin oczywiście wszystkiemu się przyglądał udając obojętnego.
-Zostaje, dzięki.-uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek.
Chłopak pożegnał się z ledwo kontaktującym Rick'iem i Justinem, który odpowiedział mu tylko skinieniem głowy.
Gdy miałam pewność, że już poszedł, chwyciłam za telefon i szybkim marszem udałam się do wyjścia. Byłam już na zewnątrz, gdy poczułam uścisk na nadgarstku.
-Co chcesz?-warknęłam w stronę Justina.
-Co to było?-uniósł brwi.
-To ja się ciebie powinnam zapytać. Co to miało być do chlolery?-syknęłam wyrywając się.
-Nie miałaś czasem wyjść z Megan? Jakoś jej tam nie widziałem. Chyba, że twój Cameron ma na drugie imię Megan.-parsknął sarkastycznie.
-Byłam z Megan! Poszła wcześniej ze swoim chłopakiem.
-Okłamałaś mnie.-stwierdził patrząc na mnie.
-Czy ty jesteś głuchy czy niedorozwinięty.-przewróciłam oczami.-Mówię, że byłam tam z Megan.
-To skąd wziął się tam ten gościu?-uniósł brwi żądając wyjaśnień.
-Jezuuu-westchnęłam głośno.-Nie będę się powtarzać więc łaskawie posłuchaj i mi nie przerywaj. Byłam tam z Cameron'em, Megan i jej chłopakiem. On chciał jej zrobić niespodziankę, więc zmyli się wcześniej, a ja zostałam. Dociera to do twojej pustej główki?-zapukałam mu w czoło.
-Twoja historia jest naciągana jak zbyt mała gumka.-popatrzył na mnie kpiąco.
Dopiero teraz skojarzyłam fakty i wybuchłam śmiechem.
-Justinek jest zazdrosny!-stwierdziłam ze śmiechem.
-Nie.-pokręcił przecząco głową.
-A właśnie że tak!
-Chciałabyś.-prychnął i zaplótł ręce na klatce piersiowej.
-Na pewno? Okej.-wzruszyłam ramionami.
Wzięłam telefon i wybrałam przypadkowy numer, który potem rozłączyłam. Przyłożyłam Iphone'a do ucha i uśmiechnęłam się.
-Hej Cam.-spojrzałam na szatyna, który mrużył na mnie oczy.- Mógłbyś po mnie przyjechać?.... Naprawdę?... No a co byś chciał?... W policzek... To pa...-uśmiechnęłam się i udałam, że się rozłączam, chowając telefon do kieszeni.
-Przecież ja mogę cię odwieźć!-stwierdził i wyrzucił ręce w powietrze.
-I ty nie jesteś zazdrosny. Ani troszkę.-posłałam mu złośliwy uśmiech.
Chłopak polizał swoje palce i niespodziewanie przejechał nimi po mojej twarzy. Odskoczyłam i zaczęłam wycierać wilgotne ślady, podczas gdy Justin zwijał się ze śmiechu.
-Ty oblechu!-krzyknęłam.
-No co?-zaśmiał się.-Teraz nikt nie da ci buziaka w policzek, bo jesteś naznaczona.
-Twierdzisz, że masz jakiegoś syfa?-uniosłam brwi.
-Nie, ale teraz ty możesz mieć. Dobra, a teraz poważnie. Czym wracasz?
-Z Cameron'em.-wzruszyłam ramionami.
-To nara.-przewrócił oczami.
-A tak szczerze to nogami albo taksówką. Ten telefon to fake.
-Okej. To dobranoc.-uśmiechnął się i pochylił. Jednak zamiast lekkiego muśnięcia na pożegnanie poczułam jego mokry język na moim policzku.
-No ej!-krzyknęłam.-Wszystkich tak liżesz?
-Nie, tylko ciebie.-puścił mi oczko i odwrócił się w stronę wejścia do pub'u.-Spadam do Rick'a.
-Nie zapomnij go wylizać.-zaśmiałam się.
Wesołych Świąt kochani !🎄💖💓
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro