Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XV

Zjechałam na podłogę, przyciągając kolana do klatki piersiowej, która niespokojnie się poruszała. Płakałam, szlochałam, wyłam, łkałam. Wszystko przez powrót wspomnień. To było tak dawno. Przecież to prawie rok. Cholera, Rose, zapomnij o tym, już po wszystkim.
Mimo tego, że tak bardzo chciałam, po prostu nie potrafiłam. To zbyt trudne...
-Rose, otwórz drzwi!-usłyszałam po drugiej stronie.
Po chwili rozległo się walenie w drzwi.
-Rose!
Podniosłam się z ziemi i otarłam łzy z twarzy. 

-Rose, otwórz te cholerne drzwi!

Przekręciłam zamek, i zobaczyłam mamę, która od razu wbiegła do pokoju.
-Jezu dziecko, co ci się stało?-wzięła moją twarz w dłonie.
-Mamo, nie chce o tym rozmawiać.-popatrzyłam na nią błagalnie.
-Justin coś ci powiedział?
-Nie, to nie jego wina. Mogę ci to wyjaśnić później?-pociągnęłam nosem.
-Jasne, rozumiem.-uśmiechnęła się delikatnie.- Zostać z tobą?
-Nie. Zadzwonie po Megan.

Kobieta przytuliła mnie i zniknęła za drzwiami pokoju. Strasznie jej dziękuję za to, że wie, kiedy ma nie wnikać, i kiedy chce zostać sama. Natychmiast wzięłam telefon i wybrałam numer przyjaciółki. Odebrała po trzech sygnałach.

-Meg, mogłabyś przyjechać? Proszę.-powiedziałam na wstępie.
-Jasne, że przyjadę. Co się stało? Płaczesz?-zapytała na wstępie.
Znów wybuchłam płaczem. Ale ze mnie mięczak. Cholerny cienias.
-To nie jest rozmowa na telefon. Błagam cię przjedź.
-Już jadę skarbie, spokojnie. Pa.

Rzuciłam się na na łóżko i słoną cieczą moczyłam poduszkę. I wpadłam na pomysł. Jak zwykle niezbyt mądry. Podbiegłam szybko do tego nieszczęsnego pudełka. Wyjęłam z niego jedną żyletkę, a na kolanach rozcieliłam chusteczkę, aby nie pobrudzić spodni. Wzięłam narzędzie do ręki. Rozum mówił "nie", ale wszystko inne "tak". Sytuacja, a przede wszystkim wspomnienia.
Delikatnie przejechałam po skórze, od razu zauważając czerwoną kreskę. Ponowiłam czynność jeszcze trzy razy, tworząc kilka niezbyt głębokich zadrapań. To może się wydawać nienormalne, ale przynosi ulgę na swój sposób. Wtedy przestaję myśleć, a skupiam się na bólu.
Wrzuciłam cały zestaw do szafki zamykanej na kluczyk, do mojego skarbca.
Na nadgarsku zawinęłam chusteczkę, żeby nie zaplamić pościeli. Zamknęłam oczy, ale to było zbyt silne. Znów zaczęłam płakać.

                             *** ***
-Rose, otworzysz?-usłyszałam pukanie.
Chyba mi się przysnęło. Biegiem podeszłam do szafy i zarzuciłam na siebie bluzę, jednocześnie zakrywając cięcie na nadgarstku.
Otworzyłam drzwi, wpuszczając Megan do środka. Przytuliłam ją, następnie obie usiadłyśy na łóżku.

-Rosie, co się stało?-złapała moją dłoń.
-Puściły mi nerwy.-poczułam łzy w kącikach oczu.
-Nie rozumiem. Opowiedz mi, dobrze?

Powiedziałam jej o tym, co mnie dręczy. O tym, że w jakiś sposób zaprzyjaźniłam się z Justinem, o tym, że to on upił się ze mną, gdy Ryan ze mną zerwał. O tym, że znalazł to, czego nie powinien znaleźć. I o tym, że wspomnienia wracają, a ja nie potrafię zapomnieć...

 

Obudziłam się przez dosyć wcześnie, słysząc dźwięk przychodzącej wiadomości. W pokoju było jeszcze ciemno, przez zasłonięte rolety. Megan spała obok mnie, bo postanowiła zostać na noc. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał 5.34. Kliknęłam na ikonkę koperty, następnie czytając wiadomość.

od:stalker
Hej, śpisz?

do:stalker
Jest 5.35. To dziwne? Chociaż dzięki tobie już nie.

od:stalker
Sorki, że cię obudziłem.

do:stalker
To nic. Nieważne. Dawno się nie odzywałeś. Zapomniałeś o mnie?

od:stalker
Przepraszam. Pamiętaj, że jak coś cię dręczy, zawsze możesz mi o tym napisać, okej?

do:stalker
Dzięki.

od:stalker
Więc? Jak życie?

do:stalker
Bywało lepiej :-\

od:stalker
Opowiedz.

do:stalker
Po prostu kiedyś nie miałam lekko. Wczoraj to wszystko wróciło, a ja wywaliłam złość na całkiem niewinną osobę. Mam wyrzuty sumienia.

od:stalker
Możesz dokładniej?

do:stalker
Nie chcę rozdrapywać starych ran.

od:stalker
Rozumiem. A co z tą osobą?

do:stalker
Nie wiem. Nie odzywał się, a mi jest strasznie głupio, nie wiem nawet jak mu to wyjaśnić, to zbyt trudne.

od:stalker
Nic nie jest trudne:-) Może postaraj mu się to wytłumaczyć albo przeprosić. Jestem pewny, że na pewno się martwi. Jeżeli mu ufasz, powiedz mu.

do:stalker
Nawet gdyby, to jest zbyt ciężkie. To jeszcze nie jest odpowiedni czas.

od:stalker
Rób jak uważasz. Kończę, a ty idź spać. Miłych snów.

Odłożyłam telefon na szafkę obok łóżka i przymknęłam powieki, chcąc jeszcze chwilkę pospać...

                      ******  ******

Usłyszałam, jakby ktoś chodził po moim pokoju, potem otwieranie szafy. Leniwie uchyliłam powieki, widząc sprawczynię całego hałsu. Meggy uśmiechała się do mnie delikatnie, zsuwając ze mnie kołdrę.
-Wstawaj śpiochu!-zaśmiała się.-Jest dwunasta cztery.
-O boże.-przewróciłam oczami i schowałam twarz w poduszce.
-Zbieraj się. Najpierw idziemy coś zjeść, a potem pójdziemy do mnie, okej?-uniosła brew do góry i zniknęła za drzwiami.
Niechętnie wstałam z łóżka, następnie wzięłam z szafy ubrania: czarne poszarpane spodenki i szary sweterek. W łazience umyłam zęby, pomalowałam rzęsy i usta oraz wyprostowałam włosy. Ubrałam się i wyszykowana zbiegłam do kuchni, zastając tam mamę, Meg i Jane siedziące przy stole. Dosiadłam się do nich, mówiąc ciche "cześć". Mama podsunęła mi naleśniki i uśmiechnęła się.

-Jak się dzisiaj czujesz?-zapytała z troską wypisaną na twarzy.
-Już jest lepiej. Naprawdę.-oznajmiłam odwzajemniając uśmiech.
Po wczorajszej rozmowie z moją przyjaciółką uświadomiłam sobie, że przecież to co było, to przeszłość. No i że będę musiała przeprosić Justina.

Zjadłyśmy śniadanie wymieniając poszczególne zdania. Jane prawie wcale się nie odzywała, może dlatego że nawet nie wiedziała, o co chodzi. I nawet dobrze.
Wyszłyśmy z domu kierując się do Megan. Ulice Los Angeles były ciepłe, ale nie za gorące. Za niedługo szkoła...

-Możemy iść na spacer z Lucky'm.-zaproponowała.
Pokręciłam głową na znak, że się zgadzam. Uśmiech z jej twarzy znikł, a mina spoważniała.
-Wiesz, że musisz pogadać z Justinem?-zapytała bardzien twierdząco.
-Wiem.-westchnęłam.-Ale nawet nie wiem, jak mam go przeprosić.-wpatrywałam się w moje sznórowane koturny.
-Rozumiem, że to dla ciebie trudne, ale widzę, że ci na nim zależy. Może po prostu powiedz mu prawdę.-podrzuciła.
-Ja chcę zapomnieć, a rozpowiadanie tego komuś chyba nie jest do tego dobrym pomysłem.-stwierdziłam, gdy byłyśmy już przy jej domu.
-Rose, on nie jest dla ciebie "kimś".-powiedziała, a ja spojrzałam na nią zdezorientowana. Przewróciła oczami.-Idę po psa.

Blondynka weszła do budynku, a ja zostałam na zewnątrz. Nie chciałam wchodzić, gdy na głowie miałam problem. Po kilku krótkich minutach Meg wyszła z rudawym psiakiem na smyczy. Miał on dłuższą sierść, nawet nie znam jego rasy. Ja chciałabym mieć husky'ego, ale napewno nie teraz. Te psy mają piękne oczy, jakby można było w nich pomieścić cały świat.
Poszliśmy w stronę plaży. O brzeg obijały się samotne fale, wiatr świszczał a o twarz uderzała przyjemna, letnia bryza. Było słychać mewy. Piasek był rzadki, przez co wchodził mi w buty, które na szczęście były odkryte, dzięki czemu mogłam łatwo go strzepać.

-Chcesz loda?-zapytała wskazując na budkę przy wejściu.
-Nie, nie mam ochoty.-uśmiechnęłam się lekko.-Daj smycz.
-Idźcie na ławki, zaraz przyjdę.

Blondynka podała mi pomarańczowy pasek, a ja udałam się w stronę dreptaka. Szłam powoli, wpatrując się ściśle w drogę przede mną, aż poczułam, że w kogoś uderzyłam.
-Przepraszam...-uniosłam głowę by spojrzeć na moją przeszkodę.
Zobaczyłam Justina. Nie, ja nie jestem jeszcze gotowa na rozmowę z nim.
-Eee, cześć.-przywitałam się niepewnie.
-Hej.-jego twarz była zmartwiona, a jego oczy patrzyły głęboko w moje.
Przez chwilę się nie odzywaliśmy,  a ta cisza była raczej nieprzyjemna. Zebrałam w sobie siłę.
-Justin, ja...-przeniosłam wzrok na swoje buty.-Przepraszam cię. Nie powinnam tak na ciebie naskakiwać, to nie twoja wina.
Nie podniosłam głowy. Wyrzuty sumienia były zbyt silne.
-Rose.-powiedział.-Rosie, popatrz na mnie.
Uniosłam lekko głowę i spojrzałam na jego idealną twarz. Z bliska jego oczy wydawały się jeszcze większe i piękniejsze.
-Przyjmę przeprosiny pod warunkiem, że mi wszystko opowiesz, dobrze?-uniósł brwi i delikatnie się uśmiechnął.
-Ale nie tutaj.
W oddali zobaczyłam Megan, która szła w naszą stronę. Wyszłam jej naprzeciw i stanęłam blisko. Podałam jej smycz.
-Muszę z nim porozmawiać.-powiedziałam cicho.
-Jasne, idź.-uśmiechnęła się i cmoknęła mnie w policzek.

Podeszłam do szatyna patrząc na niego niepewnie.
-Możemy iść do mnie.-powiedziałam cicho.

Szliśmy w zupełnej ciszy. To nawet dobrze, bo niewiedziałabym nawet jak rozmawiać, bo cholerne wyrzuty sumienia zżerały mnie od środka.

-Jestem.-krzyknęłam, gdy weszliśmy do domu.
Mama i Jane siedziały w salonie, patrząc to na mnie, to na mojego towarzysza. Justin przywitał się zwrotem "dzień dobry", nie czekając długo na odpowiedź.
-Idziemy z Jane do kina, potem muszę iść do biura. Będziemy dopiero koło piątej.-uśmiechnęła się do mnie.
Kiwnęłam głową na znak, że rozumiem.
Poszliśmy schodami do mojego pokoju. Rzuciłam telefon na biurko, po czym z westchnieniem opadłam na łóżko, opierając się o poduszki.
Musiałam to sobie na szybko przemyśleć. Mam mu wszystko powiedzieć? Przecież nawet Ryan o tym nie wiedział...

-Rose, nie zachowuj się tak.-powiedział poważnie siadając na brzegu łoża.
-Ja nawet nie wiem, jak mam ci to wyjaśnić. Wczoraj dostałeś opierdziel za nic. Wiesz, jak mi jest teraz głupio?-zakryłam oczy dłońmi, jakby raziło mnie słońce. Rolety w pokoju były zasłonięte, dzięki czemu było przyjemnie ciemno.
-Wiem, że napewno nie zachowałabyś się tak bez przyczyny.-ciągle czułam na sobie jego wzrok.
-To nic nie zmienia.-zmieniłam punkt, a moim celem do patrzenia stała się niezapalona lampa.
-Zmienia, i to dużo. Spójrz na mnie.-przewróciłam oczami i popatrzyłam na jego twarz. Jego cudowne brązowe oczy przewiercały mnie na wylot.- Wydrapałaś mi oczy? Połamałaś rękę, albo podbiłaś oko? Nie. Więc nie masz czym zaprzątać sobie główki. Chcę po prostu wiedzieć, dlaczego.-zbliżył się do mnie.
Przełożył nogi na pościel i tym samym leżał obok mnie. Chwycił moją dłoń w swoją, aby dodać mi otuchy.










Wszystko wyjaśni się w kolejnym rozdziale✨😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro